Głupi i głupszy, wersja Premier League

Premier League: Anthony Taylor
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Premier League: Anthony Taylor

Tak, tak. Wszyscy już wiemy. Nagroda Darwina dla Darwina. Jednak konkurs na najgłupsze, a może raczej najbardziej rozczarowujące zachowanie 2. kolejki Premier League wcale nie został rozstrzygnięty na Anfield. Kandydatów do zwycięstwa jest dwóch – urugwajski napastnik Liverpoolu i sędzia Anthony Taylor wraz z zapleczem VAR. Komu należy przyznać triumf w tych jakże elitarnych zmaganiach?

  • Nagroda Darwina dla… Darwina Nuneza, a może dla Anhtony’ego Taylora i Mike’a Deana? Kto zasługuje na wyróżnienie?
  • Czy porażka Manchesteru United to zaskakuje nas na tyle, by ogłaszać ją wydarzeniem kolejki Premier League?
  • Dean Henderson i David de Gea, osąd bohaterów

Kandydat numer 1: Darwin Nunez

Skoro wyjątkowa głupota, to nagroda Darwina. A skoro to właśnie Darwin Nunez zachował się nierozważnie, to komu mielibyśmy przyznać ten tytuł, jak nie właśnie jemu? W 57. minucie spotkania Liverpoolu z Crystal Palace Urugwajczyk postanowił w zdecydowany sposób odpowiedzieć na niemal godzinne prowokacje Joachima Andersena i potraktował go “z byka”. Duńczyk otrzymał cios głową i padł na murawę jak rażony, jednak w głębi ducha doskonale wiedział, że chwila wątpliwego bólu, kilka sekund teatrzyku i żółta kartka to niewielka cena za osłabienie przeciwnika. Darwin nie utrzymał emocji na wodzy i uległ podszeptom skandynawskiego węża. Wąż syty, a Liverpool niecały.

Dzięki tej wyjątkowo niesportowej sytuacji (i to niesportowej z obu stron) obrońcy w Premier League otrzymali jasny i wyraźny przekaz, na piśmie i w obrazie – 23-latek psychicznie jeszcze nie jest gotowy do rywalizacji na angielskich boiskach i wszyscy zainteresowani spróbują ten fakt wykorzystać. Jednak nie zapominajmy o jednym, wyjątkowo istotnym w tej materii fakcie: młody jest, ciągle się uczy. A najlepsza edukacja to często ta “na własnych błędach”. Na Anfield Road odebrał cenną lekcję i następnym razem będzie bardziej ostrożny.

Szanse na zwycięstwo: 40%

Kandydat numer 2: Anthony Taylor wraz z zapleczem VAR

Władze Premier League powierzają ci losy hitowego starcia tej serii gier. To ogromne wyróżnienie, ale także ogromna odpowiedzialność. Pojawiasz się na scenie, na którą zwrócone są oczy całej piłkarskiej Anglii, jednak nie musisz grać głównej roli. Od tego są piłkarze. Jeżeli przez cały spektakl pozostajesz w cieniu, możesz być właściwie pewny, że swoje zdanie wykonałeś prawidłowo. Jednak jeżeli wydarzenia będą wymagały twojej ingerencji, nie powinieneś się nadmiernie stresować. Za swoimi plecami masz konferansjera, który może i powinien naprowadzić cię na właściwą drogę. Po wszystkim wracasz do domu i cieszysz się pracą, którą wykonałeś.

No chyba że nazywasz się Anthony Taylor, a za VAR odpowiedzialny jest Mike Dean. Wtedy w doliczonym czasie gry nie zauważasz zachowania Cristiana Romero, który ciągnie za włosy Marca Cucurellę, chociaż stoisz dosłownie metr od całego wydarzenia. A może raczej nie chcesz zauważyć? Załóżmy, że wersja numer jeden jest prawdziwa. Wtedy do akcji wkracza system wideoweryfikacji i naprawia twój błąd. Wkracza, a raczej powinien wkroczyć, czego oczywiście nie robi, ponieważ za jego działanie jest odpowiedzialny emerytowany sędzia Dean. Romero nie ogląda czerwonej kartki, Tottenham strzela gola, Chelsea traci dwa punkty. A ty, a właściwie wy, w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku wrócicie do swoich mieszkań i pochwalicie się żonie/dzieciom/rodzinie/znajomym, w jakim to właśnie emocjonującym spotkaniu wzięliście udział. Ewentualnie później zastanawiacie się, czemu cała piłkarska Anglia was nienawidzi.

Szanse na zwycięstwo: 60%

Wydarzenie kolejki: wysoka porażka Manchesteru United z Brentfordem

Wychodzisz na boisko po przegranym meczu. Wychodzisz w jednym celu: by wygrać. By nie powtórzyć scenariusza z 1. kolejki. Wszystko wydaje się dosyć proste – w końcu to tylko piłka nożna. Tu nie ma wielkiej filozofii. Wystarczy wymienić kilka celnych podań, oddać kilka strzałów, czasami nawet wystarczy jeden. Ta gra naprawdę nie jest aż tak skomplikowana! Ale to oczywiście nie oznacza, że dla każdego warunki są dokładnie takie same. Czasami nie potrzeba wiele i można skomplikować sobie życie. Samemu, bez pomocy przeciwnika. A wtedy pretensje można mieć tylko i wyłącznie do siebie.

W spotkaniu z Brentfordem Manchester United po prostu nie istniał. Nie funkcjonowało absolutnie nic. Podstawy, takiej jak wyprowadzenie akcji złożonej z kilku celnych podań? Zapomnijcie. Ustawienie przy stałym fragmencie gry? Nic z tych rzeczy. A może chociaż nie zabrakło ciężkiej pracy? Skądże – piłkarze Czerwonych Diabłów przebiegli aż o 13,8 kilometra mniej niż ich rywale. Zero goli, zero pomysłu na cokolwiek. A naprawdę nie trzeba było wiele. W porównaniu z meczem z Brightonem drużyna Erika ten Haga nie zdołała wypracować choćby zalążka progresu. 20. miejsce z bilansem bramkowym 1:6 to nie przypadek.

Bohater kolejki/rozczarowanie kolejki: Dean Henderson/David de Gea

Taki bramkarza jak Dean Henderson to skarb, prawda? Ciekawe co myślą o nim włodarze Manchesteru United? Może pewnego dnia sprowadzą go na Old Trafford? A no tak, zapomniałem. Przecież Henderson to de facto piłkarz Czerwonych Diabłów. Tyle że ktoś nie do końca mu ufa i woli stawiać na Davida de Geę. A biedny Dean musi pałętać się po wypożyczeniach. O ile jeszcze w poprzednim sezonie pozycja Hiszpana była niepodważalna i nawet jego największa wada, czyli absolutny brak umiejętności gry nogami, nie raziła aż tak bardzo, o tyle już teraz trudno przymknąć oko na to, co wyprawia 31-latek. Tymczasem Anglik rozgrywa znakomite spotkanie w barwach Nottingham Forest i po raz kolejny rozgrzewa dyskusję na temat obsady bramki United. 25-latek z Whitehaven swój doskonały występ w starciu z West Hamem ukoronował udaną paradą po uderzeniu Declana Rice’a z 11. metra.

A co “w tym czasie” robi nasz David? Najpierw w zaskakujący sposób przepuszcza niegroźny strzał Josha Dasilvy, później wsadzasz na minę Christiana Eriksena, co skutkuje stratą kolejnej bramki, a następnie źle ustawia się przy rzucie rożnym, co w efekcie też kończy się golem. Przy czterech trafieniach Brentfordu aż trzy możemy zapisać na konto De Gei. Nawet w optymistycznym scenariuszu, który zakłada, że większą/zupełną winę w trzeciej sytuacji ponosi Lisandro Martinez, 2/4 to wynik wręcz zatrważający.

David de Gea to zawodnik, który najlepsze lata na Old Trafford ma już za sobą. Pewnych rzeczy nie przeskoczy, pewnych rzeczy nie zdoła się nauczyć. Skoro przez tyle lat nic nie poprawił w kontekście gry nogami, to nie sposób uwierzyć, że nagle “coś mu się przestawi”. Niestety w sytuacji obsady bramki United ktoś musi lub w końcu będzie musiał podjąć twardą, męską decyzję i odsunąć Hiszpana od pierwszego składu.

Polacy w Premier League

  • Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i pięć obronionych strzałów w meczu z Nottingham Forest (0:1)
  • Mateusz Lis (Southampton) – poza kadrą na starcie z Leeds (2:2)
  • Jan Bednarek (Southampton) – 70 minut w pojedynku z Leeds
  • Matty Cash (Aston Villa) – został zmieniony w czwartej minucie doliczonego czasu gry w spotkaniu z Evertonem (2:1)
  • Mateusz Klich (Leeds) – w 84. minucie rywalizacji z Southampton (2:2) zmienił Jacka Harrisona
  • Kacper Kozłowski (Brighton) – poza kadrą na mecz z Newcastle (0:0)
  • Jakub Moder (Brighton) – kontynuuje rehabilitację po urazie kolana

Komentarze