Fatalny występ Widzewa. Motor wreszcie zabłysnął
Widzew Łódź w debiucie nowego trenera zanotował wygraną, a w piątek miał kolejne poważne zadanie – tym razem mierzył się na wyjeździe z Motorem Lublin. W obozie gospodarzy nastroje przed tym starciem były znacznie gorsze, a wszystko to za sprawą niekorzystnej serii, która może w każdym momencie przesądzić o zwolnieniu Mateusza Stolarskiego.
W pierwszej połowie działo się niewiele. Optyczną przewagę miał Widzew, który częściej utrzymywał się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Na skrzydle szarpał Mariusz Fornalczyk, choć brakowało mu precyzji w wykończeniu akcji. W 41. minucie szczęście uśmiechnęło się do piłkarzy Motoru, którzy wyszli na prowadzenie. Ivo Rodrigues zagrał ciętą, precyzyjną piłkę w pole karne, która kompletnie zaskoczyła defensywę gości. Dopadł do niej Michał Król, skutecznie wykańczając świetne podanie.
Wydawało się, że Widzew na drugą połowę wyjdzie nabuzowany i poszuka bramki wyrównującej, ale w kolejnych minutach rozegrał się dla niego prawdziwy dramat. Już w 47. minucie Karol Czubak podwyższył prowadzenie, a w 52. minucie ustrzelił dublet. Najpierw piętą skierował piłkę do siatki, a następnie urwał się obrońcom i huknął pod samą poprzeczkę.
Widzew był tego dnia zbyt słabo dysponowany, by powalczyć o odrobienie strat. Motor do samego końca kontrolował przebieg meczu i nie dał rywalom nadziei na korzystny rezultat. Po serii bez zwycięstwa ekipa z Lublina wreszcie się przełamała.









