Niedosyt to mało powiedziane. Gdzie te bramki Barcelono?

Robert Lewandowski i Raphinha
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Raphinha

Kubeł zimnej wody wylał się na głowę sympatyków FC Barcelony w sobotni wieczór. Miały być bramki Roberta, a nie było. Miały być jakiekolwiek gole, a tych też nie uświadczyliśmy. Barca zanotowała wysoce rozczarowujący remis i już na starcie ligowych rozgrywek zaliczyła potknięcie. Co zatem nie zagrało w meczu przeciwko Rayo Vallecano?

  • Oczekiwania związane z pierwszym ligowym meczem FC Barcelony w sezonie 2022/23 były ogromne
  • Spotkanie nie potoczyło się po myśli gospodarzy, którzy zremisowali jedynie 0:0
  • Rayo Vallecano postawiło na Camp Nou niezwykle trudne warunki i wywalczyło cenny punkt

Rozregulowane celowniki na Camp Nou

Posiadanie piłki na poziomie 67%. 21 strzałów, z czego sześć celnych. 8 rzutów rożnych, podczas gdy przeciwnik nie miał ani jednego. A najlepszą okazję do zdobycia bramki miał… w doliczonym czasie pierwszej połowy Alvaro Garcia. Celowniki żołnierzy Xaviego były niestety tego wieczoru mocno rozregulowane, a nierzadko brakowało również odpowiedniej regulacji tempa i precyzji w dograniach. O udanym debiucie nie może mówić Raphinha, który mimo prób szarpania ze skrzydeł i strzałów z pierwszej piłki zawiódł fanów, a myślę, że również samego siebie. Ousmane Dembele nie pokazał się z tej samej strony, co w trakcie przedsezonowych sparingów, w czym nie pomagała również nieznośna pogoda. Z powodu wysokiej wilgotności nawet piłkarze wchodzący z ławki rezerwowych już po kilku minutach rozgrzewki wyglądali jak gdyby wyszli prosto z basenu. 

Już zaledwie po 13 minutach spotkania wydałem z siebie bojowy okrzyk radości, po którym pod oknem bloku zbiegli się nawet sąsiedzi. Euforię z powodu bramki strzelonej przez Roberta Lewandowskiego szybko zgasił Pan Alejandro Hernandez, odgwizdując pozycję spaloną Polaka. Był to jeden z niewielu przebłysków 33-latka, jakie mogliśmy obserwować w pierwszej odsłonie meczu. Robert wyraźnie był związany założeniami taktycznymi i rzadko szukał sobie miejsca schodząc do boku. Starał się raczej rozpychać między obrońcami rywali i próbować urywać się, sugerując kolegom z drużyny, by grali mu dalekie piłki na dobieg. To rozwiązanie nie zdało egzaminu. Dembele i Raphinha zbyt rzadko obsługiwali napastnika podaniami, starając się raczej kreować zagrożenie po akcjach indywidualnych.

Friendship with Mueller has ended, but who is my new best friend?

W Bayernie kiedy “nie szło”, Lewandowski szukał najczęściej na boisku wzrokiem Thomasa Muellera, z którym łączyła go wyjątkowa więź zrozumienia. Byli jak Stephen Curry i Klay Thompson. W Barcelonie media hiszpańskie już po meczu o puchar Gampera rozpływały się nad współpracą kapitana reprezentacji Polski z Pedrim. Twarda i skuteczna gra stoperów Rayo Vallecano szybko doprowadziła do pęknięcia tej bańki mydlanej. Potrzeba czasu, żeby Lewy w nowym otoczeniu wypracował z innymi piłkarzami Dumy Katalonii mechanizmy, które widoczne były w funkcjonowaniu Die Roten. Tym razem na nic zdała się wymiana oleju i kilku kół zębatych. Fati, Kessie, Aubameyang i de Jong nie napędzili machiny, choć starań nie można odmówić Holendrowi. Jeśli ktoś dał naprawdę dobrą zmianę, to był to, o ironio losu, właśnie 25-latek. 

Po zejściu z boiska Pedriego to Holender stanowił oś ataku FC Barcelony, która mimo doliczenia przez arbitra aż 8 minut do drugiej połowy, nie wcisnęła Rayo Vallecano nawet jednej bramki. Nie jestem skłonny przyznać, że bohaterem spotkania był Stole Dimitrievski. Golkiper przyjezdnych owszem odbił kilka piłek, ale żadna z jego interwencji nie nosiła nawet znamion “klasy światowej”. No chyba, że doceniony został za kradzież czasu podczas wybić. W tej materii Macedończyk mógłby się równać nawet z Arsene Lupinem.

Nie można odmówić Robertowi Lewandowskiemu chęci, ale jak na standardy Dumy Katalonii, same cechy wolicjonalne, to zdecydowanie za mało. Bardziej od samego Polaka rozczarowani mogą czuć się kibice Blaugrany, którzy nie dopuszczali do siebie nawet myśli, że mając w składzie Lewandowskiego, Dembele i Raphinhę, a w odwodzie również Fatiego, Ferrana Torresa, Aubameyanga i Memphisa Depaya (wymieniłem z grzeczności, bo w przeciągu 48h Holender raczej powinien się już z klubu zawinąć), podopieczni Xaviego nie dadzą rady strzelić rywalom chociaż jednej bramki. Sam zaliczałem się do tego grona. Muszę pamiętać, żeby więcej nie namawiać znajomych do obstawiania jakichkolwiek meczów. Wówczas przynajmniej ucierpi jedynie duma, a chociaż portfel oszczędzę. 

Rayo z patentem na Barcę?

W trzecim z rzędu meczu z Rayo Vallecano Dumie Katalonii nie udało się strzelić ani jednej bramki. Andoni Iraola znakomicie przygotował do tego spotkania od strony taktycznej swoich podopiecznych. Defensorzy drużyny z Madrytu przede wszystkim odcinali od podań Sergio Busquetsa w środku pola, na czym traciła płynność gry gospodarzy. Celem numer jeden, który został zrealizowany, było zachowanie czystego konta. Uda się dołożyć coś ekstra? Świetnie. Niewiele brakowało w 45 minucie, serce sztabu szkoleniowego Barcy na chwilę się zatrzymało także w 95’, kiedy futbolówkę do siatki skierował Salvi Sanchez. Tym razem nie ter Stegen, a podniesiona chorągiewka arbitra uratowała Barcę. 

Iraola już w zeszłym sezonie wytyczył drogę, którą podążać powinny inne klubu z La Liga, chcące powstrzymać FC Barcelonę. Do trzech razy sztuka? Nic bardziej mylnego. Ograniczenie przepływu piłek przed drugą linię Barcy, a także umiejętne faulowanie i przerywanie jej akcji, odebrały żołnierzom Xaviego broń, bez której mogli starać się jedynie trafić rywala sierpem.  

Gdzie szukać promyka nadziei?

Wdrapać się z powrotem na szczyt nawet mimo imponującego okienka transferowego i sprowadzenia do klubu wielu jakościowych zawodników nie będzie łatwo. Nie spodziewałem się jednak, że Barca zaliczy potknięcie już na pierwszej, drobnej przeszkodzie na drodze. Taki falstart będzie wymagał przyspieszenia w późniejszej fazie wyścigu. O ile wytrąconemu z równowagi zawodnikowi uda się szybko ją odzyskać.

Nie da się uniknąć w przypadku debiutu Roberta Lewandowskiego w oficjalnym meczu FC Barcelony słowa “rozczarowanie”, dlatego z trudem je przełykam, popijam szklanką wody i ukierunkowuję już swoje myśli na podejście numer 2, które zaplanowano na przyszłą niedzielę w San Sebastian. Nie był to wymarzony debiut, ale bić piany nie należy. Czasu na wdrożenie się w filozofię Barcy w przeszłości potrzebowali inni wielcy, jak choćby Luis Suarez. Nie mam złudzeń co do tego, że przyjdzie nam się cieszyć jeszcze wiele razy z bramek Lewego w tym sezonie.

Czytaj też: De Jong jednak wyląduje w Manchesterze United?

Komentarze