Miało być zagranie Bayernowi Monachium na nosie, a nie było. Mógł być rzut karny po faulu na Dembele, ale też go zabrakło. Była za to rażąca nieskuteczność, która dla FC Barcelony okazała się wystarczająco dużą kłodą rzuconą pod nogi, by w pojedynku z Bayernem Monachium zaliczyć po raz kolejny upadek.
- W ostatnich latach Bayern regularnie upokarzał FC Barcelonę, wygrywając z nią wysoko
- Kibice Dumy Katalonii liczyli na to, że we wtorek Barca weźmie wreszcie odwet na Bawarczykach
- Blaugrana rozegrała udane spotkanie, jednak mimo to przegrała 0:2
Napięcie w Monachium i słowne szachy trenerów
Krowa która dużo muczy, mało mleka daje. To właśnie pomyślałem jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Danny’ego Makiele w Monachium. Wyjątkowo utkwiły mi w głowie słowa Juliana Nagelsmanna, który starał się robić dobrą minę do złej gry i zarzekał się, że odejście Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony może wyjść jeszcze drużynie na dobrze. Bawarczycy mieli być dzięki temu bardziej nieprzewidywalni. Patrząc jeszcze przed początkiem wtorkowej rywalizacji można było odnieść wrażenie, że nieprzewidywalne to są ostatnie rezultaty meczów Die Roten, którzy nie mierzyli się z największymi tuzami Bundesligi. Czyżby mistrzom Niemiec zaczął jednak doskwierać brak klasycznej dziewiątki?
Atmosfera przed kolejnym rozdziałem historii pojedynków Bayernu Monachium z FC Barceloną była podgrzewana niemal do granic możliwości. Odniosłem wrażenie, że niektórym dziennikarzom klawiatura paliła się wręcz pod naporem spadających na nią w zawrotnym tempie palców, które rytmicznie wystukiwały treść kolejnego artykułu traktującego o wtorkowym meczu. Niełatwo było mi się przekopać przez lawinę newsów z wypowiedziami piłkarzy, trenerów, byłych zawodników obu klubów a także działaczy, którzy wzajemnie się nakręcali. Aż dziwne, że w kontekście tej rywalizacji nie przeprowadzono jeszcze rozmów z woźnymi i greenkeeperami.
Zdający sobie sprawę z coraz większego niezadowolenia z powodu wyników osiąganych przez Bayern Julian Nagelsmann starał się obniżać napięcie przed meczem tłumaczą, że nie ma znaczenia z kim się mierzą, a meczu nie postrzega za “decydujący”. Na taki sam zabieg zdecydował się podczas konferencji prasowej Xavi.
– Nie możemy się tu szczycić, szczególnie po ostatnich wynikach z Bayernem. Powinniśmy być bardzo pokorni. Musimy pamiętać, że ostatnio przeżyliśmy tu bardzo złe momenty. Będę zadowolony, jeśli damy z siebie wszystko na boisku, jeśli pokażemy dużo większą siłę niż w ubiegłym sezonie – odparł szkoleniowiec Blaugrany na pytanie o to, z czego byłby zadowolony po meczu.
Obaj szkoleniowcy zdawali sobie sprawę, jak napięta jest już atmosfera tego spotkania, z uwagi na nienajlepsze relacje między klubami, a w głównej mierze osobę Roberta Lewandowskiego. Między wierszami dało się to wyczytać z wypowiedzi Thomasa Muellera – “po jego przeprowadzce i po losowaniu zrobiło się gorąco Nie podał nam powodu swojego odejścia. Każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje decyzje”. W sercach piłkarzy, a przede wszystkim kibiców Die Roten wciąż tkwiła niezaleczona rana, która we wtorek o 21:00 miała zostać obficie osolona.
Miała, ale nie została.
Barcelona usiłowała, ale strzelali Bawarczycy
Stare porzekadła mają to do siebie, że choć wydają się być wyświechtane, czy może nawet boomerskie, potrafią trafić w samo sedno, postawić diagnozę celniejszą od dr House’a. No nie mogę, nie przyznać się, że po wtorkowym występie Barcy w Monachium na usta ciśnie mi się przede wszystkim frazes starszy od Morgana Freemana.
Niewykorzystane sytuacje się mszczą.
Tak samo widziałem to ja, Xavi Hernandez, a także liczne grono kibiców Dumy Katalonii, którzy na Twitterze już po pierwszej połowie wylewali swoje żale na arbitra spotkania, który nie podyktował faulu Daviesa na Dembele. Pomny poprzednich meczów w tym sezonie nawet nie liczyłem, że holenderski arbiter zdecyduje się na podyktowanie dla Barcelony jedenastki. Trudno z drugiej strony dziwić się frustracji kibiców, skoro nawet Lucas Hernandez w rozmowie z Eduardo Iturralde przyznał, że Dembele był faulowany i należał się Azulgranie rzut karny. W kampanii 2022/23 przyjęto niestety wobec Dumy Katalonii taktykę nonpenalty i prawdopodobnie jedynie połamanie którejkolwiek z kończyć podopiecznych Xaviego skutkowałoby wskazaniem na wapno. Zbigniew Boniek już dawno trafnie to ujął – Karny jest jak sędzia gwiźnie. Koniec i kropka.
W Monachium znów zawiodło wiele aspektów, choć próżno mieć pretensje do poszczególnych zawodników. Czy Pedri zagrał słaby mecz? Hiszpan zmarnował 200 procentową okazję w 63 minucie, ale na przestrzeni całego spotkania był prawdziwym generałem, który rozrzucał piłki na lewo i prawo. Ot taki 19-letni futbolowy stary wyga. Czy zawiódł Lewandowski? I tak i nie. Na pewno nie mnie. Myślę, że podobnie odczuwają to cules. Jestem gotów stwierdzić, że zawiódł samego siebie.
Polak w Monachium mnie nie rozczarował. Dużo fortunniejszym sformułowaniem w tym miejscu byłoby “nie wykorzystał odpowiednio nadarzających się okazji”. Wielu kibiców Blaugrany spodziewało się, że 34-latek zagra Bayernowi na nosie, ustrzeli hattricka i pokaże, że jeszcze za nim zapłaczą. Nic takiego się nie stało, ale nie musi to oznaczać, że będzie on sobie pluł w brodę. Pogodzić trzeba się z faktem, że na Allianz Arena zmierzyły się dwa kluby będące na skrajnie różnych etapach rozwoju drużyny. Xavi wciąż znajduje się dopiero w przedsionku futbolowej świątyni, ze swoją bandą utalentowanych dzieciaków. Nagelsmann siedzi nerwowo trzęsąc nogą w nawie bocznej, z ulgą przyjmując rezultat meczu.
Trust the process?
Joan Laporta stwierdził kiedyś, że nie wierzy w okresy przejściowe w Barcelonie. Od klubu tak potężnego medialnie oczekuje się niemal natychmiastowych rezultatów. Pierwszymi meczami w kampanii 2022/23 Xavi kupił sobie sporo dodatkowego czasu, dzięki któremu jego Azulgrana może pozwolić sobie niekiedy na lekkie potknięcie, delikatną zadyszkę. Na razie przemawiają za nim zarówno wyniki, jak i estyma kibiców. Barca znów zachwyca i błyszczy, a dowodem na to poza rezultatami są także coraz liczniejsze tłumy kibiców, stawiające się co weekend na Camp Nou. Kibice odzyskali wiarę w drużynę, która wreszcie jest budowana od fundamentów, co dla kolejnych konstruktorów “Wielkiej Dumy Katalonii” nie zawsze było naturalnym wyborem architektonicznym.
Z drugiej strony Die Roten w ostatnich latach znaleźli Barcelonie za skórę tak mocno, że Katalończycy czuli palącą potrzebę odgryzienia się rywalowi. Za ostatnie upokorzenia. Za stawanie na drodze transferu Roberta Lewandowskiego. Wreszcie za wszystkie zaczepki działaczy mistrza Niemiec, którzy na wielu frontach deprecjonowali pozycję, jaką w tym sezonie w dyskursie medialnym wypracował sobie klub. Dziennik Mundo Deportivo po spotkaniu swój nagłówek zatytułował “Głowy do góry”. Najlepiej obrazuje to pozytywne mimo wszystko odczucia z gry Barcy wśród hiszpańskich mediów.
Barcelona Xaviego jest jak student pierwszego roku, który dopiero od niedawna dostał się na uczelnię wyższą i dopiero uczy się uczyć. Do tej pory udawało się zaliczyć wszystkie kolokwia, ale gdy nadszedł pierwszy poważny sprawdzian, powinęła się noga. Nie znaczy to, że w tym przypadku nie będzie poprawki. Keep calm and trust the process.
Przeczytaj też: Xavi jednoznacznie skomentował porażkę z Bayernem. “Wykonaliśmy krok w tył”
Komentarze