Prezes Ruchu Chorzów: Niejeden mógłby nie dać rady przeżyć psychicznie [WYWIAD]

- Starałem się zawsze odnajdywać w każdej sytuacji. Zawsze starałem się wszystkie zadania spełniać. Niezależnie jaką drogę by mi życie wskazało, to myślę, że zawsze bym sobie poradził. Miałem różne momenty w życiu i nawet w kryzysowych sytuacjach potrafiłem funkcjonować. Przeżyłem wiele skrajnych momentów, w których niejeden mógłby nie dać rady przeżyć psychicznie. Mnie się to udawało - mówił prezes Ruchu Chorzów – Seweryn Siemianowski.

Seweryn Siemianowski
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Seweryn Siemianowski
  • Ruch Chorzów po rozegraniu piętnastu ligowych meczów w PKO Ekstraklasie znajduje się w strefie spadkowej, co sprawia, że prezes klubu Seweryn Siemianowski ostatnio miał sporo stresujących momentów w życiu
  • W rozmowie z Goal.pl sternik Niebieskich przekonywał, że jako działacz przeżywa różne stresy razy trzy, ale nigdy się nie poddaje. Jednocześnie nie wyobraża sobie życia bez piłki nożnej, z którą jest związany odkąd pamięta
  • 48-latek jest świadomy tego, ze chorzowski zespół jest przed trudnym wyzwaniem związanym z utrzymaniem ligowego bytu. Wierzy jednocześnie, że ten cel jest możliwy do zrealizowania

Prezes Ruchu Chorzów o trudnych momentach

Czy jest coś oprócz piłki nożnej, co sprawia, że może być pan nerwowy?

Tak się składa, że moje życie składa się głównie z piłkarskich i około piłkarskich tematów. 90 procent mojego czasu zajmuje mi piłka nożna. Czasem może się zdarzyć, że coś może wyprowadzić z równowagi w domu. Raczej się to jednak nie dzieje z prostej przyczyny, bo jednak często się mijamy w domu (śmiech). Nie mamy czasu się pokłócić. Wpływ na to ma duże zaangażowanie w pracę, więc jeśli chodzi o nerwowe sytuacje, to są one związane głównie z piłką. Jako działacz prawda jest taka, że przeżywam stresy razy trzy. Trzeba sobie jednak z tym radzić, będąc odpornym nie tylko psychicznie, ale i fizycznie, bo wiele rzeczy trzeba znieść.

Po ostatnich tygodniach w klubie dochodzi pan do wniosku, że życie bez piłki nożnej byłoby spokojniejsze?

Zdecydowanie byłoby spokojniejsze. Jestem wręcz tego pewny. To byłoby mniej więcej tak, jak z muzyką puszczoną w słuchawkach na pełnym regulatorze. Gdyby nie było piłki nożnej, to nic by nie grało w uszach. Nagle pojawiłaby się cisza. To byłoby odczuwalne i trudno mi sobie wyobrazić jak taka sytuacja mogłaby wyglądać. Rodzina na pewno by na tym zyskała. Nie jest żadną tajemnicą, że jest największą ofiarą wspólnych sukcesów w klubie i to trzeba często próbować zrekompensować.

“Niejeden mógłby nie dać rady”

Życie byłoby wówczas według pana lepsze?

Mogłoby być, ale tak naprawdę nigdy nie myślałem o tym w tej kategorii. Zawsze żyłem wokół piłki nożnej i ogólnie wokół sportu. Na pewno jednak bez tego, życie mogłoby być prostsze. Starałem się zawsze odnajdywać w każdej sytuacji. Zawsze starałem się wszystkie zadania spełniać. Niezależnie jaką drogę by mi życie wskazało, to myślę, że zawsze bym sobie poradził. Miałem różne momenty w życiu i nawet w kryzysowych sytuacjach potrafiłem funkcjonować. Przeżyłem wiele skrajnych momentów, w których niejeden mógłby nie dać rady psychicznie przeżyć. Mnie się to udawało. W klubie też jest podobnie. Na dodatek mogę liczyć na wsparcie całej naszej ekipy z Markiem i Marcinem na czele. Mamy w Ruchu fajną brygadę, która nie odwraca się od nikogo plecami. Przeżywamy zarówno fajne, jak i trudne momenty razem. Ten historyczny wyczyn nie udałby się oczywiście bez kibiców, właścicieli, miasta, pracowników i wolontariuszy. Całe Niebieskie Środowisko to osiągnęło! Na pewno na laurach nie spoczywamy i staramy się sprostać następnym wyzwaniom.

Ruch zrobił wszystko, aby Widzew wygrał. Kamiński miał swoje show [WIDEO]
Widzew Łódź - Ruch Chorzów

Trzy gole, czerwone kartki i od groma emocji w meczu Widzew – Ruch Widzew Łódź w meczu przyjaźni z Ruchem Chorzów zagrał bez dziewięciu kluczowych zawodników. Mimo wszystko łodzianie liczyli na przerwanie serii trzech meczów bez wygranej. Niebiescy natomiast mieli nadzieję na pierwszy wyjazdowe zwycięstwo w sezonie. W pierwszych trzech kwadransach rywalizacji oba zespoły były

Czytaj dalej…

Nawiązane przyjaźnie w klubie pomagają czy komplikują pewne sprawy?

Praca w Ruchu nie jest taka jak w innych firmach. Każdy w klubie ma wspólną pasję, a można nawet rzec, że wspólną misję. Przyjaźnie jednocześnie dużo szybciej się nawiązują. Każdy chce działać dla dobra klubu, wiedząc, że ten jest najważniejszy. Jestem pewny, że w wielu spółkach nie ma takiego klimatu, jaki jest u nas. Znamy się wszyscy lata. Czasem można odnieść wrażenie, że jest coś trudniej wyegzekwować. Z drugiej strony każdy ma świadomość, że przyjaźń przyjaźnią, ale nie można zaniedbywać swoich obowiązków. Każdy chce się rozwijać indywidualnie, aby przede wszystkim rozwijać nasz klub.

Trudna ekstraklasowa rzeczywistość

Brał pan pod uwagę scenariusz, że po rozegraniu 15 spotkań Ruch będzie miał w Ekstraklasie na swoim koncie dziewięć punktów, czy liczył pan na tym etapie rozgrywek na bogatszy dorobek?

Tak naprawdę nie mieliśmy założeń związanych z tym, że po konkretnej liczbie kolejek spodziewaliśmy się danego bilansu punktowego. Na pewno jednak matematycznie jest ich aktualnie mało i to nie podlega dyskusji. W poprzednich latach nie ma co ukrywać, że dopisywało nam też szczęście. W tym sezonie lekko nas opuściło. Przypuszczam jednak, że suma szczęścia prędzej czy później się też wyrówna. Najważniejsze jest jednak to, aby pomóc szczęściu, wykorzystując sytuacje, które się ma i wyciskać z nich ile się da. Dzisiaj nie wystarczy już to, aby dawać z siebie 100 procent, ale trzeba jeszcze więcej. Jeśli tak będzie, to na końcu musi to dać sukces w postaci zrealizowania przez nas celu.

Do końca sezonu 19 kolejek, czyli 57 punktów do uzbierania. W teorii mniej więcej 35 oczek może dać utrzymanie w lidze. 26 punktów do wywalczenia powinno wystarczyć zatem Niebieskim do utrzymania. Duże wyzwanie?

Będzie to na pewno trudne wyzwanie. Biorąc pod uwagę nasz aktualny bilans i to, ile musimy meczów wygrać, zdaję sobie sprawę, że według wielu głosów możemy być pewni spadku. Też zdawaliśmy sobie sprawę, że nie wszystko wyglądało tak, jak sobie wyobrażaliśmy, więc zareagowaliśmy. Trzeba było coś zmienić, nie chcąc czekać bezczynnie na to, aż może zostać zmarnowane to, na co tak długo pracowaliśmy. Średnia punktów musi ulec poprawie i to nie ulega wątpliwości. W każdym razie nikt w klubie nie posługuje się sformułowaniami typu: spadek czy degradacja. Dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe i będziemy walczyć do końca. Trzeba zrobić wszystko, aby się utrzymać i nie dopuszczać myśli, że to się może nie udać. Kilka lat temu ktoś mógł mówić, że Ruchu nie da się uratować, a jednak to się udało. Nie ma rzeczy niemożliwych. Zasługujemy na to, aby być w Ekstraklasie i wiem, że ta liga też nas chce, bo jesteśmy dla niej wartością dodaną nie tylko jako produkt marketingowy, ale też sportowy. Wszystko poza wynikami jest w naszym przypadku na tak. Otrzymaliśmy jednak dużo bolesnych lekcji w tym sezonie i wierzę, że wkrótce będziemy w stanie zaliczyć z nich pierwsze egzaminy czy kartkówki, co powinno mieć przełożenie, na lepsze punktowanie niż to miało miejsce do tej pory.

Co może przemawiać za tym, że Ruch wygra w 19 kolejkach ligowych 6-7 meczów, skoro w 15 zwyciężył tylko raz?

Sami zawodnicy muszą uwierzyć w to, że są w stanie wygrywać. To powinno być hasło przewodnie w szatni. Nie możemy już teraz myśleć tylko o punktowaniu. Trzeba się skoncentrować na tym, aby regularnie zacząć zwyciężać. Trzeba grać odważnie, nie bać się kontr i zacząć brać ciężar gry na siebie. Tylko to może dać oczekiwany efekt dla drużyny. Trener musi w zawodników wszczepić DNA zwycięzców. Powoli do tego dochodzimy. Kontakt z zawodnikami jest bardzo dobry. Piłkarze wiedzą, że muszą ponieść trybuny, a te muszą ponieść zespół. Te wszystkie czynniki mogą być zalążkiem tego, że będziemy mieć więcej sytuacji strzeleckich, a wraz z nimi jest szansa na to, że przyjdzie też skuteczność. Trzeba w to wierzyć. Ja w to wierzę.

“Warto walczyć do końca”

Opiekuje się pan Centrum Szkolenia, więc różne decyzje personalne nie są panu obce. Tak szczerze co myślał pan o tym, gdy jeden z zawodników z pierwszej drużyny Ruchu raz w niej był, aby za chwilę grać w rezerwach i później znów być w pierwszym zespole. Mogło to mieć wpływ na mentalne przygotowanie do gry zawodnika, bo ja mam wrażenie, że mogła to wpływać destabilizująco…

Jeśli wszystko jest danemu graczowi odpowiednio zakomunikowane, to myślę, że to nie powinien być kłopot. Ważne jest, aby zawodnik był świadomy tego, jakie błędy popełniał i nad czym musi pracować. Jednocześnie musi znać ścieżkę naprawczą i własną ścieżkę dalszego rozwoju. Ogólnie jestem zdania, że nie można dyskredytować naszej drugiej drużyny. Ona ma działać w ten sposób, aby czasem odbudowywać poszczególnych graczy. Jest szansa na to, aby zawodnicy odzyskali pewność siebie. Jeśli dany gracz popełnia jakieś błędy, to ma szanse dzięki występom w drugim zespole naprawić je i poprawić swoją jakość. Jednocześnie ma szanse doskonalić się i wejść na poziom, który będzie uprawniał go do występów w pierwszym zespole. Warto ciężko trenować i walczyć do końca.

Finalnie stery nad drużyną przejął trener Jan Woś. Z iloma kandydatami klub rozmawiał, zanim ogłosił decyzję o powierzeniu roli pierwszego trenera asystentowi Jarosława Skrobacza?

Rozmawialiśmy z kilkoma osobami. Powody braku porozumienia były różne. Ostatecznie podjęliśmy decyzję, aby dać szanse trenerowi Janowi Wosiowi. Mieliśmy komfortową sytuację, bo rzadko zdarza się w polskich klubach, aby mieć przy pierwszej drużynie trzech trenerów z licencją UEFA Pro. U nas taka sytuacja miała miejsce i postanowiliśmy z takiej furtki skorzystać, wierząc, że taki plan naprawczy zda egzamin.

Legenda klubu na zawsze

Czy przy okazji pamiętnego wywiadu z Weszlo z początku października mówił pan, że klub jest przygotowany na różne sytuacje. W pana głowie już wtedy kiełkował pomysł, aby w przypadku jakichś niepowodzeń powierzyć funkcję pierwszego trenera właśnie Janowi Wosiowi?

Wtedy jeszcze nie. Jest takie powodzenie, że najciemniej pod latarnią i to idealnie pasuje do tego, co miało miejsce u nas w klubie. Rozmawialiśmy z różnymi trenerami, ale w pewnym momencie postanowiliśmy na spokojnie przeanalizować nasz aktualny stan posiadania. Dużo myśleliśmy. Po meczu z Lechem doszliśmy do wniosku, że drużyna potrzebuje impulsu. Podjęliśmy w naszym odczuciu najlepszą możliwą decyzję. Trenerowi Jarosławowi Skrobaczowi nigdy jednak nie zapomnimy tego, co zrobił dla Ruchu. Dwa awanse w trakcie Czasu Odbudowy to wielka rzecz. Będzie bez wątpienia legendą klubu na zawsze. Nie można natomiast wykluczyć scenariusza, że może jeszcze kiedyś wróci do pracy w Ruchu. Historia pokazuje, że było wielu trenerów, którzy wracali do swoich byłych klubów, więc wszystko jest możliwe.

  • Sponsorem strategicznym Ruchu Chorzów jest Betclic, który oferuje nowym klientom zakład bez ryzyka nie tylko na mecze Niebieskich. Przeczytaj więcej o kodzie promocyjnym Betclic

Spadło na władze klubu sporo krytycznych głosów za tą decyzję. Jak pan to odbiera?

Rozumiem to. Wierzę jednak, że nas też kibice zrozumieją. Nie wszyscy widzieli to, co było wokół drużyny z takiej perspektywy, jak my to widzieliśmy. Doszliśmy do wniosku, że przyszedł czas na pewne zmiany i zareagowaliśmy. Czy słusznie? Pożyjemy, zobaczymy. Od tego jednak jesteśmy, aby podejmować decyzje trudne.

Podręcznikowe padolino

Już w pierwszym meczu przeciwko Radomiakowi w zespole zarządzanym przez trenera Jana Wosia pojawiło się sporo zmian. Między innymi nowy pomysł na grę, ustawienie i Dominik Steczyk na boku pomocy. Gdy był finalizowany transfer tego zawodnika, był pan w stanie wyobrazić sobie go na innej pozycji niż w ataku?

Wiedziałem, że może dać sobie radę na takiej pozycji. Dominika znam bardzo dobrze, bo prowadziłem go w klasach IV-VI szkoły podstawowej oraz w reprezentacji Śląska. Gdy był jeszcze zawodnikiem Piasta, to pamiętam, że jako młodzieżowiec grał na boku pomocy czy nawet na wahadle. Ma takie możliwości, aby włączyć się do gry z boku boiska. Gdy gra na pozycji dziewiątki może nie pokazywać swoich atutów. Przesunięcie go natomiast na nową pozycję moim zdaniem było strzałem w dziesiątkę. Lepiej gra przodem do bramki przeciwnika niż tyłem na pozycji 9. Został odkurzony, dostał tlen i jest przykładem na to, że z piłkarskiego piekła można wskoczyć do pierwszego składu i zaprezentować się z naprawdę dobrej strony. Mecz z Radomiakiem był bardzo dobry w jego wykonaniu. Przeciwnik otrzymał kilku żółtych kartek po przewinieniach na nim. Czasem trzeba mieć klucz do danego zawodnika. Czasem jeden trener potrafi dotrzeć do jednego zawodnika, a inny do następnego. Tak to było w przypadku Steczyka i pozostaje wierzyć, że w kolejnych spotkaniach będzie się prezentował podobnie.

Po spotkaniu z radomianami dużo mówiło się o padolino w wykonaniu Daniela Szczepana. Jak pan widział tę sytuację?

Szkoda ogólnie niewykorzystanych przez zespół sytuacji. W tej konkretnej na pewno szkoda, że nie spróbował uderzyć wcześniej. Muszę jednak przyznać, że widząc całą sytuację z perspektywy trybun, to w ogóle nie czułem zdenerwowania, bo wydawało mi się, że Daniel był na pozycji spalonej. Nawet nie ekscytowałem się tą akcją, bo zakładałem z góry, że sędzia ją zatrzymał. Dopiero później dostrzegłem, że nasz zawodnik zobaczył żółtą kartkę za padolino. Jestem natomiast spokojny, że wyciągnie z tego wnioski i w erze VAR-u nie będzie już podejmował takich decyzji. Ma ogromny potencjał, każdy o tym wie. Jeśli tylko poprawi skuteczność, to stanie się topowym napastnikiem w Ekstraklasie.

Wiceprezes Marcin Stokłosa w rozmowie z Niebiescy.pl mówił, że Ruch ma plan na 3-4 transfery zimą. Wzmocnienia będą dotyczyły: prawego obrońcy, skrzydłowego, napastnika i młodzieżowca.

Znalezienie młodzieżowca może być dla nas wyzwaniem. Tomek Wójtowicz zmaga się od dłuższego czasu z kontuzją barku. Przeszedł operację, co wiązać się będzie z wyłączeniem z gry na dłuższy czas. Ma być jednak gotowy do powrotu na boisko mniej więcej po świątecznej przerwie. Tym samym do końca roku będziemy musieli stawiać na innego młodzieżowca. Jest w naszych szeregach kilku takich zawodników, którzy będą mieć szanse, aby się wykazać. Będziemy próbowali różnych rozwiązań do otwarcia okna transferowego. Nie ukrywamy, że chcemy wypełnić limit młodzieżowca, ale też powalczyć o dodatkowe środki z Pro Junior System. Co do pozostałych pozycji, to mamy swoje obserwacje. Zrobimy wszystko co da się zrobić w okienku zimowym.

Nowa historia na Stadionie Śląskim

Jakie w ogóle odczucia po dwóch meczach na śląskim gigancie, co by nie mówić, to Ruch jest na nim na razie niepokonany…

Pierwszy remis można powiedzieć, że był takim zwycięskim, bo goniliśmy wynik. Mecz ze Śląskiem Wrocław nie układał się nam i być może zabrakło trochę odwagi. Spotkanie było na pewno do wygrania. Doceniamy jednak wywalczony punkt, bo wiemy, że to był powrót na Stadion Śląskim i dla zawodników to było nowe doświadczenie. Remis z Radomiakiem można traktować natomiast bardziej jako stratę dwóch oczek niż zyskanie jednego, mając w pamięci to, że po naszej stronie było więcej sytuacji strzeleckich. Tworzy się jednak twierdza i oby tak było, jak najdłużej.

KIEDY SZUKASZ GOŚCINNEJ POLICJI | Tetrycy

Murawa na Stadionie Śląskiem w meczu z Radomiakiem delikatnie rzecz ujmując, nie zachwycała. Można być spokojnym, że w spotkaniach z Koroną Kielce i Zagłębiem Lubin będzie wyglądać lepiej?

Zabieg z piaskiem to coś normalnego o tej porze roku. Takie działania podejmuje się, aby gruntować murawę. Pierwszy etap po wysypaniu piasku jest na murawie faktycznie trudny, ale z czasem efekt ma być taki, że trawa ma zostać w ten sposób wzmocniona i służyć nam jak najlepiej.

Jak natomiast wygląda sprawa przebudowy stadionu przy Cichej. Ruszyło coś w tej sprawie?

Czekamy na wieści o dofinansowaniu. Mam nadzieję, że po wcześniejszych komunikatach nikt tego już nie zakwestionuje. Wierzę tym samym, że niebawem zacznie się proces związany z budową stadionu, który za 3-4 lata dobiegnie końca i każdy kibic będzie mógł śledzić spotkania Ruchu na Cichej w komfortowych warunkach.

Zima w Turcji

W styczniu w Spodku odbędzie się piłkarski turniej halowy. Pamiętam, że podobne wydarzenia były organizowane w przeszłości w hali MORiS-u. Czy jest szansa na powrót tego typu wydarzeń z udziałem zaprzyjaźnionych klubów?

Pamiętam czasy rozgrywania takich zimowych turniejów. Sam brałem w nich udział. Inspiracją były tego typu wydarzenia, które miały miejsce w Niemczech. Dzisiaj jednak trudniej takie turnieje organizować, bo znacznie szybciej drużyny zaczynają okresy przygotowawcze. Okres przejściowy jest dużo krótszy niż wtedy. Tym samym kalendarz piłkarski jest bardziej napięty i tak naprawdę nie rozważaliśmy takiego rozwiązania. W latach 90. nie było w Polsce podgrzewanych muraw. Popularne nie były też obozy zagraniczne.

Skoro mowa o zimowych przygotowaniach, to czy już jakieś plany są?

Będzie dłuższy obóz w Turcji współfinansowany przez Stowarzyszenie Wielki Ruch, a także nasze fankluby, czyli Blue England i FC Deutschland oraz oczywiście klub. Korzystając z okazji, chciałbym bardzo podziękować za to wsparcie. Liczę, że będzie to miało pozytywny wpływ w kontekście walki o utrzymanie.

Ruch Chorzów utrzyma się w PKO Ekstraklasie?

Tak 69%
Nie 29%
Nie mam zdania 2%
995+ Głosy
Oddaj swój głos:
  • Tak
  • Nie
  • Nie mam zdania

Komentarze