Bayern gra w dwunastu, SC Freiburg nie chce walkowera – o co chodzi w sobotnim zamieszaniu na Europa-Park Stadion?

Kinsgley Coman
Obserwuj nas w
Press Focus Na zdjęciu: Kinsgley Coman

Była 85. minuta spotkania 28. kolejki Bundesligi SC Freiburg – Bayern Monachium. Julian Nagelsmann do gry delegował Marcela Sabitzera, aby ten uporządkował trochę grę Bawarczyków w środku pola. Austriak zatem zameldował się na murawie, ale jeszcze przez 20 sekund był na niej również Kingsley Coman, którego były gracz RB Lipsk miał zmienić. I choć francuski pomocnik, gdy tylko zorientował się w sytuacji, pospiesznie opuścił boisko, to przepisy jednak zostały złamane. W Niemczech od soboty trwa gorączkowa dyskusja jak rozwiązać ten problem. Zdaje się jednak, że ani SC Freiburg nie poruszy nieba i ziemi, aby przy zielonym stoliku wywalczyć trzy punkty, ani też mistrzowie Niemiec nie uruchomią wszelkich możliwych kontaktów, aby uchronić się od walkowera.

  • Przez błąd kierowniczki Bayernu Monachium i sędziego głównego, Bawarczycy przez moment grali w dwunastkę
  • Przepisy DFB jasno stanowią, że to podstawa do przyznania walkowera dla SC Freiburg
  • Z drugiej strony, dodatkowy gracz w tym krótkim czasie nie uczestniczył aktywnie w grze

Potrafią liczyć kasę, nie potrafią policzyć zawodników

Jak w ogóle doszło do tego, że w tak potężnym klubie jak Bayern, gdzie od dekad operuje się kosmicznymi liczbami, ktoś nie potrafił policzyć do 12. Cóż, sytuacja na Europa-Park Stadion była bardzo dynamiczna. Za przeprowadzanie zmian w klubie z Allianz-Arena odpowiada menedżer, Kathleen Krüger. W 85. minucie anonsowała dwie zmiany – za Kingsley`a Comana miał wejść Marcel Sabitzer, zaś Corentina Tolisso miał zmienić Niklas Sule. I tu zaczyna się galimatias. Z powodu problemów żołądkowych do szatni szybko zmyka bowiem Tolisso. Jednocześnie kierowniczka FCB na tablicy nie pokazuje aktualnego numeru Komana (11), tylko ten z poprzedniego sezonu (29). Sabitzer zatem wchodzi do gry, zaraz za nim pojawia się również Sule, zaś niczego nieświadomy Koman cały czas na nim jest. Przez 20 sekund goście grają zatem w dwunastu, póki nie interweniował obrońca gospodarzy, Nico Scholtterback.

Wszedł Niki Sule i zauważyłem, że nikt nie zszedł. Gra zaczęła się od nowa, a ja policzyłem piłkarzy w drużynie rywali i zwróciłem uwagę sędziemu, że jest ich za dużo. Gdybym tego nie zrobił, myślę, że arbiter by tego nie zauważył – tłumaczył w rozmowie ze Sky.

Moment w którym Bayern grał w sobotę 12 zawodnikami

Krótka przewaga liczebna monachijczyków trwała niecałe pół minuty, nie miała wpływu na przebieg boiskowych wydarzeń i nie dała gościom żadnej przewagi. Może mieć jednak poważne konsekwencje w postaci walkowera. Paragraf 7 ustęp 4 przepisów gry Niemieckiej Federacji Piłkarskiej mówi bowiem jasno: „Jeśli gracz nie jest uprawniony do gry lub wejścia na boisko, drużyna, która zawiniła, przegrywa spotkanie 0:2. Chyba, że mecz nie został wznowiony przez sędziego po tym jak nieuprawniony gracz pojawił się na murawie”.

To była niejasna sytuacja. Coco Tolisso miał problemy z żołądkiem, więc zszedł do szatni. Coman nie wiedział, że też musi zejść i pozostał na boisko jeszcze przez kilka sekund. To nie miało jednak wpływu na końcowy wynik – przedstawił swój punkt widzenia, Julian Nagelsmann.

Przeczytaj również: Bayern z kłopotami we Freiburgu. Lewandowski zmieniony po godzinie

Winna kierownik czy sędziowie?

W Monachium nikt jednak nie zamierzał też rwać szat z powodu tej wpadki. Na Krüger nie spadła tak wielka lawina krytyki, jak na Martę Ostrowską w 2014 r., kiedy jako kierowniczka Legii Warszawa przeoczyła, że ze względu na nadmiar żółtych kartek, Bartosz Bereszyński nie powinien zagrać w rewanżowym meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów z Celtikiem Glasgow (choć też wiadomo, że skala przewinień menager Bayernu była nieporównywalnie mniejsza). – To, co się stało, było wynikiem kilku niefortunnych okoliczności. Jeśli chodzi o Kathleen Krüger, wszyscy cieszymy się, że od lat jest kierownikiem naszego zespołu – podkreślał w rozmowie z „„Münchner Merkur”, dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić. Z kolei Christian Falk, reporter „Bilda”, od lat będący blisko zespołu 31-krotnych mistrzów Niemiec w programie „Inside Bayern” dodał: – Znam ją bardzo dobrze. Jest naprawdę bardzo skrupulatna. Myślę, że nie spała ani chwili tej nocy. Nie powiedziałbym, że jest wyłącznie winna. Właściwie to zadanie sędziego technicznego.

I właśnie eksperci zwracają uwagę na to, że w tym całym galimatiasie, wina spoczywa właśnie na barkach sędziów. Jak napisał „Bild” – choć to Kruger dała impuls do zamieszania, to jednak czwórka arbitrów powinna „ogarniać” co dzieje się na murawie.

Wystąpiły błędy w procesie zmian, które były po stronie sędziów. To oni powinni przypilnować czy zawodnik opuścił boisko, a dopiero wówczas kolejny gracz powinien na nie wejść. Ponadto przed kontynuowaniem gry sprawdza się, czy właściwa w danym momencie liczba zawodników jest rzeczywiście na boisku – przyznał szef sędziów DFB, Lutz Michael Fröhlich. W rozmowie z Goal/Spox, wtórował mu Lutz Wagner, były rozjemca na meczach Bundesligi: – W wyniku bałaganu, Coman zostaje na murawie. Teraz do gry powinien wejść sędzia, który najpierw winien policzyć liczbę graczy w obu zespołach przed kontynuacją gry. Nie zrobił tego, więc jest to jego błąd. Wywołany do tablicy Christian Dingert, który gwizdał we Freiburgu z kolei wyznał: – To była zagmatwana sytuacja. Mieliśmy podwójną zmianę i pokazano zły numer, więc Coman nie wiedział, że chodzi o niego.

Przeczytaj również: Lewandowski wyjaśnił powody rozstania z BVB na rzecz Bayernu

SC Freiburg nie chciał, ale musiał

I teraz dochodzimy do najważniejszej kwestii, a więc jakie będą konsekwencje wspólnego błędu pani Krüger i czwórki sędziowskiej. SC Freibrug bowiem należy się walkower, który bardzo pomógłby zespołowi z Badenii-Wirtembergii w walce o udział w Lidze Mistrzów. Po 28. kolejkach, podopieczni Christiana Streicha tracą do czwartego RB Lipsk tylko trzy „oczka”. W razie zwycięstwa przy zielonym stoliku z Bayernem, zrównaliby się punktami z klubem ze stajni Red Bulla. W przypadku Bayernu, przegrana spowodowałaby zmniejszenie przewagi nad drugą w tabeli Borussią Dortmund z dziewięciu do sześciu punktów, ale nikogo w Monachium taka perspektywa nie przeraża. Prezes Oliver Kahn po rozpoczęciu całego zamieszania bowiem stwierdził ze spokojem: – Nie zdziwi nas, jeżeli SC Freiburg złoży sprzeciw. Sprawa wówczas będzie w rękach jurysdykcji sportowej, której w pełni ufamy.

Skąd ten spokój i optymizm przy Sabener Strasse 51? Z dwóch powodów. Po pierwsze, w bieżącym sezonie, na niemieckich boiskach miała już miejsce identyczna sytuacja. W Oberlidze mierzyły się ze sobą Baden-Württemberg i Nöttingen Bissingen. Gospodarze wygrali 2:1, ale także przez 16 sekund grali w „dwunastkę”. Rywale złożyli protest, ale ich zażalenie zostało odrzucone, gdyż dodatkowy gracz w tym czasie nie uczestniczył aktywnie w grze. Podobnie było w sobotę z Sabitzerem.

Po drugie, działacze SC Freiburg długo nie garnęli się do złożenia protestu. Na Europa-Park Stadion zgodnie podkreślano, że w dłuższej perspektywie i tak to nic nie da, gdyż tego typu sporne sytuacje powinny  regulować właściwe przepisy. Takowych jednak nie ma, zatem włodarze piątego klubu Bundesligi znaleźli salomonowe rozwiązanie i zdecydowali się wysłać do DFB sprzeciw. Nie żądają jednak walkowera, a prac nad konkretnymi regułami, aby rozstrzyganiem tego typu spraw zajęła się rodzima federacja.

Oświadczenie SC Freiburg

Pikanterii całej tej mini-afery dodają jeszcze dwa mecze z przeszłości, w których również nie ustrzeżono się błędów proceduralnych. W sierpniu VfL Wolfsburg mierzył się z Preussen Munster w 1/32 finału Pucharu Niemiec. Wilki wygrały pewnie 3:1, ale Mark van Bommel przeprowadził sześć zmian, zamiast pięciu i do dalszej fazy DFB Pokal awansowała ekipa z Regionalligi. A spotkanie na Preussenstadion prowadził…Christian Dingert.

Z kolei 17 lat temu, również w Pucharze Niemiec, Bayern podejmował Freiburg w ćwierćfinale tych rozgrywek. Przed rozpoczęciem spotkania, rzecznik prasowy monachijczyków,  Markus Horwick poinformował Uli Hoenessa, że wyjściowym składzie zespołu rywali jest sześciu piłkarzy spoza UE (zamiast pięciu). Hoeness niezwłocznie udał się do szatni Freiburga i ostrzegł szkoleniowca Volkera Finke, który niezwłocznie dokonał zmian w podstawowej jedenastce. Mistrz Europy 1972 i mistrz świata 1974 na odchodne miał rzucić Finkowi, że jego drużyna i tak przegra. Tak też się stało, Bawarczycy wygrali aż 7:0. Ale tamto zachowanie rywala, w Badenii-Wirtembergii jest ponoć pamiętane do dziś.

W tej całej sprawie najbardziej szkoda osoby Sabitzera, którego premierowy gol w barwach Bayernu przeszedł zupełnie bez echa. – To dla niego niezwykle ważny moment, z którego bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że będzie mu szło teraz coraz lepiej – pochwalił go jednak na konferencji prasowej Nagelsmann.

34-latek z kolei dołączył do ekskluzywnego grona szkoleniowców Bundesligi, którzy…również pomylili się w liczbie zmian. W tym zacnym towarzystwie są Christoph Daum, Giovanni Trapattoni i Otto Rehhagel.

Komentarze