Mało kto w to wierzył
Pomysł, aby powalczyć o transfer Andiego Zeqiriego do Widzewa pojawił się dawno temu, to znaczy już kilka tygodni wstecz. Na początku mało kto jednak wierzył, że to w ogóle możliwe. A najmniej pewnie sam Szwajcar, który spodziewał się wielu propozycji po tym jak wiadomo było, że odejdzie z Genku.
W tamtym momencie Widzew nie był pewnie nawet w pierwszej dziesiątce faworytów do ściągnięcia gracza wycenianego na 4,5 mln euro. Co więc takiego się stało, że ostatecznie Zeqiri wylądował w Łodzi? I to wylądował w sensie dosłownym, bo dotarł tu prywatnym samolotem wysłanym po niego przez właściciela Widzewa.
Dwa kluby z Ligi Mistrzów
Ale po kolei. Goal.pl badał ten temat w kilku krajach, rozmawiając z kilkunastoma ludźmi, którzy obserwowali letnią sagę transferową tego piłkarza. Z naszych ustaleń wynika, że klubów zainteresowanych ściągnięciem Zeqiriego było kilkanaście, w tym dwa grające w Lidze Mistrzów. Niekóre nazwy przewijały się w międzynarodowych mediach, a o niektórych informujemy jako pierwsi.
Już jakiś czas temu w belgijskich mediach można było przeczytać, że Zeqiri odmówił na przykład Pafos. Jak to możliwe, skoro to sensacyjny uczestnik Ligi Mistrzów i klub, który – co słyszymy od dawna – oferuje umowy podchodzące pod milion euro? Z naszych ustaleń wynika, że w tym przypadku piłkarz nie był przekonany do samej ligi cypryjskiej. Owszem, Liga Mistrzów na pewno kusiła, ale perspektywa gry na co dzień w tamtejszej ekstraklasie nie bardzo mu pasowała. I stąd właśnie upadek tego tematu.
Rosjanie też go kusili
Podobnie było z ofertą z FC Kopenhaga. Znów: z jednej strony Liga Mistrzów, ale z drugiej występy w rozgrywkach, którym daleko do lig top 5. W związku z tym Zeqiri nie zdecydował się i na ten kierunek.
Idźmy dalej. Piłkarza, według naszej wiedzy kusiły też dwa kluby rosyjskie. Chodzi o Rubin Kazań i CSKA Moskwa. Były gracz między innymi angielskiego Brighton też jednak nie powiedział „tak”, a powody w tym przypadku wydają się oczywiste.
W tym okienku transferowym Zeqiri negocjował również między innymi ze Standardem Liege (tam grał ostatnio na wypożyczeniu z Genku), Basel i Parmą. Tu też w żadnym przypadku nie osiągnięto porozumienia.
Zawodnik miał też możliwość transferu do Al-Shabab, klubu z Arabii Saudyjskiej. Do transferu nie doszło, bo Zeqiri wolał zostać w Europie. Mamy więc kilka krajów i kilkanaście propozycji.
Zawsze coś nie grało
Szczęście Widzewa polega na tym, że w każdym przypadku coś nie pasowało (pamiętajmy, że trzeba było jeszcze dogadać się z Genk, który na początku nie bardzo chciał zejść z ceny), a czas uciekał. Zeqiri czekał na kolejne oferty, ale w końcu okienka w większości krajów się pozamykały.
I wtedy Widzew ruszył do kontrataku, a jednym z tych, który go poprowadził okazał się właściciel klubu, Robert Dobrzycki. To on dołączył do pracującego nad tym transferem od tygodni Mindaugasa Nikoliciusa. I zaczęły się te słynne piątkowo-sobotnie loty, które kibice Widzewa obserwowali niemal na żywo.
Z naszych informacji wynika, że fakt, iż do piłkarza poleciał sam właściciel mile połechtał Zeqiriego i miał wpływ na to, że ostatecznie piłkarz zdecydował się na Widzew.
Właściciel Widzewa wchodzi do gry
I co bardzo istotne: jak słyszymy, 16-krotny reprezentant Szwajcarii przyścia tu nie traktuje jako karę. Gdyby nie chciał grać w Widzewie, to zostałby w Genk (choć bez szans na grę). Belgijski klub musiałby to zaakceptować, bo piłkarz ma ważny kontrakt jeszcze przez rok. Szwajcar jednak nie wyobrażał sobie takiego scenariusza, stąd decyzja o przyjęciu oferty Widzewa.
I tak to czasem w piłce bywa. Klub bez pucharów, z dość niską pozycją w tabeli, z ligi daleko spoza top 5 przeczekał rywali i sięgnął po piłkarza, który – zdaniem wielu – może się okazać najlepszym napastnikiem Ekstraklasy.
Będzie też – co oczywiste – jednym z najlepiej opłacanych piłkarzy tej ligi. Jeśli chodzi o ostateczną sumę transferową, to Widzew ma zapłacić Belgom nieco ponad 2 miliony euro, co jest rekordem transferowym łódzkiego klubu.
W niedzielę piłkarz przejdzie testy medyczne, po których ma podpisać kontrakt. To ostatni transfer Widzewa w tym okienku. Ostatni, ale zdecydowanie najmocniejszy.