Czy Manchester United naprawdę może być drużyną pressingu? [ANALIZA]

Erik ten Hag może spać spokojnie. Na pewno istnieje kombinacja lub styl gry w którym tacy piłkarze jak Bruno Fernandes, Casemiro, Mason Mount, Christian Eriksen, Marcus Rashford czy Rasmus Hojlund odnajdują się i wyglądają na sprawnie funkcjonującą drużynę. Biorąc pod uwagę ile już tego rozwiązania Holender szuka, musi być blisko znalezienia właściwej formuły – i to jedyna dobra informacja dla kibiców Manchesteru United.

Erik ten Hag
Obserwuj nas w
IMAGO/Martin Rickett/PA Images Na zdjęciu: Erik ten Hag
  • To kolejny sezon, w którym Manchester United gra poniżej oczekiwań. W Premier League po dziesięciu kolejkach ma na koncie pięć wygranych i pięć porażek
  • Czerwone Diałby zajmują obecnie dopiero ósme miejsce w tabeli angielskiej ekstraklasy
  • W środę drużyna Erika ten Haga pożegnała się również z rozgrywkami Carabao Cup. Na własnym stadionie przegrała 0:3 z Newcastle United

Jak ma grać Manchester United?

Nie ma rozmowy o Manchesterze United bez wspomnienia o licznych kontuzjach. Ta najnowsza dotyczy Casemiro, który zszedł w przerwie przegranego 0:3 meczu z Newcastle United w Pucharze Ligi. Nie ma też dyskusji o klubie bez uwzględnienia zawieruchy zakulisowej związanej ze sprzedażą (części) udziałów rodziny Glazerów, wyczekiwanym wejściem sir Jima Ratcliffa i przejęciem przez niego odpowiedzialności za część sportową. Nie można nie wspomnieć o sukcesie jakim był pierwszy sezon Holendra, bo przecież to dziś działa na jego korzyść. United byli w znacznie gorszej sytuacji, gdy po raz pierwszy wchodził do rozbitej szatni.

Nie można powiedzieć, by ten Hag nie miał wyobrażenia o tym, jak jego zespół ma grać. Jego ostatnia obrona wizerunku United jako drużyny aktywnej w pressingu, żyjącej z faz przejściowych nie jest niczym nowym. – Chcemy pressować, cały czas, grać proaktywnie. Czasem może wysoki pressing nie będzie możliwy, ale to musimy rozczytywać i obniżyć naszą obronę. Ale tak, naszą intencją jest być cały czas aktywnym w pressingu – mówił po… swoim pierwszym meczu w roli trenera United. Z Liverpoolem wygrali 4:0 w trakcie przygotowań do poprzedniego sezonu.

POLECAMY TAKŻE

Wygrali Puchar Ligi, zajęli trzecie miejsce, David de Gea miał najwyższą liczbę czystych kont. Jednak osiągnęli te wyniki głównie dzięki temu, że bardzo szybko poszli na wspominany przez ten Haga kompromis. Ich cztery najważniejsze wygrane – 2:0 z Newcastle na Wembley, po 2:1 z Manchesterem City i Liveproolem, 3:1 z Arsenalem w lidze – przyszły przy niemal najniższym posiadaniu piłki w sezonie. Grając na szybkości, z wykorzystaniem wolnej przestrzeni na połowie przeciwnika nawiązywali do tradycji, które dla Holendra były od początku ważne. To także z ich względu tłumaczył, że nie będzie budował na Old Trafford drugiego Ajaksu.

Problem z tym, czym ma się stać United ten Haga nie dotyczy umiejętności piłkarskich. Mount w najlepszym sezonie indywidualnym zanotował jedenaście goli i dziesięć asyst, rok wcześniej wykreował gola na wagę triumfu w Lidze Mistrzów. Bruno Fernandes już w United udowadniał, że potrafi notować jeszcze lepsze liczby. Marcus Rashford strzelił trzydzieści goli w poprzednim sezonie. W jego składzie są piłkarze, którzy zdobywali tytuły w innych ligach, zostali kupieni za konkretne osiągnięcia lub dzięki konkretnemu potencjałowi.

Jednak dziś United są drużyną jednostajną. Drużyną rozłożonych rąk – wystarczy spojrzeć na początek akcji Newcastle ze środowego meczu, gdy zamiast skupiać się na piłce zgłaszali pretensje do sędziego (obrazek poniżej). Drużyną, która blisko własnej bramki bardziej przygląda się rywalom, niż stara się ich zatrzymać – Rodri uderzający sprzed pola karnego przed golem na 3:0 w derbach Manchesteru, a przecież trafienia Brighton, Galatasaray, Arsenalu, Tottenhamu także były po akcjach wielopodaniowych. Im bardziej Manchester United stoi, tym gorzej wygląda. Ten Hag musi to widzieć, być tego świadom i dlatego nie wykonuje (jeszcze) manewru, który odwrócił losy zespołu przed rokiem. Nie cofa się, lecz naciska na pressing.

Ma swoje argumenty. Przed derbami z City mówił, że statystyki pressingu przemawiają na korzyść jego drużyny. Faktycznie, nie ma w Premier League drużyny, która zaliczyłaby więcej odbiorów w strefie obrony przeciwnika. I tu Holender przeszedł do kolejnego istotnego punktu: jego piłkarze tych momentów nie wykorzystują. Ze 112 takich przypadków oddali osiemnaście strzałów – to ledwie szesnastoprocentowa skuteczność. Efektu bramkowego nadal nie ma. Tottenham ma już takich trafień pięć, Brighton cztery, Arsenal – trzy.

Jednak są inne, niepokojące sygnały dotyczące defensywy drużyny ten Haga. Dopuszczają rywali do znacznie lepszych okazji, niż w poprzednim sezonie. Słabiej bronią się przed kontrami przeciwnika. Chociaż średni dystans linii obrony wskazuje, że zrobili kilka metrów w stronę środka boiska, to są znacznie bardziej pasywni w bronieniu. Jedyny aspekt typowo defensywny, który uległ poprawie to obrona stałych fragmentów – choć i z nich tracili już gole.

Pragmatyzm Ten Haga

Ten Hag jest pragmatykiem. Wypowiada się krótko, potrafi w sposób zdecydowany uciąć jakąkolwiek kontrowersyjną kwestię, stosunkowo często chowa tłumaczenie swoich decyzji za stwierdzeniem „taktyka”. Sytuacja United jest skomplikowana, kibicom klubu się to nie spodoba, ale jego wnioskowanie jest proste. Skoro pod wdrażany przez niego sposób gry (przypomnijmy: oparty na pressingu i fazach przejściowych) sprowadzani byli piłkarze, skoro ma efekty w statystykach, to czemu miałby cały pomysł radykalnie zmieniać? Jego pragmatyzm prowadzi do ograniczania ryzyka, a nie stawiania wszystkiego na głowie.

Ten Haga nie da się zestawić ze stylem gry utożsamianym z Guardiolą. Oczywiście, że będą mecze w których United są w stanie lub są zmuszani do znaczącej dominacji w posiadaniu piłki, ale jego podejście jest inne. Choć współpracowali ze sobą w Bayernie przez dwa lata – jak trener pierwszej drużyny ze szkoleniowcem rezerw – to w słowach samego Holendra inspiracje bardziej dotyczyły przygotowywania i prowadzenia treningów, niż ideologii, stylu gry. Rozbudowywał warsztat, ale pomysły miał inne. Dostosowywał je do otoczenia i tradycji, różnych w Amsterdamie czy Manchesterze.

Problem dotyczy więc tego, czy do zmian dostosują się piłkarze. Przykład idzie z góry, a więc od samego kapitana. – Bruno jest najbardziej efektywny, gdy zespół ma piłkę. Wtedy jest najlepszy. Ale będą mecze w których czołowe drużyny nie pozwolą ci na częste jej posiadanie. Więc trzeba wykorzystać w takich spotkaniach każdy fragment, gdy piłka jest po twojej stronie, a przez resztę czasu ciężko pracować. I walczyć o wynik, który jest najważniejszy, by zespół wygrywał – mówił ten Hag przed derbami Manchesteru.

Fernandes nie wyglądał na takiego, który wziął sobie te rady do serca. Oprócz dyskusji o machaniu rękoma i okazywaniu braku wsparcia kolegom, ciekawą opinię wyraził Micah Richards, ekspert SkySports. Wskazał, że w okresach, gdy Manchester United przegrywa to Portugalczyk jest pierwszym, który łamie schematy poruszania się i założenia gry bez piłki. Faktycznie, gdy spojrzy się na jego aktywność zależną od stanu meczu (grafika poniżej), to różnice w zachowaniu kapitana United są wyraźne, zwłaszcza w rozrzuceniu po bardzo różnych strefach boiska.

Problem polega również na tym, że w tym sezonie United prowadzili przez zaledwie 13% czasu meczów Premier League, 47% remisowali, a 40% – gonili wynik. Nie jest to nowy problem: w poprzednich rozgrywkach ligowych zdarzyło się, że trzynastokrotnie rywale otwierali wynik, co przełożyło się na osiem porażek i aż 32 stracone gole – a to niemal trzy czwarte wszystkich wpuszczonych bramek. Zamiast dać rozwiązanie, to pójście w bardziej intensywny pressing otworzyło United dla przeciwników i już po dziesięciu kolejkach doszło do sześciu takich sytuacji.

Pressing już od dawna nie jest indywidualnym skokiem w dowolnie wybranym momencie. Trenerzy przygotowują swoje drużyny pod konkretnych rywali, schematy i strefy. Idealnie pressujące drużyny to takie, które całą dziesiątką zawodników z pola spychają przeciwnika w najmniej komfortowe sytuacje. Jak mówił Juergen Klopp: z pressingiem jest jak z ciążą. Nie da się być trochę w ciąży, nie można też trochę pressować. Jeśli robisz to w pojedynkę, to oszukujesz siebie i swój zespół. Wówczas lepiej całkowicie z tego elementu obrony zrezygnować.

Co więcej, drużyny przeciwne jeszcze nigdy nie były tak odważne i tak dobrze przygotowane na wykorzystywanie zawahania lub dezorganizacji pressingu. Nie ma przypadku w tym, że kolejne ekipy wizytujące Old Trafford coraz chętniej podejmują się wciągania United na swoją połowę w celu rozgrywania piłki. Wiedzą, że prędzej czy później gospodarze zgubią organizację, przestaną być czujni i agresywni, a linia obrony z 35-letnim Jonnym Evansem i labilnym Harrym Maguire’em zrobi kilka kroków w tył, by otworzyć przestrzeń do wgrania piłki pomiędzy. Biorąc pod uwagę nikłą pewność siebie i skuteczność atakujących to jest ryzyko warte podjęcia.

Owszem, Newcastle w środowej wygranej 3:0 gole strzelało po atakach szybkich i skończyło z 38-procentowym posiadaniem piłki, ale w pierwszej połowie proporcje udziału w grze były wyrównane. Wspomniany i pokazany wcześniej moment startu akcji na drugą bramkę był zaraz po faulu, ale wynikał on z tego, że goście krótko rozegrali „piątkę”, a Paul Dummett – 32-letni obrońca, który nigdy w karierze wirtuozem futbolu nie był i raczej nim nie zostanie – bez większych przeszkód podprowadził piłkę niemal do połowy boiska. Tam może i przestrzeń się przed nim zamykała, ale nie na tyle szybko, by nie mógł jeszcze wykonać uwalniającego atak jego drużyny podania. W żadnym wypadku nie wyglądało to tak, jakby w momencie stałego fragmentu gry przeciwnika ustawiony wysoki pressing właściwie funkcjonował.

Jeśli ten Hag nadal wierzy w to, co chce swojej drużynie narzucić, to nie ma innej drogi, niż jeszcze lepsza organizacja, jeszcze wyższa intensywność, jeszcze większe poświęcenie w pressingu. I też odnalezienie właściwej kombinacji personalnej – skoro sprowadzono pod ten styl piłkarzy, to należy założyć, że taka istnieje. Mount w swoim najlepszym sezonie w Chelsea był pośród najlepszych piłkarzy pod względem liczby piłek odzyskanych w strefie ataku. W porównaniu do tamtego okresu jego obecne średnie prób odbiorów i przechwytów wskazują na większą aktywność, lecz efektów brak. – Nie patrzmy i nie wskazujmy na jednostki. Chodzi o nas. Mieliśmy dobre czasy, teraz są gorsze, ale jesteśmy w tym razem – zapewniał ten Hag po odpadnięciu z Pucharu Ligi.

Zupełnie, jakby najbardziej chciał o tej jedności przekonać samego siebie. Zawodnicy się zmieniają, a problemy wciąż są te same. Już Ole Gunnar Solskjaer w ostatnim sezonie próbował przeistoczyć swój zespół z defensywnego i kontrującego na kontrolujący i cechujący się wyższym pressingiem. Poległ spektakularnie, a wyrazem tego była defensywna nieporadność choćby w starciu z Liverpoolem na Old Trafford (0:5). Ralf Rangnick przychodził może w roli tymczasowej, ale z łatką wynalazcy współczesnego pressingu – systemowego działania całej drużyny – i poległ jeszcze bardziej spektakularnie. Możliwe, że do trzech szkoleniowców sztuka i United przebiją przede wszystkim własną barierę. Zanim to się uda, to w listopadzie mogą zakończyć swój sezon nie tylko w Pucharze Ligi. Jednak ewentualny sukces ten Haga w zaaplikowaniu stylu gry może być na miarę trofeum – nawet jeśli w bardziej odległej przyszłości.

Komentarze