Raków nie poddał się mimo trudnych momentów
Raków Częstochowa leżał już na deskach, używając terminologii pięściarskiej, w meczu z Lechem Poznań. Wystarczyło jednak, że rywal musiał kończyć spotkanie w osłabieniu i Medaliki się podniosły. Na temat rywalizacji wicemistrzów Polski z Kolejorzem kilka zdań wyraził trener Czerwono-niebieskich.
– Szalony mecz. 4:4? Chyba skończyło się na 2:2, a cztery bramki nie zostały uznane. Co do przebiegu… myślę, że znowu te 30 minut były przyzwoite w naszym wykonaniu, taki mecz pod kontrolą – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Papszun.
– Mamy sytuację Imada Rondicia, mamy bramkę, ale minimalny spalony. Nic jednak nie wskazywało, że będą problemy. Świetna akcja Lecha, Luis Palma do Joela Pereiry, strzela… i zaczął się nasz „czarny okres”. Około 15 minut. Popełnialiśmy proste błędy, prezentowaliśmy przeciwnikowi sytuacje i on je wykorzystywał. Dwa spalone i bramka, w tym okresie padły właściwie cztery gole. Taki „czarny okres” – zaznaczył szkoleniowiec Medalików.
– W każdym razie gratulacje dla drużyny, bo pokazała mental i charakter. W drugiej połowie odrobiliśmy straty, a powinniśmy ten mecz wygrać zdecydowanie, ze sporą przewagą. Myślę, że sytuacje mieliśmy na minimum dwie–trzy bramki. Nie pozwoliliśmy przeciwnikowi praktycznie na nic. Świetna była druga część spotkania, ale zabrakło zwycięstwa. Wreszcie oglądałem drużynę taką, jaką chciałbym widzieć – przekonywał Papszun.
Już w najbliższą niedzielę Raków rozegra kolejne spotkanie. Zmierzy się na wyjeździe z Widzewem Łódź. Mecz zacznie się o godzinie 12:15.
Czytaj więcej: Frederiksen wskazał kluczowy moment meczu Raków – Lech. Szczera analiza trenera