Feio wreszcie przedstawił swoją wersję. “Myślę, że to był plan na pozbycie się mnie”

O Goncalo Feio było w ostatnim czasie niezwykle głośno. Kontrowersyjny Portugalczyk postanowił wreszcie przedstawić swoją wersję wydarzeń i udzielił obszernego wywiadu dziennikarzowi CANAL+, Krzysztofowi Marciniakowi.

Goncalo Feio
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Goncalo Feio
  • Goncalo Feio był w ostatnich miesiącach bohaterem nagłówków
  • Rzadko miało to związek z kwestiami sportowymi, choć ostatecznie zakończył sezon, wywalczając z Motorem Lublin awans do Fortuna 1 Ligi
  • Portugalczyk postanowił wreszcie przedstawić swoją wersję wydarzeń w rozmowie z dziennikarzem CANAL+, Krzysztofem Marciniakiem

Goncalo Feio przerywa ciszę

O Goncalo Feio było w minionym sezonie niezwykle głośno. Wszystko zaczęło się w marcu, gdy Portugalczyk zaatakował prezesa Motoru Lublin, Pawła Tomczyka, kuwetką na dokumenty. Następnie na trenera narzekała rzeczniczka klubu. Motor postanowił zatrzymać szkoleniowca na stanowisku, a ten – pomimo szalejących wokół burz – zdołał wywalczyć awans do Fortuna 1 Ligi. Pod koniec lipca sam zainteresowany postanowił zadbać o swoje dobre imię i udzielił długiego wywiadu dziennikarzowi CANAL+, Krzysztofowi Marciniakowi. Dlaczego zdecydował się wypowiedzieć dopiero teraz?

Najważniejsza jest praca. A praca trenera jest przede wszystkim z drużyną. Pomimo tego, że czasami ciężko mi było się odciąć, bo zarzucono mi rzeczy nieprawdziwe, to mam w życiu jasne priorytety. W momencie, gdy z ostatniego miejsca wdrapaliśmy się w górę tabeli, później walka o baraże, walka o awans – to był absolutny priorytet – odrzekł Feio. – Pracowity, wymagający, szczery i mający taki wpływ na ludzi dookoła, że muszą iść w przód. Że nie ma czasu na samozadowolenie. Dlatego może być ze mną ciężko pracować, podołać moim wymaganiom. Ale też jestem pierwszy do wsparcia. Jak ktoś ma gorszy moment, dołek, ja się pojawię zawsze. Nigdy się nie schowam w trudnych momentach – tak określiłby sam siebie.

“Nie użyłem żadnego obraźliwego słowa wobec żadnej kobiety”

Jednym z pierwszych tematów była, rzecz jasna, słynna konfrontacja z byłym prezesem Motoru, Pawłem Tomczykiem. Portugalczyk obszernie opisał kuluary zajścia.

Pierwsza, dość ważna rzecz. Ta sytuacja nie miała nic wspólnego z meczem. Mecz był za nami, wygraliśmy go, jako trener byłem zadowolony. Byłem w bardzo dobrym humorze. Zacznę od tego, że zajścia z byłym prezesem Motoru to była końcówka sytuacji, która eskalowała od X czasu. W klubie, który ma słabe struktury, bo tak trzeba powiedzieć z bólem serca, zrobiły się dwie frakcje. Jedna z nich ewidentnie przeciwko pierwszemu trenerowi. Po meczu jest według mnie akcja – nie chcę powiedzieć, że planowana. Że nie było scenariusza, by w ten konkretny sposób prowokować mnie itd., ale pewni ludzi w tym klubie, łącznie z byłym prezesem Tomczykiem, czekali na to. To jest działanie z premedytacją. Po meczu z Rakowem w Pucharze Polski piłkarze widzieli, jak trener chodzi z koszulką Rakowa. To nie jest w porządku. Okej, on tam pracował, ale ja też. Beze mnie niektórzy piłkarze nie pojawiliby się w Polsce, ale jestem trenerem Motoru – zaczął Feio.

Kolejna ważna rzecz, przez którą się odwołałem od decyzji komisji dyscyplinarnej. Nie użyłem żadnego obraźliwego słowa wobec żadnej kobiety. To coś, co ja jako człowiek chcę postawić jasno i wykreślić raz na zawsze. Bo tego nie zrobiłem. Po meczu doszło do konfrontacji między mną, a Pawłem Tomczykiem. Świat piłkarski dojrzy takie konfrontacje często, w każdym kraju. Słowo za słowo, przepychanki czasami, czasami nie. Jeżeli PZPN i komisja dyscyplinarna za każdym razem chciałaby robić im za to proces dyscyplinarny, to obstawiam, że 30-40% ludzi w tym kraju miałoby już tę komisję za sobą. W każdym zespole taka sytuacja nie opuściłaby klubu. Było między nami dużo ludzi, nie był możliwy kontakt fizyczny z byłym prezesem. Tak, w jego kierunku – nie w celu robienia komuś krzywdy – rzuciłem plastikową podkładkę na dokumenty. W mojej ocenie to nie mogło kogoś zranić, ale zraniło. I za to biorę odpowiedzialność – dodał.

“Według mnie te słowa zaakcentowały złość, a nie kogoś obraziły”

Co usłyszała od Feio Paulina Maciążek?

Usłyszała “czy dalej, ku**a będziesz przeciwko mnie?”. To jest cytat. Według mnie to nie jest wyzywanie nikogo. Mówię w sześciu językach płynnie. Umiem wykorzystać przekleństwo, żeby zaakcentować pewne zdanie. Pomimo tego, że wiem, że mam problemy z deklinacją i mój akcent w języku polskim może być lepszy, naprawdę władam tym językiem dobrze. To, co powiedziałem, to zaakcentowanie niezadowolenia, nikt mi nie wmówi, że to obrażanie – wyjaśnił Feio.

“To ja wyznaczyłem standardy w Motorze”

Rozwój pierwszej drużyny wyznaczył pierwszy trener. Siłowni nie było. Pokażę wam odnowę biologiczną, tego nie było. Technologii związanej z regeneracją nie było. Fizjoterapeuci nie mieli umowy, dziś mamy trzech pracujących z nami przez cały czas. Kto wyznaczył standardy pracy w tym klubie? Pierwszy trener, Goncalo Feio. Jako trener nie mam możliwości puszczenia przelewów. Pomimo, że w tym klubie robiłem wszystko, włącznie z praniem i sprzątaniem szatni. Ale przelewów nie będę puszczał. To granica, której nie chcę przekraczać. Doprowadzenie do tego – tak [to była rola Tomczyka – przyp. PP]. Ale kto uzasadnił wszystkie te rzeczy, to pierwszy trener. Kto swoją ciężką pracą i energią zapłacił, by te standardy utrzymać? To jestem ja i musi być to powiedziane – stwierdził wprost szkoleniowiec Motoru Lublin.- Odrzuciłem oferty z czołówki 1 Ligi i od klubów Ekstraklasy (…). Przyszedłem tu, bo miałem wiarę, że to może być projekt mojego życia. Ta wiara została ostatnimi czasy zachwiana. Ale moja wiara w to, że tu idzie coś budować po mojemu – dlatego tu przyszedłem. Zatrudnił mnie pan Jakubas, nie Paweł Tomczyk. On był obecny, ale ja negocjowałem swój kontrakt z panem Jakubasem. Nie zatrudnił mnie Paweł Tomczyk, tylko Zbigniew Jakubas – dodał.

“Zapraszano innych trenerów na nasze mecze”

Inni trenerzy byli zapraszani na nasze mecze. Czy byli tu, bo czyhali na twoją pozycję? Dopytuje dziennikarz. – Uważam, że tak. Uważam, że był pomysł się mnie pozbyć. Realizacją tego pomysłu była ta afera, ale przeliczyli się – sądzi Portugalczyk.- Dla mnie sprawa jest jasna. Motor i jego właściciel zawsze był związany z różnymi ludźmi, nie? To zawsze było koryto z pieniędzmi, nie dało się tego zatrzymać. Wiele ludzi zarabiało na tym. Tylko, że sportowo klub nic z tego nie miał. Dlatego koryto ktoś zamykał. Ten ktoś, to byłem ja. Czy po słynnej aferze związanej z kuwetką na dokumenty przeprosił Tomczyka? – W tamtej sytuacji popełniłem błąd. Nie mieliśmy więcej ze sobą do czynienia – odrzekł Feio. Twierdzi, że nie zrobił tego jeszcze, bo nie zapadła prawomocna decyzja komisji.

“Ten konflikt był nie do uniknięcia”

Czy Goncalo Feio rozmawiał z Pawłem Tomczykiem po słynnym incydencie?

Rozmawialiśmy z Pawłem Tomczykiem po tej sytuacji. Jestem empatycznym człowiekiem. I ja miałem swoje powody, by być rozczarowanym, ale rozumiem, że druga strona również je miała. Rozmawialiśmy. Dzięki temu, że wiem, jakimi jesteśmy ludźmi wiedziałem, że nasza relacja jest nie do odratowania. To nie mogło się skończyć inaczej, niż dużym problemem. Tu były wcześniej takie sytuacje, że trenerzy chcieli bić piłkarzy. I to nigdy nie wyszło, bo tak było w interesie pewnych osób. Moja osoba jest odbierana tak, a nie inaczej, bo ktoś wybrał, by mnie tak oczernić. Konflikt, do którego doszło był nie do uniknięcia. Czy ja bym miał rozciętą głowę zamiast prezesa… forma tego mogłaby być różna. Ale tego konfliktu na tym etapie nie dało się uniknąć – wyznał szkoleniowiec.

Całość rozmowy dostępna jest w aplikacji CANAL+ Online.

Zobacz też: Olkiewicz w środę #74. Komunikacja w PZPN: bezpłatny poradnik.

18+ | Graj odpowiedzialnie! | Obowiązuje regulamin

Komentarze