Bramkarz lidera Fortuna 1 Ligi: Ruch wraca z zaświatów

Jakub Bielecki
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Jakub Bielecki

Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, to Ruch wraca na salony. Udało nam się wygrzebać z przysłowiowego dna. Wywalczyliśmy awans z 3 do 2, a następnie z 2 do 1 Ligi. Naturalną koleją rzeczy jest tym samym to, że Polska znów otwiera się na nas. Ruch wraca z zaświatów – powiedział bramkarz Ruchu Chorzów – Jakub Bielecki.

  • Ruch Chorzów rewelacyjnie wszedł w nowy sezon Fortuna 1 Ligi
  • Jedną z kluczowych postaci Niebieskich jest Jakub Bielecki, który w tej kampanii skapitulował na zapleczu PKO Ekstraklasy tylko siedem razy
  • W rozmowie z Goal.pl zawodnik opowiedział o sile 14-krotnego mistrza Polski, atmosferze w szatni lidera rozgrywek, a także o tym, że był blisko błąkania się na peryferiach polskiej piłki

Ruch na dobrym szlaku

Wygodny jest fotel, w którym się rozsiedliście?

Bardzo wygodny, aż nie chce się z niego schodzić [śmiech]. A tak serio to fajnie, że jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli, ale nie przywiązujemy też do tego większej wagi, bo wiemy, że sezon jeszcze długi.

Gdyby ktoś przed startem sezonu powiedział Wam, że będziecie liderem Fortuna 1 Ligi po dziesięciu kolejkach, to uwierzylibyście?

Bralibyśmy to na pewno w ciemno. Wiem, że to slogan, ale naszym celem tak naprawdę jest to, aby regularnie punktować. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Dobrze czujemy się, będąc na pierwszym miejscu w tabeli. To jest bez wątpienia budujące.

Najwięcej punktujecie w lidze i tracicie też najmniej goli. Z perspektywy bramkarza, to na pewno bardzo ważne…

Już w poprzednim sezonie pod względem gry obronnej nasza gra była solidna. Defensywa tak naprawdę zaczyna się u nas od napastników. Mnie bardzo cieszy to, że tracimy mało bramek, bo w sumie jestem z tego najbardziej rozliczany. Zdecydowanie to powód do zadowolenia.

Co jest dzisiaj większą siłą Ruchu: gra w obronie, czy ofensywa?

Moim zdaniem zdecydowanie najważniejsze jest to, że tworzymy kolektyw. Cała drużyna się broni i cała atakuje. To chyba jest naszą najmocniejszą stroną.

Zobacz także:

Atmosferę często tworzą wyniki. W przypadku Ruchu ta już wcześniej była dobra. W kontekście Waszych rywali zasadne może być zatem stwierdzenie: “strach się bać co będzie dalej”.

Coś w tym może być. W każdym razie ja pamiętam, jak byłem w klubie, gdy Ruch spadał z ligi, to wówczas dało się wyczuć nerwowość. Krótko mówiąc, nie było kolorowo. Gdy jednak wszystko się poukładało, to atmosfera uległa znacznej poprawie.

Normalność w Chorzowie

Jesteś zawodnikiem, który ma różne punkty odniesienia, jeśli chodzi o Ruch. Możesz pewnie długo opowiadać, jakie zmiany nastąpiły…

Jak sobie przypomnę to, co działo się wcześniej, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że dzisiaj to jakby zupełnie inny klub. Niebo a ziemia, jeśli porównamy Ruch sprzed kilku lat i dzisiaj. Dla niektórych to może nie jest nic nadzwyczajnego, bo w sumie można powiedzieć, że do klubu po prostu zawitała normalność. W przeszłości było jednak o nią bardzo ciężko.

Piłkarze chyba też mają wpływ na pozytywną narrację w środowisku piłkarskim na temat tego, że nastały lepsze czasy w klubie, co potwierdza, że nowe twarze w zespole szybko poczuły się w Ruchu jak u siebie.

Fajnie, że aklimatyzacja u nowych zawodników przebiegła błyskawicznie. Z drugiej strony jestem pewny, że nawet w przypadku pewnych problemów, tacy zawodnicy jak Fosa (Tomasz Foszmańczyk – przyp. red) i Ecik (Łukasz Janoszka – przyp. red.) szybko zajęliby się tematem, aby każdy z nowych piłkarzy czuł się w zespole komfortowo. Nie można też zapominać, że jednak trochę czasu musi upłynąć, aby zrozumieć, jak toczy się życie wokół Ruchu. To nie jest przeciętny klub.

Ty jesteś natomiast najlepszym przykładem tego, że bramkarz w zespole piłkarskim może być traktowany jako przedstawiciel zupełnie innej dyscypliny. Na różnych pozycjach jest u Was rotacja, a ty od dłuższego czasu nie oddajesz miejsca w składzie.

Bycie bramkarzem często wiąże się z tym, że trzeba czekać na swoją szansę. Ja z kolei odkąd wskoczyłem do bramki Ruchu, to praktycznie żadnego oficjalnego spotkania nie opuściłem, co bardzo mnie cieszy. Staram się nie dawac powodów, aby jakaś zmiana w bramce miała miejsce.

Trochę już czasu minęło, to zdradź proszę wszystkim, co dodałeś do diety Kubie Osobińskiemu, abyś mógł zagrać w Wielkich Derbach Śląska?

Śmialiśmy się razem z tej sytuacji, że jakieś zaklęcia na niego rzucałem, abym mógł zagrać. To jednak wszystko było w kategorii żartów. Nie była to dla niego miła sytuacja. Widziałem, jaki był załamany. Ja w każdym razie od początku zdawałem sobie sprawę, że w Pucharze Polski trener decyduje się na rotację w bramce i nie byłem z tego powodu rozczarowany. Jasne, że w takim spotkaniu chciałem zagrać, bo to wyjątkowa rywalizacja. Szczególnie jeśli jest się wychowankiem klubu. Musiałem jednak przyjąć to na klatę. A po meczu podziękowałem Kubie, że dał mi okazję na to, abym z perspektywy boiska mógł poczuć atmosferę derbowego szlagieru.

Jesteśmy przed meczem z Wisłą Kraków. Wszystko wskazuje na to, że trybuny stadionu przy Reymonta będą wypełnione do ostatniego miejsca. To, że kibice tłumnie pojawią się na stadionie, ma znaczenie dla Ciebie?

Jestem typem gościa, który zdecydowanie woli grać w meczach, gdzie trybuny są wypełnione kibicami. Wówczas emocje związane z takimi spotkaniami pozytywnie na mnie wpływają. Wychodzę z założenia, że po to trenuję, aby móc grać w meczach z dużą widownią na trybunach, co tworzy piłkarskie święto.

Mecze o dużym ciężarze gatunkowym

Jako zawodnik wolisz grać w spotkaniach takich, jak to z Wisłą Kraków postrzegane jako mecz przyjaźni, czy może jednak bardziej elektryzują Cię starcia z ekipami, za którymi kibice Twojej drużyny mają gorsze relacje?

Podchodzimy do meczów inaczej niż kibice. Smaczki pozaboiskowe zostawiamy z boku. Wisła to po prostu nasz kolejny przeciwnik. Wiadomo, że nie jesteśmy w stanie zamknąć się na wszystkie informacje dotyczące tego typu spotkań, ale im bliżej jest meczu, to człowiek coraz bardziej się na to zamyka.

Gdy otrzymaliście terminarz Fortuna 1 Ligi na sezon 2022/2023 i spojrzałeś na harmonogram, to którego przeciwnika zacząłeś wyszukiwać najpierw?

GKS-u Katowice. Wiadomo, że spotkanie z Wisłą Kraków zapowiada się też bardzo ciekawie, ale jednak ja przede wszystkim zwróciłem uwagę na lokalnego rywala.

W kontekście GieKSy może być ciekawa historia. Na stadionie przy Bukowej zagracie z tą ekipą w przedostatniej kolejce sezonu. Czy jest Waszym celem zrobić wszystko, co w Waszej mocy, aby rywale zrobili Wam szpaler przed meczem?

Nie wybiegamy aż tak bardzo w przyszłość [śmiech]. W każdym razie ja najbardziej czekam na GieKSę, bo to będzie spotkanie dzień po moich urodzinach. Mam nadzieję, że wówczas będę mógł liczyć na prezent w postaci w wygranej w tym starciu.

Najpierw jednak zagracie z Wisłą, więc jaka jest Twoja opinia na temat tej ekipy?

Wiadomo, że przebudowa drużyny po spadku, to długotrwały proces. Nie jest łatwo pozbierać się po takim ciosie. Miejscem Wisły w każdym razie nie jest 1 Liga, a Ekstraklasa. Ja postrzegałem tę ekipę jako jedną z tych, która będzie w czołówce ligi. Z drugiej jednak strony zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jest jeszcze na tyle dobrze poukładana, aby demolować swoich rywali. Początek potwierdził, że są mocną drużyną. Ostatnio jednak Wisła zalicza lekki kryzys. W każdym razie jestem pewny, że przed własną publicznością będą chcieli za wszelką cenę zakończyć słabszą serią.

27 tytułów mistrzowskich na zielonej murawie

Wbrew logice można stwierdzić, że z Wisłą Kraków będzie grało się Wam łatwiej, niż na przykład z Puszczą Niepołomice, czy SKRĄ Częstochowa?

Nie użyłbym słowa łatwiej, ale przyjemniej. Wisła to podobnie jak my ekipa, która chce prowadzić grę. Nie barykaduje się pod swoją bramką. Próbuje coś wnieść na boisko.

Mam jednak w pamięci Wasze spotkanie ze Stalą Rzeszów, gdy też mierzyliście się z ekipą, która chce sama prowadzić grę. Wówczas wygraliście, ale nie było to na pewno najlepszy występ Ruchu w tej kampanii…

Zdecydowanie to nie było spotkanie, które nam wyszło. Przepchaliśmy ten mecz, w którym oddaliśmy trzy celne strzały i zdobyliśmy trzy bramki. Dlatego takie zwycięstwo bardzo doceniamy. Stal jednak już w 2 Lidze dała się zapamiętać z tego, że prezentuje grę opartą na wymianie piłki po ziemi. Wywalczyła w ten sposób awans i swojego sposobu gry nie zmieniła. Grają piłkę ładną dla oka. Można powiedzieć, że czasami nawet aż za ładną. Jestem jednak pewny, że większość zawodników tej drużyny zamieniłaby się kosztem trochę gorszej gry na więcej punktów.

Przypuszczam, że każdy zawodnik ma w swoich myślach coś takiego, jak lista klubów, do których chciałby trafić, nie zastanawiając się długo i takich, które jednak woli unikać. Możesz coś o tym powiedzieć?

W sumie nie mam listy klubów, do których na pewno bym nie chciał trafić. Prawda jest taka, że życie piłkarza polega na pewnego rodzaju dyskomforcie. Idziemy tam, gdzie nas chcą.

Jesteśmy już po 1/4 sezonu na zapleczu PKO Ekstraklasy. Jakie są pierwsze wnioski?

Myślę, że przeskok między 2 a 1 Ligą jest bardzo duży. Wpływ na to ma szybkość gry, czy umiejętności techniczne poszczególnych piłkarzy. Praktycznie w każdej ekipie jest typ zawodnika, który jest liderem drużyny. Nawet przegląd pola jest według mnie na wyższym poziomie.

Kto rewelacją rozgrywek?

Jesteś natomiast zaskoczony wysoką pozycją Puszczy Niepołomice w tabeli?

Niekoniecznie. Każdy wie, że to niewygodny rywal. W tym sezonie regularnie Puszcza punktuje. Z perspektywy czasu jeszcze bardziej doceniamy zatem to, że wygraliśmy z tą drużyną 2:0.

Aktualnie macie na swoim koncie 21 punktów. Historia pokazuje, że 35-36 oczek daje utrzymanie w Fortuna 1 Lidze. Można zatem powiedzieć, że do końca tej rundy Waszym celem jest wywalczenie 15 punktów?

Naszym głównym celem jest to, aby nawet w przypadku spotkań, w których nie da się wygrać, to zremisować. Na tym się koncentrujemy. Zimą lub na początku rundy wiosennej, gdy już będzie jasne, na czym stoimy, to określimy dokładny plan działania. Na razie zależy nam na regularnym punktowaniu.

Zobacz także:

Masz mocną pozycję w Ruchu i trudno wyobrazić sobie dzisiaj 14-krotnego mistrza Polski bez Jakuba Bieleckiego. Tymczasem jeszcze dwa lata temu byłeś blisko zakończenia piłkarskiej przygody. Opowiedz o tym.

Był taki czas w juniorach Ruchu Chorzów, gdy straciłem zapał do trenowania. Piłka nożna nie sprawiała mi już takiej przyjemności jak wcześniej. Zdecydowałem, że poszukam innego planu na siebie. Podjąłem decyzję o tym, aby zacząć studia. Dostałem się na Akademię Wychowania Fizycznego. Szybko jednak uznałem, że to nie było dobre rozwiązanie. Wróciła tęsknota za piłką nożną, więc pomysłem, aby spróbować jeszcze raz.

Łukasz Bereta wyciągnął pomocną rękę?

Na początku nie było kolorowo. Prawda jest taka, że na początku trener Bereta nie widział mnie w Ruchu i odbiłem się od ściany. Była to dla mnie mega nieprzyjemna sytuacja, bo liczyłem, że dostanę się do drużyny. Miałem jednak tę komfortową sytuację, że wciąż byłem w kontakcie ze swoim menedżerem i razem doszliśmy do wniosku, aby szukać innego klubu w regionie lub nawet w innym zakątku Polski.

Planem B były zatem niższe klasy rozgrywkowe?

Owszem. Uznałem, że skoro pracowałem intensywnie przez pół roku, to nie chcę tego wysiłku zmarnować. Gdyby nadal sytuacja była nieciekawa, to wówczas musiałbym podjąć decyzję o definitywnym zakończeniu przygody z piłką nożna.

Niebiescy znów liczą się na piłkarskiej mapie

Mówiłeś, że Łukasz Bereta na początku nie stawiał na Ciebie. Podobnie było, jak pamiętam z trenerem Jarosławem Skrobaczem. Co ma zatem wpływ na to, że w przypadku Jakuba Bieleckiego nie ma efektu pierwszego dobrego wrażenia?

Tak naprawdę to nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Za każdym razem, gdy trenerzy decydowali o tym, czy na mnie stawiać, to dawałem z siebie wszystko. W sumie nie mogło być inaczej, bo walczyłem o swoją przyszłość. Może po prostu trenerzy musieli przeanalizować moje zachowania na boisku, współpracę z resztą kolegów z drużyny. Po tym, gdy uznali, że to może dobrze funkcjonować, doszli do wniosku, że warto na mnie stawiać.

Zobacz także:

Ostatnio do młodzieżowej reprezentacji Polski trafił Tomasz Wójtowicz, co sprawia, że Ruch jest już monitorowany nie tylko przez media, kibiców i ligowych rywali, ale także struktury PZPN-u. Można to też traktować w kategorii dobrego prognostyku na przyszłość?

Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, to Ruch wraca na salony. Udało nam się wygrzebać z przysłowiowego dna. Wywalczyliśmy awans z 3 do 2, a następnie z 2 do 1 Ligi. Naturalną koleją rzeczy jest tym samym to, że Polska znów otwiera się na nas. Ruch wraca z zaświatów.

Wiadomo, że w kontekście ewentualnego awansu, będzie pojawiał się temat, gdzie Ruch może grać w Ekstraklasie. Czy będziecie na przykład drugą Wartą Poznań, rozgrywającą swoje spotkania ligowe w innej miejscowości, rozmawiacie o tym?

Nie poruszamy tego typu kwestii. Gdyby tylko ktoś taki temat w szatni poruszył, to zostałby szybko sprowadzony na ziemię przez starszyznę. Praca, pokora i determinacja, jak to prezes mówi. Tylko na tym się koncentrujemy.

Czytaj więcej: 10 najlepszych sprzedawców na rynku transferowym

Komentarze