Kokaina, obraza niepełnosprawnych, lewe transfery – największe skandale z udziałem selekcjonerów

Christoph Daum, Glenn Hoddle, Sam Allardyce
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Christoph Daum, Glenn Hoddle, Sam Allardyce

Nominacja Czesława Michniewicza na selekcjonera reprezentacji Polski, wzbudziła nad Wisłą spore kontrowersje. Chodzi oczywiście o słynne 711 połączeń z szefem piłkarskiej mafii, Ryszardem “Fryzjerem” Forbrichem. Przyjęło się, że opiekun najważniejszej drużyny piłkarskiej w kraju powinien być wzorem cnót wszelakich i nie powinien być umoczony w żadne mniejsze bądź większe afery, stąd też taka, a nie inna, reakcja mediów i kibiców. Z tej okazji przypominamy największe afery z udziałem selekcjonerów innych reprezentacji.

  • Na przeszkodzie w objęciu reprezentacji Niemiec, Christophowi Daumowi stanęło uzależnienie od kokainy
  • Glenn Hoddle wyleciał za wywiad w którym stwierdził, że niepełnosprawni cierpią za winy z poprzedniego życia
  • Sam Allardyce reprezentację Anglii poprowadził w zaledwie jednym spotkaniu

Zakatarzony selekcjoner

Końcówka XX wieku to fatalny czas dla reprezentacji Niemiec. Die Mannschaft najpierw polegli w ¼ finału MŚ 1998 z Chorwacją 0:3, zaś na EURO 2000 w trzech meczach grupowych (z Rumunią, Anglią i Portugalią) zdobyli zaledwie punkt i zakończyli rywalizację w grupie A na ostatnim miejscu. A przecież do turnieju w Belgii i Holandii przystępowali jako mistrzowie Europy. Drużyna narodowa naszych zachodnich sąsiadów grała futbol nudny, toporny, przewidywalny. Jej smutne oblicze miał zmienić Christoph Daum, który w drugiej połowie lat 90-tych uczynił z Bayernu Leverkusen najgroźniejszego rywala Bayernu Monachium w Bundeslidze (trzy wicemistrzostwa Niemiec). Wcześniej urodzony w Zwickau szkoleniowiec wygrał ligę niemiecką z VfB Stuttgart (1992/1993) oraz dwukrotnie był drugi z 1. FC Koeln. Zawsze elegancki, stylowy, w charakterystycznym jasnoniebieskim garniturze. Do tego miał niekonwencjonalne i innowacyjne metody treningowe, a jego zespoły zawsze prezentowały futbol efektowny i pełen pasji. Któż zatem, jak nie on, miał wyprowadzić Elfnational z długoletniego kryzysu.

Jeden z najlepszych meczów Bayeru Leverkusen za kadencji Christopha Dauma

Bayer Leverkusen nie chciał jednak puścić Dauma latem 2000. Postanowiono więc, że do czerwca 2001 tymczasowym selekcjonerem będzie Rudi Voeller, zaś później zastąpi go Daum. – Jesteś człowiekiem, który to potrafi. Nie mam wątpliwości, że pod twoim przywództwem, nasza reprezentacja wróci na zwycięską ścieżkę – zwrócił się do przyszłego szkoleniowca, Wolfgang Clement, premier Nadrenii Północnej-Westfalii.

Nie wszystkim jednak w smak była ta nominacja. Daum był bowiem ekscentrykiem i szaleńcem. W trakcie meczów nie potrafił spokojnie usiedzieć na ławce rezerwowych, żył meczem, żywiołowo reagując na niekorzystne dla jego zespołu decyzje sędziów. Jeden z reporterów spytał się go nawet po jednym ze spotkań, czy aby na pewno jest normalny. Za niepłacenie podatków ścigała go niemiecka skarbówka, poruszał się również w szemranym towarzystwie. Miał mieć romans z piosenkarką Angeliką Cramm, która miała liczne kontakty w półświatku. Jej mąż siedział wówczas w więzieniu za przestępstwa podatkowe i żądał od Dauma 4 mln marek. W razie ich nie otrzymania, groził, że opowie prasie o licznych orgiach z prostytutkami, w których będący pod wpływem narkotyków przyszły selekcjoner, regularnie uczestniczył.

Nikt tych doniesień nie traktował jednak poważnie, dopóty wywiadu “Abendzeitung” nie udzielił dyrektor generalny Bayernu Monachium, Uli Hoeness. Towarzystwo Dauma uznał za mocno podejrzane, podkreślił również, mając na myśli zażywanie kokainy, że nie jest dobrze, aby trener chodził ciągle zakatarzony. Te same słowa powtórzył później w talk show “Der Audi Star Talk”. Dziennik “Abendzeitung” z kolei pytał czy czasem DFB nie powinien raz jeszcze zastanowić się nad wyborem trenera niemieckiej kadry.

Przeczytaj również: Jan Urban dla Goal.pl: wybór PZPN mnie zaskoczył

Hoeness po tych słowach, z miejsca stał się w Niemczech wrogiem publicznym numer jeden. Dyrektor zarządzający Zakładową Jedenastką, Reiner Calmud zarzucił mu wolę unicestwienia Bayeru Leverkusen. Dominująca narracja nad Renem była bowiem taka, że osoby związane z Bayernem, w nominacji Dauma widzą wzrost wpływów w niemieckim futbolu klubu z Leverkusen (prezydent niemieckiej federacji, Gerhard Mayer-Vorfelder także był bowiem sympatykiem klubu z BayArena). Hoeness miał również pretensje do Dauma za wydarzenia z zamierzchłej przeszłości. W 1989 r. Bayern Monachium i FC Koeln walczyły zaciekle o mistrzostwo Niemiec, a szkoleniowiec Koziołków przy każdej okazji krytykował opiekuna Bawarczyków, Juppa Heynckesa, jak choćby w słynnym programie na antenie ZDF.

Pierwsze starcie Dauma i Hoenessa w 1989 r.

Głos w tej sprawia zabrała nawet minister sprawiedliwości, Herta Däubler-Gmelin, która działania mistrza Europy 1972 i mistrza świata 1974 nazwała “średniowiecznymi, inkwizytorskimi metodami”. Honess jednak twardo obstawał przy swoim. – Wiem, że jestem teraz dupkiem narodu, ale wkrótce wiele osób będzie musiało mnie przeprosić – powiedział w jednym z wywiadów. Jego kolega z reprezentacji RFN, Paul Breitner z kolei dodał: – Bez względu na rozstrzygnięcie, jeden z nich na pewno będzie skończony.

Daum pierwotnie chciał podać Honessa do sądu, ale w końcu zmienił zdanie i na specjalnej konferencji prasowej ogłosił, że przebada się na obecność narkotyków w organizmie, aby uspokoić opinię publiczną. 9 października powiedział: – Robię to, bo mam absolutnie czyste sumienie. Jak napisał później “Der Spiegel” – szkoda, że próbka nie była tak czysta, jak sumienie Dauma.

Legendarna konferencja prasowa Dauma, podczas której ogłosił, że podda się badań na obecność narkotyków w organizmie

21 października całymi Niemcami wstrząsnęła informacja z Instytutu Medycyny Sądowej w Kolonii, że we włosach Dauma faktycznie znaleziono ślady kokainy, świadczące o jej regularnym spożywaniu. Szkoleniowiec zażądał drugiej próby, atakując jednocześnie Instytut, że włos na pewno nie był jego. Gdy wynik drugiego badania również był pozytywny, szkoleniowiec Bayeru poprosił jeszcze o możliwość wykonania badań genetycznych, ale jego prośba nie została już spełniona. Władze Die Werkself rozwiązały z nim kontrakt, zaś DFB przedłużyło umowę z Rudim Voellerem. Pozostaje zatem pytanie, dlaczego Daum tak otwarcie i bez przeszkód zdecydował się na badanie, skoro i tak wiedział, że jego wynik go pogrąży.

Wedle różnych teorii, Niemiec miał wcześniej, w tajemnicy przejść podobne badania w Amsterdamie, których wynik był negatywny. Stosował również regularnie szampon Amber 13, który miał likwidować wszelkie ślady kokainy we włosach. Po rozwiązaniu kontraktu z Bayerem i bezpowrotnej utracie szansy na prowadzenie reprezentacji Niemiec, Daum wraz z przyjaciółmi wyjechał na Florydę. Do ojczyzny wrócił po paru miesiącach i na konferencji prasowej odniósł się do całej sprawy. – Okłamywałem wszystkich i nie chciałem przyznać się do swojej słabości. Myślałem, że może jakoś mi się to uda – kajał się przed dziennikarzami.

Podsumowanie afery z udziałem niedoszłego selekcjonera reprezentacji Niemiec

Wyznał również: – Przyznaję, że brałem w przeszłości kokainę, ale tylko na osobności. Zdaję sobie sprawę z tego, jak wielki błąd popełniłem i jestem gotów ponieść za to odpowiedzialność. Nie jestem jednak uzależniony, długo musiałem milczeć, ale cieszę się, że jestem już w domu. Choć w 2000 r. wydawało się, że Daum jako trener jest już skończony, wrócił jednak na ławkę trenerską i osiągał nawet niemałe sukcesy: zdobył podwójną koronę z Austrią Wiedeń w sezonie 2002/2003 oraz dwa mistrzostwa Turcji (2003/2004 i 2004/2005) oraz Superpuchar Turcji w 2009 r. z Fenerbahce SK. W rozmowie z “Bild am Sonntag” przyznał: – Dużo czasu zajęło mi przyznanie się do błędów, przed rodziną, przyjaciółmi, ale przede wszystkim samym sobą. Nadal przepraszam za to, ale mogę powiedzieć, że wiele się nauczyłem. Zostałem skazany na maksymalny wyrok w sądzie opinii publicznej. Muszę żyć z tym, że palec zawsze będzie na mnie wskazywany.

Karma wraca

Glenn Hoddle pracę szkoleniową w Chelsea FC rozpoczął w sezonie 1993/1994 jako grający menedżer. Wielkich sukcesów nie osiągnął (finał FA Cup w 1994 r., ½ finału Pucharu Zdobywców Pucharów w 1995 r.), mimo że do dyspozycji miał graczy tej klasy co Ruud Gullit, Mark Hughes czy Dan Petrescu. W Premier League z kolei w latach 1994-1996 zajmował z The Blues kolejno 14., 11. i 4. miejsce. Mimo to, po EURO 1996 to właśnie on zastąpił Terry’ego Venablesa na stanowisku selekcjonera reprezentacji Anglii.

Z Synami Albionu także nie święcił triumfów. Na MŚ 1998 odpadł w 1/8 finału, przegrywając po rzutach karnych z Argentyną. Z kolei w eliminacjach EURO 2000 w pierwszych trzech meczach wywalczył zaledwie cztery punkty. Słabe wyniki, brak respektu i poważania u podopiecznych, skandaliczna książka napisana po francuskim mundialu, ujawniająca wszystkie pikantne szczegóły z angielskiej szatni, współpraca z mistyczką i uzdrowicielką, Ellen Drewery – to wszystko sprawiało, że posada Hoddle’a pod koniec 1998 roku zawisła na włosku. Powód rozstania z FA był jednak zupełnie inny.

30 stycznia 1999, angielski selekcjoner udzielił wywiadu “The Times”. Tematem rozmowy nie był jednak pomysł na pokonanie reprezentacji Polski w marcu na Wembley, a kwestie związane z karmą i reinkarnacją. – Moje przekonania ewoluowały w ciągu ostatnich 8-9 lat. Uważam, że duch musi powrócić, to nic nowego, tak dzieje się od tysięcy lat. Musisz wrócić, aby się uczyć i stawić czoła niektórym rzeczom, które zrobiłeś wcześniej, zarówno tych dobrych, jak i złych. Wokół jest zbyt wiele niesprawiedliwości – rozkręcał się szkoleniowiec, by na koniec wypalić: – Ty i ja otrzymaliśmy dwie ręce, dwie nogi i na wpół przyzwoite mózgi. Niektórzy ludzie nie urodzili się jednak w ten sposób z jakiegoś powodu. Karma działa z innego życia. Nie mam nic do ukrycia, ale osoby niepełnosprawne już tak. Musisz zbierać to, co wcześniej zasiałeś. Musisz spojrzeć na rzeczy, które w Twoim życiu wydarzyły się wcześniej i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się stało. Po tych słowach, na Wyspach Brytyjskich wybuchła prawdziwa burza.

Przeczytaj również: Miesiąc czekania, a tu pokaz naiwności i nieprzygotowania

Hoddle’a krytykowali wszyscy – począwszy od kibiców, dziennikarzy, niepełnosprawnych działaczy i aktywistów, a kończąc na członkach rządu Partii Pracy. – Jeżeli powiedział to, co podobno powiedział, w sposób w jaki to powiedział, to myślę, że to bardzo niesłuszne – stwierdził premier Tony Blair w programie “This morning” stacji ITV. Minister sportu, Tony Banks na antenie Radia BBC 5 z kolei dodał: – Każdy kto dyskredytuje osoby niepełnosprawne, całkowicie je obraża. Pytanie, czy on jest teraz w jakikolwiek sposób wiarygodny. Po prostu czuję, że jego pozycja jest teraz nie do utrzymania. Myślę, że dla własnego spokoju powinien odejść. Nie widzę bowiem tego, jak w dalszym ciągu mógłby wykonywać swoją pracę. To nie jest kwestia zwolnienia, czuję, że teraz nadszedł czas, aby ustąpił, ponieważ nie bardzo rozumiem, jak mógłby dalej wykonywać swoją pracę jako trener reprezentacji narodowej.  

Hoddle z miejsca stał się najbardziej znienawidzoną osobą w Anglii. W sondzie BBC jego zwolnienia domagało się 90% kibiców. Nationwide Building Society, który właśnie został nowym sponsorem reprezentacji, groził wycofaniem się z umowy, jeżeli selekcjoner pozostanie na stanowisku. Bukmacher William Hill z kolei przestał przyjmować zakłady, dotyczące zwolnienia Hoddle’a. Na trenera rzuciła się również angielska prasa. “The Sun” na okładce umieścił gracza szkolnej drużyny piłkarskiej z jedną nogą, który pytał Hoddle’a: mam tylko jedną nogę, zatem dlaczego tak mnie ranisz?

Główny sprawca całego zamieszania odpierał zarzuty, podkreślając, że nie miał nic złego na myśli. W rozmowie z BBC stwierdził: – To mnie boli. Zasmuciło mnie to, ponieważ osobiście wykonałem wiele pracy, aby zebrać pieniądze dla niepełnosprawnych organizacji charytatywnych, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Podkreślał również, że jego wiara to system różnych wyznań i ideologii, które zaczął wyznawać po spotkaniach ze wspomnianą już Drewery. Sam przyznał również, że to pod jej wpływem narodził się na nowo jako chrześcijanin. Do sprawy odniósł się nawet kościół anglikański, zapewniając, że bezdusznego szkoleniowca nie ma w rejestrze jego wiernych.

Przeczytaj również: PZPN, czyli bez strategii za to z zaskoczeniem

Nie brakowało jednak głosów, broniących Hoddle’a. Część osób uważała, że nawet jeśli poglądy opiekuna drużyny narodowej są kontrowersyjne, to ich krytyka podchodzi pod dyskryminację. Niewidomy sekretarz ds. edukacji, David Blunkett całą sprawę obrzucił nawet w żart, mówiąc: – Jeśli Hoddle ma rację, musiałem być w poprzednim życiu bardzo słabym szkoleniowcem. Angielskiego selekcjonera najzacieklej broniła… indyjska prasa, która podkreślała, że jego filozofia jest ściśle związana z hinduizmem (syn cierpi za grzechy ojca). Media we Włoszech z kolei nie odmówiły sobie okazji do krytyki Anglików, pisząc, że ich tolerancja i troska o wolność słowa to mit. Tak czy siak, już trzy dni po głośnym wywiadzie dla “The Times”, los Hoddle’a został przesądzony.

Hoddle 0, Niepełnosprawni 1 (samobójczy gol Hoddle’a”) – głosiła 3 lutego okładka “The Independent”. “Daily Mail” z kolei podkreślał: “Nic nie mogło uratować Hoddle’a“. “The Times” od którego zaczęła się cała afera pisał: “W dzisiejszych czasach selekcjoner reprezentacji to osoba publiczna. Musi świecić przykładem i być dyplomatą“. I choć wszyscy, jak jeden mąż podkreślali słuszność decyzji FA, nie brakowało również głosów i opinii, że sposób postępowania z Hoddlem przypominał polowanie na czarownice. – To smutny dzień dla brytyjskiej tolerancji i wolności słowa – skomentował całą sytuację, Jack Ashley, znany działacz na rzecz poprawy losu osób niepełnosprawnych.

Dyskusja w NBC News po słowach Hoddle`a o prawach osób niepełnosprawnych

Z chóru popleczników działań Angielskiej Federacji Piłkarskiej wyłamał się jedynie “The Observer”. Patrick Barclay na jego łamach pisał: “To koalicja prasy z posłami zmusiła do podjęcia decyzji przez niezależny związek, jakim jest FA“. Julie Haland z Socjalistycznej Partii Równości dodała, że prasa i posłowie wykorzystali niepełnosprawnych do własnych celów. Działaczka przypomniała bowiem, że to Partia Pracy Tony’ego Blaira wprowadziła szereg reform opieki społecznej mocno uderzających w niepełnosprawnych, na czele z obniżką rent. “The Sun” z kolei wytknęła, że swego czasu nie umieszczał na okładkach osób niepełnosprawnych, aby nie miało to negatywnego wpływu na sprzedaż.

Hoddle już po zwolnieniu przyznał z kolei, że długo starał się być twardy, ale rozkleił się dopiero w momencie, gdy dowiedział się, że listy w jego obronie do prasy zaczęła pisać jego 13-letnia córka, Zara. – To był jeden z najsmutniejszych dni w moim życiu, ale wsparcie córki pomogło mi przez to przejść. Udawało mi się to wszystko trzymać w sobie, ale gdy dowiedziałem się, że Zara pisze listy do prasy w mojej obronie, po prostu się rozpłakałem – powiedział w rozmowie z “Daily Mirror”.

Stuprocentowa skuteczność

Do 2016 r. Sam Allardyce prowadził pięć klubów Premier League (Bolton Wanderers, Newcastle United, Blackburn Rovers, West Ham United i Sunderland AFC) w ponad 300 spotkaniach. Mimo to absolutnie nikt się nie spodziewał, że to właśnie on, po kolejnym nieudanym turnieju dla reprezentacji Anglii (tym razem EURO 2016) zostanie jej selekcjonerem.

Dyrektor generalny FA, Martin Glenn na oficjalnej prezentacji, zachwalał jego kompetencje: – Potrafi wykorzystać potencjał, zarówno zawodników, jak i całych drużyn. Rozwija silny etos zespołowy i stosuje nowoczesne metody treningowe. To wszystko sprawia, że to wyjątkowy wybór. W selekcjonerskim debiucie Big Sama, Synowie Albionu na inaugurację eliminacji MŚ 2018 pokonali Słowację 1:0 po golu Adama Lallany. Przed październikowymi bojami o punkty, trener z pasją zabrał się do wypełnienia i wysyłania kartek z motywacyjnymi pogadankami do kadrowiczów. Kilka dni później już jednak nie pracował w reprezentacji. Jego kadencja trwała zaledwie 67 dni. Co takiego się stało?

Szkoleniowiec padł ofiarą prowokacji “Daily Telegraph”. Dziennikarze udawali przedstawicieli azjatyckiej spółki Far East, żywo zainteresowanych tym, jak omijać transferowe przepisy. Do 2008 r. w Anglii funkcjonowało tzw. third-party ownership, które umożliwiało zewnętrznym spółkom czerpanie profitów z transferów piłkarzy (taka sytuacja miała chociażby miejsce w West Ham United w latach 2006-2007, gdzie właścicielem kart zawodniczych Javiera Mascherano i Carlosa Teveza był biznesmen Kia Joorabchian). Allardyce ochoczo przyjął propozycję pomocy, wyznając, że nowe prawo to “pic na wodę, fotomontaż”, dzieląc się z przebranymi przedsiębiorcami sztuczkami i pomysłami, jak je ominąć. Mimo rocznych zarobków rzędu 3 mln funtów, oczekiwał za swą pomoc ok. 400 tys. funtów. W nagrywanej rozmowie krytykował również swojego poprzednika Roya Hodgsona, a także jego asystenta Gary’ego Neville’a. Nie miał najlepszej opinii o angielskich kadrowiczach, oskarżając ich o hazard. Z kolei o swoim pracodawcy – Football Assocation powiedział, że jej głównym celem jest zarabianie pieniędzy, aby szybko spłacić monstrualne zadłużenie, po niepotrzebnej budowie nowego Wembley. Gdy “Daily Telegraph” opublikował tekst z licznymi wypowiedziami Big Sama, jasnym się stało, że ten jest skończony.

FA dała sobie co prawda trochę czasu do namysłu, ale w końcu zdecydowała się podziękować Allardace’owi za współpracę. – To nie jest decyzja podjęta pochopnie, ale priorytetem FA jest ochrona interesów gry i utrzymanie najwyższych standardów postępowań w piłce nożnej. Selekcjonerem zaś musi być człowiek, który jest silnym przywódcą i zawsze okazuje szacunek wobec zasad gry – stwierdził prezes FA, Greg Clarke. Te ostatnie zdanie kłóci się jednak z pierwotnym wyborem angielskiej federacji, wszak Allardyce nigdy nie był osobą o nieposzlakowanej opinii. Chamski, grubiański, rubaszny – daleko było mu do typowego, angielskiego dżentelmena. W dodatku, w przeszłości także był oskarżany o nielegalne pośrednictwo transferowe.

W czasie spotkania ze związkową wierchuszką, selekcjoner pokajał się za swoje zachowanie. Posypanie głowy popiołem nic jednak nie dało, gdyż obie strony doszły wspólnie do wniosku, że jego posada jest jednak nie do wybronienia. Sam Allardyce przeszedł zatem do historii jako najkrócej pracujący selekcjoner reprezentacji Anglii. Jednocześnie jedyny, który w czasie swojej kadencji miał 100% statystykę zwycięstw.

Komentarze