Premier League: Kto gra w ten weekend, ręka do góry

Mohamed Salah (Liverpool, Premier League)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Mohamed Salah (Liverpool, Premier League)

Ten schemat znamy z autopsji – liczba zakażeń rośnie, rozgrywki nie zostały zatrzymane, a kolejka liczy mniej niż dziesięć meczów. W 18. serii gier Premier League odbędzie się tylko pięć spotkań, czyli dokładnie połowa zaplanowanych pojedynków. Czy to oznacza, że czeka nas 50% emocji? Spróbujmy spojrzeć na ten weekend w pozytywnym świetle – na murawie pojawią się m.in. Arsenal, Chelsea, Liverpool, Manchester City i Tottenham.

  • Osiemnasta kolejka Premier League będzie uboga w spotkania, ale nie emocje. W ten weekend zobaczymy m.in. mecz Tottenhamu z Liverpoolem
  • Leeds chce podnieść się po druzgoczącej klęsce na Etihad – Pawie poszukają swojej szansy w starciu z Arsenalem
  • Pep Guardiola otrzymał negatywny wynik testu na obecność koronawirusa i pojawi się na st. James’ Park
  • Grudzień w Premier League to wyjątkowo wymagający okres, o czym na własnej skórze przekonuje się Chelsea

Kto lubi oglądać mecze Burnley?

Rywalizację w sobotę rozpoczniemy wyjątkowo nie o 13:30, a o 16:00. To oczywiście efekt przełożenia starcia Manchestery United z Brightonem. Pierwszy gwizdek 18. kolejki Premier League zabrzmi w Birmingham, gdzie Aston Villa spotka się z Burnley. Jeżeli mecz z udziałem The Clarets nie wzbudza w was stanu podniecenia, a zapewne nie wzbudza, bo podniecenie podczas oglądania spotkań Burnley wydaje się co najmniej dziwne, usiądźcie przed telewizorem przynajmniej dla reprezentanta Polski, Matty’ego Casha, będącego w świetnej dyspozycji Olliego Watkinsa i Stevena Gerrarda, który zarządza tym towarzystwem w całkiem sprawny sposób. Niestety, fani Bertranda Traore, Baileya, Nakamby, Steera, El-Ghaziego, Sansona i Davisa będą rozczarowani, ponieważ tych piłkarzy zabraknie na Villa Park. W szeregach gości nie zobaczymy Barnesa, Robertsa i najprawdopodobniej także Corneta.

Zapomnieć o 0:7

Zanim na dobre rozpoczniemy sobotnie granie, już będziemy je kończyć. Dzisiaj czekają nas zaledwie dwa mecze – o tradycyjnej multilidze musimy zapomnieć. Po odwiedzinach na Villa Park przenosimy się na Elland Road, gdzie o 18:30 Andre Marriner rozpocznie pojedynek Leeds z Arsenalem. Co słychać u gospodarzy? Nastroje w szeregach Pawi są dalekie od triumfalnych – w poprzedniej serii gier ekipa Marcelo Bielsy przegrała z Manchesterem City aż 0:7. Klątwa drugiego sezonu i ma się dobrze, co doskonale widać na przykładzie drużyny z West Yorkshire. Swoje robią kontuzje – ich lista nadal wydaje się niewyobrażalnie długa. W meczy z The Gunners nie zobaczymy Rodrigo, Struijka, Phillipsa, Coopera, Bamforda, Jamesa i Shackletona, z kolei Firpo pauzuje za kartki. Jedynym rekonwalescentem jest Robin Koch.

Jeżeli jesteście ciekawi, co po dotkliwej porażce powiedział Bielsa, możecie się nieco zdziwić, czytając słowa Argentyńczyka, który twierdzi, że “Man City niczym go nie zaskoczył”. Jednak El Loco ma rację – Obywatele zagrali na miarę swoich umiejętności. Natomiast co doświadczony szkoleniowiec powiedział przed starciem z Arsenalem?

To jedna z najważniejszych drużyn w lidze. Ale w tej chwili bardziej interesuje nas powrót do naszej najlepszej wersji niż przeciwnik, z którym mamy do czynienia. Każdy następny mecz zawsze jest traktowany jako możliwość poprawy. Stawiam czoła temu, czemu muszę stawiać czoła. I staram się działać z jak największą siłą i hartem ducha. Wolałbym, aby przeciwności losu nie były czymś, z czym musimy walczyć, ale jeśli tak się dzieje, nie chcę pochodzić do tego, jak do czegoś, czego nie możemy zmienić. Staram się wyobrazić to jako nowe wyzwanie, trudniejsze niż poprzednie.

The Gunners z pewnością będą chcieli wykorzystać trudne położenie swoich rywali i poszukają wysokiego zwycięstwa. Podopieczni Mikela Artety bez wątpienia są w zdecydowanie lepszej sytuacji. Nie tylko plasują się na wyższej pozycji, ale także unikają problemów zdrowotnych. Jedyną niewiadomą jest Gabriel Martinelli.

Obecność Guardioli potwierdzona

Niedziela ucierpiała zdecydowanie mniej niż sobota. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z nowym planem, jutro odbędą się trzy spotkania – tylko potyczka Evertonu z Leicester została przełożona. Co, ciekawe, w każdym z trzech niedzielnych meczów wyraźnymi faworytami są drużyny gości. Nikt nie ma wątpliwości, że Manchester City wywiezie komplet punktów z St. James’ Park. A nawet jeżeli ktoś takie wątpliwości miał, zrewidował swoje poglądy po minionej kolejce, w której Obywatele wygrali 7:0 z Leeds, a Newcastle przegrało 1:3 z Liverpoolem. W poprzednim starciu Srok z The Citizens padło siedem goli, jednak trzy z nich były udziałem gospodarzy. Tym razem zespół prowadzony przez Pepa Guardiolę nie powinien pozwolić przeciwnikom na aż tak wiele.

Jeszcze wczoraj zastanawialiśmy się, czy Hiszpan pojawi się na meczu z The Toons, ponieważ otrzymał niejasny wynik testu na COVID-19. Na szczęście skończyło się na strachu – kolejna wynik okazał się negatywny. Nie ma niepokoju również w przypadku Bernardo Silvy, który we wtorek rozegrał zaledwie 45 minut. Portugalczyk jest gotowy do rywalizacji. W szeregach Newcastle zabraknie Dummetta, Lewisa i Fernandeza, z kolei decyzja w kwestii występu Saint-Maximina zostanie podjęta bezpośrednio przed meczem.

Najtrudniejszy okres w roku

Grudzień to wyjątkowo wymagający okres, o czym na własnej skórze przekonuje się szkoleniowiec Chelsea, Thomas Tuchel. The Blues grają w kratkę – z pięciu rozegranych w tym miesiącu spotkań wygrali zaledwie dwa. Zwycięstwa nie udało im się odnieść również w 17. kolejce – na drodze do trzech punktów stanął Everton ze znakomicie dysponowanym Jordanem Pickfordem na czele. Czy na Molineux będzie łatwiej o sukces? Londyńczycy oczywiście są faworytami, jednak nie omijają ich problemy. Lista nieobecnych liczy przynajmniej cztery nazwiska: w West Midlands nie zobaczymy Chilwella, Lukaku, Wernera i Hudsona-Odoia, natomiast obecność Loftusa-Cheeka, Jorginho i Havertza stoi pod znakiem zapytania. Wolverhampton także będzie musiało radzić sobie bez kilku piłkarzy. Jonny, Neto, Mosquera, Ait-Nouri, Hwang i Fabio Silva opuszczą mecz ze stołeczną drużyną. Pozytywną informacją jest powrót Raula Jimeneza, który ma za sobą jednomeczową pauzę, spowodowaną otrzymaniem czerwonej kartki.

Powrót do gry po dwóch tygodniach przerwy

Ile spotkań opuścił już Tottenham? Trzy. A ilu zawodników jest dostępnych na mecz z Liverpoolem? Najprawdopodobniej zdecydowanie więcej niż trzech, ponieważ przynajmniej na razie nic nie słychać o możliwości przełożenia tego pojedynku. Nic nie słychać także o piłkarzach, którzy mieli otrzymać pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Dlatego spodziewamy się, że Bryan Gil, Emerson Royal, Son, Skipp, Scarlett, Moura oraz Hojbjerg mogą opuścić hitową potyczkę. Do treningów wrócił za to Sergio Reguilon – Hiszpan powinien znaleźć się w kadrze na spotkanie z The Reds. Goście również nie będą mogli wystawić optymalnego składu. Fabinho, van Dijk i Jones nie wybiorą się do Londynu z tak zwanych względów sanitarnych.

Komentarze