Piast – Legia: kulisy starcia przy Okrzei, gdzie w oczy zagląda widmo spadku z ligi

Piast Gliwice - Legia Warszawa
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Piast Gliwice - Legia Warszawa

Piast Gliwice w niedzielnym spotkaniu 21. kolejki PKO Ekstraklasy miał bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę i to na trzech płaszczyznach. Po pierwsze na drodze Piastunek stanęła Legia Warszawa. Po drugie na stadionie przy Okrzei ciążyła liczba widzów, która była obecna nieco ponad tydzień wcześniej przy okazji spotkania Ruch Chorzów – Chrobry Głogów. Gliwiccy kibice mieli okazję udowodnić, że jednak jest moda na Piasta. Żeby tego wszystkiego było mało, to jeszcze na drodze legionistów miał stanąć Aleksandar Vuković, który jest znany ze swojej sympatii do stołecznej ekipy. To trzy czynniki miały być gwarancją emocji. A jak było? Delikatnie rzecz ujmując, pokaz fajerwerków to nie był.

  • Piast Gliwice w meczu z Legią Warszawa planował odbić się od dolnych regionów tabeli
  • Po latach sukcesów w szeregach Niebiesko-czerwonych koncentracja skupiona jest aktualnie na ratowaniu Ekstraklasy
  • W niedzielny wieczór gliwicka drużyna musiała opuszczać plac gry na tarczy po rzucie karnym wykorzystanym przez Josue

Dom Piasta Gliwice przy Okrzei

Piast Gliwice powstał zaledwie kilka miesięcy przed zakończeniem II wojny światowej. Długo jednak w polskiej piłce nożnej to był klub anonimowy. Dużo zmieniło się pod tym względem tak naprawdę dopiero w 2008 roku, gdy Niebiesko-czerwoni po raz pierwszy od 63 lat awansowali do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po tym osiągnięciu w Gliwicach dużo się zmieniło. Zostały podjęte decyzje związane z powołaniem spółki akcyjnej, czy modernizacją stadionu. Obiekt złośliwie nazywany przez kibiców innych ekip Tesco Arena, ze względu na elewację, jest faktycznie kameralny. Wydaje się jednak, że to było realne spojrzenie na rzeczywistość przez władze miasta i klubu, gdy decydowano się na wybudowanie takiego stadionu.

Graf kibiców Piasta Gliwice tuż przed wejściem na stadion (fot. Łukasz Pawlik /Goal.pl)

Gliwicki klub można podzielić na dwie ery, czyli przed powstaniem nowego stadionu i po nim. Wraz z pojawieniem się nowej areny wdrożony został projekt związany z zawojowaniem ligi. Już w trakcie kampanii 2012/2013 gliwiczanie zdołali wywalczyć miejsce premiowane grą w europejskich pucharach, tocząc w nich zacięte boje z Karabachem Agdam.

Stadion Piasta Gliwice (fot. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Kadencja Waldemara Fornalika owocna w sukcesy

Tymczasem już w trakcie sezonu 2015/2016 w ekipie z Gliwic pojawił się głód na coś większego. Po rundzie jesiennej Piast był liderem rozgrywek. Ostatecznie pierwszego miejsca nie utrzymał, ale jak na potencjał klubu wywalczenie wicemistrzostwa można było postrzegać również za spektakularny sukces. Co się odwlecze, to nie uciecze. Mistrzowski tytuł Piast wywalczył w kampanii 2018/2019. Do sukcesu ekipę z Gliwic poprowadził Waldemar Fornalik, co skutkowało tym, że w drugim śląskim klubie były selekcjoner reprezentacji Polski zapracował na przydomek Waldek King. W kolejnej kampanii Piast zajął natomiast trzecie miejsce. Z jednej strony klub nierobiący furory w Ekstraklasie, z drugiej notujący postępy krok po kroku, co jest godne uwagi.

Stadion Piasta Gliwice (fot. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Legia Warszawa to ekipa, która jest jedną z tych, która na krajowym podwórku najbardziej nie lubi mierzyć się z gliwiczanami. Przed niedzielną potyczką na 10 ostatnich spotkań, legioniści z Piastem wygrali tylko dwa razy. To pozwalało snuć w gronie ekspertów teorie, że gliwicki team jest dla wielokrotnych mistrzów Polski czymś w rodzaju pułapki. Piast to jedna z tych drużyn, która wie, jak wsadzić kij w szprychy Legii.

Trudne życie kibiców Niebiesko-czerwonych

Udając się na stadion przy Okrzei, czuć było klimat dużego spotkania. Z jednej strony na gliwickich ulicach były widoczne grupy kibicowskie, z drugiej na murach garaży, czy kamienic dało się zauważyć wiele zamazanych grafów kibicowskich, co dało do zrozumienia, że fani Piasta w swoim mieście łatwo nie mają, na co wpływ ma to, że niektóre gliwickie dzielnice. to po prostu bastiony szalikowców Górnika Zabrze.

Garaż z grafem kibicowskim w okolicy stadionu Piasta Gliwice (fot. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

W każdym razie w sobotni wieczór atmosfera na gliwickich ulicach była napięta przede wszystkim dlatego, że liczną wizytę na stadionie przy Okrzei zapowiedzieli kibice Wojskowych. Wypełnili swój stadion, decydując się na przyjazd do Gliwic nie specjalnym pociągiem, czy autokarami, a po prostu samochodami osobowymi. Taki stan rzeczy sprawił, że w okolicy stadionu przez działania policji ulice były zakorkowane. W każdym razie, gdy fani Legii szczelnie wypełnili sektor gości na stadionie Piasta, to był to naprawdę imponujący widok. Gdy natomiast kibice wicelidera Ekstraklasy zaczęli swój doping, to często można było dochodzić do wniosku, że goście na arenie ligowego outsidera czują się jak u siebie w domu.

Kibice Legii Warszawa (fot. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Niestety frekwencja na stadionie Piasta nie dopisała. Wiadomo, że pogoda nie sprzyjała do tego, aby udać się na spotkanie, bo raz padał deszcz, innym razem hulał mocny wiatr. Ponadto było najnormalniej w świecie zimno. Z drugiej strony zastanawiać może, że na meczu gliwickiej ekipy przeciwko Legii pojawiło się na trybunach 5753 widzów. Tymczasem na starciu Ruchu Chorzów z Chrobrym Głogów trybuny przyjęły 8211 kibiców. Wniosek? Wygląda na to, że fani Niebieskich nie są typami kibiców “wygodnickich”. Nie robi im różnicy, czy pojadą nie Niepołomic, czy na Stadion Ludowy. Skupiają się tylko na tym, aby wspierać swoją drużynę. Takich oszałamiających wyników w postaci widzów na trybunach chyba nie można spodziewać się w wykonaniu gliwiczan, którzy spotkanie Piasta traktują po prostu jak wyjście do kina, czy do teatru. Można coś zobaczyć, pstryknąć fotkę na Insta, zjeść coś, czy mile spędzić czas w gronie znajomych i tyle. Zupełnie inne podejście szeroko rozumianego wspierania drużyny dopingiem.

Piast Gliwice – Legia Warszawa (fot.. Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Legia wymęczyła zwycięstwo

Jeśli chodzi o samo spotkanie, to bez wątpienia nie było ono brawurowe. Jazdy bez trzymanki nikt nie doświadczył. Owszem walki było dużo, można nawet stwierdzić, że za dużo. Zawodnicy obu ekip nie szczędzili sobie razów. Na dłużej w pamięci po tym spotkaniu może pozostać interwencja Kacpra Tobiasza, który w doliczonym czasie rywalizacji staranował jednego z rywali. Gwizdek sędziego jednak milczał, co skutkowało tym, że jedenastki dla gospodarzy nie było.

Interwencja medyków po zderzeniu zawodników (Łukasz Pawlik/Goal.pl)

Koniec końców Piast przegrał po trafieniu z rzutu karnego Josue, który został podyktowany za rzekomy faul Ariela Mosór. Chociaż telewizyjne powtórki pokazały, że defensor gliwickiej ekipy jednak prędzej dotknął piłki od swojego rywala. Nie ma jednak sensu podważanie decyzji sędziego, bo w końcówce rywalizacji Piast miał okazję do wyrównania. Kamil Wilczek stanął sytuacji oko w oko przed golkiperem rywala. Miał 3/4 wolnej bramki i spudłował. Legia tym razem wywiozła pełną pulę z trudnego terenu. Gliwiczanie natomiast muszą prężyć muskuły w kolejnych spotkaniach i walczyć.

W tym roku Piast nie zachwyca, bo w czterech rozegranych spotkaniach dwa razy schodził z placu gry na tarczy. O ile wyniki, to nie wszystko, optymizmem nie napawa styl gry preferowany przez Aleksandara Vukovicia. To pragmatyzm level hard. Efekt? W spotkaniu z Legią Warszawa gliwiczanie nie oddali chociaż jednego celnego strzału. Inną sprawą jest to, że tylko dwie takie próby mieli goście, w tym jedną z rzutu karnego. W związku z tym po niedzielnej batalii obie drużyny powinny się wstydzić. Gliwiczanie mają jednak ten problem, że mają przed swoimi oczami widmo spadku i grę z ciągłą presją. W najbliższych pięciu spotkaniach Piast zagra z: Cracovią, Stalą Mielec, Lechem Poznań, Miedzią Legnica i Górnikiem Zabrze. Teoretycznie terminarz nie jest tragiczny. W praktyce w kwietniu można się dowiedzieć, w jakim kierunku będzie podążał Piast. Na dodatek nie tylko rywale na boisku będą przeszkodą dla gliwiczan. Niebiesko-czerwoni wkrótce mogą toczyć także zacięte boje z płytą boiska, która już w niedzielę nie wyglądała dobrze. Dywan to nie był. Chyba że mocno podarty.

Czytaj więcej: Zagłębie Sosnowiec pożegnało się ze Stadionem Ludowym. “Przesiadka ze starego Trabanta do nowego Porsche”

Komentarze

Na temat “Piast – Legia: kulisy starcia przy Okrzei, gdzie w oczy zagląda widmo spadku z ligi

Komentowałem ten mecz razem z Kubą Milkowskim na potrzeby Portalu Piast Info i być może jestem nieobiektywny w tym momencie, ale szczerze czegoś takiego nie widziałem już dawno. Kamil Wilczek przejmuje piłkę jakieś 40 metrów od bramki Tobiasza, zostaje wycięty w pień! Jak natomiast reaguje sędzia z Wrocławia. Napastnik piasta dostaje żółtą kartkę. Chyba nikt tak naprawdę nie pamięta, że Piastowi należał się rzut karny za faul na Wilczku w pierwszej połowie, gdy Tobiasz nieprawidłowo rękami spowodował jego upadek. Zinterprtetowano to jednak jako spalony Kądziora, choć de facto o takim mowy być nie mogło. Peckhart dostał żółtą kartkę za nastraszenie Mosóra, ale nic nie przebije tego. Doszło do starcia Ślisza z Czerwińskim. Legionista prowokował kapitana Piasta i wystartował do niego. Jak to zostało oficjalnie orzeczone. Obaj dostali kartki. Zastanawia mnie też dlaczego Ślisz dopiero w 84 minucie zszedł z czerwem, skoro ciął gospodarzy przez niemal całą II połowę?