Działacze Górnika Zabrze nie chcieli wyłożyć na jego pozyskanie 200 tysięcy euro. Tymczasem on został w przeciągu parunastu miesięcy królem strzelców dwóch lig, które uchodzą za lepsze od naszej Ekstraklasy. Georgios Giakoumakis, bo o nim mowa, szykuje się teraz do podboju Ligi Mistrzów.
- Działacze Górnika Zabrze nie widzieli w Giakoumakisie potencjału i nie zdecydowali się go wykupić po zakończeniu wypożyczenia.
- W rozgrywkach Ekstraklasy Grek zdobył zaledwie trzy gole. Gdy opuścił nasz kraj szybko pokazał, jakie drzemią w nim możliwości.
- Giakoumakis został królem strzelców Eredivisie i szkockiej Premiership. W nowym sezonie zagra w Lidze Mistrzów.
Niedoceniony przez Polaków
Polscy kibice, którzy nie śledzą wnikliwie meczów Ekstraklasy być może nawet nie zarejestrowali jego obecności nad Wisłą. Georgios Giakoumakis trafił do Zabrza mając 25 lat i nieudaną przygodę z AEK-iem Ateny. Trzeba przy tym zaznaczyć, że jego aklimatyzacja w Górniku nie przebiegała zbyt dobrze. Ostatecznie dano mu szansę w 12 meczach, w których zdobył trzy gole.
Zabrzanie mieli szansę go wykupić, ale działacze szybko się z tego wycofali. Nie chcieli bowiem wykładać na stół 200 tysięcy euro. Uważali, że Giakoumakis nie prezentował się wystarczająco dobrze, by być w kolejnym sezonie ich podstawowym snajperem. Zakładali poza tym, że kwota ta może im się nie zwrócić. Teraz, z perspektywy czasu wiadomo już, że zabrzanie byli w koszmarnym błędzie. Zaledwie rok później Celtic wyłożył za tego snajpera 2,5 mln funtów. Obecnie klub z Glasgow wycenia go na co najmniej 8 milionów. Inna sprawa, że nie zamierza w żadnym wypadku go sprzedawać.
Zaskakujący rozkwit w Holandii
Wspomnianą kwotę 200 tysięcy euro wyłożyli ostatecznie działacze holenderskiego VVV-Venlo. Gdy spojrzymy na artykuły z gazet z sierpnia 2020 roku to zauważymy, że nikt po Giakoumakisie cudów się nie spodziewał. Miał być uzupełnieniem składu i kimś, kto dołoży w sezonie kilka goli. Holendrzy przecierali oczy ze zdumienia, bo Grek zaczął trafiać jak na zawołanie. Już w pierwszym oficjalnym meczu ustrzelił hat-tricka. Łącznie w 27 ligowych występach zanotował 24 trafienia. Został królem strzelców, mimo że jego zespół zdobył zaledwie 23 punkty i spadł ostatecznie z Eredivisie.
Giakoumakis miał prawo być z siebie dumny, bo zostawił w pokonanym polu takich napastników jak Danilo z Twente, Steven Berghuis z Feyenoordu czy Donyell Malen z PSV. Ten drugi dostał w nagrodę transfer do Ajaksu, a ostatniego z wymienionych zakontraktowała Borussia Dortmund. Nieco inaczej potoczyły się losy Giakoumakisa. Choć łączono go z angielską Premier League, ostatecznie zdecydował się na przenosiny do odbudowującego się po nieudanym sezonie Celticu.
Fatalne początki w Szkocji
– Miałem na stole kilka ciekawych ofert, ale ta z Glasgow była zdecydowanie najlepsza. Wystarczyła mi krótka rozmowa z menedżerem Ange’em Postecoglou, by ten przekonał mnie do tego projektu – opowiadał dziennikarzom Daily Record.
Jego przygoda z Celtikiem zaczęła się jednak zupełnie inaczej niż ta w Holandii. Giakoumakis nie potrafił się przełamać, a co gorsza zawalił swojej drużynie szalenie ważny ligowy mecz z Livingston. Była 90. minuta, a na tablicy z wynikiem widniał remis 0:0. Grek mógł zostać bohaterem, ale jego uderzenie obronił polski bramkarz, Max Stryjek.
Złość kibiców Celticu na Giakoumakisa była potworna. Wielu uważało, że jego pudło może przesądzić o losach walki o mistrzostwo Szkocji. Gdyby tego było mało Grek nabawił się niedługo po tym kontuzji i zniknął na kilka miesięcy z pola widzenia. Niektórzy sądzili, że na dobre wypadł ze składu.
– Celtic nie ma w ostatnich latach nosa do napastników. Kolejni tu przychodzą po czym szybko znikają. Wygląda na to, że Giakoumakis podzieli ich los. A szkoda, bo dostał legendarny numer 7 Henrika Larssona – mówił dawny snajper Celticu, Frank McAvennie.
Maszynka do strzelania bramek
Giakoumakis wrócił do gry pod koniec stycznia i nagle coś drgnęło. – Gdy w końcu się przełamałem, poczułem ulgę nie do opisania – mówił dziennikarzom BBC. Fani zaczęli patrzeć na niego przychylniejszym okiem, gdy ustrzelił hat-tricka w zaciętym meczu przeciwko Dundee (3:2). Celtic szedł w tabeli łeb w łeb z Rangers, dlatego każdy gol i każdy punkt były na wagę złota.
Fakt, że The Bhoys odzyskali po roku przerwy mistrzostwo kraju to też w dużym stopniu jego zasługa. Grek wystrzelił z formą dokładnie w momencie, gdy z powodu kontuzji wypadł inny kluczowy napastnik, Japończyk Kyogo. W ostatnich dziesięciu meczach były napastnik Górnika strzelał już jak na zawołanie, dokładając 10 goli. Łącznie, z trzynastoma trafieniami, został królem strzelców szkockiej Premiership. Było to tym bardziej niespodziewane, że rozpoczynając 2022 rok miał on na koncie zaledwie jednego gola.
Teraz, w nowym sezonie, Giakoumakisa czeka kolejne wyzwanie. Po raz pierwszy w karierze przyjdzie mu posmakować gry w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Celtic myśli o wzmocnieniach, ale nie zanosi się na to, by Grek mógł stracić miejsce w składzie. Komentatorzy w Szkocji chwalą go za świetne warunki fizyczne, grę głową i fakt, że często cofa się do drugiej linii, by pomóc swojej drużynie. Czy jednak zdoła coś zdziałać w Lidze Mistrzów?
– Oczywiście, że tak – powiedział Glasgow Times jego rodak i dawny zawodnik, Takis Fyssas. – Georgios pokazał jak mocny ma charakter. Na początku przygody z Celtikiem spotkał się z ogromną krytyką. Nie każdy zawodnik byłby na tyle silny, by sobie z tym poradzić. Gdy usłyszy hymn Ligi Mistrzów, na pewno nie zjedzą go nerwy. Cały piłkarski świat stoi przed nim otworem – dodał.
Czytaj także: Liga Mistrzów całego świata i dominacja Brazylii
Komentarze