Polskie korzenie, niemiecki „przydomek”
Czwartkowy mecz w Lidze Konferencji UEFA z Lechem Poznań będzie dla Alemao Alexandre Zurawskiego w pewnym sensie szczególny. Brazylijski napastnik będzie miał okazję zagrać przeciw drużynie z kraju, z którego pochodzą jego przodkowie. Napastnik Rayo Vallecano znalazł się ostatnio w centrum dyskusji o potencjalnej grze dla Polski, a pytano o to nawet Jana Urbana.
I choć kadra narodowa to (niepewna) melodia przyszłości, to i tak warto poznać historię piłkarza, który niedawno zdobył pierwszą bramkę w lidze hiszpańskiej, a w czwartek, jak wspomniano, sprawdzi bramkarza Lecha.
27-letni obecnie Alemao Zurawski udzielił goal.pl ekskluzywnego wywiadu, w którym mówił zarówno o historii swojej rodziny, jak i o sprawach czysto piłkarskich.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Rayo Vallecano gra na trzech frontach. Jakie macie cele na ten sezon?
Alemao Alexandre Zurawski, napastnik Rayo Vallecano: Jeśli chodzi o Puchar Króla i Ligę Konferencji, to chcemy zajść najdalej jak się da, choć w tym momencie ciężko powiedzieć co to na końcu będzie oznaczało. Natomiast jeśli chodzi o ligę… Chcemy zająć co najmniej takie samo miejsce jak w poprzednim sezonie, czyli takie, które znów dałoby nam szansę gry w europejskich pucharach.
A cele indywidualne?
Cały czas pracować nad sobą, polepszać się, aby jak najmocniej pomagać drużynie. Rayo Vallecano to moja druga przygoda z Europą. Pierwszą był Real Oviedo. Początki nie były łatwe, potrzebowałem trochę czasu, aby się zaadaptować, ale z czasem było coraz lepiej. Na boisku również.
Drugi sezon na boiskach hiszpańskich już był dobry (40 meczów i 14 goli w La Liga 2, najlepszy strzelec drużyny – przyp. PK). A teraz, po raz pierwszy w karierze, mam okazję grać w La Liga. Uwielbiam Hiszpanię, tutejszy futbol i jestem szczęśliwy, że mogę być piłkarzem Rayo.
Gęsia skórka na wspomnienie pierwszej bramki
Po meczu z Alaves, gdy strzeliłeś zwycieską bramkę, dzienik „AS” dał tytuł: „Alemao, maravillao” co można przetłumaczyć jako „Cudowny Alemao”. Zakładam, że pierwszy gol w La Liga smakował wyjątkowo.
To prawda. Smakował niesamowicie, również ze względu na okoliczności. Długo było 0:0, a ja strzeliłem jedynego gola w 91. minucie. Do teraz mam gęsią skórkę jak sobie przypomnę reakcje fanów Rayo.
Nasi kibice są super, zawsze mocno wspierają zespół, a w tym momencie ich eksplozja była wyjątkowa. Ta bramka zostanie w mojej pamięci na zawsze, właśnie ze względu na te okoliczności. Co więcej, to była nasza pierwsza wygrana w tym sezonie w domu, bardzo nam na tym zależało. Wszystko więc ułożyło się znakomicie.
Teraz przed wami mecz z Lechem Poznań, potem z polskich rywali jeszcze Jagiellonia. To coś specjalnego dla ciebie?
Tak, jak najbardziej. Rodzina ze strony taty pochodzi z Polski, więc Polska w pewnym sensie cały czas jest obecna w nas. Nieraz rozmawialiśmy z tatą planując wyjazd do Polski, aby zobaczyć kraj przodków. A tu się okazało, że dzięki futbolowi będę miał okazję odwiedzić Polskę przed tatą.
Czytałem o twoich polskich korzeniach, ale skoro rozmawiamy bezpośrednio, to dopytam: co wiadomo o historii twojej polskiej rodziny?
Że przybyła do Brazylii przed wojną. Jak mówiłem, to ta część ze strony ojca. Druga część, ze strony mamy, trafiła z kolei z Włoch. Z tego co mi opowiadał tata, to jego dziadek wrócił jednak do Polski, aby walczyć, właśnie w tej wojnie. Choć przecież nie musiał już wracać.
W rodzinie mówi się, że najpierw walczył, a potem musiał się ukrywać. Słyszałem historie, że czasem pod stosem ciał, czasem w lasach, w różnych norach po zwierzętach. W pewnym momencie został ranny i walka się dla niego skończyła.
Potem wrócił do Brazylii. Niestety te polskie ślady w historii naszej rodziny mocno się już zatarły i niełatwo wszystko odtworzyć. Nie mówię po polsku, bo nie miałem od kogo się nauczyć. Tata też zna już tylko kilka słów, trochę krótkich zwrotów…

Na zdjęciu Luiz Zurawski i Leocadia Wypych, dziadkowie Alemao od strony ojca. Zdjęcie ślubne z 17 maja 1953 roku, zrobionie w trakcie uroczystości w miejscowości Aurea, Rio Grande, na południu Brazylii (foto: archiwum rodzinne)
Wiedza o Polsce „zaklęta” w zakonie, u mniszki
Czyli, nie wiecie skąd dokładnie przybyła rodzina, z jakiego miasta, regionu?
Nie. Takich dokładnych informacji nie mamy, ale.. Jest prawdopodobnie sposób, aby tę wiedzę mocno zgłębić.
To znaczy jaki?
Moja ciocia, która jest mniszką…
Mniszką?!
Tak, mniszką. Z tego co mówi rodzina, to właśnie ona wie najwięcej o polskiej historii naszych przodków. Teraz jest już w bardzo podeszłym wieku, ale podobno ma dużą wiedzę na ten temat. Mamy plan, aby wrócić z nią do tej historii. Bo przez wiele ostatnich lat tych kontaktów między nami praktycznie nie było.
Z powodu reguł zakonnych, czy po prostu nie szukaliście kontaktu?
Ciocia żyje w zakonie, w odległym miejscu. Kiedyś nie było internetu, komórek, nie było się tak łatwo z kimś skontaktować jak teraz. Te kontakty wygasały w sposób naturalny, latami.
To wyjaśnijmy jeszcze jedną rzecz: masz polskie pochodzenie, ale nie masz polskiego paszportu, prawda?
Dokładnie tak. Kiedyś próbowaliśmy nawet zbierać dokumenty niezbędne do wyrobienia polskiego paszportu, ale tych danych mamy bardzo mało i w końcu się poddaliśmy.
Czyli, teraz w tej sprawie nic się nie dzieje?
Teraz nic. Być może jednak trop prowadzi właśnie do wspomnianej cioci, mniszki. Mając informacje od niej, pewnie łatwiej byłoby działać w tej sprawie.

To samo wesele. Po stronie pana młodego jego rodzice, Boleslau Zurawski i Ygnez Krahl. Po stronie panny młodej jej rodzice, Casemiro Wypych i Theofhila Kifer. Wszyscy polskiego pochodzenia (foto: archiwum rodzinne)
Dopytuję o to, bo ostatnio mówiło się i pisało o tym, że może któregoś dnia zagrasz dla reprezentacji Polski. Abstrahując teraz od dokumentów, a dokładniej ich braku – jakie jest twoje nastawienie w tym temacie?
Nigdy nie miałem żadnych kontaktów z federacją brazylijską, więc z tego punktu widzenia nie byłoby problemu. W teorii mógłbym grać dla Brazylii, Polski i Włoch.
Zagrać dla Polski na mundialu? Wspaniałe!
Ale jakie jest twoje nastawienie do idei gry dla Polski?
Jest jasne: ta sprawa jest dla mnie jak najbardziej otwarta. Powiem więcej: byłoby to dumą dla mnie i mojej rodziny! Wyobraź sobie, że zagrałbym dla Polski na przykład na mistrzostwach świata czy Europy. Przecież to byłoby wspaniałe przeżycie! Nie wiem, czy to kiedykolwiek będzie możliwe, czy zaistnieją ku temu odpowiednie okoliczności, ale skoro mnie pytasz, to odpowiadam wprost: to byłoby ekscytujące!
Jan Urban, trener reprezentacji Polski, powiedział, że rozmawiał z tobą…
Tak, przed meczem ligowym Rayo, gdy byłem w hotelu z drużyną, spotkałem się z polskim selekcjonerem. Rozmawialiśmy, padło z jego strony pytanie, czy mam polski paszport, ale tu musiałem zaznaczyć, że niestety nie. To była bardzo sympatyczna rozmowa, trochę o moich korzeniach, a trochę o piłce, bo przecież trener sam był kiedyś piłkarzem.
W reprezentacji Polski grało do tej pory dwóch Brazylijczyków, Thiago Cionek i Roger Guerreiro…
A ja z kolei słyszałem, że nazwisko Zurawski też się przewinęło przez polską reprezentację.
Dokładnie. Maciej Żurawski zagrał 72 mecze dla Polski, był też jej kapitanem.
I właśnie o nim w tym kontekście słyszałem.

Mały „Alemao” Alexandre Zurawski, pierwsze kroki w szkółce piłkarskiej (foto: archiwum rodzinne)
Ty masz jednak pseudonim „Alemao”, czyli „Niemiec”. A nie wołali na ciebie „Polaco”?
Wołali, wołali. Za dzieciaka, gdy graliśmy z kolegami w piłkę, w naszej małej miejscowości, wołali na mnie właśnie Polaco. Alemao pojawiło się później, gdy poszedłem do szkółki piłkarskiej.
W tamtej miejscowości było dużo potomków Niemców, stąd właśnie taki przydomek. Oczywiście, ze względu na kolor moich oczu i włosów. Ale jedno mogę powiedzieć: gdybym miał kiedykolwiek zagrać dla Polski, to na plecach miałbym napisane Zurawski, a nie Alemao.
Od lat w ataku polskiej kadry bryluje Robert Lewandowski. W jednym z wywiadów wymieniłeś go jako jednego ze swoich ulubionych napastników.
Bo taka jest prawda. Wprawdzie nie zawsze, to znaczy nie od początku kariery, byłem napastnikiem, więc zerkałem na różne pozycje podglądając innych graczy, ale z tych ofensywnych Lewandowski zawsze był wysoko na mojej liście. Mimo że od lat najczęściej oglądałem Real Madryt, podziwiając Cristiano Ronaldo i Benzemę. Ale Lewandowskiego śledzę jeszcze od czasów jego gry w lidze niemieckiej. Super napastnik!









