Myślenie Sousy rozebrane na czynniki pierwsze. Dlaczego nie wziął Grosickiego do Opalenicy?

Kamil Grosicki i Paulo Sousa
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Kamil Grosicki i Paulo Sousa

Jeszcze nigdy mecze towarzyskie przed wylotem na turniej nie były tak istotne, jak obecnie. Zbigniew Boniek spóźnił się ze zmianą selekcjonera o kilka miesięcy, a gdy już zatrudnił nowego, ten – zdaniem wielu kibiców i dziennikarzy – sam nie ułatwia sobie pracy. Analizujemy, czy tak jest na pewno.

  • Paulo Sousa wywołał swoimi decyzjami – nie tylko personalnymi – sporo kontrowersji. Próbujemy zanalizować, skąd się wzięły
  • Głośnym tematem jest zwłaszcza brak rezerwowych na zgrupowaniu w Opalenicy. Co mogło kierować Sousą?
  • Gdybyśmy mieli wytypować podstawową jedenastkę na pierwszy mecz Euro 2020, wątpliwości mielibyśmy na dwóch pozycjach

Temat 1. Powołania

Przykład braku Tomasza Kędziory na marcowym zgrupowaniu i powołania go do ostatecznej kadry na Euro 2020 bez choćby jednej rozmowy z nim w międzyczasie doskonale pokazuje, jaką wizję reprezentacji Polski ma Paulo Sousa. Ma to być drużyna elastyczna, ustawiona pod konkretnego rywala, a nie grająca „swoje”. „Swoim” ma być przystosowanie do różnych rozwiązań. Kędziory zabrakło w marcu, bo Portugalczyk w żadnym z systemów, którym chciał grać przeciwko Węgrom, Andorze i Anglii nie znalazł dla niego miejsca na boisku. Powołanie go na Euro pokazuje, że wcześniejsze słowa Sousy, który mówił, że to dobry piłkarz, nie były kurtuazją.

Marzec pokazał, że Sousa na każdego piłkarza ma swój plan, a jeśli nie – nie wysyła powołania. Wyłączając bramkarzy, gdzie „jedynka” jest jasno określona, wśród wszystkich zawodników, którzy znaleźli się w kadrze na pierwsze trzy mecze el. MŚ, nie zagrał tylko jeden – Sebastian Kowalczyk. Biorąc pod uwagę, że teraz nie ma go nawet na liście rezerwowych, Sousa naocznie przekonał się, że pomocnik Pogoni nie jest jeszcze na odpowiednim poziomie, by występować w kadrze. Kędziora na takim poziomie jest, tylko Sousa nie wiedział, jak jego umiejętnościami w marcu zagospodarować.

Oczywiście mocno dyskusyjne jest to, czy Sousa dobrze robi pozbawiając się niektórych piłkarzy na treningach, gdy przed Euro dostępnych jednostek i tak miał niewiele. By jednoznacznie odpowiedzieć, ze względu na krótki staż Sousy wciąż nie mamy odpowiedniej próbki. Marcowe zgrupowanie było poświęcone wyłącznie trzem meczom el. MŚ, a nie budowaniu zespołu pod Euro. To kamyczek do ogródka Zbigniewa Bońka, który zwolnienie Jerzego Brzęczka rozważał już we wrześniu ubiegłego roku. Gdyby się na to zdecydował po meczu z Bośnią i Hercegowiną, Sousa zyskałby ogromną ilość czasu – sześć meczów w 2020 roku oraz zupełnie inny plan na marzec. Zamiast doraźnego sklejania drużyny, mógłby szlifować swoje pomysły i pod kątem el. MŚ, i Euro 2020. Wtedy brak Kędziory byłby znacznie trudniej wytłumaczalny.

Teraz Sousa zdecydował, że Rafał Augustyniak, Kamil Grosicki, Robert Gumny i Sebastian Szymański znajdą się na liście rezerwowych zamiast zabrać ich do Opalenicy i dać sobie czas do 1 czerwca na wybór 26 piłkarzy. Teoretycznie nawet jeśli tego wyboru już dokonał i wiedział, że bez względu na wszystko zrezygnuje z tej czwórki, na wszelki wypadek mógł ich mieć pod okiem tak, by na pewno byli optymalnie przygotowani – nie tylko fizycznie, ale także taktycznie – w razie kontuzji innego piłkarza. Dlaczego to bardzo złudne myślenie i co kierowało Sousą, będzie niżej.

Temat 2. Komunikacja „top”?

Piłkarze o swoich powołaniach dowiadywali się z konferencji prasowej. Brak kontaktu z nimi może dziwić, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie, co było jednym z kluczowych czynników zatrudnienia Portugalczyka – to o komunikacyjnych walorach Sousy Zbigniew Boniek miał usłyszeć „top”. Takie postępowanie oceniać można różnie, raczej negatywnie. Wśród trenerów wygrywających najważniejsze mecze w ostatnich latach trend jest wyraźny – im ma się lepszy kontakt z drużyną i partnerskie relacje, tym szansa na sukces jest o kilka procent wyższa. Zinedine Zidane nie musi w szatni krzyczeć, by wzbudzać respekt, Hansi Flick z korzyścią dla Bayernu okazał się charakterologicznym przeciwieństwem Niko Kovaca, Pep Guardiola systematycznie odsłania swoją ludzką twarz. Nawet Thomas Tuchel – znany niegdyś z konfliktowego charakteru – poświęca teraz mnóstwo czasu rezerwowym, by czuli się ważnym elementem zespołu.

Sousa wciąż jest na etapie robienia pierwszego wrażenia i na pewno by nie stracił więcej rozmawiając ze swoimi piłkarzami, zwłaszcza przy podejmowaniu tak kluczowych decyzji, jak wybieranie kadry na Euro. Ale zostawiając na boku samą ocenę, przekonaliśmy się, jakie znaczenie miało wirtualne spotkanie nowego selekcjonera z piłkarzami niedługo po podpisaniu przez niego umowy. Sousa wybrał 40 piłkarzy, porozmawiał z nimi za pośrednictwem aplikacji Teams, zaznaczył, że w kolejnych miesiącach chce mieć ich dostępnych zadaniowo pod konkretne cele. Uznał, że tamta rozmowa wystarczy. Najwidoczniej jego rozumienie profesjonalnego futbolu jest takie, że do czasu Euro będącego pierwszym wspólnym zadaniem, nie musi nikogo prowadzić za rękę.

Temat 3. Lista rezerwowych

Mówienie, że Kamil Grosicki powinien jechać na Euro, by wejść na ostatni kwadrans i swoim doświadczeniem pomóc odrabiać straty, to uderzanie w profesjonalizm Paulo Sousy. Zakładanie z góry, że przy niekorzystnym obrocie spraw, jedynym rozwiązaniem, jakie mógłby wymyślić Portugalczyk, jest powiedzenie: Kamil, próbuj. Co jak co, ale w marcu Sousa udowodnił, że ze skutecznym wprowadzaniem planu B opartego na czymś więcej niż serducho Grosickiego, nie ma problemu. Każdy też wiedział, jak wygląda jego sytuacja klubowa i jak pół roku bez gry może wpłynąć na dyspozycję, więc odwoływanie się do burzy, jaką swoimi decyzjami kiedyś wywołał Paweł Janas rezygnując z piłkarzy grających w klubach, jest bez sensu.

Na temat kontrowersyjnego braku Sebastiana Szymańskiego – jego brak uważam za błąd Sousy – też już zostało powiedziane wiele. Wszystko sprowadza się do wizji selekcjonera, który ma prawo uznać, że w środku pola ma zawodników lepszych od pomocnika Dynama Moskwa, a na pozycji zastępczej – prawym wahadle – ten się nie sprawdził. Ciekawsza wydaje się kwestia rezygnacji z Grosickiego, Szymańskiego, Gumnego i Augustyniaka już teraz.

Dość przypadkowo dużo światła na tę decyzję Sousy mógł rzucić w poniedziałek Luis Enrique. Hiszpański selekcjoner mógł powołać na Euro 2020 26 piłkarzy, a zdecydował się jedynie na 24. Tłumaczył, że dwóch dodatkowych zawodników to dwóch kolejnych niezadowolonych w kadrze – skoro mieliby jechać jako piłkarze 25-26, ich szansa na grę byłaby znikoma. A ze względu na siłę Hiszpanów, kogokolwiek by Enrique nie odsyłał na trybuny w czasie mistrzostw, byłaby to wielka gwiazda. To z kolei nakręcałoby dyskusję, od której nie da się uciec.

Sousa zdaje sobie sprawę z działania tego mechanizmu. Skoro wspomniana czwórka rezerwowych to jego numery 27-30, nawet w przypadku kontuzji kogoś z wąskiej kadry, żaden z nich nie będzie kluczową postacią w zespole. Tymczasem zabierając ich do Opalenicy i oficjalnie ogłaszając skład bez Grosickiego i Szymańskiego dopiero 1 czerwca, przez kilka dni trwałaby burza, przez którą obecnie da się przejść suchą stopą. Brak medialnej wrzawy w kluczowym terminie jest wart ryzyka, że przy kontuzji piłkarza pierwszego wyboru, w kadrze znajdzie się ktoś bez kilku treningów i z minimalną szansą na grę.

Temat 4. Rozbita obrona, podcięte skrzydła

Przyzwyczailiśmy się, że w ostatnich latach pewne elementy reprezentacji Polski były nienaruszalnymi świętościami. Był bramkarz z europejskiego topu, a po drugiej stronie boiska Robert Lewandowski. Do tego przyzwyczailiśmy się do niepodważalnej roli Grzegorza Krychowiaka, siły polskich skrzydeł i stabilizacji na środku defensywy. Dziś o tych dwóch ostatnich aspektach możemy zapomnieć, co dla Sousy jest chyba największym wyzwaniem.

W reprezentacji znajduje się obecnie tylko jeden skrzydłowy – Kamil Jóźwiak – który udowodnił w kadrze swoją wartość. Mówimy jednak o piłkarzu, który nie wyróżniał się na tle piłkarzy Derby County, zespołu cudem utrzymanego na zapleczu Premier League. Na jedynym turnieju w XX wieku, który Polakom wyszedł, naszym najlepszym piłkarzem był właśnie skrzydłowy. Obudziliśmy się w nowej rzeczywistości.

Tym bardziej, że pytań o kręgosłup kadry jest więcej. Odkąd Waldemar Fornalik postawił lata temu na Kamila Glika, przed każdym meczem mogliśmy w ciemno wytypować parę stoperów. Nawałka grał parą Glik – Szukała, a gdy ten drugi wypadł z obiegu, płynnie w jego buty wszedł Michał Pazdan. Gdy czas Pazdana w reprezentacji się skończył, zastąpił go Jan Bednarek. U Sousy środek defensywy stał się jednym z większych problemów. Rola Glika nie jest do końca jasna – wydaje się, że jego profil pasuje tylko do silnych przeciwników, gdy będziemy grać głębiej, natomiast jeśli Sousa docelowo chce ustawiać linię obrony wysoko – a chce – Glik będzie prawdopodobnie tylko rezerwowym. Choć i to nie jest do końca jasne, bo Michał Helik na razie nie ma przyjemnego zderzenia z kadrą. Kandydatem jest też Paweł Dawidowicz i trudno przewidzieć, co siedzi w głowie Paulo Sousy.

Całkiem możliwe, że selekcjoner sam jeszcze tego nie wie. To sprawia, że jeszcze nigdy mecze towarzyskie rozgrywane przed turniejem nie miały takie znaczenia. Nigdy nie musiały przynosić aż tylu odpowiedzi. Gdybyśmy mieli wskazać podstawową jedenastkę na pierwszy mecz Euro ze Słowacją, pytajniki postawilibyśmy na dwóch pozycjach. Gwiazdki oznaczające wątpliwą formę pojawiłyby się przy kolejnych dwóch nazwiskach.

Szczęsny – Bereszyński, ? (Glik/Helik/Dawidowicz), Bednarek* – Jóźwiak*, ? (Moder/Klich), Krychowiak, Rybus – Zieliński – Milik, Lewandowski.

Komentarze