Nsame miał problem z Feio. Teraz będzie mógł błyszczeć
Legia Warszawa ma za sobą fatalną rundę, którą zakończyła w strefie spadkowej Ekstraklasy – do tego odpadła z Pucharu Polski oraz Ligi Konferencji Europy. Na początku sezonu nic nie zwiastowało, że będzie mieć aż tak duże problemy. Za niezłe wówczas wyniki odpowiadał przede wszystkim Jean-Pierre Nsame, który błyszczał skutecznością. Na nieszczęście jego oraz całej drużyny, doznał poważnej kontuzji i do gry wróci dopiero po przerwie zimowej.
Nsame szybko zdobył serca kibiców, choć jego początki w klubie były fatalne. Do Legii dołączył latem 2024 roku w ramach wypożyczenia z Como, z którego został potem wykupiony. Jego relacje z Goncalo Feio pozostawiały wiele do życzenia, dlatego w rundzie jesiennej grał niewiele, a potem udał się na wypożyczenie.
Po czasie Kameruńczyk wspomina, że wpływ na trudny start miał właśnie brak zaufania ze strony szkoleniowca. Mimo nieciekawych doświadczeń, nie zraził się do Legii i cały czas zakładał, że do niej wróci, aby wreszcie zagrać na swoim optymalnym poziomie.
– Niestety, na początku tego zaufania i realnych szans na grę było bardzo mało. Nie czułem się tu dobrze. Może to zabrzmi mocno, ale czułem, że zamiast stać po tej samej stronie, spotkałem tu przeciwnika. To było wycieńczające, co było widać na boisku i co wpływało na mnie każdego dnia. Doszedłem do momentu, w którym musiałem „ratować swój umysł” i odzyskać spokój. Dlatego zdecydowałem się na wypożyczenie do Szwajcarii. Miałem ofertę z Hiszpanii, ale wybrałem Szwajcarię, bo tam jestem legendą, mam szacunek i wiedziałem, że tam odzyskam formę. Ale w głowie miałem jeden cel: wrócić do Legii i napisać tu historię – wytłumaczył Nsame w wywiadzie dla klubowych mediów.










