Barca w drugim garniturze na tle Elche wyglądała jak w smokingu

Piłkarze FC Barcelony
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Piłkarze FC Barcelony

Już sam skład wystawiony przeciwko Elche sugerował, że Xavi nie spodziewa się w tym meczu zbyt dużych problemów. A już na pewno nie ze strony rywala. Na starcie sezonu FC Barcelona jest drużyną która kreuje najwięcej sytuacji bramkowych, a do tego traci najmniej bramek ze wszystkim drużyn w TOP 5 ligach europejskich. Największym rywalem Barcy jest obecnie Barca. Przekonaliśmy się o tym podczas meczu w Monachium. Na Camp Nou w starciu z Elche nie zabrakło jej tym razem skuteczności.

Fajny rywal, taki na poprawę humoru

Minorowe były nastroje w szatni FC Barcelony po kolejnej porażce z Bayernem Monachium. Jasne, można wskazywać, że podopieczni Xaviego rozegrali naprawdę dobry mecz, że wykreowali sobie mnóstwo okazji bramkowych i zdominowali w pierwszej połowie rywala na jego terenie. Cóż z tego, skoro po raz kolejny przegrali, a niemieckie media mogły mieć pożywkę. Nie zabrakło naturalnie zgryźliwych komentarzy pod adresem Roberta Lewandowskiego, którego serce według prezesa Die Roten, Herberta Hainera, “bije wciąż dla Bayernu”. 

Po raz kolejny w meczu z niemieckim potentatem Barcelona zderzyła się ze ścianą, a było to teraz o tyle bolesne, że biegła już naprawdę szybko. Pchały ją do przodu przede wszystkim coraz bardziej okazałe zwycięstwa, a także rekordy strzeleckie Lewandowskiego. Niepotrzebna była tak wielka podnieta medialna Barcą, która jak wcześniej zaznaczałem, nie mierzyła się w tym sezonie przed Bawarczykami z rywalem porównywalnej choćby klasy. Jak spadać, to z wysokiego konia, kołatało mi w głowie. Niepotrzebna była także zupełnie odrealniona wypowiedź Rafaela van der Vaarta, który wieścił już Dumie Katalonii zdobycie pucharu Ligi Mistrzów. Media podchwyciły ją szybciej niż Polacy deklarujący się jako wierni kibice koszykarskiej reprezentacji biało-czerwonych.

Z tego choćby względu korzystnie ułożył się dla Barcy terminarz po meczu Ligi Mistrzów. Zaraz przed przerwą reprezentacyjną przyszło im się zmierzyć z rywalem, który regularnie Camp Nou opuszczał z bagażem kilku straconych bramek. Elche to zespół, który jak stwierdził jakiś czas temu w programie Hola La Liga Leszek Orłowski, nie nadaje się do gry w lidze hiszpańskiej. Zdecydowanie podpisuję się pod tymi słowami, nie tylko ze względu na dyspozycję tej ekipy w sezonie 2022/23. Elche to drużyna bez historii, sukcesów i charakteru. Psim swędem udało jej się w ubiegłym sezonie utrzymać w lidze, choć paradoksalnie w starciach z Barcą zaprezentowała się nad wyraz przyzwoicie. Więcej było w tym winy Azulgrany, aniżeli faktycznej siły ekipy prowadzonej przez Francisco Rodrigueza. 

Rayo Vallecano potrafiło w tym sezonie przeciwstawić się Barcelonie na Camp Nou dając tym samym przykład, z jakich rozwiązań taktycznych warto skorzystać. W ich ślady nie poszedł ani Real Valladolid, ani Elche, które stawiło się w jaskini lwa by stoczyć z nim bój, uzbrojone w dmuchany miecz. Tak jakby sztab szkoleniowy z góry założył, że nie ma co tracić sił na ustawianie potrójnych zasieków defensywnych i próbę ugrania remisu. Lepiej z pokorą przyjąć swoją karę, usiąść w kącie na jeżyku i poczekać na jej koniec.

Alba wersja demo? Nie, to Balde wersja demon

Robert Lewandowski skutecznie kradnie jak na razie uwagę mediów, przez co jest jej mniej dla innych zawodników, którzy w tym sezonie zasługują na estymę publiki. Wśród nich wyróżnia się absolutnie nieoczywisty bohater, na jakiego na początku sezonu wyrasta Alejandro Balde. Brak udziału w medialnym dyskursie na większą skalę lewemu obrońcy może mu tylko pomóc. Wielokrotnie młodzi piłkarze zbyt szybko porównywani do prawdziwych tuzów światowego futbolu gaśli jak przydeptany butem niedopałek. Moim ulubionym przykładem w tym kontekście jest Bojan Krkić, który w oczach mediów po dwóch udanych sezonach był już nowym Messim, a nie skończył nawet jak Mariusz Stępiński. 

Daleko jeszcze Alejandro Balde do topowych lewych defensorów, ale postępy, jakie czyni od kilku tygodni Hiszpan nie uszły uwadze Xaviego, kibiców, ani mojej. Biorąc pod uwagę prawdziwy deficyt jakościowych piłkarzy na tej pozycji, który w La Lidze widoczny jest jak na dłoni, wychowanek Azulgrany w niedługim czasie może spokojnie zyskać miano jednego z najlepszych na lewej obronie. Pokora, ciężka praca i upartość. Jeśli na drodze kariery nie zabraknie żadnego z tych elementów u Balde, wieszczę mu naprawdę owocną przygodę w dorosłym futbolu. 

Już przed sezonem przewidywano, że przyzwoicie prezentujący się w trakcie sparingów 18-latek może w tym sezonie rywalizować o miejsce w składzie z Jordim Albą. Eksplozja talentu lewego defensora Barcy okazała się jednak na tyle silna, że Alba obecnie rywalizuje, owszem, ale o powołanie do kadry meczowej. Widok przykutego do ławki rezerwowych 33-latka z towarzyszącym mu obok Gerardem Pique jest dla mnie o tyle niecodzienny, co liczba bramek zdobywanych przez Barcelonę w stosunku do ubiegłego sezonu. 

Żarty żartami, jednak hiszpańskie media spekulują już, że jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, dla Alby może zabraknąć miejsca również w kadrze reprezentacji Hiszpanii na Mistrzostwa Świata w Katarze. Może trzeba było jednak zdecydować się na ten Inter Mediolan…

Holender z innej parafii

Spotkanie FC Barcelony z Elche urozmaiciło mi w przyjemny sposób spożywanie ciepłego rosołku w leniwe sobotnie popołudnie. Od taki mecz z jedyną zagwozdką pod tytułem “Ile to sobie dzisiaj strzelą”. Nawet sam skład, jaki zdecydował się desygnować na murawę Xavi sugerował, że piłkarze na murawie mają się bawić. Roszad było w nim więcej niż podczas turnieju szachowego. Jeśli mecz z Elche byłby grą w tysiąca, to jedynym piłkarzem tego dnia na musie, określiłbym Memphisa Depaya. Holender miał zostać na kolejny sezon w Barcelonie w roli obserwatora wydarzeń z ławki rezerwowych, po tym jak nie wypalił finalnie jego transfer do Juventusu. Parę razy zameldował się już na murawie, a w meczu z Elche dopisał do swojego konta fantastyczną bramkę. Kilkukrotnie przybliżałem sobie później tę sytuację sprawdzając, czy po uderzeniu 28-latka nie doszło do rozerwania siatki. 

Mimo pozytywnego występu Depaya, który po raz pierwszy wystąpił w wyjściowym składzie z Robertem Lewandowskim, utwierdzam się jedynie w przekonaniu, że wystawianie napastnika do gry przypomina próbę wciskania kwadratowego klocka w okrągły otwór na kulkę. Były piłkarz Olympique Lyon i Manchesteru United zwyczajnie nie odnajduje się w systemie gry Xaviego, a problem pojawia się już przy definiowaniu jego domyślnej pozycji. Zdecydowanie jest on za wolny i mało przebojowy na skrzydłowego, a do tego nie posiada odpowiedniego zmysłu, który pozwalałby mu na odpowiednie zajmowanie pozycji. Takiego szóstego zmysłu, który charakteryzuje choćby Roberta. Jeśli Depay odejdzie zimą z Barcelony, będę tak samo zaskoczony jak kolejnymi trafieniami Erlinga Haalanda w barwach Manchesteru City.

Szybki jak jak jaszczurka, ostry jak przecinak

W Barcelonie widzieliśmy już kilka różnych twarzy Roberta Lewandowskiego. W sobotnie popołudnie na Camp Nou zobaczyliśmy Lewego w wersji liska chytruska, który niemal w każdej sytuacji wiedział gdzie odpowiednio ustawiać się w polu karnym tak, żeby piłka spadła wprost pod jego nogi. 34-latek w poprzednich spotkaniach imponował potężnymi uderzeniami, dryblingiem czy dyrygowaniem kolegami z boiska. Z Elche przede wszystkim zadecydował jego instynkt snajperski, dzięki któremu w obu sytuacjach bramkowych był w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. 

Polak zanotował tym samym piąty z rzędu mecz ligowy z przynajmniej jednym trafieniem dla FC Barcelony, a po trybunach Camp Nou znów niosła się przyśpiewka na jego temat, w rytm popularnej melodii z Flinstonów. O tym jak fantastyczny start w Blaugranie notuje Lewy najlepiej świadczy niedosyt, jaki pozostawia opuszczając murawę bez hattricka na koncie. Na pocieszenie przynajmniej znów w jego ręce powędrowała nagroda dla MVP. Sugerowałbym Państwu Lewandowskim przeznaczenie na te statuetki jakiegoś osobnego pomieszczenia w domu. A przynajmniej kilku osobnych półek w sypialni. Może starczą do przerwy zimowej. 

Edit: Fajna ciekawostka statystyczna. Już przed rozpoczęciem spotkania Elche miało na koncie mniej celnych strzałów w tym sezonie La Liga, niż sam Robert Lewandowski. Na Camp Nou Polak pogłębił jeszcze tę różnicę.

Przerwa reprezentacyjna na regenerację

2 tygodnie przyjdzie nam poczekać na kolejny mecz Barcy, której pierwszą ofiarą w październiku może zostać RCD Mallorca. Szczerze chciałbym, żeby spotkanie to niosło ze sobą większy ładunek emocjonalny, aniżeli jednostronne zawody z Elche. Już przed meczem postrzegałem tę drużynę jako jeden z najgorszych zespołów La Liga. Nie spodziewałem się jednak, że w pierwszej połowie Elche wywiesi białą flagę i poprosi z góry o najniższy wymiar kary. Zrobił to konkretnie Gonzalo Verdu, któremu ewidentnie pomyliły się dyscypliny sportowe i postanowił pobawić się z Robertem Lewandowskim w zapasy. W efekcie już od 13 minuty goście grali w dziesiątkę.  

Najlepszym komentarzem do występu fatalnego Elche były owacje ze strony kibiców zgromadzonych na Camp Nou, skierowane w stronę Gerarda Gumbau w 90 minucie. Hiszpanowi udało się dokonać wyczynu tego dnia niebywałego. Został on autorem pierwszego i zarazem ostatniego strzału w tym spotkaniu, jakie oddało Elche. W maju z przyjemnością pomacham sprzed ekranu laptopa w kierunku tego zespołu białą chusteczką, kiedy będzie on spadał do Segunda Division.

Czytaj też: El Nacional: Lewandowski naciska na Xaviego ws. Torresa?

Komentarze