- Robert Gumny, po pięciu latach spędzonych w Augsburgu, wraca do Lecha Poznań. Mówi, że nie czuje się „wypluty przez Bundesligę”
- W rozmowach z dziennikarzami przyznaje, że miał ofertę z Serie A, ale był zmęczony już grą o utrzymanie
- Opowiada też o nabraniu masy mięśniowej, słynnym filmie, spełnianiu marzeń i rywalizacji z Joelem Pereirą
Wraca mężczyzna, już nie chłopak
Z Lecha Poznań wyjeżdżał przed pięcioma laty. Żegnał się ligowym meczem z Wisłą Płock. Z tamtego składu w obecej ekipie Kolejorza zostało tylko dwóch piłkarzy – Mikael Ishak i Filip Szymczak. – Niby sporo się zmieniło przez te lata, ale jak wszedłem na stadion, to czułem się, jak u siebie. Wiedziałem co, gdzie i jak. Zresztą znajomych twarzy trochę jest, bo z większością młodzieży gdzieś się przecinaliśmy wcześniej. Lismana poznałem przy rehabilitacji kolana. Filipa Jagiełło znam z kadry. W sztabie jest kilka osób z tej starej ekipy, do tego kierownik Skrzypczak… – wymienia Robert Gumny.
Widać, że zmężniał przez te pięć lat. Kibice od razu dostrzegli zmiany w samej muskulaturze, gdy po mediach społecznościowych fruwały zdjęcia porównujące Gumnego sprzed odejścia z tym, który wybiegł na sparing z Chrobrym Głogów. – Trochę obywatela więcej wróciło. Kiedy przybrałem tej masy mięśniowej? W tych okresach, gdy rehabilitowałem się po operacjach. Wyszło tego dwa razy po kilka miesięcy. Zwłaszcza po tej ostatniej rekonstrukcji więzadła krzyżowego mocno dopakowałem. Ważyłem 84 kilogramy, a na klatę wyciskałem 115 kg. Ale gdy wszedłem później na boisko… Byłem zbyt ciężki, brakowało mi zwinności, musiałem trochę tych mięśni pozrzucać – wspomina. Mówi też, że ta przemiana to nie jest pokłosie jakichś złotych metod zachodniej myśli trenerskiej. – Ja po prostu dojrzałem. Wyjeżdżałem jako chłopak, wracam jako facet.
Z obozu Lecha Poznań można usłyszeć, że zaproponował Gumnemu, by zaprezentować jego powrót filmem nawiązującym do słynnego wideo nagranego przez jego ojca na łazarskim boisku. Tego, w którym padają już nieśmiertelne słowa – „to mówiłem ja, Jacek Gumny, ojciec kur… Roberta Gumnego”. Ale Robert miał odmówić. – Panowie, dajcie spokój… To był viral, ale nie ma co odgrzewać starego kotleta – uśmiecha się, gdy dziennikarze dopytują, czy nie chciał takiej prezentacji przy powrocie do Poznania.
Co do obaw o jego zdrowie, odpowiada wprost, że nie było z tym tak źle. – Prześledźcie sobie tę moją historię urazów. Zerwany ACL w zeszłym sezonie, okej, to poważny uraz, stało się. Ale wcześniej miałem operację kolana, która nie wynikała z urazu, tylko z wady genetycznej. Taki się urodziłem, trzeba było to poprawić operacyjnie, ale to żadna kontuzja. Poza tym? Nic przez ostatnie pięć lat, co wykluczyłoby mnie z gry na więcej niż kilka dni. Naprawdę nie przesadzajmy z tym „szklanym Gumnym” – tonuje lechita.
Zmęczony walką o utrzymanie. Czas zagrać o trofea
Plotki o tym, że Gumny może wrócić do Lecha, gruchnęły wraz z powrotem lechitów do treningów. 27-latek został przyuważony na klubowym korytarzu, wieści szybko obiegły sieć. Ale tamtego dnia wiązała go jeszcze umowa z Augsburgiem. Początkowo mówiło się zatem tylko o tym, że wychowanek ma dołączyć do Kolejorza tylko rekreacyjnie – by się nie zastać i podtrzymać formę w trakcie letniej przerwy. Kontrakt z niemieckim klubem miał do 30 czerwca, zatem wkrótce miał zostać wolnym zawodnikiem.
– Ale po pierwszych dniach treningów z Lechem wiedziałem, że chcę tu zostać. Poczułem się jak w domu. Znów. Była na stole konkretna oferta z Serie A. Mój agent też preferował, żebyśmy poszli do ligi TOP5. Ale szczerze mówiąc, to byłem już zmęczony tą grą o utrzymanie – wyjaśnia Gumny.
Z Lechem dogadał się błyskawicznie. Po sparingu z Chrobrym Głogów, w którym zanotował dwie asysty, również w klubie byli przekonani co do tego, że wychowanek będzie dużą wartością dodaną dla zespołu. – Chcę grać o trofea. Ta oferta z Serie A była korzystna. Tłumaczyli, że co tydzień grasz z fajnymi rywalami. Ale tutaj z kolei mam grę co trzy-cztery dni. Też mogę rywalizować z dobrymi zespołami w europejskich pucharach. No i cały czas grasz o to, by coś wygrać, a nie tylko pozostać w lidze – wymienia zalety przyjścia do Lecha: – A ja mam głód trofeów. Z Lechem nic tak naprawdę nie wygrałem, bo talerza za Superpuchar nie liczę. Po moim odejściu chłopaki dwa razy sięgali po mistrza. I wiecie… Odejście do mocnej ligi, granie tam, to był jakiś cel sportowy, zaspokojenie ambicji sportowca. Ale moim prawdziwym marzeniem jest gra dla Lecha. Dla mnie, poznaniaka, chłopaka z Łazarza, to zawsze było coś najważniejszego. Marzenie o zagraniu przy Bułgarskiej już spełniłem, teraz chcę z tym klubem coś wygrać.
„Będziemy mieli najlepszych prawych obrońców w lidze”
Gumny nie ukrywa, że powrót do Poznania przyniósł mu sporo radości. – Mam dom rodzinny na Łazarzu. Z moją partnerką wracaliśmy tu, gdy mieliśmy chwilę wolnego. Tęskniłem po prostu – mówi. Ale też dodaje, że nie wraca z poczuciem przegranej. – To na pewno nie jest powrót typu „zachód go wypluł”. Zagrałem ponad 100 meczów w Bundeslidze. Pewnie mogłem zostać na zachodzie, ale w innym klubie. Nie miałem poczucia, że ktoś chce mnie wypchnąć i musze w pośpiechu wracać do Polski – twierdzi.
Bardzo ciekawie zapowiada się w Lechu jego rywalizacja na prawej obronie z Joelem Pereirą. Choć sam Gumny mówi, że słowo „rywalizacja” nie chce przejść mu przez gardło. – Ma jakieś takie negatywne powiązania. Rywalizować to będziemy o punkty z innymi zespołami. Ja z Joelem będziemy się napędzać. Wiem, jaką ma jakość. Ma najlepszą technikę użytkową ze wszystkich zawodników, którzy grali na mojej pozycji. Cóż, wiem, że w poprzednim sezonie był najlepszym prawym obrońcą w Ekstraklasie. Ale teraz będziemy mieli po prostu dwóch najlepszych gości na tej pozycji w całej lidze – zapowiada pewny siebie.
Pereira już wiosną nie grał w każdym meczu. Zdarzały się okresy, gdy to Rasmus Carstensen był pierwszym wyborem Nielsa Frederiksena. – Każdy dostanie swoje minuty. Jeśli awansujemy do fazy ligowej europejskiego pucharu, to do końca roku zagramy ponad 30 spotkań. Jeden sezon w rundę – wylicza wychowanek Kolejorza: – A czy jestem na bieżąco z Ekstraklasą? Oglądałem tylko Lecha, prawie każdy mecz.
A to nie było regułą, że tak regularnie zasiadał przed telewizorem, by oglądać piłkę. Swego czasu w Lechu krążyły plotki, że Gumny jest… najmniej zainteresowanym futbolem piłkarzem, jaki tu grał. – Aaaa, coś w tym było – przyznaje ze śmiechem: – Ale to się zmieniło. Kiedyś sporo grałem też w gry komputerowe, głównie strzelanki. Dzisiaj tego jest zdecydowanie mniej. Mówiłem już, że po prostu dojrzałem, prawda? Nie dotyczy to tylko masy mięśniowej, ale też sposobu spędzania wolnego czasu.
– Mniej gier to był twój wybór czy „wspólna decyzja” podjęta z partnerką? – dopytujemy.
– Tak, wspólna decyzja… – uśmiecha się Gumny.
Superpuchar? Najważniejsze, by ograć Legię
W niedzielę Gumny będzie miał szansę na ponowny debiut w Lechu i dołożenie drugiego „talerza” do swojej kolekcji. Lech według bukmacherów jest dość wyraźnym faworytem do ogrania Legii Warszawa w starciu o Superpuchar Polski. Niels Frederiksen zapowiada, że pod kątem wystawionego składu zamierza potraktować ten mecz poważnie. – To jest trofeum, chcemy po nie sięgnąć – mówił Duńczyk.
– Wiadomo, że to jeszcze niejako część przygotowań do sezonu, ale ten mecz ma już swoją stawkę z uwagi na rywala – dodaje Gumny: – Czy większa napinka jest przez to, że to mecz o trofeum, czy jednak przez to, że to starcie z Legią? Dla mnie bardziej w tym przypadku ma znaczenie rywal i że to akurat Legia. Zawsze dobrze jest z nimi wygrać. Zwłaszcza w Poznaniu i przed naszymi kibicami. A ja już nie mogę się doczekać ponownej gry w domu.
Początek meczu Lecha Poznań z Legią Warszawa w niedzielę o godzinie 18.