Alexander-Arnold nie zaliczył udanego powrotu
Real Madryt zanotował porażkę w hitowym meczu Ligi Mistrzów. We wtorek Liverpool pokonał hiszpańskiego giganta przed własną publicznością 1-0 po bramce Alexisa Mac Allistera. Goście byli tego dnia gorzej dysponowani, a przed wyższym wynikiem uratował ich Thibaut Courtois, który zaliczył kilka świetnych interwencji.
Ten mecz miał dodatkowy kontekst, bowiem na Anfield po kilku miesiącach wrócił Trent Alexander-Arnold. Podczas letniego okienka gwiazdor zdecydował się na transfer do Realu Madryt, co wielu kibiców Liverpoolu uznało za prawdziwą zdradę. Odmówił bowiem propozycji przedłużenia umowy i zamienił klub w ramach transferu bezgotówkowego.
Anglik wtorkowy mecz zaczął na ławce rezerwowych, a na murawie pojawił się w 81. minucie. Jego wejściu na boisko towarzyszyły przeraźliwe gwizdy z trybun. Fani pokazali w ten sposób, że czują się skrzywdzeni przez wychowanka, który wielokrotnie deklarował swoją miłość do klubu.
Całą sytuację po meczu ocenił Jude Bellingham. Stwierdził, że takie rzeczy zdarzają się w piłce nożnej, a gwizdy w tym przypadku wcale nie musiały oznaczać wrogiego nastawienia wobec Alexandra-Arnolda.
– To jeden z elementów piłki nożnej. Buczenie nie musi odzwierciedlać tego, co naprawdę o nim uważają. Bardziej chodzi o to, aby dać przewagę swojej drużynie, wybić rywala z rytmu. Jestem pewien, że kibice Liverpoolu są wdzięczni za to, co zrobił dla klubu, a on sam ten klub bardzo kocha, co mówił mi prywatnie – wytłumaczył gwiazdor Realu Madryt.









