Brak Lewandowskiego, czyli poszukiwanie odpowiedzi dla kadry

Kontuzja Roberta Lewandowskiego i jego nieobecność podczas najbliższego zgrupowania kadry jest problemem, ale i szansą. Po pierwsze - poznamy potencjalną hierarchię w ataku w erze "post Lewandowski". Po drugie - przekonamy się o tym, kto stoi w sukcesji do opaski kapitańskiej. A po trzecie i być może najważniejsze - dowiemy się, czy kadrowicze dorośli do odpowiedzialności za zespół.

Robert Lewandowski (reprezentacja Polski)
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Robert Lewandowski (reprezentacja Polski)
  • Karol Świderski wydaje się pewniakiem do gry w ataku, ale co jeśli zagramy na dwóch napastników?
  • Wojciech Szczęsny lub Piotr Zieliński – kandydatów do opaski kapitańskiej jest dwóch
  • Grupa drugiego szeregu, czyli kto może wskoczyć do grona żelaznych liderów reprezentacji Polski?

Po raz ostatni reprezentacja Polski wygrała mecz bez Roberta Lewandowskiego w 2020 roku. Żeby znaleźć wygrany mecz eliminacyjny bez kapitana – trzeba cofnąć się do 2014 roku i zwycięstwa nad San Marino. Dziś już wiemy, że z uwagi na kontuzję Lewandowski nie zagra z Wyspami Owczymi i Mołdawią. I to okazja, by poszukać odpowiedzi na kilka nurtujących nas pytań.

Kto zagra w ataku?

Podstawowa sprawa do rozstrzygnięcia, czyli zastąpienie Lewandowskiego na boisku. Spokojnie, bez snajpera Barcelony też można grać, zatem Michał Probierz musi poszukać alternatywy do gry w ataku. Na swojej pierwszej konferencji prasowej nowy selekcjoner zapowiedział, że będzie starał się wykorzystywać atuty dostępnych piłkarzy, a nie ograniczać się do jednego systemu.

Biorąc pod uwagę dość szeroki wybór zawodników w środku pola i na pozycjach ofensywnych pomocników, a także tylko trzech powołanych snajperów, wcale nie można wykluczyć scenariuszu z grą na jednego napastnika. Oczywiście druga strona tego medalu jest taka, że niżej notowani rywale najpewniej skupią się na tym, by ściśle pilnować osamotnionego snajpera, zatem wydawałoby sie logicznym, by zagrać z przodu na dwóch napastników. Czy jest w czym rzeźbić?

Probierz do dyspozycji będzie miał Karola Świderskiego, Adama Buksę i Arkadiusza Milika.

Świderski ma za sobą bardzo dobre tygodnie. Strzelił dwa gole i zaliczył asystę w starciu z Toronto, zdobył bramkę w meczu z New England Revolution, miał pusty przelot z Cincinnati, a wcześniej trafił też z Philadelphią. Buksa? Po trudnych początkach w Turcji ostatnio wyraźnie się rozkręcił. W trzech ostatnich meczach ustrzelił łącznie cztery gole oraz dorzucił do tego jedną asystę. Za to w najsłabszej formie jest Milik. Jeden gol i jedna asysta w Juventusie, tylko z Lecce zagrał od pierwszej minuty, ostatnio z Atalantą nie był nawet w kadrze z uwagi na problemy z łydką. Wchodzi na końcówki meczów, ogląda z ławki Vlahovicia.

Biorąc pod uwagę przydatność dla reprezentacji – choć tu też Probierz podkreślał, że za zasługi nikt miejsca w składzie nie dostanie – najmocniejszym kandydatem do gry wydaje się Świderski. W kadrze ma bardzo dobry współczynnik gola na 90 minut gry – 0,69 G/90 minut. Potrafi wyczarować coś z niczego, bo z 7,19 xG w kadrze strzelił dziewięć goli. Jest bardzo aktywny w pojedynkach (średnio 21,6 na mecz, 45% wygranych), całkiem skuteczny w grze w powietrzu (51%). Na dodatek często zdarza mu się pracować poza polem karnym i wpuszcza na swoją pozycję któregoś z ofensywnych pomocników bądź skrzydłowych.

Świderski zdaje się być pewniakiem, ale… czy tym pewniakiem nie byłby też, gdyby zdrowy był Lewandowski? Napastnik Charlotte zdaje się świetnie wywiązywać z roli giermka kapitana kadry i na mecze z niżej notowanymi rywalami zdaje się być opcją idealną.

POLECAMY TAKŻE

Do rozstrzygnięcia pozostają tylko wątpliwości “a co, jeśli zagramy jednak dwójką napastników?”. Biorąc pod uwagę formę – Buksa wygrywa z Milikiem. Ten drugi ewidentnie nie może rozwinąć skrzydeł na początku tego sezonu, a przytrafiające mu się problemy zdrowotne też go nieco hamują. Do tego dochodzi niska skuteczność Milika w reprezentacji Polski. Z kolei Buksa dopiero wraca do kadry po blisko 1,5 roku rozbratu, w przeszłości rozstrzeliwał jedynie San Marino i dorzucił gola z Albanią.

Dla Milika to swego rodzaju zgrupowanie o sukcesję. Można podejrzewać, że zbliżające się Euro 2024 będzie ostatnim wielkim turniejem Roberta Lewandowskiego w kadrze. Będziemy szukać napastnika, który będzie domyślną opcją na dziewiątce. Siłą rzeczy wzrok selekcjonerów szuka wtedy snajperów z mocnych klubów. Albo teraz Milik wykorzysta nieobecność Lewandowskiego, albo okopie się jeszcze mocniej na pozycji piłkarza, który w kadrze ostatni raz świetnie grał w 2016 roku.

Kto przejmie opaskę kapitańską?

Czy Robert Lewandowski jest dobrym kapitanem – to kwestia wracająca jak bumerang przy każdym kryzysie kadry. Z jednej strony: kto ma nosić opaskę, jeśli nie najlepszy piłkarz tej drużyny? Ale z drugiej strony: według głosów płynących z kadry to wcale nie jest tak, że cała drużyna jest zapatrzona w autorytet Lewandowskiego. Afera premiowa mocno nadszarpnęła reputację “Lewego”. Najczęstsze zarzuty do kapitana są klarowne – nie ma osobowości lidera, chowa sie w trudnych momentach, czasem swoich zachowaniem deprymuje innych zawodników, rzadziej niż w przeszłości służy radą młodszym reprezentantom.

Probierz jednak podtrzymał decyzję o tym, by kapitanem zespołu dalej był napastnik Barcelony, natomiast na pierwszym zgrupowaniu będzie musiał szefem drużyny uczynić kogoś innego. No właśnie – kogo?

Wydaje sie, że realnych kandydatów jest tylko dwóch. Wojciech Szczęsny i Piotr Zieliński.

Pozycja tego drugiego w kadrze wyraźnie wzrosła. Suchą stopą przeszedł przez aferę premiową. Zachowuje równy i niezły poziom w reprezentacji. W mocnym Napoli ma silną pozycję. Broni się jakością piłkarską – vide słynny “kościółek Zielka” w zespole. Powoli dobija do trzydziestki i nie jest tym samym zdenerwowanym chłopcem, którym był podczas mistrzostw we Francji. Piotrek stał się Piotrem, ale pytanie jest takie – czy to facet z osobowością lidera? Czy nie jest zbyt introwertyczny? Zieliński zawsze był piłkarzem, który lubił mówić stopami. Jasnym jest, że to już nie czas liderów wrzeszczących “panowie, krew na butach i za rodziny!”, ale niezmiennym pozostaje fakt, że lider… wciąż musi chcieć być liderem. W innym przypadku Zieliński byłby jak ten bystry gość, którego klasa wypchnęła na przewodniczącego, choć on wcale nie lubi rozmawiać z nauczycielami i nie chce przewodzić grupie.

Zobacz także: Michał Probierz: nie jestem nieudacznikiem

Bez wątpienia mocną osobowość ma Szczęsny. Słuchając jego wypowiedzi łatwo można dojść do wniosku, że to dobry obserwator, często ma trafne wnioski na temat sytuacji w zespołach, w których gra. W kadrze gra od czternastu latu. Tu jednak wątpliwość jest taka – czy bramkarz to odpowiedni kandydat na kapitana? Do głowy przychodzi przecież mecz z Mołdawią, gdy gra Polaków zaczęła się sypać, Szczęsny wściekły próbował wywierać wpływ na drużynę, natomiast wszystko rozkładało się od ataku do obrony i wpływ golkipera na uspokojenie gry był znikomy.

Probierz powtarzał, że nie chce robić rewolucji w drużynie, zatem w obliczu tego logicznym byłoby przekazanie opaski Szczęsnemu – to on nosił ją podczas starcia z Węgrami na koniec eliminacji do mundialu. Alternatywnym kapitanem byłby Glik (opaska w meczu z Anglią w 2021 roku), natomiast on z oczywistych względów nie jest brany pod uwagę. Kto poza tym? Ze względu na staż w kadrze pasowałby Bereszyński, ale on nie ma pewnego miejsca w kadrze. Milik? Podobna sytuacja. Grosicki? To już w ogóle – przecież został dopiero dowołany do drużyny wobec kontuzji Lewandowskiego. Reszta ma albo dużo skromniejsze doświadczenie w kadrze narodowej, albo jest na tyle młoda, że trudno sobie wyobrazić, że Probierz nagle stawia na Kiwiora, Frankowskiego czy Casha.

Kto weźmie na siebie odpowiedzialność?

Głośny wywiad Roberta Lewandowskiego dla Meczyków w dużej mierze dotyczył właśnie odpowiedzialności za reprezentację. Najlepszy strzelec w historii kadry długo opowiadał o tym, że młodzi zawodnicy nie mogą chować się za innymi. Że powinni z większą pewnością siebie wkraczać do zespołu. I że przyjdzie taki moment, gdy obecnych liderów w tej drużynie zabraknie, a wówczas musi nastąpić naturalna sukcesja prowadzenia tej drużyny na boisku.

Czy może być zatem lepszy test na wzięcie odpowiedzialności za zespoły od tego, który właśnie się zbliża? Debiut nowego selekcjonera, krytyczne mecze wobec układu grupy eliminacyjnej, kadra przetrzebiona urazami, drużyna bez kapitana i swojego najlepszego piłkarza?

To jest wręcz idealna scena do tego, by wyłonili się tutaj nowi liderzy. Oczywiście to też nie będzie tak, że jeśli z Wyspami Owczymi błyśnie – dajmy na to – Jakub Piotrowski, to pomocnik Łudogorca wykupi sobie tym samym abonament na grę w reprezentacji do końca eliminacji do mundialu w 2026 roku. Natomiast to świetny moment dla tych piłkarzy, by kibice, selekcjoner, ale i koledzy z drużyny pomyśleli sobie o niektórych – “ty, a może to on może być kolejnym cennym punktem tej drużyny?”.

Michał Probierz odkrył karty. Poznaliśmy listę powołanych
Michał Probierz

Czas wrócić na dobre tory W połowie września Michał Probierz zastąpił Fernando Santosa na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Ostatnie dni wspólnie ze swoim sztabem spędził na obserwacji jak największej liczby potencjalnych kadrowiczów w meczach klubowych. W czwartkowy wieczór ujawnione zostały jego premierowe powołania na październikowe zgrupowanie kadry. 51-latek na pierwszej konferencji prasowej nie zapowiadał rewolucji.

Czytaj dalej…

Budowanie kadry narodowej ma bowiem to do siebie, że na ogół można wyróżnić trzy kategorie zawodników: niepodważalni liderzy, ważne elementy drużyny i zawodnicy z szerokiej rotacji. Tą pierwszą grupą w reprezentacji Polski byli Lewandowski, Zieliński, Glik, Krychowiak i Szczęsny. Dziś do drugiej można zaliczyć chociażby Frankowskiego, Szymańskiego, Casha, Bereszyńskiego, Świderskiego i Kiwiora. Trzecia grupa to piłkarze, którzy raz na powołanie mogą liczyć, a raz są poza zgrupowaniem – ot, na przykład Skóraś, Piotrowski czy Buksa.

I skoro z tego kręgosłupa kadry wypadły kręgi w postaci Glika, Krychowiaka i obecnie Lewandowskiego, to spiąć muszą się ci z drugiego szeregu, by reprezentacyjne ciało nie zwiotczało. Zerkamy zatem w kierunku zawodników z drugiej grupy, by zaatakowali “pierwszy koszyk” i analogicznie obserwujemy migrację z tej trzeciej grupy do drugiej.

Niech to będzie zgrupowanie nieoczywiste, jak niecodzienny jest brak Lewandowskiego w meczach kadry o punkty. Zawsze po słabych meczach biało-czerwonych największymi zwycięzcami są ci, którzy… akurat nie grali, bo “gdyby Iksiński grał, to mogłoby to wyglądać inaczej”. Poszukajmy tym razem odpowiedzialności u tych, którzy nie tylko mają zapunktować w tabeli, ale i zapunktować w kwestii swojej pozycji w kadrze.

Komentarze