Janusz Niedzwiedź: statystyki są bezlitosne dla beniaminków

Janusz Niedzwiedź
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Janusz Niedzwiedź

– Nie da się ukryć, że statystyki są bezlitosne dla beniaminków. Aczkolwiek są też beniaminkowie, którzy potrafili wywalczyć wysokie miejsce w Ekstraklasie, a nawet walczyć do końca o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach. Historia pokazuje zatem, że liga może ułożyć się dla nas pozytywnie. Będziemy chcieli zrobić wszystko, aby Widzew także w następnym sezonie był w Ekstraklasie. Jednocześnie wierzymy, że nasza chęć, ambicja i determinacja pozwolą walczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie – trener łódzkiego Widzewa – Janusz Niedźwiedź.

  • Janusz Niedźwiedź przyczynił się w dużym stopniu do tego, że Widzew Łódź po ośmiu latach wrócił do Ekstraklasy
  • Trener młodego pokolenia opowiedział w rozmowie z Goal.pl między innymi o tym, co miało wpływ na to, że został trenerem
  • Opiekun łodzian nie ukrywał, że czuje ekscytacje przed debiutem w najwyższej klasie rozgrywkowej

Janusz Niedźwiedź jednym z debiutantów w PKO Ekstraklasie

Stres przed pierwszym spotkaniem w Ekstraklasie już Pan odczuwa?

Przede wszystkim czuję podekscytowanie i już nie potrafię się doczekać, kiedy będę miał okazję poprowadzić zespół w pierwszym meczu w Ekstraklasie. Na pewno nie działa to na mnie deprymująco.

Urodził się Pan w Szczecinku, który jest w pewnym sensie piłkarską pustynią. Co wpłynęło na to, że został Pan trenerem?

Pierwsze myśli w tym kierunku pojawiły się, gdy jeszcze grałem w piłkę. Już wtedy wiedziałem, że będę wiązał swoją przyszłość w kierunku trenerki. Oczywiście wydarzyło się to szybciej, niż się spodziewałem. Zdecydowały o tym kontuzje, które trapiły mnie przez wiele lat. Jednocześnie wszedłem na drogę trenerską wcześniej, niż planowałem.

To było marzenie z dzieciństwa, czy później zaczął Pan myśleć, aby sprawdzić się w tym zawodzie?

Gdy byłem jeszcze dzieckiem, to marzyłem o tym, aby zostać piłkarzem. To był mój cel. Później natomiast zaczęły kiełkować we mnie myśli o tym, aby zostać trenerem, na co wpływ miały, jak już wspomniałem kwestie zdrowotne.

Od momentu odbudowy Widzew miał 11 trenerów i Pan jest dopiero drugim, który przepracował pełny sezon w tym klubie. Mozna to traktować w kategorii sukcesu?

Myślę, że to powinna być norma, aby przetrwać na stanowisku trenera co najmniej rok. Praca trenera często za szybko się kończy. Niemniej wierzę, że to zmieni się w kolejnych latach.

Jest wielu trenerów wychodzących z założenia, że to praca, której nie można być pewnym na 100 procent. Dzisiaj ona jest, a jutro może jej nie być. Jakie jest Pana zdanie w tej kwestii?

Nie myślę o tym, co może się stać. Koncentruję się na obowiązkach, które mam do wykonania. Staram się podchodzić do nich długofalowo i konsekwentnie je realizować. Nie chcę przyjmować do świadomości, że może się stać coś złego i za chwilę mogę zostać zwolniony. Raczej wychodzę z założenia, co zrobić, aby zespół prezentował się jak najlepiej, nie czekając na wyrok.

Zobacz także:

Dał się Pan zapamiętać z ofensywnej gry swoich zespołów. Biorąc pod uwagę, że sukcesy w dzisiejszej piłce daje przede wszystkim defensywa, nie czuje Pan, że takie nastawienie może zmniejszyć szanse Widzewa na zrealizowanie celów?

Zgodzę się, że jestem trenerem, który preferuje grę do przodu. Nie jestem jednak typem szkoleniowca, któremu zależy na grze ładnej dla oka. Przede wszystkim liczy się skuteczność, a do tego prowadzić ma konkretna droga. Kluczowy jest rozwój zespołu i poszczególnych piłkarzy.

Kibice zastanawiają się, czy plan związany z ofensywną grą idzie w parze ze zrealizowanymi planami transferowymi. Widzew w teorii ma tylko dwóch napastników. Czy to wystarczy na 34 mecze ligowe plus spotkania w Pucharze Polski?

Teoretycznie jest dwóch napastników. Z drugiej jednak strony z przodu może być też wykorzystany Bartłomiej Pawłowski, który były już sprawdzany w tej roli w Fortuna 1 Lidze. Są Mattia Montini i Jordi Sanchez, więc w praktyce mamy trzech napastników.

Josep Guardiola jest trenerem, który niejednokrotnie grał bez klasycznego napastnika. Można zatem stwierdzić, że wzoruje się Pan na Hiszpanie?

Nie wzoruje się na żadnym trenerze. Oczywiście staram się czerpać z tego, co się sprawdza w piłce nożnej, ale sam pracuję na swoje nazwisko i sam staram się wprowadzać taki plan na grę, który może dać korzyść drużynie. Chce pozostać sobą, bo moim zdaniem tylko w taki sposób można przekazać drużynie swoje przemyślenia i założenia na grę.

Widzew w poprzednim sezonie grał zwykle w ustawieniu 3-4-3, więc siłą rzeczy klasyczny napastnik jest potrzebny. Czy bierze Pan natomiast pod uwagę grę bez typowej dziewiątki?

Po to pozyskaliśmy Jordi Sancheza, aby grać właśnie z co najmniej jednym wysuniętym napastnikiem. Z drugiej jednak strony trójka ofensywna ma odpowiadać za realizowanie zadań związanych ze strzelaniem goli. Ma być rozliczana z zadań stricte ofensywnych.

Ogólnie jest Pan zadowolony z letniego okna transferowego w Widzewie?

Przede wszystkim chcieliśmy poszukać zawodników na środek obrony, gdzie mieliśmy największe potrzeby. W związku z tym planowaliśmy trzy transfery, bo trzech zawodników odeszło, a Marek Hanousek, który z konieczności pomagał nam w tyłach w ostatniej kampanii, wrócił na swoją nominalną pozycję na środek pomocy. Ponadto w naszych planach było też pozyskanie nowego napastnika, co się udało.

Jak wyglądała weryfikacja piłkarzy?

Chcieliśmy zawodników, którzy będą pasować do naszego zespołu i są chętni na to, aby dołączyć do Widzewa, mając na uwadze zainteresowanie także ze strony innych ekip i oczekiwania finansowe. Czy jesteśmy zadowoleni z transferów? Pierwsza runda sezonu pozwoli ocenić potencjał u poszczególnych piłkarzy.

Pana zespół miał blisko 40 dni okresu przygotowawczego. Biorąc pod uwagę, że latem przychodzili nowi zawodnicy, to chyba ekstremalnie mało czasu…

Będziemy potrzebowali na pewno więcej czasu, aby zawodnicy zgrali się ze sobą. Niemniej ten proces przebiega bardzo sprawnie. Wierzę, że mimo tego krótkiego czasu przygotowań, zdążymy na pierwsze spotkanie z Pogonią optymalnie się przygotować.

Widzew na samym starcie rozegra dwa spotkanie ligowe na wyjeździe. Będzie to zatem jakaś przeszkoda w jak najlepszym przygotowaniu drużyny na początek sezonu?

Taka była potrzeba, aby nasza murawa została zmieniona. Chcieliśmy bardzo zacząć sezon u siebie, ale niestety czasem w życiu nie można mieć wszystkie, czego się chce. Podobnie jest w piłce. Zaczniemy od spotkań z Pogonią i Jagiellonią. Pamiętam jednak, że w poprzednim sezonie nieźle prezentowaliśmy się na obiektach rywali, więc liczę na to, że podobnie będzie w Ekstraklasie.

Nie ma tematu Legii w szatni Widzewa

Czy gdzieś w szatni jest też temat meczu z Legią Warszawa, który będzie miał miejsce już w sierpniu? Wiadomo, że tego typu spotkania bardzo elektryzują kibiców.

Zdecydowanie nie. Myślami jesteśmy tylko przy meczu z Pogonią Szczecin. Tematu spotkań z Legią, czy nawet z Lechią Gdańsk nie podejmujemy. Dla nas najważniejszy jest każdy najbliższy mecz. Wiemy, że nasz pierwszy rywal będzie bardzo mocny. Pogoń zajęła trzecie miejsce w poprzedniej kampanii, gra w europejskich pucharach i myślimy tylko o tym przeciwniku. Oczywiście wiemy, jak wygląda terminarz. Wiemy, że są spotkania, które bardziej przyciągają uwagę kibiców. Aby jednak nasza praca mogła przynosić efekty, to musimy myślami być przy najbliższym meczu, skupiając się na mocnych i słabych stronach najbliższego przeciwnika. Myślenie o innych rywalach mogłoby tylko rozpraszać, a do tego nie chcemy dopuścić.

Zastanawia mnie, jak trenerzy ligowi podchodzą do pierwszych meczów. W związku z tym proszę powiedzieć, czy daje Pan swoim zawodnikom konkretne plany do zrealizowania związane na przykład z odbiorami piłki, dośrodkowaniami, czy prostopadłymi podaniami na pierwsze pięć/sześć kolejek?

Oprócz celu drużynowego związanego na przykład z utrzymaniem w Ekstraklasie piłkarze będą mieli też mniejsze zadania do zrealizowania. Na pewno będziemy chcieli zmotywować drużynę do pewnych zachowań na boisku, czy do lepszej pracy nad pewnymi aspektami taktycznymi związanymi, chociażby ze stałymi fragmentami gry. Na zwycięstwo składają się mniejsze czynniki, którymi chcemy przewyższać przeciwnika. To może pozwolić zdobywać nam punkty. Jednocześnie to pozwoli nam osiągnąć cel główny, który został postawiony.

Łatwo w debiutanckim ekstraklasowym sezonie Pan nie będzie miał, biorąc pod uwagę to, że runda jesienna potrwa tylko do połowy listopada przez mundial w Katarze, a runda wiosenna wystartuje już pod koniec stycznia 2023 roku…

Będzie to na pewno nowość, ale do wszystkiego można się przygotować i wszystko da się zaplanować. Trzeba wiedzieć, co ma być traktowane priorytetowo. To, że skończymy sezon w połowie listopada, nie znaczy, że piłkarze udadzą się na urlopy. Mamy do 20 grudnia czas, aby spokojnie pracować. W styczniu czasu do wznowienia rozgrywek nie będzie dużo, więc nie można wszystkiego odłożyć na ostatnią chwilę.

Zobacz także:

Pan jest zwolennikiem wizualizowania sytuacji, która może mieć miejsce po pierwszych pięciu kolejkach ligowych?

Staram się nie tracić czasu na rzeczy, na które nie mamy wpływu. Aktualnie mamy wpływ na to, aby jak najlepiej się przygotować do spotkania z Pogonią. Raczej jestem zwolennikiem tego, aby podchodzić do swojej pracy krok po kroku. Po piątej, czy szóstej kolejce będziemy natomiast robić pierwsze podsumowania w gronie członków sztabu szkoleniowego i drużyny. Wówczas będziemy analizować liczbę punktów na naszym koncie, co będzie punktem odniesienia do tworzenia planów na kolejne spotkania.

Celem nie tylko ligowy byt?

Ostatnie lata pokazały, że beniaminkowie w Ekstraklasie mieli trudne życie, co związane były ze spadkami z ligi. Jakie wyciągnął Pan z tego wnioski?

Nie da się ukryć, że statystyki są bezlitosne dla beniaminków. Aczkolwiek są też beniaminkowie, którzy potrafili wywalczyć wysokie miejsce w Ekstraklasie, a nawet walczyć do końca o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach. Historia pokazuje zatem, że liga może ułożyć się dla nas pozytywnie. Będziemy chcieli zrobić wszystko, aby Widzew także w następnym sezonie był w Ekstraklasie. Jednocześnie wierzymy, że nasza chęć, ambicja i determinacja pozwolą walczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie.

Pokusi się Pan o stwierdzenie, że na dzisiaj Widzew jest najmocniejszym z beniaminków w Ekstraklasie w sezonie 2022/2023?

Bardzo trudno na to pytanie odpowiedzieć. Pamiętamy wszyscy, że Miedź Legnica awansowała z pierwszego miejsca ze sporą przewagą punktową, więc nie było tutaj mowy o przypadku. Dla mnie natomiast gra w Ekstraklasie będzie nowym rozdziałem i to, co było, już tak naprawdę się nie liczy. Patrzymy tylko na to, co przed nami. Spotkania o punkty zweryfikują dopiero, który z beniaminków jest najmocniejszy.

Czytaj więcej: Ile zarabiają: Lewandowski, Salah, czy Mbappe? Zmiany na liście najlepiej opłacanych piłkarzy na świecie

Komentarze