Cezary Kulesza dla Goal.pl: w takiej sytuacji Michał Probierz raczej zostanie

- Ja wiem, że duża część społeczeństwa nie akceptowała wyboru Michała, pewnie między 70, a 80 proc. ludzi było niezadowolonych. Ale ja nie mogłem patrzeć na nastroje kibiców, tylko na moment, w jakim znalazła się reprezentacja i wybrać kogoś, kto w tym momencie poradzi sobie w moim uznaniu najlepiej - mówi w rozmowie z Goal.pl Cezary Kulesza, prezes PZPN.

Cezary Kulesza
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Cezary Kulesza
  • Michał Probierz ma umowę z PZPN do 2026 roku, ale już na jego pierwszej konferencji w roli selekcjonera, z ust Łukasza Wachowskiego padło zdanie, że kontrakt jest tak skonstruowany, że w razie potrzeby daje możliwość wyjścia z niego
  • Dlatego cały czas w powietrzu unosi się pytanie: jakie warunki muszą być spełnione, by na 100 proc. selekcjoner był pewny swojej posady. W rozmowie z nami Cezary Kulesza składa nieformalną deklarację
  • Pojawia się też więcej wątków: jakie są kulisy kontuzji Roberta Lewandowskiego i jakie były przy zatrudnianiu Michała Probierza

Cezary Kulesza zdradza kulisy zatrudnienia Michała Probierza

Przemysław Langier (Goal.pl): Michał Probierz twierdzi, że do końca Euro nic nie zmąci jego spokoju. Szczerze – pan też śpi spokojnie?

Cezary Kulesza (prezes PZPN): Michał ma inną perspektywę, ponieważ cały czas jest coś do zrobienia, co zajmuje głowę i pozwala zachować ten spokój. Dla mnie im bliżej meczu tym bardziej wchodzę już w rolę kibica, ponieważ za wiele już zrobić nie mogę. Póki co śpię spokojnie, ale pewnie im bliżej meczu, tym poziom stresu będzie wyższy. Czy prześpię dobrze noc przed meczem – tego już nie jestem pewien.

Na razie jest spokój, bo klimat wokół reprezentacji się zmienia? Jeszcze nie zagraliśmy meczu na Euro, a – zwłaszcza w Hanowerze – można odczuć, że negatywne odczucia słabną.

Poprzedni rok był trudny, ale potrafiliśmy tym zarządzić, wprowadzić zmiany i zarówno sprawy organizacyjne jak i sportowe zdecydowanie się poprawiły. Na moje oko Michał odblokował mental piłkarzy i to był klucz do tego, by kadra wyglądała lepiej i miała lepszy odbiór u ludzi. Od dłuższego czasu mieliśmy z tym problem, a na dziś go nie widzę. Wierzę, że tak będzie również w czasie Euro…

Tak wyglądała w pana wyobraźni reprezentacja, gdy podpisywał pan kontrakt z Probierzem?

Wtedy byliśmy w bardzo trudnym momencie. Musiałem wziąć odpowiedzialność za decyzję na siebie. Tak daleko nie wybiegałem. Chciałem po prostu, aby wprowadzić zmiany na lepsze. Ale to nie było tak, że wymyśliłem sobie Michała i od razu go podpisałem. Przegadaliśmy wiele godzin. Zadałem dziesiątki pytań, a Michał opowiadał mi o swoich pomysłach. Jakim systemem będzie grał, kto jest w jego kręgu zainteresowania, jaki skład by dziś wystawił, kogo widzi w swoim sztabie. Nie da się uciec od tego, że znaliśmy się wcześniej, bo przecież pracowaliśmy razem siedem lat w Jagiellonii, ale to tylko pomogło mi w ocenie tego, co mówił.

Tylko u nas

Pewnie siedzi w panu taka myśl, że jak Euro będzie udane, będzie pan mógł wyjść przed szereg i powiedzieć: widzicie? To ja miałem rację!

Nie, zupełnie nie. Ja wiem, że duża część społeczeństwa nie akceptowała wyboru Michała, pewnie między 70, a 80 proc. ludzi było niezadowolonych. Ale ja nie mogłem patrzeć na nastroje kibiców, tylko na moment, w jakim znalazła się reprezentacja i wybrać kogoś, kto w tym momencie poradzi sobie w moim uznaniu najlepiej. Ciężar był ogromny i być może, gdyby to była drużyna klubowa, wybrałbym inaczej. Ale my nie mieliśmy 20 meczów do końca sezonu, tylko dosłownie kilka, które decydowały o być albo nie być na Euro. Kilka meczów dzieliło nas od najważniejszego i na tym się skupiałem.

Gdyby ten pomysł nie wypalił…

… zebrałbym cięgi. Wiem o tym. Ale od tego się jest prezesem, by czasem dostać po głowie. Nie mogłem iść z falą. Sytuacja wymagała, by iść pod nią, bo wierzyłem, że to będzie najlepszy wybór. Michał miał już doświadczenie w kadrze. Jako trener reprezentacji U-21 mówił mi kiedyś: prezes, to zupełnie inna praca niż klubowa. Ale już się jej nauczyłem. I zobaczmy, jak mu to pomogło po zmianie szyldu. Wszedł do drużyny pewnym krokiem, znał struktury, wiedział, jak się poruszać. I druga sprawa, która była jego atutem. Bardzo długo pracował w polskich klubach. Wiedziałem, że w reprezentacji dostanie zawodników, których świetnie zna, bo po prostu był kiedyś ich trenerem.

Lista Marka Papszuna zaskakiwała

Wróćmy do waszej rozmowy. Mówi pan, że trener Probierz opisywał, jakim stylem ma grać reprezentacja Polski. Dziś widzimy, że stara się grać ofensywnie, ale przecież on nigdy nie był kojarzony z takimi rozwiązaniami. Gdybym to ja wtedy z nim negocjował, nie uwierzyłbym, że postawi na ofensywę. Czemu pan uwierzył?

Michał nie był jakimś wyjątkiem, bo większość trenerów mówi: gramy przede wszystkim na zero z tyłu. Ale nie da się porównać wcześniejszej kariery Michała i kadry, bo przecież dziś ma dużo szerszy wachlarz możliwości. To reprezentacja Polski i może powoływać piłkarzy, jakich mu pasuje do określonej taktyki. Przyjął ofensywną, bo ma takie opcje. I widzimy, że piłkarze też ten pomysł kupili, bo mu się odwdzięczają.

Jest ktoś na Euro, kogo nie było na liście pięćdziesięciu piłkarzy, których mieli wypisać Michał Probierz i Marek Papszun, gdy prowadził pan rekrutację?

Dobre pytanie pan zadał. Będę musiał poszukać tej listy, bo wciąż gdzieś ją mam.

To inaczej – jakimi nazwiskami wtedy Probierz pana zaskoczył? Musi pan jakieś pamiętać. Jak człowiek robi wielkie oczy, to pamięta, dlaczego.

Nie było takich. A przynajmniej nie u Michała, bo lista trenera Papszuna się różniła i tam już kilku zawodników sprawiło, że się nieco zaskoczyłem.

Wie pan, że teraz spytam o nazwiska…

Nie mogę ich podać, choć akurat pamiętam. Nie chcę komuś dawać nadziei, albo kogoś urazić, a jak wspomnę o piłkarzu, który był na liście pana Marka, a w kadrze ostatecznie nie zagrał, może poczuć się dziwnie.

Oglądaj także: Problemy kadry. Kto za Lewandowskiego?

“Zapewne wtedy Michał Probierz pozostanie”

Czym Michał Probierz kupił piłkarzy?

Przede wszystkim wielu znał. Poza tym jest bardzo otwartym człowiekiem, a przy tym konsekwentnym w tym, co robi. Jeśli ma do kogoś uwagi, po prostu z nim rozmawia. Takie rzeczy, jak wpis Roberta Lewandowskiego, który w pozytywnych słowach wypowiedział się o Michale, nie biorą się znikąd. A wiemy, że Robert nie jest wylewny, jeśli chodzi o ocenę trenerów.

Czesława Michniewicza nie pożegnał w social mediach…

(dłuższe milczenie) Nie wiem, nie śledziłem tego.

Celem jest wyjście z grupy. A jak się nie uda?

To tylko piłka. Zostanie Liga Narodów, a później eliminacje mistrzostw świata.

To załóżmy, że będziemy widzieć ładną i efektowną grę kadry, że postawi się największym, ale siła rywali sprawi, że nie wyjdziemy z grupy. Będzie pan czuł satysfakcję?

Jeśli ta wersja się sprawdzi, faktycznie jakąś satysfakcję mogę czuć. Bo będzie na czym opierać pozytywne myślenie, że mamy solidne fundamenty pod budowę bardzo mocnej drużyny, która do stylu dorzuci wygrywanie z silnymi.

Czyli taki scenariusz zapewniłby Michałowi Probierzowi pozostanie.

Zapewne tak, ale nie chciałbym się jakoś mocno deklarować, bo w piłce jak w kalejdoskopie, wszystko się zmienia. Na ocenę przyjdzie czas po Euro. Będziemy mieć pełen obraz, a dziś możemy co najwyżej gdybać.

Nigdy nie było tak niskich oczekiwań wobec reprezentacji. To pomaga?

W ogóle te niskie oczekiwania mnie nie dziwią, skoro na samej Mołdawii straciliśmy pięć punktów. Ale to dobrze, że nie ma pompowania balona. Piłkarzom na pewno to nie sprzyja, czują presję na sobie, a presja zawsze blokuje.

Cezary Kulesza podczas wywiadu (fot. Goal.pl)

Co z tymi kontuzjami?

Jak wyglądały kulisy kontuzji Roberta Lewandowskiego? W poniedziałek był przekaz, że trzeba być spokojnym, a zejście z boiska jest profilaktyczne. Co się zmieniło we wtorek?

Doktor Jaroszewski zrobił badania i okazało się, że sytuacja jest o wiele bardziej poważna. Sam dostałem najpierw informację, że u Roberta uraz jest raczej drobny, a gorzej sytuacja wygląda u Karola Świderskiego.

U Roberta widać było wkurzenie?

To nie ten typ człowieka. To profesjonalista, często trudno u niego zauważyć takie emocje. Ale mówimy o piłkarzu, który zagrał 150 meczów w reprezentacji, więc mogę się domyślać, co w nim siedzi. Że bardzo chciałby być z drużyną. Nie mamy takiej mocy, by go uleczyć.

Co u pozostałych kontuzjowanych?

U Karola noga dochodzi do siebie. Można mieć nadzieję, że w niedzielę dojdzie do siebie, ale zawsze musimy brać margines na to, że każdy organizm inaczej reaguje. Nawet jak pytam sztabu medycznego, to nikt tam nie jest w stanie w stu procentach określić godziny lub choćby dnia, gdy noga będzie w stu procentach zdrowa. Podobnie z Pawłem Dawidowiczem, który wraz z Karolem truchtał dziś (rozmowa miała miejsce w czwartek – przyp. red.) wokół boiska.

Są pogłoski, że winna jest murawa na Narodowym…

Żaden z zawodników nie skarżył się na to. Ja też nie wierzę w tę teorię. Karol i Paweł mieli bardzo podobne kontuzje w swoich klubach.

Podobnie mówi Michał Probierz, ale wspominając o murawie zaznaczył, że brakuje tego ośrodka, jaki miał powstać w Otwocku. Z jego wypowiedzi wynikało, że tam sprawa jest już przegrana.

Bo taka jest… Projekt jest już nieaktualny. Mieliśmy wszystko opracowane, ale tego nie będzie. Szkoda, bo każda licząca się federacja posiada taki ośrodek. Ba, nie tylko mówimy o potęgach, bo swój dom ma nawet Liechtenstein – oglądałem akurat ostatnio ich boiska. Cztery, czy pięć wybudowano. A my – nie ma co ukrywać – mamy problem, bo jak kadra przyjeżdża do Warszawy, to nie ma gdzie trenować. Narodowy to nie jest stadion budowany pod treningi. Teraz dobrze ułożył nam się harmonogram gier na Narodowym, bo normalnie po każdym meczu murawa jest demontowana, a że tutaj zostawała na kolejne spotkanie, dostaliśmy szansę, by ją wykorzystywać do treningów.

Czyli Otwock to sprawa zamknięta na amen.

Tak. Wycofaliśmy już nawet umowy, które już były podpisane.

Żeby skończyć pozytywnie. Ma pan odczucie, że pierwszy raz od kilkunastu lat kontuzja Roberta Lewandowskiego nie burzy wszystkiego do cna? Że strata jest wyraźna, ale że bez niego też może istnieć życie.

Był dobry fragment gry na Narodowym przeciwko Ukrainie, który nastrajał optymistycznie. Ale to tylko sparingi. Nie mamy na dobrą sprawę wiedzy, na ile procent grają drużyny przeciwne. My też mieliśmy z tyłu głowy, by nie dawać z siebie maxa, bo najważniejsze, to nie doznać kontuzji. Ale wracając do pytania – faktycznie mamy na kogo liczyć. Liczę na to, że Piotrek Zieliński pod nieobecność Roberta, przejmie nie tylko jego opaskę, ale i odpowiedzialność za poprowadzenie tej drużyny do sukcesu.

Komentarze