Najciekawsze transfery do Ekstraklasy. Na kogo zwrócić uwagę?

Wielki talent, którego Tottenham wypożyczył do Radomiaka. Strzelec gola w Lidze Mistrzów. Były napastnik Celtiku. Ex-piłkarz Lazio oraz Betisu. Pomocnik, z którego grube pieniądze płacił klub z Premier League. Okienko transferowe w Ekstraklasie może nie było spektakularne, ale kilku ciekawych zawodników do Polski trafiło. Zebraliśmy dla was dziesięć nazwisk, na które warto zwrócić uwagę przed dzisiejszym startem rundy wiosennej.

Ryoya Morishita
Obserwuj nas w
Wojciech Dobrzynski/ PressFocus Na zdjęciu: Ryoya Morishita
  • Trudno nie odnieść wrażenia, że niektóre kluby Ekstraklasy w zimowym oknie transferowym zapadły w głęboki sen i uznały, że ich kadry są tak mocne, że nie ma co szarżować na rynku
  • Ale nie próżnował ŁKS, Ruch czy Raków, a na cichego króla okienka chce wyrosnąć Radomiak
  • Zebraliśmy dziesięć najciekawszych transferów zimy do Ekstraklasy –

Erick Otieno (Raków Częstochowa)

– Otieno od kilku lat był jednym z najlepszych obrońców bocznych w Allsvenskan. Doskonały biegacz o imponującej kondycji. Ma nisko osadzony środek ciężkości i jest trudny do pokonania w starciach jeden na jeden – mówił nam Ola Gustavsson z Fotboll Direkt.

Raków postanowił jeszcze podkręcić rywalizację na lewym wahadle – jesienią grał tam Plavsić, swoje szanse dostawał Jean Carlos, do zdrowia dochodzi Pestka, ale mistrzowie Polski sprowadzili jeszcze Kenijczyka z AIK.

Według danych platformy statystycznej WyScout 27-letni Kenijczyk był trzeci w całej lidze pod względem rajdów progresywnych – wykonał ich 113, lepsi byli tylko Albion Ademi i Taha Ali. Piłkarz AIK był też ósmym najczęściej dryblującym piłkarzem szwedzkiej ekstraklasy, a drugim najczęściej dryblującym bocznym obrońcą. Wykonywał 4,62 dryblingi na mecz przy dobrej skuteczności 63%. Był też na 24. miejscu w lidze pod kątem kluczowych podań.

– Jeśli miałby porównywać Otieno z Anderssonem z Lecha, to w przypadku Kenijczyka mówimy jednak o czymś więcej niż tylko o przeciętnym graczu klasy międzynarodowej – mówił nam szwedzki dziennikarz.

Na papierze wygląda to ciekawie – koń do biegania, który wchodzi na pozycję, na którą Raków szukał docelowej “jedynki”.

Danny Trejo (Korona Kielce)

Kielczanie jesienią bronili nieźle, przyzwoicie rozgrywali, ale mieli problem w ofensywnej tercji boiska. Brakowało tam pazerności, ciągu na bramkę, czasem też i skuteczności. Stąd transfer Mariusza Fornalczyka z Pogoni, ale i Danny’ego Trejo zza oceanu. W lidze USLC (zaplecze MLS) strzelił 19 goli i zaliczył 9 asyst w 37 spotkaniach, a jego zespół wygrał rozgrywki. Oczywiście absolutną zagadką jest to, na ile wymierna jest dobra gra w USLC.

Natomiast blisko 30 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej nie wykręca się przez przypadek w jakichkolwiek rozgrywkach. Trejo zatem nie tylko straszy nazwiskiem (tu nawiązanie rzecz jasna do aktora, znanego chociażby z filmu Maczeta), ale i dorobkiem.

To jest w ogóle ciekawe zjawisko, czyli sięganie po piłkarzy z USLC czy z ligi kanadyjskiej. Dominick Zator mówił na naszych łamach, że trudno będzie wyciągać piłkarzy z MLS, ale już z tych dwóch wyżej wymienionych lig?

Tylko u nas

– Wielu z nich pisze do mnie, bo ja jestem jednym z niewielu, który zrobił ten krok w stronę Europy, a już zwłaszcza do Polski. Pytają się – jak tam jest, jak to poszło? Mówię im – stary, próbuj, co ci szkodzi! Tylko to zawsze jest problem z kontaktami. Poza tym ta nowa liga kanadyjska wciąż sie kształtuje. Skauci też nie śledzą tej ligi, bo są duże różnice między tymi topowymi drużynami i tymi słabszymi. Pewnie ją czasem oglądają, ale patrzą, że gość z najlepszej drużyny wbiega między trzech obrońców tej słabej i myślą sobie “o nie, przecież to wygląda tak, jak na podwórku”. Nie mogą zweryfikować poziomu tych piłkarzy, którzy się wyróżniają. W Ekstraklasie nie ma tej różnicy. Więc łatwiej tym Polakom-Kanadyjczykom przebić się, gdy już jesteś w MLS, tylko MLS to już naprawdę dobry poziom i nie każdy chce wyjeżdżać – mówił polski Kanadyjczyk.

Potencjalny wystrzał Trejo może zatem otworzyć nowe ścieżki transferowe klubom Ekstraklasy.

Patryk Sokołowski (Cracovia)

Sokołowski nie jest tak słabym piłkarzem, by rozegrać podczas jednej rundy w Ekstraklasie jakieś dwa kwadranse. Trochę szkoda, że tak się marnował w Legii przez ostatnie pół roku. Wiadomo, to nie jest gracz, któremu zaraz będziemy wróżyć powołanie i zagraniczny wyjazd, ale przecież w Piaście pokazał, że może być cennym elementem dobrze funkcjonującego zespołu.

Bardzo dobrze wyglądał w zimowych sparingach. Takie ogniwo, które umiejętnie spaja defensywę z atakiem. Potrafił wyjść spod pressingu, wprowadzić spokój w rozegraniu, powalczyć o piłkę w centrum boiska.

– Pierwsze zapytania były już latem, oferta Cracovii też była najpoważniejsza, więc tak. Poza tym miałem kontakt z trenerem, rozmawiałem z nim już na etapie zainteresowania, a zbudowanie takiej relacji też ma duże znaczenie. Dzwonili też inni trenerzy, ale jestem pewien, że dobrze wybrałem stawiając na Cracovię – mówił w naszym wywiadzie.

Ciekawe będzie też to, jak Zieliński zestawi środek pola. Jest Sokołowski, są Knap, Oshima, Atanasov, gdzieś tam powoli będzie wracał Hebo. Rywalizacja może nie z cyklu “chowajcie dobytek, nadchodzi pomoc Cracovii”, ale pewnie paru trenerów Ekstraklasy patrzy na tę czwórkę z małą zazdrością.

Ryoya Morishita (Legia Warszawa)

Od razu zrobił furorę w… mediach społecznościowych Legii. Tu zatańczył, tam zaśpiewał – ekstrawertyczny Japończyk z miejsca wzbudzał uśmiech u fanów warszawskiej drużyny. Pod skrzydła wziął go Josue, który podkręcał jeszcze zabawowy charakter Morishity.

Ale ostatecznie chodzi o to, by Ryoya dobrze grał w piłkę. I w sparingach potwierdził to, co można było usłyszeć z warszawskiego obozu. Kapitalne warunki motoryczne, potrafi biegać naprawdę szybko, a przy tym błyskawicznie się regeneruje. Nie jest to zatem zawodnik spod znaku “sprint, a później pięć minut dochodzenia do siebie”. Ma też naturalną łatwość do wygrywania pojedynków.

Czy dobra dyspozycja z okresu przygotowawczego wystarczy do tego, by z miejsca wskoczyć do wyjściowej jedenastki? Raczej nie, bo Paweł Wszołek to uznana marka ekstraklasowa. Ale wiemy, jak to z tym prawym wahadłem w Legii było – Wszołek, długo nic, później od biedy Makana Baku. Wygląda zatem na to, że rywalizacja na tej stronie będzie sensowniejsza, a i reprezentant Polski nie będzie musiał grać co trzy-cztery dni w obliczu pucharów.

Morishita zagrać może tez na lewej stronie, tam gdzie na ogół hasa Kun. Od biedy można go wystawić na pozycji ofensywnego pomocnika, ale nie jest to w planach sztabu Legii.

https://twitter.com/golaszewski_p/status/1747559950463746348/video/1

Kaan Caliskaner (Jagiellonia Białystok)

Poszukiwanie zimą napastnika przez kluby Ekstraklasy to droga przez mękę. Rynek jest okrojony, piłkarzy z wygasającymi kontraktami próżno szukać, budżety zostały wydane już latem… Dlatego jest trochę tak, jak mówili Dariusz Adamczuk z Pogoni czy Łukasz Masłowski właśnie z Jagiellonii. Trzeba się modlić o to, by napastnik, który wcześniej strzelał, teraz przestał strzelać. Wówczas pojawia się szansa, by kogoś takiego pozyskać.

Z Caliskanerem mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem.

– Szukaliśmy kogoś, kto będzie dobrze rozumiał model naszego grania. Parametry fizyczne nie są dla mnie najważniejsze przy obsadzie pozycji w ataku. Tutaj zagrało jedno i drugie. Mocno interesowaliśmy się nim latem po niezłym sezonie w Regensburgu. Strzelił kilka goli, ale wówczas nie był zainteresowany przenosinami do Polski. (…) Rzeczywiście jesteśmy takim klubem, że jeśli napastnik gra w przeciętnej lidze i strzeli więcej niż pięć goli, to konkurencja nas przebije. W 95% takich rozmów nie mamy argumentów, bo zawsze znajdzie się ktoś z większym budżetem i z lepszej ligi – mówił nam Masłowski.

Czy Caliskaner od razu wskoczy do składu? Raczej nie, bo Pululu nie zamierza odpuszczać miejsca w wyjściowej jedenastce. Ale ma dobre warunki fizyczne, potrafi grać z zespołem, w sparingu popisał się efektowną asystą po zagraniu piętą. Ciekawy ruch, trzeba obserwować – czy Jaga znów trafi z transferem, tak jak trafiła ze wszystkimi ruchami latem?

Riza Durmisi (ŁKS Łódź)

Bez wątpienia najciekawsze CV z zimowych transferów do Ekstraklasy. Rzut oka na historię klubów Duńczyka – Lazio, Betis, Nicea, Salernitana… No, to nie są leszcze, Stefan. Ale przecież wiemy, że za tym musi stać jakiś haczyk. Że coś musi być z Durmisim nie tak, skoro trafia do Ekstraklasy.

No i nie trzeba daleko szukać. Po raz ostatni zagrał w lutym zeszłego roku. Przez rok nie grał w piłkę. Nie w Serie A czy Ligue 1 – po prostu przez ostatni rok nie rozegrał żadnego meczu. Pół roku spędził na wypożyczeniu w Teneryfie, przez ostatnie pół roku nie miał klubu.

POLECAMY TAKŻE

Często łapał urazy. To też typ lekkoducha. Jak mu się coś nie spodobało, to wszystkim dookoła to komunikował – drużynie, trenerowi… Ale czysto piłkarsko – przepiłkarz. Kozak. Problem jest tylko taki, że całokształt już tak nie działał. CV naprawdę mocne, jeszcze nie tak dawno miał kontrakt z Lazio. W Salerno nie był pierwszym wyborem, więc musiało być coś nie takmówił nam o Durmisim Paweł Jaroszyński, który był z nim w Salernitanie.

Dziwny jest to transfer, bo przecież ŁKS potrzebuje ludzi na już, a Durmisi – nie ma co się czarować – będzie potrzebował czasu, by dojść do formy meczowej. Ale może w tym szalonym ruchu tkwi metoda? W obliczu punktowej sytuacji łodzian trzeba szukać roszad, których nikt inny by nie wykonał.

Unikniemy degradacji. Nie spadniemy na 100%. Ale trzeba dać tej drużynie impuls. To jest tak, jak z prowadzeniem samochodu na zaciągniętym hamulcu. Teraz po prostu musimy opuścić hamulec i jechać. A widzę w tym zespole potencjał. Ale co najważniejsze – sam muszę dobrze grać i na tym się skupić. Jeśli nie pomogę sobie, nie pomogę zespołowi. To prawda, że długo byłem poza grą, ale znam ten sport, mam doświadczenie. Jeśli wygramy pierwszy mecz, będziemy jak pociąg, którego nie da się zatrzymać. Musimy być drużyną i to musi być nasza siłazapowiada sam Durmisi w naszym wywiadzie.

Riza Durmisi (Cristobal Duenas / PressFocus)

Luka Vusković (Radomiak Radom)

Durmisi ma najlepsze CV, ale to Vusković jest najbardziej nieoczywistym transferem zimy. To wygląda jak ruch z Football Managera, a nie z prawdziwego życia. Kto z nas nie ściągnął nigdy FM-owego wonderkida do swojej Stali Stalowa Wola w siódmym sezonie własnej kariery?

16-latek z Tottenhamu, chwilę wcześniej z Hajduka Split, trafia na wypożyczenie do Radomiaka Radom. To brzmi jak żart z okazji 1 kwietnia, a nie coś, co rzeczywiście się wydarzyło. To wszystko podał jako pierwszy David Ornstein, czołowy newsman branży dziennikarskiej. Kompletne sci-fi.

W początkowych przeciekach medialnych dominowała narracja, że Vusković będzie miał zapewnione minuty gry z urzędu. Po prostu będzie miał to wpisane w umowę wypożyczeniową. Ale Maciej Kędziorek dementował to i twierdził, że grać będą najlepsi. Cóż, jedno miejsce jest zaklepane dla Rossiego na środku defensywy, nadal w klubie jest Cestor, jest też Cichocki, a przecież Vusković ponoć wywarł dobre pierwsze wrażenie.

Będziemy obserwować tego młodziana. Tottenham nie wyłożyłby kilkunastu milionów euro za byle leszcza, więc można się domyślić, że chłopak ma przed sobą świetlaną przyszłość. Co będzie mówił o Radomiu za kilka lat? Że tam dorósł do seniorskiej piłki i wyjeżdżał jako jedno z odkryć Ekstraklasy? A może klasyczne “to był obrzydliwy czas, szkoła życia, męczyłem się – nie złamał mnie Radom, to już nic mnie nie złamie”?

Adam Vlkanova (Ruch Chorzów)

Półtora roku temu strzelał gola Bayernowi Monachium. Asystował w starciu z Barceloną. Jeszcze jesienią w tym sezonie potrafił strzelić gola w Lidze Konferencji. I nagle wylądował w Ruchu Chorzów. W tym Ruchu Chorzów, który będzie desperacko próbował uniknąć spadku do 1. ligi.

Pytały o niego inne klubu z Ekstraklasy, miał też oferty z Czech, ale uznał, że warto spróbować swoich szans w Chorzowie. W ekipie Janusza Niedźwiedzia ma chwycić za lejce w środku pola i trzeba przyznać, że to rokuje. Nie jest odgruzowanym gościem z mocnym CV, który dekadę temu był nieźle zapowiadającym się juniorem Lille. Może w Viktorii nie był pierwszoplanową postacią, ale uzbierał w zeszłej rundzie ponad 700 minut. Cztery mecze w kwalifikacjach do Ligi Konferencji, cztery mecze w fazie grupowej Ligi Konferencji.

Z tego co słyszymy z Chorzowa – po treningach i sparingach widać, że przyszedł gość lepiony z nieco innej gliny. Z Vlkanovą wiążą spore nadzieje, zatem trzeba mu się przyglądać nieco wnikliwiej.

Adam Vlkanova (PressFocus)

Bruno Jordao (Radomiak Radom)

Radomiak to jedyny klub, który w tym zestawieniu ma dwóch graczy. I dwóch, których można pokojarzyć z Premier League. Wiemy, że radomianie lubią wybierać kierunki nieoczywiste, ale tutaj trzeba przyznać – zaskoczenie. I to spore.

Piotr Koźmiński, który jak zwykle sypie newsami transferowymi, zwykł mawiać, że lubi transfery zawodników, których nie trzeba googlować. Jordao może nie jest grajkiem z pierwszych stron gazet, ale przewinął się przez kilka poważnych klubów. Wolverhampton swego czasu płaciło za niego prawie dziewięć milionów euro. Wolves kupowało go z Lazio, a ci z kolei płacili za niego Bradze ponad pięć milionów euro. Tułał się Portugalczyk po wypożyczeniach – a to Famalicao, a to Grasshoppers, a to Santa Clara. Wreszcie zadokował w Radomiu.

Na wypożyczeniach wiele nie pograł, w Wolves uzbierał pięć występów w seniorskiej drużynie, ale Radomiak jest do niego przekonany – pewnie będzie rywalizował ze skład z Alvesem, bo Wolski jest raczej nie do usadzenia. CV konkretne, wiek wciąż dobry (25 lat), ale pytanie – czy w jego karierze było więcej czaru agenta Jorge Mendesa, czy jednak chłopak miał potencjał, którego jeszcze nie uwolnił?

Patryk Klimala (Śląsk Wrocław)

Nie jest to ruch świeży, bo już w zeszłym roku było jasne, że Klimala zostanie graczem Śląska. Ale dopiero teraz mógł zostać zarejestrowany przez lidera ligi w rozgrywkach Ekstraklasy. Grał w sparingach, trener Magiera nie wyklucza wariantu z grą na dwóch napastników, Klimala może też zagrać na boku pomocy w razie potrzeby.

Wiadomo, że Erik Exposito jest nie do usadzenia na ławce po tym, co wyprawiał jesienią. To też kapitan drużyny. Ale Klimala i jego przypadek wydaje się bardzo intrygujący też przez względu na jego karierę. W Celtiku nie został przecież skreślony od razu, grał w Szkocji, ale z czasem został zepchnięty na boczny tor, bo nie dowoził liczb. Nie jest też tak, że czas w MLS był kompletnie stracony. Izrael był już błędem, tu nie ma co się czarować.

14 goli i 11 asyst w RB New York. Tylko trzy gole i jedna asysta w Celticu. Cztery gole i jedna asysta w Hapoelu. Wnioski? Tylko w MLS wyglądało to przyzwoicie. Ale to wciąż gość, który może odbić się na lepsze granie. Pamiętamy przecież tego przebojowego napastnika z Jagiellonii…

Dla Klimali przejście do Śląska to ruch z cyklu “make or break”. A dla Śląska kim jest Klimala? Tu pewnie mądrzejsi będziemy po pierwszych kilku kolejkach.

Patryk Klimala
Patryk Klimala (IMAGO)

Komentarze