Jak to jest z tą karuzelą trenerów w Polsce? Tylko dwóch pracowało przez całą dekadę, wypadły duże nazwiska

Michał Probierz
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Michał Probierz

Tylko w ciągu ostatniego miesiąca pięć klubów Ekstraklasy zmieniło trenerów. W miejsce Bogdana Zająca (Jagiellonia), Vitezlava Lavicki (Śląsk), Dariusza Żurawia (Lech), Leszka Ojrzyńskiego (Stal) i Radosława Sobolewskiego (Wisła Płock) pracę dostali odpowiednio: Rafał Grzyb, Jacek Magiera, Maciej Skorża, Włodzimierz Gąsior i Maciej Bartoszek. Przynajmniej częściowo trenerska karuzela w ten sposób została odświeżona, więc to dobry moment, by przeanalizować, jak dokładnie ona wyglądała w ostatnich latach.

Przeanalizowaliśmy ją z kilku różnych stron: jak wyglądała na przestrzeni ostatnich dwóch, pięciu i dziesięciu lat, ilu usiadło na niej trenerów, ile uznanych nazwisk z niej już wypadło, ilu sprowadzonych spoza Polski szkoleniowców było w stanie się na niej utrzymać i dostać kontrakt w kolejnym klubie, ilu umownie młodych – bo jako górną granicę wieku przyjęliśmy 50 lat – trenerów związanych z Polską otrzymało w ostatnim czasie szansę. I wreszcie: czy faktycznie jest tak, że cały czas kręcimy się wokół tych samych nazwisk?

Kilku weteranów

Przez ostatnią dekadę (zaczęliśmy analizę od roku 2011/12, a skończyliśmy na dobiegającym właśnie do końca obecnym sezonie) pracę w klubach Ekstraklasy znalazło 112 trenerów. Tylko dwóch z nich – Michał Probierz i Leszek Ojrzyński – mieli pracę w najwyższej lidze w Polsce w każdym z dziesięciu ostatnich sezonów. Probierz, zanim na lata przejął Cracovię, a wcześniej Jagiellonię, miał szereg krótszych przygód w ŁKS-ie, Wiśle Kraków, GKS-ie Bełchatów i Lechii Gdańsk. Droga Ojrzyńskiego wyglądała zupełnie inaczej, był wyłącznie ratownikiem, często na chwilę, jednak w każdym z sezonów ostatniej dekady choć przez moment pracował w Ekstraklasie: w Koronie Kielce, Podbeskidziu Bielsko-Biała, Górniku Zabrze, Arce Gdynia, Wiśle Płock i Stali Mielec.

Można powiedzieć, że z karuzeli przez ostatnią dekadę nie wypadł też Piotr Stokowiec (Polonia Warszawa, Jagiellonia Białystok, Zagłębie Lubin, Lechia Gdańsk), który wskoczył na nią w sezonie 2012/13, czyli rok po początku naszej analizy, a krótki czas poza elitą wynikał ze spadku do I ligi z Zagłębiem i błyskawicznym powrocie 12 miesięcy później. Dwuletnią przerwę na prowadzenie reprezentacji miał Waldemar Fornalik, ale poza epizodem w kadrze, zawsze był na karuzeli (osiem na dziesięć ostatnich sezonów w Ruchu Chorzów i Piaście Gliwice). Ciekawie wygląda przypadek Jacka Zielińskiego. Były trener m.in. Lecha Poznań, Polonii Warszawa, Ruchu Chorzów, Cracovii, Bruk-Betu Termaliki Nieciecza i Arki Gdynia prowadził klub w Ekstraklasie w dziewięciu z dziesięciu sezonów, a gdyby przyjął propozycję od któregoś we właśnie trwającym, z kompletem dołączyłby do Probierza i Ojrzyńskiego. Jednocześnie miał znacznie dłuższe przerwy w pracy od np. Stokowca, który spędził w Ekstraklasie w ostatniej dekadzie sezon mniej. Zieliński nie miał pracy m.in. od 16 września 2013 do 20 kwietnia 2015, co nie zmienia faktu, że załapał się zarówno do sezonu 2013/14, jak i 2014/15. Aktualnie jest bez kontraktu od 8 października 2019 (czyli niedługo może “pobić” swoją najdłuższą przerwę w karierze), co każe zastanowić się nad jego obecną rolą na trenerskiej karuzeli. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu “poszedł” w dziennikarstwo – jest komentatorem w TVP Sport.

Jest też kilku trenerów, którzy w ostatnim dziesięcioleciu prowadzili klub Ekstraklasy w siedmiu sezonach: Marcin Brosz (gdy nie było go w elicie, prowadził kluby w I lidze, z której awansował z Piastem i Górnikiem Zabrze), Czesław Michniewicz (trzyletnia przerwa na karuzeli spowodowana przejęciem reprezentacji U-21, w każdym z pozostałych sezonów zawsze znajdował zatrudnienie) i Mariusz Rumak (Lech Poznań, Zawisza Bydgoszcz, Śląsk Wrocław, Bruk-Bet Termalica Nieciecza), który paradoksalnie jednocześnie znajdzie się w tym tekście także wśród tych, którzy z karuzeli wypadli.

Jak to jest z nowymi twarzami

Można odnieść wrażenie, że kluby cały czas kręcą się w kółko i zatrudniają te same osoby. Fakty są takie, że w ciągu pięciu ostatnich lat szansę debiutu w Ekstraklasie (nie wliczając trenerów tymczasowych) otrzymało 23 polskich (lub od lat związanych z Polską) szkoleniowców poniżej 50. roku życia. Byli to: Jacek Magiera, Tomasz Wilman (tylko Korona przez 13 kolejek 2016/17), Marcin Kaczmarek, Grzegorz Niciński, Andrzej Rybarski, Marcin Węglewski, Radosław Sobolewski, Mariusz Lewandowski, Ivan Djurdjević, Dariusz Żuraw, Maciej Stolarczyk, Dariusz Dźwigała, Kibu Vicuna, Zbigniew Smółka, Dominik Nowak, Dariusz Dudek, Krzysztof Sobieraj (jego kadencja w Arce przypadła na dwumiesięczny okres pandemii, został zwolniony zanim zagrał pierwszy mecz, ale nie był trenerem tymczasowym), Rafał Grzyb, Mirosław Smyła, Marek Papszun, Bogdan Zając, Krzysztof Brede i Piotr Tworek. Czternastu z nich pracę w Ekstraklasie zaczęło maksymalnie dwa lata temu.

Oczywiście klucz był różny, podobnie jak ich późniejsze losy. Wilman prowadził Koronę Kielce w sezonie 2016/17 tylko przez 13 kolejek, a następnie już nigdzie nie zaistniał. Podobnie jak Andrzej Rybarski po półrocznej przygodzie w Górniku Łęczna. O wielu innych też w ogóle już się nie mówi w kontekście Ekstraklasy i na dziś trudno wyobrazić sobie sytuację, że znów dostają ofertę pracy z któregoś z 16 – lub niedługo 18 – najlepszych polskich klubów (Niciński, Węglewski, Smółka, Smyła, Vicuna), innych Ekstraklasa zweryfikowała dość boleśnie (Dźwigała, Brede, Zając), choć nie jest wykluczone, że tu jeszcze wrócą, pewnie po potwierdzeniu swojej wartości gdzieś niżej. Część debiutów nie wynikała też z odwagi prezesów klubów, a z kontynuacji pracy po awansie z I ligi (Niciński, Kaczmarek, Nowak, Dudek, Papszun, Brede, Tworek). Oczywiście to żaden zarzut, tym bardziej, że są tacy, którzy w dość krótkim czasie wyrobili sobie uznanie na tyle duże, że w kolejnych latach śmiało można wyobrazić sobie ich aktywny udział na ekstraklasowej giełdzie nazwisk. Gdybyśmy mieli wskazać tych, którzy dołączyli do karuzeli spośród debiutantów z ostatnich pięciu lat, byliby to: Magiera (co zresztą potwierdziło się ostatnio), Sobolewski, Lewandowski (duża szansa, że wróci do Ekstraklasy z Bruk-Betem), Żuraw (jednak doświadczenie, wicemistrzostwo Polski i wprowadzenie Lecha do fazy grupowej Ligi Europy mogą kogoś zachęcić), Stolarczyk (bez trudu znajdzie pracę po odejściu z kadry młodzieżowej), Papszun i Tworek, być może jeszcze Djurdjević (może ktoś doceni jego pracę w Chrobrym Głogów, do którego trafił po nieudanej przygodzie z Lechem), Dudek (świetna robota na zapleczu w Sandecji), Kaczmarek i Nowak (mieli dobre momenty, nie zdziwi, jeśli któryś klub Ekstraklasy ich kiedyś „odkurzy”).

Nie przywieźli ze sobą cudów

W ostatniej dekadzie przez Ekstraklasę przewinęło się 35 zagranicznych szkoleniowców. Niektórzy odnieśli nawet sukcesy – Dean Klafurić zdobył mistrzostwo i Puchar Polski z Legią, którą przejął od Romeo Jozaka (co wcześniej udało się też Stanisławowi Czerczesowowi). Besnik Hasi awansował do Ligi Mistrzów, Henning Berg ma za sobą całkiem udaną przygodę w Lidze Europy. Lech Poznań do dziś żałuje zwolnienia Nenada Bjelicy, a Radoslav Latal był pierwszym trenerem, który z Piastem Gliwice – dziś jedną z większych sił Ekstraklasy – zdobył medal. Jest też wielu szkoleniowców, którzy mieli w Polsce przyjemne chwile, jednak zdecydowana większość nie przywiozła ze sobą oczekiwanej jakości. Dlatego bardzo niewielu trenerów zagranicznych wpadło na karuzelę. Na moment znalazł się na niej Jose Maria Bakero (Lech, Polonia), Jan Kocian (Ruch, Pogoń, w I lidze Podbeskidzie) i Latal (tylko Piast, ale obejmowany dwukrotnie). Być może wciąż się tu kręcą Aleksandar Vuković i Ivan Djurdjević. Niezweryfikowani są natomiast Martin Sevela, Kosta Runjaić i Peter Hyballa, którzy wciąż w Polsce pracują, ale nie da się określić, czy po ich odejściu z Zagłębia, Pogoni i Wisły Kraków propozycję kontraktu złoży im któryś z klubów Ekstraklasy. Bjelica mógłby się znaleźć na polskiej karuzeli w każdej chwili, gdyby tylko chciał, ale jego późniejsze sukcesy uprawniają go do celowania wyżej.

Zagraniczni trenerzy pracujący w Ekstraklasie od sezonu 2011/12: Jose Maria Bakero, Robert Maaskant, Pavel Hapal, Stanislav Levy, Henning Berg, Ricardo Moniz, Angel Perez Garcia, Juan Jose Rojo Martin, Jan Kocian, Quim Machado, Jorge Paixao, Stanisław Czerczesow, Peter von Heesen, Besnik Hasi, Nenad Bjelica, Radoslav Latal, Jiri Necek, Kiko Ramirez, Romeo Jozak, Dean Klafurić, Adam Owen, Joan Carrillo, Kosta Runjaić, Gino Lettieri, Ricardo Sa Pinto, Aleksandar Vuković, Ivan Djurdjević, Vitezlav Lavicka, Bert Van Dael, Kibu Vicuna, Valdas Ivanauskas, Iwajło Petew, Martin Sevela, Aleksandar Rogić, Peter Hyballa.

Wypadli z karuzeli

Zaskakująco wygląda przypadek Jana Urbana, który przez pierwsze siedem lat poprzedniej dekady miał pracę w klubie (Zagłębie, Legia, Lech, Śląsk, jeden rok przerwy, w którym przejął w Hiszpanii Osasunę), ale mimo dość uznanego nazwiska na rynku, od 2018 roku pozostaje bez posady. Lista trenerów, których od lat nie ma już na karuzeli, jest znacznie dłuższa. Poniżej kilka nazwisk szkoleniowców, którzy przez lata nie mieli problemu ze znalezieniem pracy (nie bierzemy pod uwagę tzw. meteorów, ani szkoleniowców z zagranicy, o których był osobny akapit).

  • Adam Nawałka (od 2019 bez klubu, ostatnio Lech Poznań). To trener, który był absolutnym pewniakiem na giełdzie nazwisk, dopóki nie sięgnął po niego PZPN. Wcześniej krok po kroku budował silnego Górnika Zabrze, który po jego odejściu długo nie mógł znaleźć optymalnego rozwiązania na ławce (próbowano Ryszarda Wieczorka, Roberta Warzychę, Józefa Dankowskiego, Leszka Ojrzyńskiego i nawet Jana Żurka), aż trafił na Marcina Brosza. Po zakończeniu przygody z reprezentacją, Nawałka przyjął ofertę z Lecha Poznań, jednak ten związek trwał tylko kilka miesięcy, a później nikt specjalnie nie wyrażał zainteresowania byłym opiekunem kadry.
  • Tadeusz Pawłowski (od 2018 bez klubu, choć obecnie pracuje w piłce prowadząc drużynę U-15 w jednym z austriackich klubów, w Ekstraklasie ostatnio Śląsk Wrocław).
  • Dariusz Wdowczyk (od 2017 bez klubu, ostatnio Piast Gliwice). Wydaje się, że już na dobre poza karuzelą, ostatnio występuje w roli eksperta przy meczach Ligi Mistrzów i Ligi Europy w Polsacie Sport Premium.
  • Franciszek Smuda (od 2017 bez klubu w Ekstraklasie, ostatnio Górnik Łęczna, później też w niższych ligach w Widzewie i Łęcznej). Niedawno w wywiadzie udzielonym Onetowi powiedział, że chętnie wróciłby do pracy, ale nie słychać o żadnych chętnych.
  • Dariusz Kubicki (od 2015 roku poza Ekstraklasą, ostatnio Podbeskidzie Bielsko-Biała, później w niższych ligach obejmował Znicz Pruszków i Olimpię Grudziądz, ale od 2018 jest bez pracy w piłce).
  • Jurij Szatałow (od 2015 roku poza Ekstraklasą, ostatnio Górnik Łęczna, choć po pracy na Lubelszczyźnie prowadził jeszcze w I lidze GKS Tychy). Pochodzący z Ukrainy trener przez lata był obecny na ekstraklasowej karuzeli. W ostatniej dekadzie prowadził Cracovię, Zawiszę i wspomnianego Górnika, wcześniej Polonię Bytom i Jagiellonię Białystok, ale od bardzo dawna nie było słychać o zainteresowaniu któregoś klubu.
  • Orest Lenczyk (w 2014 roku zakończył karierę po odejściu z Zagłębia Lubin).
  • Tomasz Hajto (od 2013 roku bez pracy w Ekstraklasie, gdy odszedł z Jagiellonii. Później w sezonie 2014/15 pracował jeszcze w I lidze w GKS Tychy, ale po spadku do niższej klasy został zwolniony). Dziś ekspert i komentator Polsatu Sport.
  • Tomasz Kulawik (od 2013 bez pracy w Ekstraklasie, ostatnio Wisła Kraków). Właściwie zawsze łączony wyłącznie z Wisłą, po odejściu z której sił próbował w niższych ligach. Kompletnie bez wyników.
  • Rafał Ulatowski (bez pracy w Ekstraklasie 2011 roku, gdy zakończył przygodę z Lechią Gdańsk. Później w I lidze prowadził jeszcze GKS Bełchatów, od lat związany z Lechem Poznań, obecnie w jego akademii). Aktualnie także ekspert TVP Sport.

Kilku trenerów nie widzieliśmy od lat w Ekstraklasie, choć ich powrót na karuzelę nie wydaje się nierealny. Mariusz Rumak prowadził Lecha Poznań w czterech sezonach (w dwóch pełnych). Pracował także w Zawiszy Bydgoszcz, Śląsku Wrocław i Bruk-Becie, aż po coraz słabszych wynikach wylądował w Odrze Opole, a obecnie prowadzi reprezentację U-19. Radosław Mroczkowski też już dawno nie był widziany na boiskach Ekstraklasy (ostatnio w 2017 w Sandecji), jednak cały czas jest aktywnym trenerem w I lidze (Widzew, Zagłębie Sosnowiec, Resovia). Podobnie wygląda aktualna ścieżka Kamila Kieresia, który aż pięciokrotnie był zatrudniany w ekstraklasowym GKS-ie Bełchatów, a ostatnio związał się z I ligą – kolejno z GKS Tychy, Stomilu Olsztyn i Górniku Łęczna. Od lat na karuzeli nie ma Tomasza Kafarskiego (ostatnio Cracovia w 2012 roku), ale jeszcze w 2020 roku prowadził Sandecję, w której spędził dwa lata.

Komentarze