Czego powinniśmy zazdrościć Czechom?

Anglia - Czechy
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Anglia - Czechy

Podczas gdy reprezentanci Polski odpoczywają po zakończonym w środę sezonie, Czechy przygotowują się do ćwierćfinału Mistrzostw Europy. Przed rozpoczęciem turnieju wielu zapewne wykluczało scenariusz, w którym to podopieczni Jaroslava Šilhavego utrzymują się wśród najlepszych dłużej niż drużyna Paulo Sousy. Wyższa wartość rynkowa, wyższe miejsce w rankingu FIFA, Robert Lewandowski i mniej wymagająca grupa miały przemawiać za Biało-Czerwonymi. Miały i nie przemówiły. W sobotę Čeští Lvi zagrają z Danią o półfinał, a my zastanawiamy się, w czym lepsi są nasi słowiańscy bracia i jak gruba jest granica oddzielające nasze kraje w kwestii futbolu.

  • Czechy w ćwierćfinale Euro 2020 zmierzą się z Danią, natomiast Polacy zakończyli udział w turnieju już w fazie grupowej
  • Początkowo nie czuliśmy się gorsi od naszych sąsiadów, jednak w trakcie zmagań okazało się, że z nieukrywaną zazdrością patrzymy na dyspozycję ich drużyny
  • Dzisiaj zastanawiamy się, jak daleko jesteśmy za Czechami i w jaki sposób różni się nasze postrzeganie futbolu od tego zza południowej granicy

Kadra na Euro 2020

Wartość rynkowa

Łączna wartość rynkowa Czechów według portalu Transfermarkt to 186 milionów euro. W przypadku Polaków kwota ta jest o niecałe 70 milionów wyższa. W szeregach naszych południowych sąsiadów najwyżej wyceniony został Tomas Soucek, za którego trzeba zapłacić 40 milionów. Za jego plecami plasuje się warty 23 miliony Patrik Schick, a najniższy stopień podium zajmuje zaledwie 18-letni Adam Hlozek – Sparta nie powinna go sprzedawać za mniej niż 17 milionów. 60, 50, 25 – to trzy najwyższe wartości polskiej kadry. Potencjalny kontrahent najwięcej musiałby wyłożyć za kartę Lewandowskiego, 10 milionów mniej w przypadku transferu Zielińskiego, a za Szczęsnego i Bednarka zapłaciłby połowę kwoty, którą musiałby przeznaczyć na wykup pomocnika Napoli. Tercet najmłodszych reprezentantów Czech, czyli Hlozek (18 lat), Zima (20) i Sadilek (22) wyceniono na łącznie 27 milionów, natomiast Kozłowski (17), Piątkowski (21) i Puchacz (22), który jest starszy o dwa miesiące od Modera, to zaledwie 13,5 miliona.

Średnia wieku

Średnia wieku obu drużyn jest porównywalna. Wspólnym mianownikiem jest liczba 27 – dla Czechów ten współczynnik wynosi 27,4, natomiast Polacy są młodsi o 0,4. W ekipie Jaroslava Šilhavego znajdziemy siedmiu zawodników poniżej 26 roku życia, z kolei Paulo Sousa miał do dyspozycji aż dziesięciu takich piłkarzy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę graczy po 30+, większa, bo ośmioosobowa grupa została powołana do polskiej kadry. Szkoleniowiec Czeskich Lwów wybrał pięciu tak doświadczonych reprezentantów.

Zestawienie przynależności klubowej – rodzima liga

Niecałe 60% (57,7%) kadry ćwierćfinalisty Euro to piłkarze, którzy na co dzień występują poza granicami swojej ojczyzny. Krajowa jedenastka, w skład której wchodzą Mandous, Zima, Brabec, Celustka, Boril, Holes, Sevcik, Sadilek, Masopust, Pesek i Hlozek zakładają koszulki Slavii, Sparty, Viktorii, Slovana i Sigmy, czyli drużyn, które zajęły odpowiednio pierwsze, drugie, piąte, szóste i dziewiąte miejsce w Fortuna Lidze. Delegacja polskich rodzimych rozgrywek jest skromniejsza – jako przedstawiciele PKO Ekstraklasy na turniej pojechali Piątkowski (Raków – 2.), Puchacz (Lech – 11.), Świerczok (Piast – 6.) i Kozłowski (Pogoń – 3.). W przyszłym sezonie na polskich boiskach nie zobaczymy pierwszych dwóch zawodników, trzeci niemal na pewno po raz kolejny spróbuje swoich sił za granicą, a los czwartego coraz częściej jest wiązany z grą w zdecydowanie silniejszej lidze. Najwyższy czeski szczebel w zdecydowanej większości (8/11) reprezentują piłkarze, którzy ukończyli 26. rok życia, natomiast 3/4 Ekstraklasowego poselstwa nie świętowało jeszcze nawet 23. urodzin.

Zestawienie przynależności klubowej – zagranica

Zagraniczne kluby, których koszulki zakładają Čeští Lvi, prezentują się następująco: Sevilla, Augsburg, Bayer, Hertha, Hoffenheim, Bristol, Burnley, West Ham, Brescia, Hellas Verona, Sampdoria, PAOK, Spartak Moskwa i… Legia. Czwarta ekipa La Liga, miejsca numer 6, 11, 13 i 14 w Bundeslidze, 19. drużyna Championship, 6. i 17. drużyna Premier League, 9. i 10. Serie A, 7. Serie B, wicemistrz Grecji, wicemistrz Rosji i triumfator polskiej Ekstraklasy. Jak na tym tle wypadają Biało-Czerwoni? Bundesligę reprezentują Bayern (1.), jej zaplecze Fortuna Dusseldorf (5.), Serie A Juventus (4.), Napoli (5.), Sampdoria, Hellas, Bologna (12.), Torino (17.) i Benevento (18.), Premier League West Ham, Leeds (9.), Southampton (15.) i Brighton (16.), Championship Norwich (1.), Barnsley (5.) i Derby (21.), Grecję PAOK, Rosję Lokomotiv (3.), natomiast USA Chicago Fire (11. w sezonie zasadniczym, aktualnie 14. lokata). Bez zagłębiania się w szczegóły, wydaje się, że zwycięzcą tej rywalizacji, chociaż bez przekonującej przewagi, możemy uznać naszą kadrę.

Europejskie puchary i liga

Europejskie puchary – ranking

Ranking UEFA, uwzględniający występy klubów na europejskiej arenie, nie pozostawia złudzeń – Czechy zajmują w nim 18. miejsce, natomiast Polska odległą, 32. lokatę. Różnica punktowa na korzyść naszych południowych sąsiadów to prawie 10 tysięcy oczek. W przyszłym sezonie Fortuna Liga będzie miała dwóch przedstawicieli w eliminacjach do Ligi Mistrzów, jednego w kwalifikacjach do Ligi Europy, a dwa kluby postarają się o awans do nowopowstałej Ligi Konferencji. Na międzynarodowej arenie Republikę Czeską będą reprezentować Slavia, Sparta (LM), Jablonec (LE), a także Viktoria i Slovacko (LK). Nasza delegacja jest uboższa – wprawdzie Legia przystąpi do eliminacji Champions League, jednak zacznie swoją przygodę już od I rundy, podczas gdy praski duet wchodzi do gry w kolejnych fazach zmagań – Sparta w III, natomiast Slavia w III. Znamienne jest to, że żaden z ekstraklasowych zespołów nie przystąpi do rywalizacji w Lidze Europy, z kolei trzy ekipy spróbują swoich sił na trzecim poziomie europejskich rozgrywek.

Europejskie puchary – historia

Poprzedni sezon? Dla Polaków powód do wstydu, dla Czechów – wręcz przeciwnie – moment chwały. Legia odpadła już w drugiej rundzie el. do LM i trzeciej fazie el. do LE, w której z rozgrywkami pożegnał się też Piast. Honoru polskiego futbolu bronił Lech, jednak poznaniacy zajęli ostatnie miejsce w grupie. Slavia nie zdołała awansować do Champions League (porażka 1:4 w dwumeczu z Midtjylland w IV rundzie), podobnie jak Viktoria (1:3 z AZ Alkmaar w II). Drużyna z Pilzna nie przebiła się też do LE – lepszy na ostatnim etapie eliminacji okazał się Hapoel Beer Szewa. Sparta zakończyła rywalizację w fazie grupowej, ustępując Milanowi i Lille, natomiast Sparta zawędrowała aż do ćwierćfinału, gdzie musiała uznać wyższość Arsenalu, jednak wcześniej uporała się z Leicester i Rangersami. Wcześniej także nie wyglądało to najlepiej. 2016/17 – Legia, 2018/19 – Viktoria 2019/2020 – Slavia – podczas gdy my zatrzymaliśmy się w rozwoju, Czechy ciągle idą w górę.

Rozgrywki ligowe – triumfatorzy

Na polskim krajowym podwórku dominacja klubów ze stolicy jest zauważalna – o czystość pucharu dba Legia, która od 2013 roku tylko dwukrotnie ustąpiła miejsca na szczycie. Natomiast w Czechach praski tercet musi liczyć się z poważnym zagrożeniem ze strony Pilzna, na którego ulicach w ostatniej dekadzie najczęściej, bo pięciokrotnie świętowano mistrzostwo. W sezonie 2011/12 triumfował Slovan Liberec – to zwycięstwo możemy porównać do sukcesu Piasta. Za naszą południową granicą solidnych drużyn jest zdecydowanie więcej, co świetnie wpływa na poziom całej ligi. Ciekawą kwestią jest narodowość króla strzelców rozgrywek. Od 1994 roku tylko czterokrotnie najlepszy strzelec nie był Czechem lub współdzielił z przedstawicielem gospodarzy ten tytuł. W Ekstraklasie w tym samym okresie po koronę sięgnęło dziesięciu obcokrajowców, w tym siedmiu w ostatnich siedmiu sezonach.

Trenerzy za granicą

Porównanie polskiej i czeskiej myśli szkoleniowej na arenie międzynarodowej wypada dramatycznie. Tylko jeden trener z naszego kraju opiekuje się drużyną z najwyższego szczebla rozgrywek – Przemysłał Łagożny prowadzi łotewski Spartak Jurmała. Czechy mogą pochwalić się Marcelem Licką, który zajmuje się Orenburgiem (z którym zajął drugie miejsce na zapleczu rosyjskiej Premier League, jednak klub nie awansował do ekstraklasy z powodu niespełnienia wymogów licencyjnych), Dusanem Uhrinem Jr, odpowiedzialnym za wyniki Dynama Bukareszt, a także Janem Kamenikiem ze słowackiego Pohronia. Nad wszystkim czuwa legendarny Zdenek Zeman, który objął występującą w Serie C Foggię.

Zazdrościmy reprezentacji, a właściwie to jej zgrania i siły kolektywu. Zazdrościmy ligi i wyczynów czeskich klubów w europejskich pucharach. Zastanawiamy się, czemu nasza piłka nie przyciąga inwestorów, a nasi trenerzy nie są doceniani w Europie. Próbujemy dociec, co stoi na przeszkodzie, by piłkarze mistrza kraju byli rozchwytywani przez zachodnie drużyny. Jeżeli chodzi o bazę treningową, stadiony i zewnętrzne opakowanie najwyższej klasy rozgrywkowej, bijemy naszych sąsiadów na głowę. Problem leży gdzie indziej. Czechy postawiły na zrównoważony rozwój, my zdecydowaliśmy się na natychmiastowe efekty. 38-milionowy kraj przegrał z państwem, w którym obywateli jest 28 milionów mniej. Wszyscy, od trenerów młodzieży po prezesów związków, powinni zastanowić się, co należy zmienić w polskim postrzeganiu futbolu, by regularnie zmniejszać dystans do Czeskich Lwów.

Komentarze