Tego nie da się wymazać
W pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji UEFA Lech Poznań wręcz zachwycił, rozbijając u siebie Rapid Wiedeń 4:1. Zespół Nielsa Frederiksena zagrał koncertowo, więc wydawało się, że po dwóch kolejkach poznański zespół będzie miał sześć punktów, wszak czekał go „spacerek” z drużyną z Gibraltaru.
Tyle że jak wiadomo na Gibraltarze Lech wyłożył się kompletnie. Porażka 1:2 to jedna z największych wpadek w historii występów polskich drużyn w pucharach. Po meczu na głowy trenera i piłkarzy posypały się gromy.
To nie tak, że oni poszli do innej pracy
Poza ostrą krytyką było też mnóstwo szyderczych opinii. Social media zostały zalane memami o tym co na drugi dzień muszą robić piłkarze klubu Lincoln. Że trzeba iść do „normalnej” pracy i tak dalej.
Jak jednak wygląda rzeczywistość tego klubu? Goal.pl postanowił wrócić do tematu i dokładniej przyjrzeć się gibraltarskim realiom. Otóż nie jest tak, że Lech przegrał z rywalami, którzy na co dzień mają inną pracę, a futbol jest tylko dodatkiem.
Owszem, tak bywało na Gibraltarze kilkanaście i kilka lat temu, ale od tego czasu sporo się zmieniło. Rozmawialiśmy z kilkoma osobami stamtąd i przekaz jest jasny: lwia część piłkarzy Lincoln zajmuje się tylko i wyłącznie futbolem. W kadrze klubu jest tylko dwóch piłkarzy, którzy mają dodatkową pracę. Choć akurat oba te przypadki są ciekawe.
Strażnik więzienny zatrzymał Lecha
W meczu z Lechem zagrał jeden zawodnik, który łączy grę w piłkę z inną pracą. To bramkarz Jaylan Hankins, który na co dzień jest… strażnikiem więziennym. Pozostając w konwencji, trzeba przyznać, że pilnować potrafi, bo dobrze strzegł bramki swojej drużyny przed Lechem.
Drugim zawodnikiem, który ma inną pracę niż futbol jest Lee Casciaro. To 44-letni pracownik Ministerstwa Obrony Gibraltaru. Jak przyznał w rozmowie z talksport.com przez 22 lata pracował jako policjant i w tym czasie aresztował… jedną osobę. Jak sam mówi, to spokojne miejsce i stąd tak niska „statystyka”. Casciaro całe spotkanie z Lechem spędził na ławce rezerwowych.
Niecałe 20 tysięcy euro rocznie
Skoro temat pracy piłkarzy Lincoln mamy już za sobą, to warto przejść do innej kwestii, czyli zarobków. Te w Lechu są bardzo dobre, jedne z lepszych w Polsce. Najlepsi piłkarze zarabiają po kilkaset tysięcy euro za sezon, plasując się w czołówce ligi, jak choćby Mikael Ishak.
W Lincoln wygląda to inaczej. W 2024 roku (ostanie dostępne dane) klub wydał na podstawowe płace 431 tysięcy euro. Na cały zespół. Uśredniając, oznacza to około 2 tysiące euro miesięcznie na zawodnika. Różnica w porównaniu z polskim klubem jest więc kolosalna.
A wspomniane 2 tysiące, to, jak się dowiadujemy, bardzo przeciętna pensja jak na Gibraltar. Jest jednak pewien sposób na oszczędności, przynajmniej dla niektórych. Okazuje się bowiem, że zdecycydowana większość zagranicznych piłkarzy Lincoln na co dzień mieszka w Hiszpanii, gdzie koszty życia są zdecydowanie niższe.
Już zarobili trzy razy więcej!
Natomiast awans do fazy grupowej i pierwsza w historii wygrana na tym poziomie rozgrywek UEFA oznacza zupełnie inną finansową rzeczywistość dla klubu. Jak słyszymy na Gibraltarze, już w tym momencie Lincoln zarobił około trzy razy więcej niż jego dochody w 2024 roku. A na tym nie koniec, bo do obecnych wpływów nie zaliczono jeszcze zysków z biletów, czy praw do transmisji.









