Na Tottenham Hotspur Stadium kibice oglądali mecz walki, z zaciętą rywalizacją w środku pola, ale małą liczbą dogodnych okazji do zdobycia bramki. Ambitne Brighton&Hove Albion w końcówce zdołało jednak przechylić szalę na swoją korzyść.
- Tottenham w starciu z Brighton nie oddał ani jednego celnego strzału
- Goście przeważali, ale nie potrafili tej przewagi przekuć na konkretne okazje bramkowe
- Ta sztuka udała im się dopiero tuż przed końcem spotkania
Złoty gol Trossarda
Pierwsza połowa stała pod znakiem zdecydowanych ataków Brighton&Hove Albion oraz brakiem jakiegokolwiek pomysłu na grę ze strony Tottenhamu. Gracze Antonio Conte na bramkę rywali oddali bowiem jeden strzał, w dodatku niecelny. Gracze Grahama Pottera zdecydowanie przeważali w tej statystyce (pięć uderzeń, dwa w światło bramki), ale trudno było powiedzieć, aby którykolwiek z nich sprawił jakiś problem Hugo Llorisowi.
W drugiej połowie, obraz gry na Tottenham Hotspur Stadium nie uległ zmianie. Harry Kane i spółka o zgrozo w dalszym ciągu nie potrafili zaskoczyć Roberta Sancheza, zaś goście byli w swoich poczynaniach nieskuteczni. Dopiero w 90. minucie Leandro Trossard wykorzystał nieporozumienie w szeregach obrony Spurs, i sprytnym strzałem zewnętrzną częścią stopy umieścił piłkę w bramce.
Komentarze