Żewłakow: polska piłka jak Śląsk Wrocław. Tych powołań nie rozumiem [ROZMOWA]

Od analizy powołań do analizy stanu polskiego futbolu - rozmowa o reprezentacji Polski płynnie przechodzi od jednego, do drugiego tematu. Michał Żewłakow w rozmowie z Goal.pl zdradza, których decyzji Fernando Santosa nie rozumie, kto zasłużył na obecność w kadrze, a także dlaczego "nasza piłka jest jak Śląsk Wrocław, a Robert Lewandowski jak Adam Małysz".

Michał Żewłakow
Obserwuj nas w
IMAGO / Newspix Na zdjęciu: Michał Żewłakow
  • Michał Żewłakow, 102-krotny reprezentant Polski i ekspert telewizyjny, w rozmowie z Goal.pl przeanalizował powołania do kadry i aktualną sytuację Biało-Czerwonych
  • “Te powołania nie pasują pod względem… czasu ich wysłania”
  • “Gdybyśmy 20 lat temu powiedzieli, że mecze z Wyspami Owczymi i Albanią są dla nas meczami ostatniej szansy, ktoś zapytałby, w jakim świecie żyjemy”
  • “Dzisiaj 15-latek umie zdecydowanie więcej niż 10 czy 20 lat temu”
  • “Polska piłka jest jak Śląsk Wrocław, a Robert Lewandowski jak Adam Małysz”

Na pierwszy rzut oka – zauważa Pan oczywiste kontrowersje, zarówno wśród powołanych, jak i tych, którzy nie zostali zaproszeni na zgrupowanie reprezentacji Polski?

Michał Żewłakow: Powiem tak – wielkich kontrowersji nie zauważyłem. Natomiast według mnie pojawiły się pewne powołania, które nie pasują pod względem… czasu ich wysłania. Byłbym w stanie zrozumieć obecność Grzegorza Krychowiaka i Kamila Grosickiego na pierwszym zgrupowaniu, podczas którego Fernando Santos chciałby się przekonać o ich przydatności dla kadry. Oczywiście nie twierdzę, że są to zawodnicy, którzy nie prezentują odpowiedniego poziomu. Jednak dziwi mnie to, czemu akurat w tym momencie selekcjoner po nich sięga. Wcześniej selekcjoner wzbraniał się przed zapraszaniem doświadczonych, a teraz, gdy już nie ma żadnego marginesu błędu, nagle do nich wraca.

Powrót tak krytykowanego zawodnika, jak Krychowiak, to oznaka absolutnej słabości środka pola kadry czy tego, jak wiele mimo wszystko ten piłkarz może dać drużynie?

Dziennikarze, kibice i byli piłkarze, to trzy grupy, które odmiennie odbierają powołanie. W mojej ocenie obecność Grzegorza Krychowiaka w kadrze to znak, że trener potrzebuje doświadczenia i kogoś, kto – także poza boiskiem – “ogarnie” całą grupę. Nie mówię, że to zły moment, jednak dziwi mnie to, że ten moment nadszedł właśnie teraz. Gdyby Fernando Santos skorzystał z Krychowiaka wcześniej, teraz miałby inny, a przede wszystkim pełny obraz tego, co ten zawodnik może dać drużynie. Mam wrażenie, że chociaż chcemy tworzyć nową reprezentację, cały czas pozostajemy w dokładnie tym samym miejscu.

Pojawiają się głosy, że powołanie dla Kamila Grosickiego to zapowiedź… jego pożegnania z kadrą.

Cóż, w tym momencie trudno to stwierdzić. Kamil zasłużył na powołanie. Na pewno zasłużył na nie wcześniej.

Slisz i Grosicki – to przedstawiciele Ekstraklasy. Kogoś tutaj brakuje? Może Pawła Wszołka?

Myślę, że zaproszenie Pawła Wszołka na pewno nie byłoby błędem. To zawodnik, mówię tu o piłkarzach z Ekstraklasy, który swoją obecną postawą przyciąga uwagę i tym samym pracuje na powołanie. Jego postawa w lidze europejskich pucharach świadczy o gotowości do gry w reprezentacji Polski. Jeżeli trener Fernando Santos wynagrodziłby w ten sposób, to na pewno nie moglibyśmy mówić, że podjął złą decyzję.

Wróćmy do tych, którzy na zgrupowaniu będą obecni. Drągowski, Skorupski, Szczęsny. To obecnie trójka najlepszych polskich bramkarzy?

Ciężko to ocenić, jednak trzeba zauważyć, że to tercet sprawdzony w reprezentacji. Sprawdzony też pod takim względem, że wiemy, kto jest jedynką, kto dwójką, a kto trójką. I to sprawia, że selekcjoner ma dużo spokoju na tej pozycji. Także, jeżeli chodzi o hierarchię i ambicje poszczególnych zawodników, którzy znają swoje miejsce. Jednak czy to faktycznie najlepsi z najlepszych? Wydaje mi się, że akurat Kamil Grabara to też jest piłkarz, który gdyby był w kadrze, to krzywdy tej drużynie by nie zrobił.

Może to właśnie ten wspomniany “spokój” zadecydował o braku zaproszenia dla golkipera Kopenhagi?

Na pewno jest to osoba, która nie boi się mówić tego, co myśli i wskazuje sytuacje, które jej się nie podobają. A co do jego przyszłości – to piłkarz, który będzie grał w reprezentacji. Kwestia jest tylko jedna – kiedy. Poziom, na którym od dłuższego czasu się znajduje, pozwala na regularne powołania. Natomiast czasem w kadrze jest tak, że niestety trzeba się poświęcić i zrozumieć, że z pewnych względów selekcjoner dokonuje takiego, a nie innego wyboru i ustala hierarchię we własny sposób.

Wśród obrońców raczej trudno wskazać nazwisko, które „nie pasuje”. Jednak czy nie brakuje panu kogoś w tej siódemce? Paweł Bochniewicz to zawodnik, który w kontekście reprezentacji chyba mógłby liczyć na nieco więcej.

Jakkolwiek by to nie brzmiało, mecze z Wyspami Owczymi i Albanią to nie czas na eksperymenty i nowe nazwiska w defensywie. Chciałbym, by w końcu obrońcy reprezentacji Polski zagrali na miarę swoich możliwości.

Jeżeli to Pan miałby wytypować z tej grupy podstawową czwórkę, na kogo by Pan postawił?

Nie widzę ich na co dzień, więc to dosyć trudne pytanie. Na przykład chciałbym zagrać dwójką napastników i postawić na Lewandowskiego i Świderskiego, a zauważyłem, że selekcjoner ma troszkę inne zdanie, więc wydaje mi się, że jeśli chodzi o typowanie zestawienia obrońców, to tak naprawdę trzeba pobyć trochę z tymi piłkarzami, popatrzeć jak się prezentują i wtedy wybrać najlepszych.

Kto podczas tego zgrupowania może najwięcej zyskać, a kto najwięcej stracić? Fernando Santos na razie raczej znajduje się w drugiej grupie.

Cała uwaga jest skierowana właśnie na trenera, który nieco zabrudził swoją czystą kartę i teraz ma obowiązek, by to naprawić i sięgnąć po komplet punktów. Natomiast jeżeli chodzi o zawodników, osobiście nie przepadam za takimi kalkulacjami. Ale wydaje mi się, że jeżeli wrześniowe wyniki nie będą satysfakcjonujące, Kamil Grosicki i Grzegorz Krychowiak mogą już w tej kadrze nie zagrać.

Zbliżające się zgrupowanie to test dojrzałości. To takie mecze, że bez względu z kim gramy, musimy wygrać. Teraz mentalność jest ważniejsza niż umiejętności, a przecież te drużyny są absolutnie w naszym zasięgu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której reprezentacja Polski nie uzyska dwóch zwycięstw.

Robert Lewandowski to druga osoba w tej “hierarchii uwagi”.

Musimy patrzeć także na innych piłkarzy. Nie mam na myśli tego, że powinni oni osiągnąć ten sam poziom, ale w takich meczach muszą pomagać Robertowi. Nie sposób wymagać od nikogo, by samodzielnie odpowiadał za wyniki kadry przez kilka czy kilkanaście lat i zawsze grał na najwyższym poziomie.

W karierze każdego zawodnika istnieje okres świetności i okres, w którym już nie wszystko funkcjonuje tak, jak byśmy tego chcieli. A ja marzę o tym, by reprezentacja Polski miała kogoś, kto w przyszłości zastąpi Lewandowskiego, chociażby w 60%. Ale wiem, że to nie takie proste.

Roberta możemy porównać do Adama Małysza. Gdy wygrywał, zewsząd spływał gratulacje, a gdy mierzył się z gorszym okresem, wytykano mu, że już nie potrafi skakać.

To “nasza” mentalność?

Nie, to raczej mentalność świata futbolu. Zawsze oczekujemy wszystkiego, co najlepsze, a tak jak wspominałem wcześniej, nie możemy wymagać od jednego piłkarza, by utrzymywał kadrę na swoich barkach przez tyle lat i bez względu na to, w jakim wieku jest. W pewnym momencie nawet ci najlepsi potrzebują wsparcia od pozostałych.

Tu zapewne powinna rozpocząć się dyskusja na temat szkolenia i struktur.

Dzisiaj 15-latek umie zdecydowanie więcej niż 10 czy 20 lat temu. A jednocześnie Włodzimierz Lubański, gdy rozpoczynał przygodę z Górnikiem, Zbigniew Boniek, który wchodził do Widzewa i Dariusz Dziekanowski, na początku pobytu w Legii – szkolenie było na zauważalnie gorszym poziomie, a mieliśmy piłkarzy, którzy potrafili zachwycać w Polsce i Europie.

Polski futbol to zagadka, której od lat nie potrafimy rozwiązać.

Dla mnie polska piłka wygląda jak… dzisiaj Śląsk Wrocław. Jeszcze chwilę temu zastanawialiśmy się, czy wrocławianie utrzymają się w Ekstraklasie, a teraz znajdują się w czołówce tabeli. A przecież skład osobowy nie zmienił się drastycznie.

Cóż, we wrześniu nie powinniśmy spodziewać się pięknej gry, prawda?

Mam wrażenie, że oczekiwania kibiców jeżeli chodzi o reprezentację, ale nie tylko, także jeżeli chodzi o ekipy z Ekstraklasy, zostały już daleko zniwelowane czy zdewaluowane. Gdybyśmy 20 lat temu powiedzieli, że mecze z Wyspami Owczymi i Albanią są dla nas meczami ostatniej szansy, bo przegraliśmy z Mołdawią, to ktoś zapytałby w jakim świecie żyjemy.

Zgrupowanie kadry stało się okresem, który… przestał być przyjemny, właściwie dla wszystkich.

Kadra, oprócz tego, że niesie wiele przyjemności i wiele splendoru, to też swego rodzaju obowiązek. Reprezentacja Polski poniżej pewnego poziomu po prostu schodzić nie może.

 

Komentarze