Erlinga Haalanda może zatrzymać tylko Erling Haaland

Erling Haaland (Manchester City, Premier League)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Erling Haaland (Manchester City, Premier League)

Wygląda na to, że Erlinga Haalanda zatrzymać się nie da. Jeżeli Norweg w danym meczu nie zdoła trafić do siatki, możemy być pewni, że to wyłącznie jego wina. Napastnik Manchesteru City zmienił Premier League w prywatny plac zabaw.

  • Fenomen Haalanda polega na tym, że wszyscy wiedzą, na co go stać, a i tak nikt nie potrafi go zatrzymać. Oczywiście oprócz Bournemouth
  • Dla bezstronnego kibica Premier League starcie na Anfield Road było wykwintną ucztą
  • James Maddison do reprezentacji Anglii? Pomocnik Lisów potwierdza swoje aspiracje
  • Trzy czerwone kartki, każda głupia. Podobnie jak ich “autorzy”

Erling Haaland to, Erling Haaland tamto…

Erling Haaland w tym sezonie Premier League ma już 14 goli. Dwa razy więcej, niż kolejny zawodnik w klasyfikacji najlepszych strzelców ligi. Erling Haaland ma już trzy hat-tricki. O dwa więcej niż zawodnicy, którzy w obecnych rozgrywkach zdołali popisać się takim wyczynem. Erling Haaland zdobywał bramki w sześciu spotkaniach z rzędu. I ciągle może poprawić ten wynik.

Wniosek jest prosty – Erling Haaland to najlepszy zawodnik, a na pewno najlepszy napastnik Premier League. Norweg zamienił ligę, uważaną do tej pory za najtrudniejszą i najbardziej wyrównaną, w swój plac zabaw. 22-latek strzela każdemu (oprócz Bournemouth) i z każdej pozycji. Prawie jak Krzysztof Piątek za czasów Genoi. A tak wielu nie wierzyło w udany mariaż byłego zawodnika BVB z ligą angielską!

Jak zatrzymać Erlinga Haalanda?

Potencjał norweskiego snajpera znamy doskonale i oceniamy jako nieograniczony. Jednak chyba nikt nie spodziewał się, że tak szybko i w tak efektowny sposób odjedzie reszcie stawki. W końcu nowe otoczenia miało zweryfikować wszystkie jego dotychczasowe dokonania. A tu proszę – zawodnik z “ligi farmerów” sprawił, że to Premier League wygląda jak turniej o Puchar Tymbarku.

Fenomen Haalanda polega na tym, że każdy doskonale wie, na co go stać, a i tak nikt nie potrafi go powstrzymać. Ani Varane, ani Lisandro Martinez. Ani Joachim Andersen, ani Marc Guehi. Nie potrafili tego zrobić także Sven Botman i Fabian Schar, a także Ezri Konsa i Tyrone Mings. Okej, oddajmy cesarzom to, co cesarskie. Kelly, Lerma i Mepham mogą pochwalić się, że w starciu z nimi Norweg nie wpisał się na listę strzelców. Jednak nie przyniosło to przełożenia na wynik, ponieważ Bournemouth i tak przegrało.

Jak zastopować Erlinga Haalanda? O to musimy pytać samego zainteresowanego. W tej chwili wydaje się to niemożliwe. O ile Norweg nie będzie miał słabszego dnia, a nogi go nie zawiodą, tytuł króla strzelców Premier League ma już właściwie zagwarantowany. Kwestią czasu jest wyśrubowanie wszystkich rekordów do niebotycznych granic. Może jeszcze przed trzydziestką uda się przegonić Alana Shearera?

Wydarzenie kolejki: mecz Liverpoolu z Brightonem

Fani Liverpoolu nie zaliczą tego weekendu do udanych. Ich ulubieńcy znowu stracili punkty. Kibice Brightonu także nie zaliczą tego weekendu do udanych. Ich ulubieńcy prowadzili już 2:0 i ostatecznie zapisali na swoim koncie tylko jedno oczko. Jednak z perspektywy niezaangażowanego emocjonalnie fana Premier League mecz na Anfield Road był wyjątkowym widowiskiem. Sześć goli, hat-trick Leandro Trossarda, dublet Roberto Firmino i emocje od pierwszej, aż do ostatniej minuty. Czego chcieć więcej?

Bohater kolejki: James Maddison

Przed tą serią gier Leicester było jedynym zespołem w Premier League, który nie miał na w dorobku zwycięstwa. Ale w końcu nadszedł mecz z Nottingham Forest, a więc doskonała okazja, by odmienić swój los. Jednak bez odpowiednich postaci nawet taką szansę można zmarnować. Gdzie Lisy byłyby bez Jamesa Maddisona? Po 9. kolejce niemal na pewno nadal na samym dnie ligowej tabeli. Anglik zanotował kapitalny występ, okraszony dwoma bramkami i asystą. I tym samym sprawił, że znowu głośno mówi się o jego powołaniu do reprezentacji.

Rozczarowanie kolejki: Emerson Royal, Chalobah, Sinisterra

Czyli wszyscy, którzy w tej kolejce Premier League osłabili swoje drużyny. W dwóch przypadkach czerwona kartka właściwie skazała ich kolegów na porażkę, a w trzecim na pewno nie pozwoliła wygrać. Pozwolę sobie na krótką analizę każdej sytuacji:

  • Emerson Royal – w brutalny sposób zaatakował kostkę Gabriela Martinellego. Szybko okazało się, że setki tysięcy funtów wydane na rozwój osobisty nie są w stanie pozytywnie wpłynąć na zawodnika, jeżeli ten nie unika myślenia na boisku.
  • Nathaniel Chalobah – w brutalny sposób zaatakował Seana Longstaffa. Zdecydowanie przesadził z impetem wślizgu i już w 8. minucie pozbawił Fulham widoków na punkty w pojedynku z Newcastle.
  • Luis Sinisterra – jeżeli Leeds miało szanse na zwycięstwo w starciu z Aston Villą, Kolumbijczyk postanowił radykalnie je zmniejszyć. Pierwszą żółtą kartkę obejrzał za faul, natomiast drugą za… uniemożliwienie wykonania rzutu wolnego. O czym myślał Sinisterra w 47. minucie? Z góry możemy założyć, że najprawdopodobniej nie myślał w ogóle.

Polacy w Premier League

  • Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i cztery obronione strzały w meczu z Wolverhampton (2:0)
  • Jan Bednarek (Aston Villa) – w czwartej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy pojedynku z Leeds (0:0) zmienił Ludwiga Augustinssona i zadebiutował w barwach Aston Villi
  • Matty Cash (Aston Villa) – zabrakło go w kadrze meczowej, jednak jest bliski powrotu do gry
  • Mateusz Klich (Leeds) – w 79. minucie rywalizacji z Aston Villą zmienił Brendena Aaronsona
  • Jakub Moder (Brighton) – kontynuuje rehabilitację po urazie kolana

Komentarze