Plan wykonany rok przed czasem? Jak Anglia zbudowała za miliony coś pośrodku niczego

Reprezentacja Anglii
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Reprezentacja Anglii

To obrazek, który wraca przy okazji każdego wielkiego turnieju, no może poza Euro 2008, na które w ogóle nie pojechali. Po ulicach miasta, gdzie Anglicy akurat grają mecz, z tysięcy gardeł niesie się “Football is coming home”. Ale do tej pory kończyło sie to tak, że ostatecznie to inni śpiewali tę piosenkę, z ironią machając na pożegnanie już nie tak dumnej ekipie z Wysp. Jakiś czas temu ktoś powiedział: dość, za 105 mln funtów na północ od Birmingham ruszono z programem „mistrzowie świata 2022”. W niedzielę wieczorem może się okazać, że w bonusie zgarną “mistrzostwo Europy 2021”.

  • To nie przypadek, że reprezentacja Anglii jest obecnie w miejscu, którego może pozazdrościć jej świat
  • Anglicy dosłownie pośrodku niczego postawili jakiś czas temu prawdopodobnie najnowocześniejszą bazę treningową, a dziś zbierają tego owoce
  • – Nasze wyniki pokazują, że nie można mówić o przypadku – mówi nam Holly Murdoch, generalny menedżer St. George’s Park

Na pierwszy rzut oka Burton upon Trent to miasto, jakich w Anglii setki. 70 tys. mieszkańców, kościelna wieża jako główny zabytek, stadion na 7 tys. widzów, na którym jacyś piłkarze kopią w League One. Idzie im średnio, lada dzień mogą wylądować piętro niżej. Znacznie słynniejszy od nich jest miejscowy browar. Lokalni patrioci opowiadają przyjezdnym, że “kiedyś to było” – piwo z Burton rozchodziło się po całym świecie, a 25 proc. butelek dostępnych na terenie kraju zostało uzupełnionych właśnie tutaj. Ale wszystko się zmieniło. Teraz łatwiej spotkać tu Harry’ego Kane’a niż browarnika. Choć to tylko przykład – do Burton w ostatnich latach przyjeżdżała nie tylko reprezentacja Anglii, ale też Barcelona, Benfica, Porto, Galatasray, reprezentacja Kataru i szereg klubów Premier League. Był tu Andy Murray i Anthony Joshua. Wszystko dlatego, że FA postawiła tu najbardziej nowoczesną bazę treningową w Europie.

Cegły, cement i plan na to wszystko

Holly Murdoch to pozytywnie nastawiona do życia blondynka po uniwersytecie w Swansea. Studiowała francuski i hiszpański, ale od początku kariery zawodowej związana jest z marketingiem. Do FA trafiła w 2012 roku, a po trzech latach zapracowała na awans. Dziś jest generalnym menedżerem St. George’s Park, najnowocześniejszej bazy szkoleniowej w Europie.

– Tak, absolutnie się z tym zgadzam – mówi nam, kiedy pytamy ją, czy powstanie tej bazy miało wpływ na czwarte miejsce Anglików na ostatnim mundialu. Porażkę w półfinale z Chorwacją (1:2), a później w meczu o brązowy medal z Belgią (0:2) na Wyspach przyjęto z rozczarowaniem, ale występ w Rosji i tak był najlepszym od 1990 roku, gdy chłopcy Bobby’ego Robsona również byli czwartą ekipą globu. – St. George’s Park odegrał swoją rolę. Ale pamiętajmy: budynki są tylko z cegieł i zaprawy murarskiej. Chociaż przynoszą korzyści, nie wygrywają mistrzostw świata. Za ten sukces finalnie odpowiedzialni są piłkarze i sztaby. To na wcześniejszych etapach budowane są fundamenty w postaci solidnego i ukierunkowanego planu na rozwój talentów w Anglii na drodze od zespołów juniorskich do seniorów. Myślę, że mając jeden dom dla wszystkich drużyn narodowych pozwala nam budować kulturę i etos wokół centrum. To wpływa na graczy, gdy są na miejscu – dodaje.

Holly Murdoch
Holly Murdoch (fot. FA)

Odkąd Anglia przyjęła plan rozwoju swojej piłki reprezentacyjnej, a drużyny narodowe zamieszkały w St. George’s Park, czwarte miejsce w Rosji było tylko jednym z sukcesów. W 2017 roku angielska kadra U-20 pierwszy raz w historii sięgnęła po mistrzostwo świata. W tym samym czasie ich o trzy lata młodsi koledzy pokonali w finale mundialu U-17 Hiszpanię 5:2. Kobiece kadry na dwóch kolejnych Pucharach Świata dochodziły do półfinału. – To pokazuje, że nie można mówić o przypadku. St. Georges Park pomaga w odnoszeniu regularnych sukcesów, a my wciąż jesteśmy w podróży po więcej. Mam nadzieję, że to miejsce wciąż będzie odgrywać kluczową rolę – mówi Holly.

Baza pośrodku niczego

Jadąc na zachód od centrum Burton wjeżdżamy w szczere pole. Jednopasmowa droga ciągnie się przez kilka mil, aż dojeżdżamy do skrętu w lewo. Mimo lokalizacji z dala od czegokolwiek, coś dużego czuć w powietrzu – z jakiegoś powodu przecież postawiono tu hotel Hilton, a angielska federacja umieściła swoje logo na tablicy przy drodze. Po skręcie droga jest wąska, a wokół kompletnie nic. Po paru minutach jazdy prowadzi jednak do gigantycznego kompleksu. Jeszcze dziesięć lat temu był tu jeden wielki plac budowy, ale w 2012 roku St. George’s Park podczas zorganizowanej z pompą uroczystości otworzyli książę William z księżną Kate. Na 130 hektarach postawiono 13 boisk, w tym jedno z murawą dokładnie odwzorowującą tę na Wembley. Jest też kryte boisko, tereny rehabilitacyjne i hala do futsalu. Ogromna baza zapewniająca odnowę biologiczną znalazła się oczywiście w standardzie. Nad tym, by żadnej z reprezentacji nigdy niczego nie brakło, czuwa 150 zatrudnionych przez FA osób.

Jasny cel

W 2013 roku Phil McNulty z BBC powiązał budowę kompleksu z celem, jaki na początku swojej kadencji wyznaczył prezydent FA Greg Dyke – sięgnięcia po mistrzostwo świata w 2022 roku. Wyspiarska piłka podążała w bardzo złym kierunku. W tamtym czasie angielscy piłkarze rozegrali zaledwie jedną trzecią wszystkich minut rozegranych w Premier League, a młodzież wydawała się kompletnie zaniedbana. SGP miało “wyprodukować” talenty, które to zmienią, a dla pierwszej reprezentacji stać się domem. Miejscem, w którym dbać się będzie o nią lepiej, niż gdziekolwiek na świecie i które na zawsze rozwiąże problem szukania odpowiedniej bazy, by przygotować się do wielkiego turnieju.

Nie wszyscy ten pomysł kupowali. Harry Redknapp określił SGP jako element, którego mógłby nie polubić w ewentualnej pracy z reprezentacją Anglii. – Nie wyobrażam sobie, bym siedział przy stoliku i pił herbatę z facetem w garniturze – mówił. Ale SGP miało być czymś więcej. Tylko w przeciągu pierwszych 12 miesięcy istnienia, kurs trenerski skończyło tu 44 kandydatów do wykonywania tego zawodu. – To podstawa. Jeśli chcesz być lepszym piłkarzem, powinieneś mieć lepszego nauczyciela. Niemcy i Hiszpanie mówili nam, że pierwszą rzeczą, jaką zrobili chcąc polepszyć swój futbol, były inwestycje w szkolenie trenerów – mówił rok po otwarciu prezes SGP David Sheepshanks. Poza tym z obiektów korzystało w tym czasie 50 profesjonalnych klubów, a 231 klubów lokalnych choć raz grało na tutejszych boiskach.

Szkolenie odbywa się tu centralnie. Młodzieżowe zespoły mają nakreśloną taką samą wizję futbolu – gra ma być oparta na posiadaniu piłki z kreatywnymi rozwiązaniami w ofensywie. Poszczególne grupy rozróżniają jedynie subtelne różnice poniekąd sprofilowane pod różne etapy rozwoju.

Holly Murdoch: – Bez wątpienia jednym z naszych głównych celów jako związku piłki nożnej jest wygranie do 2024 dużego turnieju dla drużyn męskich i żeńskich. St George’s Park odgrywa w tym dużą rolę. Wszystko jest tu podporządkowane podnoszeniu poziomu naszych drużyn.

Boisko Sir Bobby'ego Charltona
Boisko Sir Bobby’ego Charltona (fot. FA)

Budowa za miliony

Całkowita inwestycja w budowę St. George’s Park wyniosła 105 milionów funtów, a projekt został wsparty przez różne podmioty – rząd, Departament Kultury, Mediów i Sportu oraz wielu innych krajowych i lokalnych partnerów operacyjnych, w tym Grupę Hilton, która prowadzi hotel na miejscu. Udało się pozyskać szereg kluczowych sponsorów komercyjnych.

Jeszcze raz Holly Murdoch: – Ważne było pozyskanie różnych partnerów finansujących, aby koszt St. George’s Park nie zaszkodził piłce nożnej w Anglii, poprzez usunięcie finansowania z innych kluczowych obszarów podlegających kompetencjom FA. Ale pieniądze to nie wszystko. Zanim otworzyliśmy kompleks, wykonaliśmy ogromną pracę na etapie planowania. korzystaliśmy z porad i wskazówek od wszystkich innych wiodących obiektów sportowych na świecie. Chcieliśmy wykorzystać wiedzę i informacje z innych baz szkoleniowych, aby pomóc w stworzeniu najlepszego możliwego miejsca szkolenia. Zgodnie z naszym etosem dążenia do bycia liderem na rynku, zainwestowaliśmy w kilka projektów kapitałowych od momentu otwarcia obiektu, aby zapewnić, że pozostanie on najnowocześniejszy na świecie.

Dziś to inni pytają Anglików “jak to się robi”. Murdoch nie kryje satysfakcji, że przed czasami pandemii, regularnie gościła tych, którzy chcieli coś podejrzeć. – Jesteśmy wyjątkowo dumni z obiektów, które posiadamy w St. George’s Park, więc chętnie o tym mówimy.

Euro tylko dla Anglików

W czasie kończącego się właśnie Euro 2020 St. George’s Park znów było bazą ekipy Garetha Southgate’a. I tylko jej. – To jest dom także młodzieżowych reprezentacji, więc nie mamy miejsca, by udostępnić obiekt drużynom z zewnątrz – mówi Murdoch. Rozmowa o ewentualnych kosztach, z którymi zagraniczne federacje musiałyby się liczyć, gdyby była możliwość ich przyjęcia, szybko się jednak kończy. – Trudno je jednoznacznie oszacować, ponieważ zależą od zbyt wielu czynników: długości pobytu i wybranego pakietu udogodnień, ale w ciągu ostatnich ośmiu lat naprawdę wiele zespołów zmieściło się w ramach swojego budżetu.

Murdoch: – W ciągu ostatnich ośmiu lat z radością witaliśmy na przedsezonowych obozach Barcelonę, Benfikę, Porto, Galatasaray, reprezentacji Kataru i wielu innych. Gościliśmy również kluby Premier League, Barclay’s Women’s Super League i EFL. Prowadzimy również mecze, takie jak finał FA Youth Cup, mecze Premier League do lat 23, a drużyna reprezentacji Anglii kobiet rozegrała niedawno towarzyski mecz z Irlandią Północną. Burton Albion, który gra w League One, regularnie trenuje na obiekcie i jest klubem, z którym mamy świetne relacje.

Tworzenie nowych pomników

Anglia ma dziś fantastyczną generację piłkarzy. To nie gwarantuje medali, ale wygranie wielkiej imprezy przez drużynę Southgate’a sensacją nie będzie. Paradoks polega na tym, że idole dzisiejszych reprezentantów mogliby patrzeć z zazdrością na chłopaków, którzy dorastali na boiskach nazwanych na ich cześć.

Bo idąc przez St. Georges Park, na każdym kroku mija się jakieś boisko. Jest David Beckham pitch, Sir Bobby Charlton Pitch, patronami są też Alf Ramsey, Michael Owen, Alan Shearer, czy Gary Lineker. Ale jedno zwraca uwagę – nie ma tam żadnych pomników.

W Budapeszcie, w którym Polska grała przed tygodniem i który wciąż tęskni za czasami złotej jedenastki, Ferenc Puskas ma swoje przy co drugiej przecznicy. Tym właśnie się różnią kraje patrzące na piłkę do tyłu od tych zerkających przed siebie. Jedne stawiają pomniki przeszłości, drudzy robią wszystko, by było komu je stawiać w następnych latach.

Komentarze