Real Madryt w niedzielnych derbach stolicy udowodnił, że obecnie nie ma sobie równych na krajowym podwórku. Czy jednak w zespole Królewskich należy wreszcie upatrywać hiszpańskiego kandydata do europejskiego tronu?
- Real Madryt nie dał najmniejszych szans Atletico w niedzielnych derbach
- W odstępie piętnastu dni Królewscy pokonali Sevillę, Athletic, Real Sociedad, Inter Mediolan i Atletico
- Wydaje się, że mistrzostwo kraju to dla Los Blancos kwestia czasu. Czy to wystarczy, by wrócić na europejski tron?
Dominacja Realu w derbach
Żaden ze mnie ekspert od typowania meczów, ale przed weekendem jednego byłem pewien. Kto chciał zarobić, powinien postawić swoje oszczędności na Real Madryt. Kurs był ciekawy, a ryzyko – minimalne.
Atletico mogło w ostatniej dekadzie wygrać dwa mistrzostwa (tylko o jedno mniej od rywala zza miedzy), ale w każdym ich bezpośrednim starciu zawsze widoczny jest kompleks niższości. Diego Simeone nie umie rozgrywać derbów z wielkim rywalem. I o ile zdarzało się mu jeszcze zaskakiwać Królewskich w rozgrywkach pucharowych, o tyle w lidze lepiej spuścić na wyniki zasłonę milczenia. Rojiblancos nie radzili sobie z bogatszymi sąsiadami nawet będąc w wybitnej formie, więc w obecnej sytuacji nie było nawet sensu robić sobie nadziei na równy mecz.
Moje przewidywania się spełniły. Atletico niby zaatakowało wysokim pressingiem, ale doświadczenie ekipy Carlo Ancelottiego wzięło górę. Dwa wykorzystane błędy, dwie kontry, dwa gole i trzy punkty. Nic prostszego, prawda?
Popis starego wygi
Luka Modrić ma 36 lat. By umiejscowić go na tle innych, wielkich graczy, dość powiedzieć, że w jego wieku Xavi Hernandez już od roku przebywał na “emeryturze” w Katarze. Andres Iniesta opuścił zaś wielki futbol w wieku 34 lat. Tymczasem Chorwat walczy o nowy kontrakt w Realu Madryt i robi to w iście wielkim stylu.
Czego on w ostatnich derbach nie zrobił! Walka w pressingu? Oczywiście. Chowanie się przed agresywnymi rywalami i tworzenie przez to przestrzeni kolegom? Odhaczone. Efektowne dryblingi, przerzuty i napędzanie akcji? Tak, tak i tak.
Złota Piłka dla Modricia była dla mnie w 2018 roku nieporozumieniem. To znaczy rozumiem, na jakiej zasadzie działa ten plebiscyt i że przy braku innego rywala, triumfie w Lidze Mistrzów i wicemistrzostwie świata inny rezultat byłby niespodzianką. Ale do tamtego momentu nie widziałem w pomocniku Królewskich zawodnika godnego tak wielkiego lauru. Im dłużej jednak gra, tym bardziej cieszę się, że głosujący trzy lata temu byli ode mnie mądrzejsi. Obecnie 36-latka należy określać jako fenomen fizyczny, zdrowotny i – co najważniejsze – piłkarski.
Ancelotti tonuje nastroje, bo musi to robić. Kibicom wolno marzyć
Carlo Ancelotti na zachwyty nad swoją drużyną reaguje inteligentnie. Przypomina o sezonie 2014/2015, w którym jego Real Madryt wygrał 22 kolejne spotkania, by ostatecznie to Barcelona sięgnęła po potrójną koronę. Jasne, sama pierwsza połowa kampanii to za mało, by kogokolwiek koronować. Obie sytuacje nie mają jednak wiele wspólnego. Po pierwsze, wówczas Królewscy podupadli pod kątem fizycznym. Miały na to wpływ mecze superpucharowe i – co najważniejsze – wyjazd na Klubowe Mistrzostwa Świata. To po nich z Los Blancos uszło powietrze, niejako teleportując się do obozu Barcelony.
Barcelony, którą dowodził, jak się okazało, fenomenalny taktyk i motywator, Luis Enrique. Barcelony, która dysponowała jednym z najmocniejszych tercetów ofensywnych w historii futbolu. Dziś, jeżeli Real Madryt będzie w drugiej połowie sezonu punktował choć w 75% tak dobrze, jak do tej pory, sięgnie po mistrzostwo na kilka kolejek przed końcem. A co z Ligą Mistrzów?
UEFA wzburzyła Królewskich
Real Madryt jest wściekły na UEFA. I nie chodzi już nawet o zamieszanie związane z Superligą, a o tę wpadkę w trakcie losowania par 1/8 finału Ligi Mistrzów. I trudno się dziwić. W pierwotnym losowaniu Królewscy trafili na Benficę. Po “poprawce”, przyjdzie im mierzyć się z Paris Saint-Germain. Trzeba zaznaczyć, że póki co bukmacherzy nie widzą w ekipie Ancelottiego faworytów do ostatecznego triumfu.
Ale czy obecnie madrytczycy są słabszą ekipą niż paryski gwiazdozbiór? Śmiem wątpić. Tajemnicą poliszynela jest, że póki co mówimy o zlepku indywidualności, a nie zespole. Leo Messi od odejściu z La Ligi Cristiano Ronaldo nie potrafił wiele zdziałać w pojedynku z Królewskimi. Druga gwiazda rywali, Kylian Mbappe, w momencie rozgrywania pierwszego spotkania fazy pucharowej może być już spakowany do Madrytu. Jeżeli Los Blancos ominą poważne kontuzje, to na ten moment są faworytami w kontekście awansu do ćwierćfinału.
Miło widzieć, że po trzyletniej przerwie wreszcie w Hiszpanii tworzy się ekipa mogąca realnie powalczyć o najważniejsze klubowe trofeum.
Całość tekstu znajduje się na Primeradivision.pl. Tam wybrano dodatkowo Partidazo, evento, jugador oraz golazo minionej kolejki. Sprawdź aktualną tabelę La Liga.
Komentarze