Czy poznaliśmy najbardziej polski problem w futbolu?

Zagrajmy w grę. Pozwólcie, że poniżej zacytuję fragment pewnej książki, a Wy postaracie się odpowiedzieć na dwa krótkie pytania: czyje to słowa i jakiej wielkiej imprezy piłkarskiej one dotyczą? Podpowiedzi będą poniżej. Jeśli jednak fragment ten jest Wam znany, przejdźcie do dalszej części tekstu.

Piłkarze reprezentacji Polski po meczu z Mołdawią
Obserwuj nas w
IMAGO/Foto Olimpik Na zdjęciu: Piłkarze reprezentacji Polski po meczu z Mołdawią
  • Polscy piłkarze skompromitowali się z Mołdawią
  • Jak przekonuje Piotr Zieliński – zawiodła mentalność
  • Wspomniany problem towarzyszy nam od wielu lat
  • Nadzieją na poprawę w tym aspekcie są reprezentacje młodzieżowe

Zagrajmy w grę

Uważam, że sfera mentalna zawiodła nas wtedy najbardziej. Byłem za bardzo zmotywowany, co później przełożyło się na myślenie na boisku. Myślałem głównie o tym, by czegoś nie zawalić, nie popełnić jakichś głupich błędów. Brakowało mi nastawienia, że to okazja, by się pokazać, zagrać ofensywniej, z werwą. Dawałem z siebie wszystko, ale miałem pewną blokadę, która sprawiała, że nie potrafię podjąć większego ryzyka. W drużynie pojawiło się za dużo niepewności, może wręcz minimalizm – stąd wzięły się stracone gole i błędy, które popełniliśmy w defensywie” – cytat z książki “Moje najważniejsze 90 minut” aut. Jacka Janczewskiego i Emila Kopańskiego.

Podpowiedzi: czy autorem powyższych słów może być Tomasz Hajto, który opowiadał o mundialu w Korei? A może to słowa Piszczka po Rosji 2018? Nie? To może jednak jest to wypowiedź Jana Bednarka po mistrzostwach Europy sprzed dwóch lat? Ewentualnie Marcina Baszczyńskiego po mundialu w Niemczech?

Tak, ta ostatnia wypowiedź jest prawidłowa. Jednak czy nie jest tak, że pasowałaby ona np. do Rogera Guerreiro po EURO 2008, Piszczka po EURO 2012 czy Puchacza po EURO 2020? Moim skromnym zdaniem jak najbardziej. A o czym to może świadczyć? Choćby o tym, że problem ze sferą mentalną polski futbol zna znakomicie. I nie jest to znajomość, którą należy chwalić. 

Wystraszeni na Mołdawię

Lewandowski opowiadał w głośnym wywiadzie dla “Meczyków” między innymi o tym, że w reprezentacji brakuje mocnych charakterów. Że młodzi powinni, a jednak nie potrafią brać odpowiedzialności na swoje barki. Wypowiedź ta była mocno komentowana przez szeroko pojętą opinię publiczną, zastanawiano się również, jak słowa te wpłyną na wspomnianych adeptów, których kapitan otwarcie zdecydował się skrytykować.

Jednak im dalej w las, tym coraz więcej wskazuje na to, że Lewandowski miał rację. Zresztą goleador FC Barcelony komunikował to od lat. Dopiero we wrześniowym wywiadzie podjął temat tak otwarcie. I pech chciał, że weryfikacja tych słów zbiegła się z jego absencją podczas minionego już zgrupowania. Wszyscy dobrze wiemy, że nie kapitan jest problemem kadry. Największym problemem jest wspomniany brak charakteru, z czym wiąże się problem mentalny, na który wskazuje brak odwagi. Jakby koszulka z orzełkiem na piersi za mocno ciążyła naszym kadrowiczom. I to nie tylko młodym. 

 – Ten remis jest jak porażka. Nie rozumiem tego. Potrafimy grać w piłkę, mamy takich zawodników, a z Mołdawią wychodzimy na własnym stadionie jakbyśmy się bali. Nawet jeśli mieliśmy słaby początek, to mieliśmy tyle sytuacji, że powinniśmy dziś wygrać – mówił po wczorajszym remisie Piotr Zieliński przed kamerami TVP Sport. Jak później dodał w mixed zonie – zawiodła mentalność. 

Czy wypowiedź ta nie brzmi podobnie, jeśli niemal nie identycznie, do tej Marcina Baszczyńskiego sprzed siedemnastu lat? Coś chyba jest na rzeczy. Mamy piłkarzy regularnie występujących we Włoszech, Niemczech, Francji czy Anglii, a mimo to coś nas blokuje. Tym czymś jest ten brak odwagi, który nie pozwala rozwinąć skrzydeł. Brak odwagi do gry bardziej ofensywnej, kosztem asekuranckiego grania na alibi. Bo łatwiej jest podać do tyłu lub do boku, niż postarać się o jakieś prostopadłe podanie przeszywające linię defensywną rywali. Łatwiej jest oddać piłkę, niż wejść w pojedynek i zrobić przewagę w którymś z sektorów.

Świat należy do młodzieży

Polacy tak nie umieją? Bynajmniej! Powtórzę się, bo pisałem już kiedyś o tym: wystarczy odpalić sobie mecze naszych młodzieżowych reprezentacji, ze szczególnym uwzględnieniem tych dowodzonych przez selekcjonera Marcina Włodarskiego. Trenera, który wyłącznie zachęca swoich podopiecznych do tego, żeby grali ofensywną piłkę, a także robili przewagę dryblingiem, czy próbowali ekwilibrystycznych zagrań. Ten szkoleniowiec nie boi się, kiedy jego gracze ryzykują. Jego pewność siebie, którą emanuje przy linii bocznej, przekazuje swoim młodym piłkarzom. 

Ci mają możliwość dzięki temu odczuwać tę radość z gry w piłkę, o której po meczu z Francją w Katarze wspomniał Lewandowski. Zachowując odpowiednie proporcje – piłkarz Barcelony z pewnością nie narzekałby, gdyby w reprezentacji mógł grać taki sam futbol jak kadra do lat osiemnastu. Morał z tego taki, że podopieczni Włodarskiego powinni kiedyś stanowić o sile seniorskiej kadry. A wtedy faktycznie wspomniany problem z mentalnością powinniśmy – w dużym stopniu – zażegnać. Bo ci chłopcy są nauczeni, by nie bać się swoich umiejętności. Oni wiedzą, że nie mogą przepraszać za to, że żyją.

Inna sprawa, że w młodzieżowych reprezentacjach łatwiej o tego typu efekty, bo nie gra się na wynik. I trudno się z tym nie zgodzić. Prawdziwym sukcesem pracy z młodymi piłkarzami jest ich rozwój. Dobre wyniki powinny dopiero przyjść w swoim czasie. Ale dobry futbol zawsze się obroni. Do tej pory mówiło się, że wielu młodych piłkarzy nie może się przebić wyżej, choć młodzieżówki miały pewne sukcesy. 

Jednakże dopiero od niedawna pozytywne wyniki osiągane są dzięki naprawdę dobrej grze. Wcześniej wiązały się one z niezbyt sympatyczną, brutalną grą na wynik, na co składały się głównie stałe fragmenty i pragmatyzm. Pragmatyzm, z którego piłka juniorska powinna składać się w śladowych ilościach. Dzisiaj młodzi ludzie po otwarciu wyniku bronią się aktywnie – szukają kolejnych trafień. Ich starsi rówieśnicy z reguły oddawali rywalom pole gry i głęboko się cofali. Ci pierwsi jeśli coś takiego czynią, to zazwyczaj w celu przechytrzenia przeciwnika, którego chcą wciągnąć na swoją połowę, by następnie go odpowiednio ukąsić. 

POLECAMY TAKŻE

Probierz a kompromitacja

Nie chcę uderzać w Michała Probierza. Trener słusznie przyznał, że nie on odpowiada za dotychczasowe wyniki w tych eliminacjach, choć i już pojawiły się głosy, jakoby świeżo upieczony selekcjoner stawiał pierwsze fundamenty pod budowę oblężonej twierdzy. Konstrukcja ta faktycznie może kojarzyć się z Michałem Probierzem, ale tutaj jest to po prostu szczerość. Przynajmniej w mojej opinii.

Niemniej jednak Probierz z pewnością zdaje sobie sprawę z tego, że każdy szkoleniowiec jest tak dobry, jak jego ostatni mecz. Po Wyspach Owczych opinia publiczna mogła – a nawet powinna, i to czyniła – go chwalić, nie za sam wynik, ale za danie szansy czterem debiutantom. Po wczorajszym blamażu z Mołdawią mało kto już o tym pamięta. Z bardzo prostej przyczyny: Polska nie powinna na swoim terenie remisować z tak słabą ekipą. Tym bardziej że Albańczycy zwycięstwem nad Czechami wyciągnęli do nas pomocną dłoń. Z tym że po raz enty to my sami sobie nie potrafiliśmy pomóc. Na własne życzenie zmarnowaliśmy tę szansę.

Ale nie może być inaczej, jeśli tak bojaźliwie wychodzimy na tak skromną drużynę, której najlepszy piłkarz gra w “średnim” SC Heerenveen, a otoczony jest kolegami, którzy na co dzień reprezentują barwy klubów, o których istnieniu niektórzy w Polsce usłyszeli po raz pierwszy. Bo Chindia Targoviste, Spartak Moskwa, Turan Tobuz, Oleksandria, Puszcza Niepołomice, Petrocub, FC Voluntari, Fakel Woroneż czy Grenoble Foot to nie jest nawet pół poziomu Arsenalu, Juventusu, Napoli czy nawet Lens. 

Ten remis to kompromitacja. Nie można zakłamywać rzeczywistości. 

Trzeba też uczciwie przyznać, że Probierz jest w pewnym sensie powiewem świeżego powietrza w kadrze. O ile najlepszą atmosferę i tak budują wyniki, a te obecnie są, jakie są, o tyle nowy selekcjoner nie boi się ciężko pracować. W przeciwieństwie do poprzednika angażuje się mocno w swoją prace, nie tylko jeździ na mecze, ale również bierze czynny udział w treningach, przez co w drużynie jest więcej entuzjazmu.

Może to brzmieć śmiesznie, ale wspomnianego entuzjazmu w reprezentacji ponoć bardzo brakowało. I być może choćby z tego powodu nasza sytuacja w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy jest taka a nie inna. 

Zobacz także: tabele eliminacji Euro 2024

Komentarze

Na temat “Czy poznaliśmy najbardziej polski problem w futbolu?