Stabilizacja kluczem do sukcesu? Czołówka daje przykład

Raków Częstochowa, Legia Warszawa i Lech Poznań. Co łączy wspomniane ekipy poza tym, że wszystkie trzy znalazły się na podium poprzedniego sezonu? Chociażby to, że w obecnym doznały już porządnej klęski, a ich trenerzy powinni być już zwolnieni. Na szczęście tylko przez kibiców.

John van den Brom
Obserwuj nas w
IMAGO/Marta Badowska/PressFocus Na zdjęciu: John van den Brom
  • Stabilizacja może być kluczem do sukcesu
  • Zwalnianie trenerów bardzo często prowadzi donikąd 
  • W Polsce nie brakuje zdolnych szkoleniowców, brakuje im za to odpowiednich warunków do pracy
  • Braki w infrastrukturze szkoleniowej to tylko jedna z ich przyczyn 

Stabilizacja kluczem do sukcesu

Stabilizacja. W polskiej piłce pojęcie incydentalne. Zamiast niego w kraju nad Wisłą częściej dominuje pojęcie impulsu, a w zasadzie nowego impulsu. Bo zawsze, gdy nie idzie, stabilizację trzeba zburzyć, zwalniając trenera. Przy okazji dodać nowy impuls, zatrudniając nowego. Mimo że ostatnie lata pokazały, że to pierwsze może być kluczem do sukcesu.

”Jesteś tak dobry, jak Twój ostatni mecz” – brzmi nieco wyświechtane już, ale ciągle uniwersalne powiedzenie, które od lat towarzyszy trenerom na całym świecie. Jednego weekendu mogą być wynoszeni na piedestał, by następnego być – proszę wybaczyć kolokwializm – gnojonym przez wszystkich dookoła. Choć kibice nigdy nie mają litości, oni akurat jej mieć nie muszą. Kibice mogą też mieć krótką pamięć, nic nam do tego. Gorzej jeśli włodarze klubów myślą kategoriami kibiców. 

Na szczęście świadomość ta tak sympatyków, jak i włodarzy powoli się zmienia, a udowadniają to przykłady chociażby Rakowa Częstochowa, który przez siedem lat zatrudnił dwóch szkoleniowców czy Puszczy Niepołomice, która przez ten czas na ławce trenerskiej miała – i ma w dalszym ciągu – jednego człowieka. Temu pierwszemu wspomnianemu klubowi stabilizacja dała trofea i europejskie puchary, drugiemu niespodziewany awans do elity. 

Beniaminek czyli spadkowicz? “Tylko to może ich uratować”
Jarosław Skrobacz

Historia i statystyka przeciwko beniaminkom W ostatnich pięciu latach aż ośmiu z trzynastu spadkowiczów z Ekstraklasy było drużynami, które dopiero co zameldowały się w Ekstraklasie. Miano beniaminka było niemal tożsame z mianem przyszłego spadkowicza. Radość z awansu w ciągu jedenastu miesięcy zamieniała sie w smutek po spadku. I w tym sezonie każda z trzech ekip,

Czytaj dalej…

Pamięć bywa zawodna 

Tak to już jest, że gros kibiców piłkarskich ma zaburzenia pamięci. Można by zrobić eksperyment i podzielić dwie grupy fanów na grupy badawcze. Jednej zapodać cukier, drugiej specyfik na bazie wyciągu z miłorzębu japońskiego. Być może wówczas ci drudzy nie mieliby problemów z tym, by przypomnieć sobie o kilku dokonaniach ich ulubieńców pod wodzą obecnego szkoleniowca.

Tak, zakrawam o hipokryzję, której zresztą występowania w swoich działaniach mam pełną świadomość. Napisałem wyżej, że kibice mają prawo mieć krótką pamięć, i nic nam do tego. Jednakże dla dobra ich ukochanego klubu, a także polskiej piłki pamięć ta powinna być nieco lepsza. Postaram się ją usprawnić za pomocą pewnej statystyki. Z zeszłego sezonu. Zakończonego zdobyciem mistrzostwa Polski przez Raków Częstochowa.

Otóż na obecnym etapie sezonu tj. po 12. kolejce Raków przed rokiem był liderem z 26 punktami na koncie i z bilansem bramkowym, który wynosił 20:9. Dziś ma raptem cztery “oczka” mniej, mając jeszcze jeden zaległy do rozegrania mecz. Bilans bramkowy częstochowian wynosi – 23:14.

Oczywiście to nie jest takie proste, wiele czynników miało na to wpływ. Warto jednak zaznaczyć, że rok temu Europa dla częstochowian skończyła się w sierpniu. W tym roku trwa nadal i potrwa przynajmniej do grudnia. A mimo to punktowo jest całkiem nieźle. Doliczając istny exodus zdrowych obrońców czy stratę Iviego – trzeba uczciwie przyznać, iż Dawid Szwarga jednak daje radę. Choć przez wielu był już wielokrotnie skreślany.  

Należy również podkreślić, że Liga Europy to jak na razie dla Rakowa inny futbolowy świat. Inna dyscyplina sportu, z którą wiążą się również trudności w zmaganiach ligowych. Gra się co trzy dni, nie ma kiedy przeprowadzić porządnego mikrocyklu treningowego, trening to jedynie chuchanie i dmuchanie na zdrowych podopiecznych, i modlitwy, by nie przydarzyły się nowe urazy. Poza regeneracją ciała i głów między meczami nie da się zrobić nic konkretnego.

POLECAMY TAKŻE

Czołówka ma dawać przykład 

Mamy też przykład Legii Warszawa, której niektórzy kibice już dzisiaj, podczas tak naprawdę pierwszego dość poważnego kryzysu, domagają się zwolnienia Kosty Runjaicia, choć znaczna większość fanów stołecznego klubu uważa takie posunięcie za skrajną głupotę. Tym bardziej że kiedy w poprzednim sezonie również pojawiały się podobne głosy, Legia z Runjaiciem u steru zdołała wywalczyć Puchar Polski, a następnie kwalifikacje do europejskich pucharów po okresie ligowego, a co za tym idzie i europejskiego marazmu.

W Poznaniu, gdzie klimat jest wyjątkowo gorący także nie brakowało podobnych głosów na temat Johna van den Broma. Że się skończył, że jest wypalony, że jego metody pracy nie mają już prawa bytu – skutkowało to bardzo często tym, że jednego dnia Holender był wybitnym taktykiem, a następnego taktycznym dyletantem. Oczywiście wyłącznie w oczach kibiców. Doskonale opisał to w swoim premierowym artykule na naszych łamach znawca poznańskiego piekiełka, Damian Smyk.

Dziś sytuacja Lecha, a przez to i jego trenera, jest dużo lepsza. Z wiadomych przyczyn zgoła inaczej jest u pucharowiczów – Legii i Rakowa. Legia notuje niechlubną serię czterech porażek z rzędu, Raków poniósł w minionej serii gier porażkę z Górnikiem. Lech ostatnio miał na rozkładzie beniaminków z Niepołomic oraz Łodzi i o ostatnich klęskach choć na chwilę zapomniano.

Niemniej jednak warto przypomnieć, że cała czołówka poprzedniego sezonu w obecnych rozgrywkach doznała już klęski totalnej – Raków dostał czwórkę w plecy od Lecha, Lech piątkę od Pogoni, Legia w niedzielę czwórkę od Śląska. Czy to powód, żeby zwalniać trenerów? Oczywiście, że nie. Takie porażki będą się zdarzać. Tym bardziej przy wspomnianym natłoku spotkań. Najlepsze drużyny powinny dawać przykład, jak reagować na takie kryzysy. Obecnie Legia przeżywa największy z nich. I każdy, kto ma choć odrobinę oleju w głowie, zdaje sobie sprawę z tego, że zwalnianie trenerów w takich okolicznościach to droga donikąd. 

Dobra piłka wymaga poświęceń 

Wymagamy, by nasze drużyny grały ładnie w piłkę, ale do tego potrzeba czasu i cierpliwości. Trzeba też ryzyka i odwagi, by grać ofensywny futbol. A to często prowadzi po drodze do wielu błędów: od budowania gry od tyłu, po kłopoty z wysoko ustawioną linią obrony, co często prowadzi – szczególnie na początku przygody z ofensywną piłką – do łatwo traconych goli. Jaki z tego morał? 

Jakby się zastanowić, w Polsce nie brakuje dobrych trenerów. Brakuje im za to warunków do pracy. Abstrahując już od infrastruktury szkoleniowej, z którą wciąż w naszym kraju bywa różnie, polscy szkoleniowcy rzadko dostają prawdziwą szansę wyjścia z kryzysu. I to jest prawdziwy problem. O ile gadka kibiców i ekspertów nie powinna mieć znaczenia, o tyle działania włodarzy powinny ulec zmianie na lepsze. Ogromna część kibiców nigdy nie będzie obiektywna. Bo nie musi. Dla nich liczą się tylko wyniki. Natomiast włodarze nie mogą działać niczym kibice. Muszą zacząć dostrzegać, że stabilizacja często prowadzi do sukcesu. Mimo tego, że jest to droga dość kręta i wyboista. 

Może jednym z powodów osiągania takich rezultatów jest to, że się w ogóle nie skupiamy na robieniu punktów, tylko by po każdym treningu, każdym meczu i każdej analizie być lepszą drużyną? – zastanawiał się Adrian Siemieniec, zapytany przez Przemka Langiera o przepis na dobre wyniki Jagiellonii. Po czym dodał: – Trener jest od tego, by obserwować drużynę i reagować, gdy jest to konieczne. Ale kluczem do utrzymania mentalu na właściwym poziomie jest niepopadanie w skrajności – ani w przypadku porażek, ani zwycięstw.

W końcu wyniki mają być pokłosiem dobrej gry. A żeby to było możliwe, potrzeba tego, o czym już wspomniano: cierpliwości i zaufania. Zarówno – i w szczególności –  od włodarzy, jak i w idealnym świecie również od kibiców.

Zobacz także: Legia i Wisła daleko przed rywalami. Pod tym względem deklasują

Komentarze