Moda jakiej nie było, kolejne rekordy za rogiem. Wielki sukces Ekstraklasy

Po 11. kolejkach nowego sezonu frekwencja na polskich stadionach ciągle ma się bardzo dobrze. W tym tekście nie ograniczamy się do ekstraklasy, zaglądamy także na jej zaplecze, do 2. ligi oraz sprawdzamy frekwencję na meczach w europejskich pucharach.

Kibice Śląska Wrocław
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Kibice Śląska Wrocław

PKO Bank Polski Ekstraklasa

Analizę frekwencji w najwyższej lidze zaczynam od spojrzenia na całe rozgrywki w podziale na kolejki. Za nami rekordowy weekend, w czasie którego na stadiony przyszło prawie 130 tys. kibiców. W bieżącym sezonie po 11. seriach meczów mamy siedem kolejek z liczbą widzów przekraczającą 100 tys. Wyniki 2. i 4. kolejki jeszcze ulegną zmianie, bo nie rozegrano przełożonych meczów Cracovia – Legia, Korona – Raków oraz Lech – Jagiellonia.

W pierwszej kolejce po przerwie na mecze reprezentacji czeka nas hit Śląsk – Legia, na którym wrocławianie liczą na komplet 40 tys. kibiców. Jeśli cel zostanie osiągnięty, prawdopodobnie będziemy mieli nowy rekord widzów w jednej kolejce.

Ważnym wydarzeniem, podkreślonym w social mediach Ekstraklasy, było rekordowo szybkie osiągnięcie miliona kibiców na trybunach w jednym sezonie. W poprzednich latach ten próg najwyższa liga osiągnęła w 13. i 15. kolejce, a w tym roku powinno to nastąpić już po dziesięciu seriach. Przełożenie trzech meczów, o których już wspomniałem, opóźniło nam osiągnięcie tego kamienia milowego.

W porównaniu do poprzedniego sezonu łączna liczba widzów wzrosła o 196 tys., czyli o 24.4%. Jeszcze lepiej wygląda tegoroczny wynik spoglądając na rozgrywki 2021/22, wzrost wynosi 325 tys., aż 48.3%.

Przechodząc do analizy poszczególnych klubów trzeba docenić wynik Legii, która udanie łączy mecze ligowe z grą w europejskich pucharach. Średnia frekwencja wynosi niemal 25 tys. widzów, czyli o 4 tys. więcej niż w poprzednim sezonie. Lech Poznań pomimo nieudanej walki o fazę grupową Ligi Konferencji Europy notuje średnią niewiele niższą niż Legia. Tutaj duże znaczenie ma pojemność obiektu, bowiem ten w Poznaniu mieści aż o 10 tys. kibiców więcej niż stadion Legii. W związku z tym podobne wyniki frekwencyjne są inaczej odbierane w obu miastach. Odchodząc od takiego spojrzenia, średnia frekwencja na meczach Lecha w tym sezonie nie jest ani świetna, ani słaba. Jest po prostu dobra. 

Aż połowa zespołów notuje średnią na poziomie wyższym niż 10 tys. widzów, co jest bardzo dobrym wynikiem. Gdyby takie kluby jak Ruch Chorzów, Radomiak i Raków dysponowały większymi stadionami, a Cracovia i Zagłębie Lubin mocniej postawiły na działania profrekwencyjne moglibyśmy mieć aż 14 z 18 zespołów z takim wynikiem.

Największym zaskoczeniem są liczby, które notuje Śląsk Wrocław. Średnia frekwencja na meczach domowych wrocławian na nowym stadionie nigdy nie była taka dobra. Oczywiście, za klubem dopiero 5 domowych meczów, a nie cały sezon i można zakładać, że ostateczna średnia będzie niższa, ale trend jest jasny – we Wrocławiu jest moda na Śląsk i duża w tym zasługa zawodników oraz trenera Magiery. Porównując do poprzednich rozgrywek mamy 45% wzrost (w sezonie 2022/23 średnia wyniosła 10.365 osób).

Następni przeciwnicy Śląska we Wrocławiu to Legia, ŁKS, Raków i Korona. Terminarz ułożył się całkiem korzystnie, bo do hitu z Legią pozostają 2 tygodnie, więc pracownicy klubu mają czas na działania profrekwencyjne. Na meczu spodziewanych jest wielu “nowych” kibiców, którzy nie byli obecni na poprzednich meczach. To dobra okazja do zachęcenia ich do częstszych wizyt na Tarczyński Arenie. Nie bez znaczenia jest także zakończony sezon żużlowy i brak nakładania się meczów Sparty i Śląska, z czym mieliśmy do czynienia latem. Na moment pisania tego tekstu, wejściówki posiada ponad 14 tys. kibiców.

Przy dobrej formie sportowej i skutecznych akcjach marketingowych Śląsk może zakończyć rundę jesienną ze średnią w granicach 20 tys. widzów. Patrząc na poprzednie lata to świetny wynik. Śląsk ma także szansę na zgromadzenie jesienią na trybunach większej liczby widzów niż w całym poprzednim sezonie (176 tys.), a patrząc wstecz – więcej niż w 6 z 12 ostatnich całych sezonów (w tym 2 z ograniczeniami pandemicznymi).

Patrząc na frekwencję w podziale na kluby i na serie meczów widać regularność Legii, która na najsłabszym meczu pod względem frekwencji miała na trybunach ponad 20 tys. kibiców. Poza dwoma słabszymi meczami, bardzo dobre wyniki notuje także Pogoń Szczecin. Wszyscy przyzwyczailiśmy się do pełnego stadionu Widzewa, ale i tak chciałbym podkreślić, że co mecz piłkarze RTS-u są dopingowani przez komplet widzów.

Ostatnim z topowych klubów pod względem frekwencji jest Górnik Zabrze, którego wyniki sportowe pozostawiają wiele do życzenia. Było to widać w meczu z Zagłębiem Lubin, na który przyszło niewiele ponad 10 tys. kibiców, czyli mniej niż połowa kibiców z Wielkich Derbów Śląska przeciwko Ruchowi Chorzów. Korona Kielce, czyli sportowo jeden ze słabszych zespołów w lidze regularnie notuje frekwencje wyższe niż 9 tys. kibiców, podobnie do ŁKS-u. Z kolei u Zagłębia Lubin widać znacznie odchylenie od średniej w meczu z Lechem Poznań, kiedy stadion wypełnił się niemal do ostatniego miejsca. Niestety, pozostałe mecze nie przyciągnęły tak dużej liczby kibiców.

Beniaminek, czyli Ruch Chorzów niedługo przeniesie się na Stadion Śląski, co może mocno wpłynąć na poniższe zestawienie. Pojemność stadionu będzie dostosowywana do spodziewanej frekwencji, która jest zależna od klasy przeciwnika oraz relacji kibicowskich między zespołami. Podpisana umowa zawiera sześć wariantów dostępnej pojemności: 7.604, 13.428, 17.587, 25.973, 33.002 oraz cały stadion – 54.378 miejsc. Mecze Ruch – Legia czy też Ruch – Górnik prawdopodobnie przyciągną na trybuny ok. 30 tys. widzów, co na ten moment dałoby rekord sezonu. Warto docenić także kibiców Radomiaka, którzy zapewniają dobrą frekwencję na nowym stadionie, którego pojemność jest niewielka, chyba wystarczająca, biorąc pod uwagę etap budowy klubu.

Najsłabsze liczby frekwencyjne notuje Warta Poznań, która z uwagi na mecz derbowy rozegrany na stadionie przy Bułgarskiej w Poznaniu, czyli na stadionie Lecha, w tym zestawieniu przeskoczyła Radomiaka. Wyłączając ten mecz, który jest rekordowym pod względem liczby widzów w tym sezonie w lidze, na mecze Warty w Grodzisku Wielkopolskim przychodzi mniej kibiców niż na mecze Puszczy Niepołomice w Krakowie, co dla niektórych może być zaskoczeniem.

Patrząc na frekwencję w trochę innym ujęciu, czyli jako sumę w sezonie najlepiej wygląda stadion Legii, który jako pierwszy przebił barierę 100 tys. widzów, a teraz niewiele brakuje do 150 tys. kibiców. Próg 100 tys. przekroczyły także stadiony Lecha i Pogoni. Niewiele brakuje do tego progu kibicom Śląska, Widzewa i Górnika. Zdecydowanie najmniej kibiców przyciągnęły mecze Puszczy Niepołomice, jedynie 15 tys. osób w pięciu meczach. To spojrzenie jest najlepsze, jeśli chcemy zasymulować przychody z dnia meczowego poszczególnych klubów. Przy prostym założeniu 50 zł przychodu z jednego kibica, łączna liczba widzów większa o 50 tys. zwiększa środki w klubowej kasie aż o 250 tys. zł. Warto zatem wykorzystać te 17 meczów do wykręcenia jak najlepszego wyniku.

Wypełnienie stadionów promuje kluby z mniejszymi obiektami, dlatego tutaj prym wiedzie Raków, Ruch czy Radomiak. Świetny wynik notuje Widzew, jedyny klub ze stadionem z liczbą miejsc większą niż 15 tys. w czołowej piątce. Słabsze wyniki można zaobserwować w Poznaniu i Wrocławiu, z uwagi na bardzo dużą pojemność stadionów, przekraczającą 40 tys. miejsc. To mniej więcej tyle, co na stadionach Widzewa i Pogoni łącznie. Warte docenienia są wyniki Stali Mielec, która nie posiada nowoczesnego stadionu (ani nawet realnych planów budowy takowego), ale dobrze wykorzystuje warunki, jakie ma. Świadczy o tym nie tylko procentowe zapełnienie obiektu, ale też utworzenie skyboksów, które przyniosą dodatkowe środki klubowi.

Fortuna 1. liga

Na zapleczu pod względem średniej frekwencji niedościgniona jest Wisła Kraków, która osiąga wyniki podobne do Pogoni i Widzewa. Średnią lekko zawyża mecz pożegnalny Kuby Błaszczykowskiego, który przyciągnął 31 tys. widzów (rekord na meczu ligowym w kraju w tym sezonie), ale należy zaznaczyć, że na pozostałych spotkaniach przy Reymonta zasiadało średnio 14 tys. widzów, co jest świetnym wynikiem. Można powiedzieć, że na mecze Wisły w 1. lidze przychodzi mniej więcej dwa razy więcej widzów niż na mecze Cracovii w Ekstraklasie.

Motor Lublin spadł poniżej progu 10 tys. widzów po ostatnim meczu, który mocno rozczarował pod względem frekwencji. Z niewiadomych przyczyn w Lublinie postanowiono w trakcie sezonu zmienić system sprzedaży biletów i podpisano umowę z Roboticket. Sama decyzja wydaje się być zrozumiała, bo poprzedni system pozostawiał wiele do życzenia. Problemem jest czas, w którym przeprowadzono zmianę, czyli środek rundy jesiennej. Zdecydowanie lepiej byłoby zrobić to przed sezonem lub w trakcie dłuższej przerwy zimowej, kiedy przez 2 miesiące nie są rozgrywane mecze ligowe. Z tego powodu na meczu z Miedzią Legnica pojawiło się niewiele ponad 5 tys. kibiców, czyli zdecydowanie mniej niż w poprzednich meczach. Pomimo tych problemów widać, że w Lublinie “coś ruszyło” pod względem marketingu, bo niedawno otworzono nowy sklep stacjonarny, w którym poszerzany jest asortyment.

Dobrze pod względem frekwencji wypada także Wisła Płock, która od otwarcia wszystkich trybun na nowym stadionie notuje średnią przekraczającą 8.5 tys. kibiców. Za rozczarowanie można uznać frekwencję na meczach domowych Polonii, gdzie w czterech pierwszych meczach przychodziło średnio 3 tys. kibiców, a w kolejnych dwóch ok. 1.5 tys. 

Zdecydowanie najsłabiej radzi sobie Arka Gdynia, której władze pozostają w konflikcie z kibicami i władzami miasta. Straty związane ze spadkiem frekwencji można oszacować na ten moment na ok. 500 tys. zł. Jeśli do końca sezonu sytuacja nie ulegnie zmianie, łączny spadek przychodów z dnia meczowego może przekroczyć 1.5 mln zł, co jest znaczącą kwotą w budżecie klubu. Tym bardziej, że zapaść dotyczy także sklepu z gadżetami, a swoje wypłatę środków z tytułu promocji wstrzymało miasto Gdynia. W poprzednim sezonie środki miejskie odpowiadały za 40% budżetu klubu, przelewając na jego konto 4.5 mln zł. Prezes Arki nie ukrywa dużych problemów z płynnością finansową, czyli zdolnością do spłaty zobowiązań w odpowiedniej wysokości i w odpowiednim terminie. Piłkarze otrzymują jedynie połowę należnych im pensji.

Jak dotąd tylko cztery kluby w Polsce mogą pochwalić się przekroczeniem progu 100 tys. kibiców na trybunach: Legia, Lech, Pogoń oraz pierwszoligowa Wisła Kraków. O 40 tys. osób mniej przyszło na mecze Motoru Lublin. Więcej niż 30 tys. kibiców zgromadziły mecze Wisły Płock oraz Lechii Gdańsk, czyli ubiegłorocznych spadkowiczów.

W tej części uprzywilejowane są mniejsze stadiony, jak przebudowywany stadion Odry Opole oraz mniejsze obiekty Miedzi Legnica i Resovii. Ponad połowę miejsc zajmują kibice Motoru i Wisły Kraków, które dysponują dużymi obiektami.

2. liga

Na uwagę zasługuje bardzo dobry wynik Stali Stalowa Wola i Stomilu Olsztyn. Na ich mecze przychodzi średnio mniej więcej tylu widzów, co na mecze Polonii Warszawa, Górnika Łęczna i Niecieczy w 1. lidze. Dobre wyniki wykręcają także kibice Polonii Bytom i GKS-u Jastrzębie, bowiem na tym poziomie średnia frekwencja powyżej 1 tys. widzów może być za taką uznawana.

Tylko trzy zespoły zgromadziły na meczach ponad 10 tys. widzów. Stomil w poniższym zestawieniu zdecydowanie prowadzi, a ważnym czynnikiem był tutaj mecz derbowy z Olimpią Elbląg, na którym pojawiło się aż 4.205 osób.

Europejskie puchary

Meczem o najwyższej frekwencji jest spotkanie Lecha Poznań ze Spartakiem Trnava, który odbył się w ramach III rundy el. LKE. Powyżej 23 tys. widzów było na wszystkich czterech meczach domowych Legii Warszawa, a najlepszy wynik osiągnęło spotkanie z Aston Villą w 1. kolejce fazy grupowej LKE. Łącznie na meczach Legii było jak dotąd ponad 105 tys. widzów, czyli niewiele mniej niż na meczach pozostałych polskich przedstawicieli łącznie. Na wszystkich meczach Legii w tym sezonie na trybunach zasiadło już ponad 250 tys. kibiców, co przekracza sumę widzów na 14 z 18 stadionów Ekstraklasy w całych poprzednich rozgrywkach. Do poprawienia swojego wyniku Legii brakuje 100 tys. sprzedanych biletów, co powinno nastąpić jeszcze tej jesieni.

Najwięcej, bo pięć meczów zorganizował Raków Częstochowa, z czego dwa w Sosnowcu na ArcelorMittal Park, lecz łączna liczba widzów to jedynie 37 tys. osób. Pogoń Szczecin i Lech Poznań rozegrały dwa domowe mecze, na których było łącznie odpowiednio 28 tys. oraz 55 tys. widzów.

Podane wyżej liczby i zestawienia jasno wskazują, że frekwencja na polskich stadionach ma się bardzo dobrze. Coraz więcej klubów dostrzega konkretne korzyści związane z większą liczbą widzów na trybunach, zarówno te wizerunkowe, jak i finansowe. Duży wpływ mają także coraz nowsze stadiony, które wciąż są budowane i otwierane (jak w Radomiu, Płocku i Opolu). Licząc tylko najwyższe ligi, Ekstraklasa jest na mocnym 10. miejscu w tym sezonie, co powinno być powodem do dumy. Przy trochę innych rozstrzygnięciach sportowych mamy duże szanse na wyprzedzenie Portugalii i Turcji ze średnią frekwencją bliską 15 tys. kibiców. Już teraz najlepsze polskie zespoły nie mają czego się wstydzić w porównaniu nawet z klubami z lig TOP5 – frekwencja na meczach Legii i Lecha jest mniej więcej na takim poziomie jak na meczach Trabzonsporu, Wolfsburga, Torino, Bragi, Olympiacosu, Anderlechtu czy Villarrealu.

Komentarze