Każdy pamięta słynną aferę Calciopoli, po której Juventus karnie wylądował w Serie B. Kilka lat później głośno było o Antonio Conte, ówczesnym trenerze Starej Damy. Włoch został zawieszony na kilka miesięcy za udział w aferze korupcyjnej. Idźmy dalej i przypomnijmy też niemałe zamieszanie ze sfałszowanym egzaminem z języka włoskiego, który miał pomóc Luisowi Suarezowi zdobyć włoskie obywatelstwo przed transferem do drużyny bianconerich. Juventus ewidentnie nie lubi ciszy, bo znów wokół włoskiego klubu jest głośno i to niekoniecznie w tym dobrym znaczeniu. Co tym razem przeskrobał? Zdaniem prokuratury miał sfałszować raporty finansowe, w wyniku czego cały zarząd podał się do dymisji, a klub ryzykuje niemałymi karami.
- Juventus jest oskarżany przez turyńską prokuraturą o fałszowanie raportów finansowych oraz manipulację rynkiem. Stara Dama ryzykuje tym samym karami finansowymi oraz ujemnymi punktami.
- W wyniku działań prokuratury do dymisji podał się cały zarząd Juventusu. Z klubem pożegnali się między innymi Andrea Agnelli oraz Pavel Nedved. Nietknięty natomiast pozostał obszar sportowy.
- Pierwsze decyzje sędziego śledczego wydają się być na korzyść Starej Damy i raczej nie należy spodziewać się powtórki z 2006 roku. Należy jednak podkreślić, że sprawa jest w toku i bianconeri muszą liczyć się z ewentualnymi karami.
Jak to się wszystko zaczęło?
La Gazzetta dello Sport uważa, że pierwszym sygnałem, iż coś może się wydarzyć w Juventusie było przełożenie zgromadzenia akcjonariuszy. Miało się ono odbyć w październiku, ale datę dwukrotnie zmieniano. Miało to mieć związek z uwagami do raportu finansowego zgłoszonymi przez CONSOB, czyli włoską komisję papierów wartościowych i giełd. Dotyczyły one sezonu 2021/22.
Kilka dni później Juventus poinformował, że dokonał zmian w raporcie zgodnie z wnioskami. Dodano jednak wtedy, że klub wcześniej wspomniane uwagi uznaje za błędne. Argumentowano to odmienną interpretacją niektórych regulacji, a chodziło między inny o pensje zawodników. W związku z pandemią zostały one zredukowane, a w następnym roku finansowym nadpłacone.
W tym samym czasie turyńska prokuratura prowadziła dochodzenie przeciwko Juventusowi w sprawie nieprawidłowości finansowych, czyli tak zwanego “Plusvalenze”. Mówiąc wprost chodzi o zwyczajne księgowanie transferów. Kluby – w tym Stara Dama, ale nie tylko – miały celowo zawyżać wartość zawodników i sztucznie podbijać kwotę transferów w taki sposób, aby zwiększać zyski kapitałowe. Prokuratura podejrzewa również bianconerich o wypłacanie pensji zawodnikom “pod stołem”. Między innymi Cristiano Ronaldo miał otrzymać pewną kwotę pieniędzy, która nie była zawarta w kontrakcie.
W związku z prowadzonym śledztwem dyrektorzy Juventusu byli “na podsłuchu” turyńskiej prokuratury. Szczegóły niektórych rozmów czy wiadomości były w między czasie ujawniane do wiadomości publicznej jako materiał dowodowy. We Włoszech jest to często normalna praktyka. Podobnie było w 2006 roku, gdy cały świat interesował się słynnym “Calciopoli”, w wyniku którego Stara Dama została karnie zdegradowana do Serie B. Tutaj, przynajmniej na razie, tak olbrzymie kary są jednak mało prawdopodobne.
Trzęsienie ziemi w Turynie
Nikt nie mógł się spodziewać, że te wydarzenia doprowadzą do trzęsienia ziemi w Turynie. I to całkiem sporego. 28 listopada cały zarządu Juventusu podał się do dymisji, choć jeszcze dzień wcześniej nic na to nie wskazywało. Włoskie media informowały, że przed oficjalnym ogłoszeniem tej decyzji na nadzwyczajnym zebraniu rady nadzorczej, prezes Starej Damy Andrea Agnelli spotkał się z Johnem Elkannem, który stoi na czele Exoru – spółki zarządzającej Juventusem. Obaj panowie mieli dojść do wniosku, że właśnie takie rozwiązanie będzie najlepszym wyborem z perspektywy turyńskiego klubu.
Dla bianconerich był to koniec pewnej epoki. Andrea Agnelli był prezydentem od 19 maja 2010 roku. Za jego kadencji Juventus sięgnął po rekordowe dziewięć tytułów mistrzowskich z rzędu, cztery Puchary Włochy i pięć Superpucharów. Stara Dama zagrała też w dwóch finałach Ligi Mistrzów w 2015 i 2017 roku, jednak dwukrotnie przegrała. Łącznie ekipa ze stolicy Piemontu sięgnęła po osiemnaście trofeów. Teraz, po 4576 dniach Agnelli przestał pełnić dotychczasową funkcję.
Drugą najbardziej znaną postacią, która pożegnała się z Juventusem jest Pavel Nedved. Czech posadę wiceprezesa Juventusu objął w październiku 2015 roku. Wcześniej był także członkiem prezydium klubu. W latach 2001 – 2009 był piłkarzem Starej Damy, a warto też przypomnieć, że w 2003 roku wygrał Złotą Piłkę. Był to okres, w którym poprowadził bianconerich do wielkiego finału Ligi Mistrzów, jednak Nedved nie mógł w nim wystąpić z powodu nadmiaru żółtych kartek, a ekipa z Turynu przegrała po rzutach karnych z Milanem.
Jedyną osobą, która pozostała na stanowisku jest Maurizio Arrivabene, który został poproszony przez radę nadzorczą o pełnienie funkcji dyrektora wykonawczego. To on jest odpowiedzialny za obszar biznesowy i ma przeprowadzić klub przez ten trudny okres. Później Exor oficjalnie ogłosił, że dyrektorem generalnym został Maurizio Scanavino a prezesem Gianluca Ferrero. Nowy zarząd Juventusu zostanie wybrany 18 stycznia.
Obszar sportowy nietknięty
To, co dotknęło osoby zarządzające Juventusem, nie ma natomiast żadnego wpływu na obszar sportowy, który pozostał nietknięty. Trenerem bianconerich nadal jest i będzie Massimiliano Allegri, a według niektórych włoskich źródeł jego rola w klubie może być nawet większa. Dziennikarze twierdzą bowiem, że szkoleniowiec teraz może mieć jeszcze większy wpływ na transfery. Czy rzeczywiście tak będzie to pokażą dopiero najbliższe miesiące.
Na stanowisku pozostał także odpowiedzialny za transfery w zespole bianconerich Federico Cheburini. Włoskie media, między innymi Calciomercato.com donosiły, że w czasie trzęsienia ziemi w Turynie – jak nazwano wydarzenia z podaniem się do dymisji całego zarządu – Cheburini i Allegri nadal opracowywali strategię transferową na zimowe mercato. Nieoficjalnie mówiło się, że trener Starej Damy miał pewne wątpliwości odnośnie swojej przyszłości w klubie w związku ze sporymi zmianami na szczeblu menedżerskim, ale ostatecznie zgodził się pozostać na dotychczasowym stanowisku.
Obszar sportowy turyńskiego klubu może ucierpieć jedynie pod względem braku możliwości dokonania wielkich transferów w przyszłym roku. Mówi się, że jeśli Juventus nie zostanie dokapitalizowany to w obecnej sytuacji może zwyczajnie nie mieć funduszy na pozyskanie wielkich zawodników. To oczywiście może odbić się na kondycji sportowej drużyny z Piemontu, ale tutaj należy postawić jeden z kilku znaków zapytania obecnej sytuacji, bowiem do letniego okienka pozostało jeszcze sporo czasu i wiele może się wydarzyć, dlatego jakiekolwiek prorokowanie w tej sprawie jest zupełnie bez sensu.
Nie tylko Juventus zamieszany
Okazuje się, że turyńska prokuratura przygląda się nie tylko Juventusowi, ale także kilku “zaprzyjaźnionym” klubom. La Gazzetta dello Sport twierdzi, że na świeczniku znalazły się między innymi Sampdoria, Atalanta, Sassuolo, Empoli czy Atalanta. Wszystko w związku z prowadzonym dochodzeniem “Plusvalenze”, czyli celowego zawyżania wartości zawodników. – Korzystne operacje, z płatnościami najwyraźniej dalekimi od prawdziwej wartości – argumentowano. Śledczy uważają również, że bliskie relacje między tymi klubami zagrażały „uczciwości rywalizacji sportowej”.
Co ciekawe, pod lupą prokuratury znalazły się też transakcje międzynarodowe. Chodzi między innymi o wymianę zawodników z 2020 roku, gdy z Juventusu do Barcelony powędrował Miralem Pjanić, a w przeciwną stronę Arthur Melo. Oficjalnie Pjanić został wyceniony na 60 mln euro plus 5 mln euro bonusów, a Arthura wyceniono na 72 mln euro plus 10 mln euro dodatków. Taka transakcja wygenerowała ogromne zyski kapitałowe obu drużyn, a w przypadku Starej Damy wyniosły one ponad 40 mln euro.
Według La Gazzetta dello Sport, podsłuchiwane rozmowy telefoniczne pokazują, że umowa była przygotowywana od początku marca 2020 roku i mogła dotyczyć także kilku innych graczy, a nawet klubów. Wiadomość napisana przez jednego z dyrektorów Juventusu z 31 marca pokazuje, że Pjanić został wyceniony na 50 mln euro, a Arthur na 80 mln euro, Kilka dni później Fabio Paratici, który w Turynie odpowiadał za transfery, podniósł te kwoty odpowiednio do 60 mln euro i 85 mln euro. Takie działania wzbudziły wiele zastrzeżeń turyńskiej prokuratury, a to tylko jeden z wielu przykładów praktyki stosowanej przez Juventus oraz inne “zaprzyjaźnione” kluby.
Czym ryzykuje Stara Dama?
Sprawa dotycząca “Plusvalenze” jest obecnie zamknięta. Sąd orzekł, że blisko 60 działaczy z kilku klubów jest niewinnych, ponieważ nie można obiektywnie ocenić wartości karty zawodniczej. Mówiąc jeszcze inaczej zawodnik jest wart tyle, ile jest gotowy zapłacić za niego drugi klub. Jednak według najnowszych informacji włoskich mediów prokuratura sportowa w związku z uzyskaniem nowych materiałów dowodowych chce uchylenia poprzedniego wyroku, by można było przeprowadzić nowe śledztwo.
Inaczej sytuacja wygląda w przypadku tak zwanych “manewrów płacowych”. Według prokuratury komunikat Juventusu sugerował, że piłkarze oraz sztab zrzekli się czteromiesięcznego wynagrodzenia, dzięki czemu klub zaoszczędził 90 mln euro. W rzeczywistości jednak zrzekli się miesięcznej pensji, a pozostałe zostały odroczone. W takiej sytuacji prokuratura oskarża Andreę Agnellego oraz Pavla Nedveda o fałszerstwa i manipulację rynkiem. W zależności od ostatecznie postawionych im zarzutów ryzykują nawet wyrokiem do ośmiu lat pozbawienia wolności oraz ogromnymi karami finansowymi nawet do pięciu milionów euro. Z karami finansowymi musi liczyć się również Juventus, jeśli zostaną udowodnione przestępstwa skarbowe lub nadużycia na rynku.
Należy wziąć tutaj pod uwagę również aspekt sportowy. Obecnie sprawa “Plusvalenze” została zamknięta, ale akta sprawy trafiły do prokuratury sportowej. Jeśli ta uzna, że dopuszczono się nieprawidłowości i wyniku śledztwa uzna klub winnym to kary mogą zaczynać się od ujemnych punktów, a na karnej degradacji kończąc. Obecnie niemożliwym jest przewidywanie jak potoczy się ta kwestia.
Warto tutaj też przywołać wcześniej wspomniane manewry płacowe. W przypadku udowodnienia, że piłkarz otrzymał niezaksięgowane wynagrodzenie to ryzykuje nie tylko klub, ale i sam zawodnik, który musiałby liczyć się z minimum miesięcznym zawieszeniem.
Bianconeri mogą spać spokojnie?
Kilka dni temu Tuttosport przekazał dobre dla Juventusu wieści w sprawie toczącego się śledztwa prokuratury. Sędzia śledczy jest bardzo ostrożny w kontekście powodów oskarżenia. Według włoskich dziennikarzy wystarczył niewielki fragment zebranej dokumentacji, aby Ludovico Morello odrzucił wnioski prokuratorów, którzy prowadzili śledztwo w sprawie działań Starej Damy.
Sędzia podkreślił, ze zyski kapitałowe są czymś normalnym w świecie piłki nożnej. Potwierdzają się zatem wcześniejsze zapowiedzi mediów, że Juventusowi będzie w tej kwestii trudno udowodnić jakąkolwiek winę, ponieważ nie da się jasno ustalić wartości zawodnika, dlatego trudno tutaj mówić o przestępstwie. Natomiast temat wynagrodzeń jest mocno powiązany z pandemią COVID-19. Manewr płacowy wynikał z trudnych dla wszystkich czasów i potrzeba jeszcze dowodów na rozstrzygnięcie tej sprawy.
Decyzje Morello nie idą więc w parze z medialnymi doniesieniami sugerującymi, że Juventusowi znów grozi degradacja do Serie B tak, jak miało to miejsce w 2006 roku po aferze “Calciopoli”. Nie jest oczywiście to koniec tej sprawy, a dochodzenie może jeszcze przybrać niespodziewany obrót. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie należy spodziewać się powtórki sprzed kilkunastu lat, przy czym nie można zapominać, że turyński klub nadal ryzykuje na przykład ujemnymi punktami lub karami finansowymi.
Komentarze