Presja, punkty i prywatyzacja. Podolski skomentował sytuację Górnika Zabrze

Lukas Podolski podzielił się swoimi przemyśleniami po przegranym meczu Motorem Lublin (0:1). Górnik Zabrze po raz drugi przegrał u siebie w tym sezonie. Zawodnik skomentował sprawę presji na zespole oraz sytuację prywatyzacyjną w klubie, zachowując spokój mimo porażki.

Lukas Podolski
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Lukas Podolski

Lukas Podolski nie krył rozczarowania

Lukas Podolski po przegranym spotkaniu Górnika Zabrze z Motorem Lublin (0:1) odniósł się do presji na drużynie i procesu prywatyzacji klubu. 14-krotny mistrz Polski w trakcie minionego weekendu rozegrał czwarty mecz u siebie w tej kampanii i po raz drugi przegrał na własnym stadionie. Mimo to doświadczony zawodnik starał się zachować spokój w pomeczowej rozmowie z dziennikarzami.

– Rywale bronili się jedenastoma zawodnikami z tyłu. To było spotkanie w stylu – kto pierwszy strzeli gola, ten wygrywa. Tak się stało. Motor po zdobyciu bramki tylko się bronił, podobnie jak Bruk-Bet Termalica. My nie mieliśmy na to odpowiedzi. Nie wyszło nam i szkoda, ale taki jest sport – powiedział Podolski.

POLECAMY TAKŻE

Górnik mógł zmniejszyć dystans do lidera PKO BP Ekstraklasy w przypadku zwycięstwa. Mistrz świata starał się jednak tonować nastroje.

– Jeśli wygrywasz dwa spotkania z rzędu, to ma na nas spadać presja? To przecież tylko piłka. Rozegraliśmy dwa dobre mecze i nasza pewność siebie powinna rosnąć. Niestety tego nie było widać. Każdy musi sam sobie odpowiedzieć, czy czuł presję, czy nie – podkreślił zawodnik.

– Może ja mam inne doświadczenie niż młodsi zawodnicy. Jeden mógł czuć presję, a inny nie. W każdym razie, jeśli wygrywasz dwa mecze po 3:0, jesteś na drugim miejscu i grasz u siebie, to powinna być radość i pewność siebie. Tego zabrakło nam w spotkaniu z Motorem – dodał zawiedziony 40-latek.

Inwestycje innych klubów a możliwości Górnika

Na trybunach Areny Zabrze w sobotni wieczór pojawiło się ponad 20 tysięcy kibiców, którzy po ostatnim gwizdku sędziego nie mieli powodów do radości.

– Szkoda, bo punkty uciekają, szczególnie na własnym stadionie. Powtarzam jednak od początku: nie chodzi o to, żeby teraz być na drugim miejscu, tylko o to, żeby utrzymać pozycję na koniec sezonu. Widać, jak inne drużyny inwestują i sprowadzają zawodników – wyjaśniał Podolski.

– Jeśli przyjdzie ktoś za milion, dwa czy cztery – nie wiadomo, czy pomoże. Kluby inwestują takie sumy i nie jest łatwo z nimi rywalizować. Naszym celem nie jest zakończenie rozgrywek na drugim miejscu, bo finansowo nie mamy takich możliwości jak Legia, Lech, Raków, Pogoń czy Widzew. Oni mają presję i cele, my nie. Chcemy jednak włączyć się do walki o górę tabeli, jeśli będziemy dobrze grać i ciężko pracować – dodał zawodnik.

Co z prywatyzacją klubu? Mistrz świata o swoich planach

Podolski odniósł się również do procesu prywatyzacji klubu i zmiany władzy w Zabrzu. Niedawno nowym prezydentem miasta został Kamil Żbikowski. – Nie było jeszcze rozmowy. Na razie nic się nie zmieniło. Jest tak, jak było kilka tygodni temu – powiedział piłkarz.

– Prywatyzacja? Może być szybko, może potrwać długo. Nie mam odpowiedzi, bo trzeba to dobrze przemyśleć i przedyskutować. Na spokojnie usiądziemy i zobaczymy, co z tego wyjdzie – tłumaczył Podolski.

Choć teraz trwa przerwa reprezentacyjna, niekoniecznie jest to czas na rozmowy o zmianie właścicielskiej: – Jak będzie, to będzie. Układam sobie terminy tak, jak mi pasuje – czy będę w domu, w Niemczech, czy gdzie indziej. Jeśli będzie okazja, znajdziemy czas na rozmowy o prywatyzacji. Nie wiem jednak, czy to będzie teraz, później czy jutro. Nie chcę podawać żadnego terminu, bo to nic nie daje – zakończył 40-latek.

Podolski broni barw Górnika od lipca 2021 roku. Dotychczas rozegrał w zabrzańskiej ekipie 123 spotkania, strzelił 25 goli i zanotował 22 asysty.

Czytaj więcej: Górnik zagubił się, gdy stracił gola. „Byliśmy zbyt spięci”