Liverpool i Napoli obserwują bohatera Bologni. Szykują dużą ofertę

Dan Ndoye przyciąga uwagę największych klubów Europy po zdobyciu historycznego gola w finale Coppa Italia. Według jego agenta, Szwajcar może być gotowy na kolejny krok w karierze, choć Bologna liczy na zatrzymanie gwiazdy.

Arne Slot
Obserwuj nas w
Sportimage Ltd / Alamy Na zdjęciu: Arne Slot

Ndoye na celowniku wielkich europejskich klubów

Dan Ndoye jest obecnie jednym z najbardziej rozchwytywanych zawodników na rynku transferowym. Po tym, jak zapewnił Bologni pierwszy od 51 lat triumf w Coppa Italia, zainteresowanie Szwajcarem wyrażają najwięksi gracze europejskiego futbolu. Jego agent, Fahd Adamson Mansoor, przyznał w rozmowie z „TMW”, że zwycięski gol w finale to niezapomniane przeżycie, a sam piłkarz był tak szczęśliwy, że niemal nie pamiętał, jak zdobył bramkę.

Bologna już zimą odparła konkretne zapytania o Ndoye – szczególnie ze strony Napoli. – Potwierdzam, że rozmawialiśmy z Napoli, bardzo chcieli go pozyskać – ujawnił agent. Dodał też, że Ndoye doskonale radzi sobie z presją i otoczeniem dzięki wsparciu rodziny i swojej dojrzałości. Zawodnik ma ważny kontrakt z Bologną do czerwca 2027 roku, z opcją przedłużenia o kolejny sezon.

Oglądaj skróty meczów Premier League

Liverpool oraz kilka innych topowych klubów regularnie monitoruje sytuację skrzydłowego Rossoblu. Zdaniem agenta, decyzja o wyborze Bolonii była trafiona i dała Szwajcarowi szansę na systematyczny rozwój oraz regularną grę. – To zdrowy klub, idealny do wejścia na wyższy poziom. Jednak Dan urósł jako piłkarz i teraz musimy usiąść z Bologną, by określić plany na przyszłość – zaznacza Mansoor.

Agent podkreśla, że każdego dnia pojawiają się nowe zapytania z Europy, a o Ndoye walczą największe marki. – Nie mogę ukryć, że zapytania spływają codziennie, wiele klubów chce go mieć u siebie – mówi przedstawiciel zawodnika. Włoskie media przekonują, że Napoli i Liverpool w najbliższym czasie mogą przygotować konkretną ofertę kupna Szwajcara. Napastnik jest wyceniany na około 30 mln euro.

POLECAMY TAKŻE

Komentarze