Prezes Śląska Wrocław dla Goal.pl: jak tak miałby wyglądać plan, to ja w nim nie uczestniczę

- Z jednej strony ktoś z zewnątrz mógłby wyciągać takie wnioski, ale z drugiej strony w rozmowach z Ivanem mówiliśmy wprost, że jeszcze przez jakiś czas będziemy drużyną w przebudowie – mówi w rozmowie z Goal.pl prezes Śląska Wrocław Piotr Waśniewski pytany o to, czy trzech trenerów na utrzymaniu i milionowe straty Śląska powodują, że Ivan Djurdjević właściwie bez względu na okoliczności może czuć się pewnym zachowania posady. Nie z przyczyn sportowych, a finansowych.

Piotr Waśniewski
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Piotr Waśniewski
  • Z prezesem Śląska umówiliśmy się na wywiad przede wszystkim po to, by omówić fatalnie wyglądające roczne sprawozdanie finansowe
  • Śląsk zanotował w 2022 roku stratę 21 mln zł przy wzroście wynagrodzeń o ok. 25 proc. Przy zasadach stabilności finansowej, jakie UEFA wprowadzi od sezonu 2024/25 klub z Wrocławia nie otrzymałby licencji
  • Rozmowa została przeprowadzona w środę 5 kwietnia, zatem dzień przed kilkoma wydarzeniami: zwolnieniem dyrektora sportowego Dariusza Sztylki i porażką z Piastem Gliwice (0:1) spychającą Śląsk w bardzo niebezpieczne rejony tabeli. Dlatego pytania o te wydarzenia nie miały szans znaleźć się w wywiadzie

Milionowe straty Śląska Wrocław. Skąd się wzięły

Sprawozdanie finansowe, które opublikował Śląsk Wrocław, jest czymś, co powinno martwić kibica tej drużyny?

Kibica każdej drużyny powinno martwić, gdy jednocześnie nie ma ani świetnych wyników sportowych, ani finansowych. Bo to oznacza, że jest jakiś regres. Jednocześnie wyszliśmy z założenia, że zawsze będziemy jasno to komunikować, by kibice wiedzieli, na czym stoją i nie byli zaskoczeni np. brakiem ruchów transferowych. Bo oczywiście nie było tak, że uznaliśmy, że przebudowa kadry zespołu została już zakończona, tylko mieliśmy ograniczenia, które nie pozwalały nam na większą aktywność. Raport, który zaraz będziemy komentować, jest tak naprawdę księgowym potwierdzeniem zdarzeń gospodarczych, które miały miejsce od 1 stycznia do 31 grudnia zeszłego roku. Czyli część z nich to zdarzenia na tyle odległe czasowo, że kibice mogą nie pamiętać wszystkich niuansów. Na przykład ten raport zawiera półroczne wynagrodzenie wielu zawodników, których dziś już nie mamy na liście płac, ale w sprawozdaniu zostali uwzględnieni. 

Przechodząc do liczb. Śląsk zanotował stratę w wysokości 20,6 mln zł, większą o 6,6 mln zł niż rok wcześniej. Czy to już sygnał, że sytuacja wymyka się spod kontroli? Czy jednak zaskoczy mnie pan stwierdzeniem, że jakiś większy plan, rozpisany na dłużej niż jeden rok, zakładał aż tak wysokie minusy?

Na pewno nie zgodzę się na mówienie, że to jest jakaś część planu. Bo gdyby była, to ja w nim nie uczestniczę. Absurdem byłby plan zakładający generowanie strat. Natomiast chciałbym wyjaśnić te 20,6 mln zł na minusie, o których mowa. Co roku rozmawiamy tej samej kwestii, czyli o podwyższeniu kapitału zakładowego spółki przez właściciela o 13 mln zł. Ta kwota w całości jest przeznaczona na bieżące funkcjonowanie klubu, lecz w omawianym raporcie nie pojawia się ona po stronie przychodów. Natomiast jej wydatkowanie jest już widoczne w bilansie i na starcie generuje stratę w wysokości tych 13 mln zł. Przekładając to na bardziej zrozumiały język – gdyby Śląsk Wrocław w ciągu roku zrealizował wszystkie swoje założenia związane z przychodami, transferami i tak dalej, i wypracowałby taki wynik finansowy, który pozwoliłby zapewnić pokrycie wszystkich zaplanowanych wydatków, a do tego przeznaczyłby przekazane przez gminę Wrocław środki, miałby stratę w wysokości 13 mln zł. Jeśli w sprawozdaniu finansowym strata byłaby niższa niż 13 mln zł, to by oznaczało, że spółka z punktu widzenia rozliczenia księgowego wypracowała nadwyżkę finansową. 

Ale jednak strata w sprawozdaniu to 20,6 mln zł, nie 13. Zatem nie udało się zrealizować – jak to pan określił – założeń związanych z przychodami i transferami. Dlaczego?

Musielibyśmy spojrzeć na to, skąd się wzięła różnica, polegająca na tym, że w zeszłym roku mówiliśmy o kwocie 14 mln zł, a w tym o 20,6 mln. Podstawowa przyczyna to fakt, że nakłady, jakie Śląsk poniósł na pozyskiwanie zawodników i ich wynagrodzenia nie znalazły odzwierciedlenia w wyniku sportowym. Mówiąc wprost – zajęliśmy ostatnie możliwe miejsce w Ekstraklasie, przez co zdobyliśmy najniższą premię z praw telewizyjnych. Mówimy tutaj o różnicy wynoszącej ponad 6 mln zł, bo o tyle więcej na tym samym zarobiliśmy w 2021 roku, co zresztą komunikowaliśmy po zakończeniu poprzednich rozgrywek. To tłumaczy stratę, z jaką kończyliśmy 2022 rok i teoretycznie mógłbym w tym momencie zamknąć odpowiedź na pytanie, ale to jeszcze bardziej złożona sprawa. 

Dariusz Sztylka zwolniony ze Śląska Wrocław
Dariusz Sztylka

Porażka z Piastem przesądziła o zwolnieniu Dyrektora Sportowego Śląsk Wrocław na wiosnę nie zachwyca i w tabeli zajmuje dopiero odlegle dwunaste miejsce. Przewaga nad strefą spadkową to tylko trzy punkty, co nie należy do najbardziej komfortowych sytuacji. Do tego w czwartkowe popołudnie podopieczni Ivana Djurdjevicia przegrali na własnym stadionie z Piastem Gliwicem 0:1. Łagodnie mówiąc,

Czytaj dalej…

Chętnie posłucham…

To jest ogromny paradoks i główna przyczyna tego, że nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego. Śląsk Wrocław w 2022 zbierał żniwo bardzo poważnych inwestycji poczynionych po awansie do europejskich pucharów. Budowaliśmy drużynę, która miała uczestniczyć w grze o fazę grupową Ligi Konferencji, a jednocześnie w kolejnym sezonie walczyć w lidze o miejsce premiowane grą w pucharach. Mam tu na myśli sam fakt nawiązania realnej rywalizacji, a nie zajęcie konkretnie trzeciej lub czwartej pozycji. A efekt był taki, jak powiedziałem: zajęliśmy ostatnie dające utrzymanie miejsce. Ponieśliśmy więc znacząco większe wydatki, które dziś zestawiamy z ogromną obniżką wynagrodzenia za prawa telewizyjne. A pamiętajmy, że kontrakt z Ekstraklasą jest tak skonstruowany, że znaczna część pieniędzy, które od niej otrzymujemy, uzależniona jest od wyniku sportowego. 

Czyli mówiąc wprost: przeszarżowaliście z budowaniem kadry.

Nie wiem, czy to dobre słowo. Bo można też mówić o tym, co się później wydarzyło i co wszyscy komentowali. Czyli zmianie sztabów szkoleniowych. Ktoś patrząc z boku powie: Śląsk był bardzo niekonsekwentny dokonując tak częstych zmian trenerów, ale jeśli spojrzy przez pryzmat finansów czy poczynionych inwestycji, być może oceni to inaczej. 

Może pan rozwinąć?

Śląsk Wrocław na życzenie i oczekiwania zwłaszcza tego pierwszego sztabu dokonał szeregu korekt i zmian, wychodząc z założenia, że jeśli w jednym sezonie zajęliśmy miejsce gwarantujące awans do europejskich pucharów, po czym dołożyliśmy do pieca jeszcze więcej węgla, to nawet jeśli ten żar nie da żadnych gwarancji, to jednak zwiększy prawdopodobieństwo osiągnięcia takiego samego wyniku lub lepszego. Jak wszyscy wiemy – osiągnięty wynik był dokładnie odwrotny. Nie nazwałbym tego przeszarżowaniem, natomiast z pewnością zderzyliśmy się z absolutnym brakiem realizacji założeń. 

Wynagrodzenia wyższe, gra – równie słaba

Wzrost wynagrodzeń o 25 proc. – z 16 mln do 20 mln – zupełnie nie poszedł w parze ze wzrostem jakości drużyny.

Takie są fakty. Pamiętajmy, że wzrost wynagrodzeń nie jest związany jedynie z pensją zawodników. To może zabrzmieć populistycznie, ale naprawdę ma znaczenie – musimy patrzeć chociażby przez pryzmat różnic kursowych. Duża część naszych zawodników ma kontrakty w euro, a wahanie tej waluty w ostatnich kilkunastu miesiącach w związku z sytuacją na świecie, powoduje znaczącą różnicę dla naszego budżetu. Bo tym samym bez zmian warunków kontraktów, te stały się dla Śląska droższe. Kolejnym powodem jest to, że w 2022 roku utrzymywaliśmy Jacka Magierę. Później także Piotra Tworka i obecnie oczywiście Ivana Djurdjevicia. Z punktu widzenia kibicowskiego tych dwóch trenerów już nie ma, a dla nas ich obecność jest widoczna w kosztach. Utrzymując tych szkoleniowców na liście płac, a także część sztabów, wzrastają nam wynagrodzenia.  

Pierwsze symptomy, że coś idzie nie tak, kibic mógł odczuć w zimowym okienku transferowym między 2021, a 2022 rokiem. Wtedy podjęliśmy decyzję, że już teraz wzmocnimy drużynę zawodnikami, którzy teoretycznie mogliby przyjść latem, zastępując tych, którym kończą się kontrakty i najprawdopodobniej odejdą z klubu. Wiedzieliśmy jednak, że wzmocnienia potrzebne są już teraz i przed rundą rewanżową sezonu 2021/22 zdecydowaliśmy się na pozyskanie: Olsena do środka pola, Gretarssona do środka defensywy i Jastrzembskiego do formacji ofensywnej. Ktoś powie, że sportowo to dobra albo zła decyzja, ale patrząc przez pryzmat finansów: od stycznia do czerwca utrzymywaliśmy jednocześnie: np. Picha i Jastrzembskiego, Tamasa i Gretarssona oraz Sobotę i Olsena. To wszystko – kursy walut, dodatkowi trenerzy i zawodnicy – złożyło się na tę różnicę w wynagrodzeniach. 

Zabójcza końcówka Piasta. Śląsk wciąż bez przełamania [WIDEO]
Jorge Felix

Końcowe minuty zdecydowały o zwycięstwie Piasta Wobec ogromnego ścisku w drugiej połowie tabeli ligowej, zarówno dla Śląska Wrocław, jak i Piasta Gliwice wygrana w czwartkowym meczu mogła stanowić mocne odbicie się od strefy spadkowej. Pierwsze 45 minut nie zwiastowało jednak niestety emocji w drugiej części spotkania. Jedyną godną uwagi okazję w 39. minucie zmarnował Erik

Czytaj dalej…

Ale to wciąż są wasze decyzje, do których nikt Śląska nie przymuszał. Nie płacicie za czyjeś błędy.

Oczywiście. Na końcu zawsze odpowiedzialność za te decyzje spoczywa na klubie. Ale konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie, dlaczego zespół, która zajmuje miejsce pucharowe, w następnym sezonie pomimo wzmocnień walczy o utrzymanie? Albo co się stało z drużyną, która w tym felernym sezonie była najdłużej niepokonana ze wszystkich w Ekstraklasie, a później notuje aż taki regres? Do dziewiątej kolejki byliśmy bez porażki, w dziesiątej Lech Poznań połamał nam nos wygrywając 4:0, i nagle całe życie się załamało. To niewytłumaczalne.

Ivan Djurdjević nie może zostać zwolniony

Posiadanie trzech trenerów na pasku jest bolesne dla excela, więc nasuwa się z automatu pytanie, czy nie staliście się teraz zakładnikami tej sytuacji? Czy Ivan Djurdjević nie stał się czasem człowiekiem niezwalnialnym nie z przyczyn sportowych, a z finansowych.

Z jednej strony ktoś z zewnątrz mógłby wyciągać takie wnioski, ale z drugiej strony w rozmowach z Ivanem mówiliśmy wprost, że jeszcze przez jakiś czas będziemy drużyną w przebudowie, bo zostaliśmy pokiereszowani w sezonie 2021/22 i ponosimy tego konsekwencje. Dane finansowe tylko to odzwierciedlają i powiem więcej – nie spodziewam się, by dane z sezonu 2022/23 były dużo lepsze. Większość zobowiązań będzie się za nami ciągnąć. Oczywiście będziemy podejmować szereg działań, by to zmienić, ale nie możemy rzecz jasna zagwarantować, że natychmiastowo wszystkie z nich będą skuteczne. 

Wracając jeszcze do clue pytania. Nie sprowadzałbym tego do zdania, że jakikolwiek szkoleniowiec – by nie personalizować per Ivan – może tutaj funkcjonować niezależnie od postawy drużyny. Na trenerze takiego zespołu jak Śląsk zawsze ciąży ogromna presja, bo przeciętnego kibica z Wrocławia przecież nie interesuje, czy mamy pieniądze, czy nie. On oczekuje, by jego klub nie schodził poniżej pewnego poziomu. Natomiast my przed trenerem nie definiowaliśmy celu sportowego, jak na przykład awans do europejskich pucharów – co było w tamtym momencie nierealne – którego niezrealizowanie jednoznacznie skutkowałoby zwolnieniem. Pierwszym krokiem było ustabilizowanie naszej sytuacji z jednoczesnym odmłodzeniem drużyny. Pojawia się masa krytyki, że w tym meczu wyglądamy tak, a w innym inaczej, natomiast na koniec ocenę w największym stopniu kształtuje wynik. Gdyby – biorąc pierwszy mecz z brzegu, ten niedawny z Lechią Gdańsk – nasz młody zawodnik wchodzący w końcówce na boisko wykorzystał akcję sam na sam, każdy powiedziałby: “okej, może wyglądaliśmy przeciętnie, ale w obliczu nieobecności w tym spotkaniu najważniejszych piłkarzy trener przygotował swój zespół, by wypunktował przeciwnika i wygrał w ten sposób ważny mecz”. 

Ivan Djurdjević powiedział niedawno po meczu w Kaliszu kilka mocnych słów o postawie drużyny, pan doskonale wie, co to za słowa. Jak to odebrano w klubie?

Jako trudną sytuację, w jakiej znajduje się człowiek, któremu wali się sufit na głowę, a ktoś przykłada mu mikrofon i on musi coś powiedzieć. To był kuriozalny mecz z jeszcze bardziej kuriozalnym wynikiem. Po czymś takim trudno powiedzieć coś rzeczowego. Ja tamtej wypowiedzi nie traktuję jako merytorycznej odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną porażki. Nie zgadzam się też z opiniami kibiców, że piłkarze przeszli obok meczu, jakby chcieli przegrać. Gwarantuję, że nigdy nie spotkałem w Śląsku piłkarza, który ma ochotę odpuścić mecz, takie czasy już dawno się skończyły. Obecnie mamy najmłodszą kadrę w lidze i w tym sezonie kilkukrotnie zdarzyły nam się niestety dość kuriozalne występy. Piłkarze Śląska na dziś różnie radzą sobie z presją, a czy nam się podoba, czy nie, jej znoszenie ma kolosalne znaczenie dla tego, jak ktoś wygląda na boisku. 

Nie chciałem wtedy panu przerywać, ale wcześniej użył pan słów: podejmiemy szereg działań. Mówi pan o zejściu z pensji, czy poprawie jakości zespołu na miarę wypłacanych pieniędzy, tak, by ten zespół przyniósł odpowiednie przychody z racji zajętego miejsca?

W pana ogólnej wypowiedzi zawarta jest cała kwintesencja. Niestety jest ona oczywiście trudniejsza do realizacji, gdy nałożymy na to obowiązujące nas wszystkich przepisy i kontrakty. Co do zasady – to są dokładnie dwie drogi, w moim przekonaniu równoległe do siebie. Pierwsza, czyli wzrost po stronie przychodów, oznacza, że musimy się skupić na tym, by osiągnąć jak najlepszy wynik w obecnie trwającym sezonie, a jednocześnie w konsekwencji tego nastąpi duża aktywność po stronie transferów wychodzących – a na to na pewno liczymy. I druga droga, dużo bardziej niekomfortowa, czyli redukcja kosztów. I to w każdej przestrzeni, w jakiej funkcjonuje spółka. Czyli nie tylko redukcja wśród zawodników grających w Ekstraklasie, ale także w strukturze akademii, drugiej drużyny lub piłki nożnej kobiet. W każdej z tych przestrzeni możemy doszukiwać się oszczędności.  

Gwiazdy odejdą ze Śląska

Skoro mocno nastawiacie się na sprzedaż zawodników, to rozumiem, że w kolejce do wyjazdu z Wrocławia ustawił John Yeboah, chyba najcenniejszy dziś wasz piłkarz.

Tak. Podobnie jak Erik Exposito, który od dłuższego czasu nie jest anonimowym zawodnikiem. Mamy też zawodników dużo młodszych, których nazwisk nie chcę tutaj wymieniać, a którzy także cieszą się dużym zainteresowaniem zagranicą. Ich także oferujemy i dostajemy o nich zapytania. Nasz plan zakłada sprzedaż kilku zawodników, ale od razu zaznaczamy w nim, że jest to obarczone ryzykiem i nigdy nie można być pewnym transferów. Mamy chociażby przykład sprzed ponad roku, gdy odejście Erika do Chin było w zasadzie dopięte, na pewno w przestrzeni między dwoma klubami. Zawodnik nie doszedł jednak do porozumienia w sprawie indywidualnego kontraktu, czy raczej – jego zabezpieczenia, z nowym pracodawcą i z wydawało się pewnego transferu nic nie wyszło. 

Zaglądam dalej w wasze sprawozdanie finansowe i widzę, że kapitał własny to minus 10,2 mln zł. Wiemy, że od sezonu 2024/25 w życie wejdą przepisy o stabilności finansowej, które wymuszą na klubie albo posiadanie dodatniego kapitału własnego, albo redukcję ujemnego o co najmniej 10 proc. Czy jest ryzyko, że Śląsk nie podoła tym regulacjom?

Ryzyko zawsze istnieje, ale to pytanie, na które bardzo niezręcznie mi odpowiadać, bo wiele zależy od decyzji właścicielskiej. Ja oczywiście dołożę wszelkiej staranności, by tego dokonać, ale nie jestem – i nie mogę być – żadnym gwarantem. Jeśli będą wchodzić sztywne przepisy, które mogą utrudnić nam uczestniczenie w rozgrywkach, to nie wyobrażam sobie, by większościowy akcjonariusz mógł na to nie zareagować. Ja to traktuję jako kolejne wyzwanie, które przed nami staje, a z którym musimy sobie w formalny sposób poradzić. Dziś płacimy cenę głównie za poprzedni sezon, który przez jakiś czas będzie się jeszcze za nami ciągnąć. Natomiast patrząc na Śląsk Wrocław w dłuższej perspektywie, założenia, o jakich mówią regulacje, były realizowane.

Jaka rzeczywistość zastanie Śląsk, jeśli spadnie do I ligi? Dyskutujecie z właścicielem, czyli miastem, o takim scenariuszu?

Nie dyskutujemy o tym w kategoriach sportowo-organizacyjnych, natomiast ta sytuacja byłaby wyjątkowo trudna. Prawdą na pewno jest, że takie kluby jak my, Legia, Lech, Jagiellonia, Lechia Gdańsk czy Wisła Kraków ze względu na swoją wielkość, poziom organizacyjnego rozwoju, obiektów, na jakich funkcjonują, spadek jest znacznie poważniejszym ciosem niż dla nieco innych klubów – oczywiście nikomu nic nie umniejszając. Spadek wymagałby bardzo trudnych, strategicznych decyzji, co robić dalej. I nie mówię tu tylko o pierwszej drużynie, która po spadku musiałaby po prostu zostać przebudowana. Mam na myśli kilkanaście innych zespołów w naszych strukturach, które w I-ligowej rzeczywistości flagowego okrętu w takiej skali istnieć by już nie mogły. Ich funkcjonowanie opiera się w dużej mierze na przychodach uzyskanych przez pierwszą drużynę. 

Co z tą frekwencją?

Przychody można też uzyskać przez odpowiednio wysoką frekwencję. Wasz stadion świeci pustkami…

Moje dwudziestoletnie doświadczenie pracy w sporcie dość jasno pokazuje, że nie ma ważniejszego elementu wpływającego na zapełnienie trybun od wyniku sportowego. Natomiast z jedną rzeczą w pana stwierdzeniu nie jestem w stanie się zgodzić. Oczywiście są mecze, gdy frekwencja jest niska – przy słabszej postawie naszego zespołu, mniej atrakcyjnym z perspektywy naszego kibica przeciwniku, czy trudniejszym terminie, jak mecze w południe lub w tygodniu. Trudno wtedy ściągnąć ludzi na stadion i mówimy o np. sześciu tysiącach kibiców na trybunach. Z drugiej strony przylgnęła do nas łatka drużyny, na którą przychodzi mało kibiców, co z punktu widzenia statystyk nie jest do końca prawdą. Nawet jeśli na nasz mecz wejdzie 15 tys. kibiców, co w skali ligi jest bardzo dobrym wynikiem, odbiór dużego stadionu jest taki, że świeci pustkami. A mamy zwykle w średnio-rocznym ujęciu jedną z czołowych frekwencji w lidze. Nie mamy się czego wstydzić.   

Z ciekawości sprawdzam i widzę, że Śląsk ma szóstą frekwencję w lidze w tym sezonie.

Co nawet w zestawieniu z pozycją w tabeli jest jednym z gorszych wyników na przestrzeni lat. W okresie, gdy walczyliśmy o wysokie miejsca, pojawialiśmy się w top 3 pod względem frekwencji.  

Patrzy pan z zazdrością na inne kluby, które nie dostają ogromnych dotacji z miasta, a bardzo dobrze łączą skromność z jakością? Jak choćby Warta Poznań.

Proszę pamiętać o jednej rzeczy. Jeśli przyjrzałby się pan rzeczywistości klubu Śląsk Wrocław i skali jego działalności, to abstrahując od wyników sportowych pierwszych zespołów, musiałby pan porównywać nas z Lechem Poznań, Legią Warszawa, Pogonią Szczecin, Zagłębiem Lubin i pewnie tutaj powinienem postawić kropkę. Mówię to, bo Śląsk to znacznie więcej niż drużyna ekstraklasowa. Czyli zupełnie inaczej niż w kilku innych klubach Ekstraklasy. Szkolenie młodzieży nie jest aż tak rozwinięte, a piłka nożna kobiet właściwie nie występuje lub pojawia się w zupełnie innej skali. Wiem, że to, co mówię, jest kontrowersyjne, ale ten model funkcjonowania to dla nas jednocześnie coś bardzo ważnego, na co chcemy stawiać, a jednocześnie spore obciążenie finansowe. Ktoś może mówić o środkach, do jakich mamy dostęp, ale z drugiej strony rzadko dostrzega obowiązki, jakie na nas spoczywają. Dlatego nie chciałbym się porównywać do Warty, choć tak – zazdroszczę im tego, jak dobrze funkcjonują w swoich skromnych warunkach. Jeśli to efekt tego, że znaleźli patent – pozostaje się z tego cieszyć. Choć i mnie wydawało się kiedyś, że znalazłem patent. Później zaczął się sezon 2021/22 i okazało się, że tego patentu nie ma i z drużyny, która po kilku latach słabych wyników zajmowała kolejno piąte i czwarte miejsce, staliśmy się kandydatem do spadku.

Komentarze