Telegram z Wysp: Musimy porozmawiać o Liverpoolu (i Chelsea)

Frank Lampard
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Frank Lampard

Niestety, musimy zrobić to po raz kolejny. Niestety (dla kibiców obu drużyn), po raz kolejny nie będzie to rozmowa o pozytywnych wyczynach klubów z Anfield i Stamford Bridge.

Jednak czy to źle, że wspomniany duet zaskakuje nas w negatywny sposób? Jeżeli zapomnimy o uczuciach, jakie łączą ogromną rzeszę ludzi z The Reds i The Blues, ich niepowodzenia właściwie są czymś dobrym. Dla całej Premier League, jej atrakcyjności i rozwoju. Gdy gigant przegrywa, cieszy się cała liga. Nie bez powodu niegdyś wymyślono hasło „bij mistrza”, które wspomina się za każdym razem, gdy ci wielcy muszą uznać wyższość słabszych.

Czy Liverpool przeżywa kryzys? Jeszcze miesiąc temu podopieczni Jurgena Kloppa potrafili strzelić siedem goli Crystal Palace, a dzisiaj nie mają problem, by pokonać golkipera Burnley. Kto zawinił? Piłkarze, którzy oddali 27 strzałów i nie zdołali zaskoczyć Nicka Pope’a, czy trener, który w nieumiejętny sposób przedstawił swoich graczom taktykę na to spotkanie?

To zawsze moja wina. Jeżeli mówię zawodnikom, które zagrania przyniosą nam korzyść, a to nie przynosi spodziewanego efektu, powinienem wytłumaczyć to w inny, bardziej przystępny sposób.

Kto nie strzela, tego wina

Niejednokrotnie żartujemy, że nawet gdyby Mourinho i Guardiola trafili do polskiej Ekstraklasy, ich wiedza i metody niewiele by zmieniły, ponieważ materiał ludzki, z jakim musieliby pracować, nie potrafiłby zrealizować nawet najprostszych boiskowych założeń. Okazuje się, że nawet w Premier League szkoleniowcy mierzą się z podobnymi problemami. Rażąca nieskuteczność Salaha, Mane, Firmino czy Origiego i błędy w defensywie w żadnym stopniu nie obciążają trenera. To nie Klopp trafił w poprzeczkę i zmarnował doskonałą sytuację, to nie Klopp faulował Ashleya Barnesa w polu karnym.

Być może Niemiec nie jest najmilszą osobą, być może coraz częściej do głosu dochodzi jego alter ego, Jurgen-hipokryta, a on sam posługuje się coraz bardziej absurdalnymi wymówkami. Jednak to na końcu to i tak piłkarze wybiegają na murawę i decydują o tym, w jaki sposób uderzą piłkę i na którym zawodniku rywala skupią swoją uwagę. Lekarstwem na całe zło w czerwonej części Merseyside jest  jest przełamanie strzeleckiej niemocy. Tylko tyle i (od kilku kolejek) aż tyle. Nawet jeżeli Klopp mówi co innego i próbuje wziąć na swoje barki wszystkie niepowodzenia Liverpoolu, nawet on zna prawdę – zwycięzcy strzelają gole, to rzecz oczywista.

Kiedy myślę o ostatniej porażce, nie mogę znaleźć powodu, dla którego przegraliśmy tę grę, ale tak faktycznie się stało. Niestety, po prostu przegraliśmy. Czasami potrzeba dotknąć dna, aby we właściwy sposób spojrzeć na niektóre rzeczy, co na pewno teraz zrobimy.

Na londyńskim rejonie nie jest kolorowo

Problemy, z jakimi zmagają się na Anfield, są wręcz trywialne w porównaniu do tych, z którymi mierzą się na Stamford Bridge. Frank Lampard, w przeciwieństwie do kolegi po fachu, nie ma absolutnie żadnego pojęcia jak ustawić zespół i jak wykorzystać największe gwiazdy. Zauważają to wszyscy, a głos wątpiących w trenerskie zdolności legendy Chelsea reprezentuje Peter Bosz. Słowa szkoleniowca Bayeru Leverkusen, który miał okazję prowadzić Kaia Havertza, odbiły się szerokim echem:

Havertz i Werner są absurdalnie dalecy od dyspozycji, jaką imponowali w Bundeslidze, Edouard Mendy gdzieś zgubił pewność siebie i coraz częściej popełnia kuriozalne błędy, obrona momentami jest dziurawa niczym szwajcarski ser, a nad głową Lamparda pojawił się katowski topór Romana Abramowicza. Jeszcze nie tak dawno zastanawialiśmy się, kto zasługuje na miano wuefisty. Teraz nie musimy się wahać – statuetka wędruje w ręce nieporadnego Franka. Zbyt szybko został wrzucony na głęboką wodę i utonął. A nawet jeżeli jeszcze nie poszedł na dno, to ostatkami sił trzyma się brzegu. I nikt nie chce mu pomóc. Niewykluczone, że już niedługo ktoś skróci jego cierpienia. Nawet doskonale wiemy kto.

Wydarzenie kolejki: asysta Kamila Grosickiego

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Podniecenie udanym zagraniem reprezentanta Polski wydaje się niezdrowe. Jednak jeżeli spojrzymy na to szerzej, bardziej przyszłościowo, zachwyt będzie zrozumiały. Dobra dyspozycja skrzydłowego jest niesamowicie ważna w kontekście marcowych meczów eliminacyjnych i zbliżających się Mistrzostw Europy. Nie oszukujmy się – Paulo Sousa nie może zrezygnować z Kamila Grosickiego. Doświadczony zawodnik, nawet jeżeli nie gra regularnie, gwarantuje określony poziom. Teraz oprócz bogatego CV, 32-latek przedstawia nowemu trenerowi także konkretne liczby.  

Rozczarowanie kolejki: zachowanie Jurgena Kloppa po meczu z Burnley

Zwykle w tej części tekstu skupiamy swoją uwagę na innych wydarzeniach i osobach niż te, które zostały opisane wyżej. Tym razem musimy zrobić wyjątek.

Uwielbiamy dobrego Wujka Jurgena, który broni swoich piłkarzy. Podziwiamy Niemca, gdy ten zachowuje się jak „jeden z nas”. Jednak niech te piękne obrazki nie przesłonią nam prawdziwej natury trenera The Reds, którą ujawnia, gdy coś nie idzie po jego myśli. Tamtym razem karne, innym sędzia, wczoraj Solskjaer, dzisiaj Dyche. Jakie słowa padły w tunelu? Żaden ze szkoleniowców nie chce tego zdradzić. Jednak Klopp twierdzi, że to nie on zaczął tę konwersację. W takim razie po co miałby to robić opiekun zwycięskiego Burnley? Czy Jurgen przypadkiem nie próbuje wystrychnąć kogoś na dudka?

Bohater nieoczywisty: Paul Pogba

Takiego Pogbę chcielibyśmy oglądać regularnie. Silny, szybki, precyzyjny, bezbłędny, po prostu piękny i wspaniały. W tym miejscu po raz kolejny warto przytoczyć wypowiedź Ole Gunnara Solskjaera:

On naprawdę się “włączył”. Jest w fenomenalnej dyspozycji fizycznej, potrafi grać na środku pola, potrafi grać szeroko – to jest kluczowe w przypadku Paula i sprawia, że świetnie odnajduje się w wirze boiskowych wydarzeń i ma ogromny wpływ na resztę zespołu. Chociaż szybko otrzymał żółtą kartkę, nadal bardzo dobrze bronił, kontrolował pozycję. W drugiej połowie zaliczył jeden ryzykowny odbiór, ale na szczęście wszystko zakończyło się po jego myśli.

Bruno Fernandes nieco przygasł, ale to zrozumiałe – Portugalczyk potrzebuje chwili wytchnienia. Gdy dotychczasowy lider usunął się w cień, najjaśniej świeci gwiazda Francuza. Czy fenomenalna dyspozycja niepokornego 27-latka to zwiastun nowej, pozbawionej konfliktów przyszłości na Old Trafford? Jakakolwiek odpowiedź może być daleka od prawdy. Nie zapominajmy, że Pogba to niespokojny duch. A tacy jak on często zmieniają zdanie.

Komentarze