Skarb Euro: Szkocja, czyli nie jesteśmy chyba najgorsi

Szkocja rusza na podbój Europy po raz czwarty - jak dotąd ani razu nie wyściubiła nosa poza fazę grupową. Argumentów ma mniej więcej tyle samo, co przy poprzednich próbach, w dodatku - jak to u Szkotów - sporo jest niekorzystnych czynników losowych takich jak silny rywal na starcie czy kiepska forma kluczowych piłkarzy.

John McGinn, Steve Clarke i Billy Gilmour
Obserwuj nas w
PA Images/Sportimage/Alamy Na zdjęciu: John McGinn, Steve Clarke i Billy Gilmour

Zanim ktoś załamie ręce nad wyborami Michała Probierza i zasugeruje, że nasza ekipa jest najsłabsza w całej stawce – warto rzucić okiem na reprezentację Szkocji. Historycznie w cieniu swojego mocarnego sąsiada, na dużych imprezach zazwyczaj jako ciekawostka, w dodatku pojawiającą się bardzo rzadko. Piłkarsko bez fajerwerków, trener solidny, ale też bez stałego miejsca w głosowania FIFA Coach of the year. Ktoś mógłby nawet zapytać – po co właściwie ta Szkocja na turnieju?

I cóż, jedyną logiczną odpowiedzią wydaje się – by nam, Polakom, nie było przykro, że wysłaliśmy do Niemiec być może najsłabszy zespół w stawce.

Tetrycy analizują reprezentację Szkocji przed Euro

Nazwa kapeli: Szkocja

Reprezentacja Szkocji zakwalifikowała się na mistrzostwa Europy dopiero po raz czwarty w swojej historii. Co więcej, ani razu nie wywalczyła awansu z fazy grupowej. Nie ulega wątpliwości, że Szkocja przeżywa bardzo dobry okres, bowiem turniej w Niemczech będzie dla niej drugą europejską imprezą międzynarodową z rzędu. Ta sztuka udała jej się wcześniej raz – w latach 1992 oraz 1996. Drużyna Steve’a Clarke’a wyraźnie się rozwija, gra w niej coraz więcej piłkarzy, którzy występują na co dzień na najwyższym poziomie rozgrywkowym. W narodzie panuje wiara, że tym razem uda się osiągnąć najlepszy rezultat w historii. Choć po prawdzie – poprzeczka nie tyle wisi nisko, co jest położona na ziemi.

Natomiast to nie jest pierwszy turniej, na który Szkoci jadą z pewnymi oczekiwaniami. Już podczas poprzednich mistrzostw Europy, które z uwagi na pandemię odbyły się w 2021 roku, Szkoci jechali jako drużyna odległa od terminu “chłopcy do bicia”. Tak, Szkocja trafiła do wymagającej grupy, podchodziła do każdego z meczów jako underdog. Ale Czechy? Chorwacja? Wydawało się, że Szkoci są w stanie tutaj zdziałać… Cóż, są w stanie zdziałać cokolwiek.

Tymczasem urwali punkty jedynie Anglii, czyli późniejszemu finaliście turnieju. Przegrali z Chorwacją i Czechami, kończąc fazę grupową na ostatnim miejscu, z jednym punktem na koncie. Byłą stać ich tylko na jedną bramkę, zdobytą przez Calluma McGregora, który zapewne będzie miał za miesiąc szansę, aby swój dorobek na imprezach międzynarodowych nieco poprawić. I tu również – podobnie jak przed całą reprezentacją – poprzeczka nie jest umieszczona za wysoko.

Zobacz także:

Do mistrzostw Europy w Niemczech reprezentacja Szkocji przystąpi po bardzo dobrych eliminacjach. Wyprzedziła w nich chociażby Norwegię z takimi gwiazdorami, jak Martin Odegaard czy Erling Haaland. Szkoci polegli tylko raz – na wyjeździe przeciwko Hiszpanii. Wcześniej to oni sensacyjnie ograli przed własną publicznością europejskiego giganta, udowadniając, że nie powinno się ich wcale skreślać.

Reprezentacja Szkocji ma swoje problemy, takie jak braki kadrowe czy problemy zdrowotne zawodników, którzy z pewnością byliby przez Steve’a Clarke’a powołani na najbliższe mistrzostwa Europy. Można natomiast mieć wrażenie, że jedzie na ten turniej bardzo dobrze przygotowana, z serią imponujących wyników w eliminacjach.

Dyrygent: Steve Clarke

Steve Clarke sprawił, że reprezentacja Szkocji odżyła. Na stanowisko został powołany w maju 2019 roku, a w swoich pierwszych miesiącach wywalczył awans na mistrzostwa Europy, kończąc tym samym kilkunastoletni okres bez występu na międzynarodowym turnieju. Euro 2020 było dla Szkotów pierwszą imprezą od 1998 roku, kiedy to mieli okazję zagrać na mistrzostwach świata we Francji. Clarke od swoich pierwszych meczów wykonywał świetną pracę, mając bardzo ograniczone pole manewru z uwagi na dość przeciętną jakościowo kadrę. Mimo swoich problemów, reprezentacja Szkocji grała naprawdę nieźle, ocierając się także o mistrzostwa świata w Katarze. Wówczas okazała się słabsza dopiero w barażach.

Niezależnie od osiągniętego rezultatu podczas mistrzostw Europy w Niemczech, Clarke pozostanie jednym z najważniejszych selekcjonerów reprezentacji Szkocji w całej historii. Ma on natomiast szansę, aby osiągnąć najlepszy wynik, bowiem nigdy do tej pory Szkoci na międzynarodowej imprezie nie dotarli poza fazę grupową.

Clarke nie ma zbyt bogatej kariery trenerskiej. Rozpoczął ją w 1998 roku, pracując kolejno jako członek sztabu w Newcastle United, Chelsea, West Hamie i Liverpoolu. Współpracował z takimi szkoleniowcami, jak Jose Mourinho, Rafael Benitez, sir Kenny Dalglish czy sir Bobby Robson. W 2012 roku wreszcie poszedł na swoje, obejmując West Brom. Po kilkunastu miesiącach zakończył swoją misję, a na kolejną pracę czekał równy rok. Ma w swoim CV również Reading oraz Kilmarnock, gdzie pracował przed objęciem posady selekcjonera.

Ewentualny sukces w Niemczech będzie bezprecedensowy dla drużyny Szkotów, ale i bezprecedensowy dla samego Clarke’a.

Steve Clarke
Steve Clarke, fot. PA Images/Alamy

Solista: John McGinn

Reprezentacja Szkocji może pochwalić się kilkoma ciekawymi nazwiskami w swojej kadrze. Najmocniejszą formacją wydaje się środek pola, gdzie grają piłkarze regularnie występujący w czołowych klubach Premier League – chociażby Scott McTominay czy Billy Gilmour. Zapewne najbardziej rozpoznawalnym zawodnikiem w zespole Szkotów jest Andrew Robertson, ale to John McGinn powinien uchodzić w trakcie najbliższych mistrzostw Europy za prawdziwą gwiazdę ekipy z Wysp Brytyjskich. Dlaczego? Ma on za sobą kapitalny sezon, który wspólnie z Aston Villą zakończył na czwartym miejscu, kwalifikując się do Ligi Mistrzów. On sam opuścił tylko trzy ligowe występy, gromadząc w sumie sześć bramek i cztery asysty. W odróżnieniu od Robertsona, nie mierzył się w ostatnich miesiącach z problemami zdrowotnymi, więc będzie dobrze przygotowany do turnieju.

McGinn w Aston Villi przywdziewa opaskę kapitana. Jest prawdziwym liderem, na czym może skorzystać również reprezentacja Szkocji, która takowego potrzebuje.

John McGinn
John McGinn, fot. Rene Nijhuis/Alamy

Może fałszować: Słabi bramkarze

Bolączką reprezentacji Szkocji może okazać się słabo obsadzona pozycja między słupkami. Angus Gunn, Liam Kelly, Zander Clark – nie są to nazwiska powszechnie znane piłkarskim kibicom. Szkoci nie posiadają wyraźnego numeru jeden między słupkami, choć w ostatnich miesiącach Steve Clarke najczęściej korzystał właśnie z Gunna. Bramkarz Norwich City w tym sezonie Championship zachował 12 czystych kont, a w barażach o awans do Premier League dostał prawdziwe lanie od Leeds United, tracąc w jednym meczu aż cztery bramki.

Nie ulega wątpliwościom, że posiadanie bramkarzy z Championship czy ligi szkockiej nie jest w pełni komfortowe. W eliminacjach do mistrzostw Europy Szkocja straciła osiem bramek, co jest jednym z gorszych wyników spośród drużyn, które awansowały na turniej bezpośrednio po fazie grupowej.

Scena debiutów: Billy Gilmour

Debiutantem wprawdzie nie jest, ponieważ rozegrał dla reprezentacji Szkocji dziewiętnaście meczów, a jest z nią związany już od 2021 roku. Debiutował jako dwudziestolatek, a w kraju traktowano go jako wielką nadzieję szkockiej piłki. Ma także na koncie występ na poprzednich mistrzostwach Europy. Dlaczego więc znalazł się w tej kategorii? Gilmour dopiero w sezonie 2023/2024 zaczął na poważnie grać na najwyższym europejskim poziomie. Roberto De Zerbi wyraźnie na niego postawił, robiąc ze środkowego pomocnika ważny element wyjściowej jedenastki. Gilmour rozegrał 41 spotkań, licząc zarówno rozgrywki ligowe, jak i europejskie, stąd wiara, że wreszcie będzie istotnym punktem reprezentacji Szkocji.

Potencjał? Nie da się zaprzeczyć, nikt pozbawiony potencjału nie rozgrywa w tym wieku tylu meczów, a i Brighton to przecież nie jest dostarczyciel punktów. Wpływ na grę? Gość jest w stanie obsadzić praktycznie całe pole pomiędzy jedną i drugą szesnastką. Teraz już tylko przekuć to wszystko na mecze kadry, bo od września 2023 na przestrzeni aż siedmiu meczów Szkocja – z Gilmourem czy bez – nie wygrała ani razu.

Billy Gilmour
Billy Gilmour, fot. PA Images/Alamy

Gdyby byli utworem: Pijemy za lepszy czas

Reprezentacja Szkocji jest jedną spośród tych ekip, o których w kontekście ewentualnego sukcesu mówi się najmniej. Nie może to oczywiście dziwić, gdyż do tej pory jej wyniki na mistrzostwach Europy były bardzo nijakie. Szkoci przeżywają jednak swój złoty czas, dlatego muszą spróbować wykorzystać go za wszelką cenę. Gdyby kadra Szkocji miała być piosenką, to mogłaby zostać utworem “Pijemy za lepszy czas”. Wyspiarze z pewnością mają swoje marzenia, a teraz nadarza się doskonała okazja, aby je spełnić. Mają potencjał, aby sprawić niespodziankę i zaliczyć historyczny rezultat. “Wykorzystaj tę chwilę. Może cię spotkać w środku dnia. Nie trać wiary w marzenia. Tyle jest do stracenia.”

Miejsce na liście przebojów: Faza grupowa

Reprezentacja Szkocji trafiła do grupy A, gdzie niezwykle trudno wytypować drużynę, która obok Niemców wywalczy awans z pierwszej dwójki. Na papierze najmocniejsza, oprócz oczywiście gospodarza mistrzostw Europy, zdaje się być Szwajcaria, jednak stale rozwijające się Węgry zapragną pokrzyżować jej plany. Jakie upatruje się więc szanse Szkotów? Bez wątpienia czeka ich bardzo wymagające wyzwanie. Wystąpią w meczu otwarcia przeciwko reprezentacji Niemiec, która jest niezwykle zdeterminowana, aby wreszcie ukoić nienasycone serca swoich kibiców. Ten mecz może zakończyć się wysoką porażką Wyspiarzy, a wówczas konieczne będzie zapunktowanie w następnych dwóch kolejkach fazy grupowej. Koniec końców wydaje się jednak, że spośród wszystkich czterech drużyn grupy A, Szkocja jest tą o najmniejszym potencjale. Czwarty turniej, czwarty raz bida z nędzą. To scenariusz najbardziej prawdopodobny, choć… Szkoci nie byli też typowani do rozklepania grupy eliminacyjnej, a jednak – skończyli fazę eliminacji z 6 punktami więcej niż Norwegia.

Komentarze