SerieALL #32. Trzy godziny kłótni i dziesięć minut biznesu

Andrea Agnelli
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Andrea Agnelli

Sytuacja w Serie A na sześć kolejek przed końcem jest dobrym powodem, by pokazać twórcom Superligi znany niecenzuralny gest. Różnica między drugim, a piątym zespołem to trzy punkty, a przyszłość – przynajmniej niektórych – zainteresowanych klubów jest bezpośrednio powiązana z tym, co Perez z Agnellim odrzucili na wstępie – wynikiem sportowym.

Zapraszamy na nasz cykl w Goal.pl i na SerieA.pl. Po każdej kolejce włoskiej ligi podsumujemy dla Was wszystkie najważniejsze wydarzenia z minionego weekendu. Żadnych opisów meczów, bo one już były. Luźne uwagi i pomeczowe boki.

Superliga rozwścieczyła kluby Serie A. Włosi z natury są kłótliwi, ale po próbie skoku na kasę przez Juventus, Inter i Milan sytuacja stanęła na ostrzu noża. Prezydent Fiorentiny Rocco Comisso ostatnie spotkania władz ligi określa jako “trzy godziny sprzeczek i dziesięć minut biznesu”, co najlepiej chyba oddaje atmosferę po nieudanym puczu. Byli tacy, którzy domagali się nawet usunięcia trójki separatystów z szeregów Serie A, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł dla ligi, bo trudno wyobrazić sobie, by telewizje chętnie płaciły za produkt wybrakowany, w którym o mistrzostwo grają jedynie Atalanta, Napoli, Roma i Lazio.

Ale wróćmy do Comisso. W 2019 roku ten robiący biznesową karierę w USA, ale urodzony we Włoszech miliarder, kupił Fiorentinę za 160-180 mln euro. Teraz nie kryje irytacji. – Uciekłem z Ameryki, ponieważ lubię piłkę nożną, tak jak to się robi w Europie, nawet z ryzykiem związanym ze spadkami. Tam ligi są zamknięte, to byłaby najgorsza metoda do wprowadzenia w Europie. Przyszedłem z poszanowaniem zasad i systemu europejskiej piłki nożnej. Włożyłem dużo pieniędzy. Zrobiłem w życiu tak wiele projektów, ale nigdy nie zdarzyło mi się, by któryś upadł 48 godzin po jego utworzeniu. Im się to udało. Zadaję sobie pytania. Dlaczego nie chcieli usłyszeć zdania swoich fanów? Dlaczego nie zaangażowali wszystkich, w tym nas? Czy w lidze, w której wszyscy jesteśmy członkami, przejrzystość nie powinna być nadrzędna? Te 12 drużyn, które przystąpiły do Superligi, ma po 600 milionów przychodów rocznie. Czy to im nie wystarczy? – mówi, dodając, że jedyne, co Europa powinna skopiować z amerykańskich rozwiązań, to tzw. salarcy cap. Limit płac. To właśnie horrendalne wynagrodzenia piłkarzy doprowadziły do kosmicznych długów najlepszych klubów (wg informacji “Kickera” Inter jest 630 mln euro pod kreską, Juventus – 458 mln) i w rezultacie prób powołania do życia Superligi. Atalanta, nie mająca ani jednego kontraktu przekraczającego 2 mln euro rocznie (dla porównania w Juventusie Cristiano Ronaldo otrzymuje 30 mln netto, a w Interze sam trener Antonio Conte – 12 mln), pokazuje, że da się prowadzić zrównoważony klub, który nie traci na jakości. Za chwilę w Bergamo prawdopodobnie trzeci raz z rzędu będzie Liga Mistrzów.

Atalantę to różni od reszty stawki, że ze względu na zdrowy budżet, awans do najważniejszych (wciąż) rozgrywek w Europie w żaden sposób nie jest decydujący o przetrwaniu. Gdyby w Lidze Mistrzów miało zabraknąć Juventusu, pewnie odbiłoby się to na przyszłych latach. Jest spore ryzyko, że na jakiś czas drużyna by popadła w przeciętność jeszcze większą, niż z jaką zaczęła bratać się ostatnio. Co nie jest wykluczone, bo jak spojrzymy na terminarz Juve i Napoli, mającego tylko dwa punkty straty i lepszy bilans bezpośrednich spotkań (dzięki karnemu wykorzystanemu w 90. minucie meczu w Turynie, ależ by to była historia, gdyby to się okazało decydujące), trudno nie upatrywać delikatnego faworyta wśród piłkarzy z Kampanii. Przenalizujmy.

Inter, mimo dwóch meczów bez zwycięstwa (w środę remis ze Spezią (1:1) jest już właściwie mistrzem. Żeby nie oglądać się na resztę stawki, potrzebuje zaledwie ośmiu punktów w sześciu spotkaniach. O trzy pozostałe miejsca w Lidze Mistrzów walczy cały peleton. Ostatnimi wynikami wykluczyła się z niego Roma (55 punktów, 10 straty do czwartego Juve), choć ona ma dodatkową furtkę – pokonanie tylko dwóch rywali dzieli ją od zwycięstwa w Lidze Europy i dostania się do tych ważniejszych rozgrywek tą ścieżką. Z drugiej strony zagraża jej skończenie sezonu nawet na siódmej pozycji i start w play offach Ligi Konferencji. Teraz rzymianie zremisowali (1:1) z Atalantą (65 punktów), mimo momentami bardzo dużej przewagi La Dei. Drużyna Gasperiniego raczej nie powinna mieć problemów z kwalifikacją do LM – zanim sezon zakończy meczem z Milanem, podejmie ekipy co najwyżej średnie: Bolognę, Sassuolo, Parmę, Benevento i Genoę. Wydaje się, że Atalanta powinna sięgnąć po wicemistrzostwo Italii. Drogę po ten tytuł skomplikował sobie Milan (66 punktów) przegrywając 1:2 z Sassuolo. Terminarz Rossoneri mają fatalny: Lazio (wyjazd), Benevento (dom), Juventus (w), Torino (w), Cagliari (d), Atalanta (w).

Juventus potrafi w tym sezonie przegrać z każdym, więc trudno oceniać, jak wykorzysta swój zestaw meczów, w którym w teorii trudne wydają się tylko starcia z Interem i Milanem – oba u siebie. Nerazzuri przyjadą na Allianz prawdopodobnie już jako nowi mistrzowie, ale wątpliwe, by starcia z Juve nie potraktowali na serio. Terminarz i forma Napoli (63 punkty), które właśnie rozbiło Lazio 5:2, wydają się być wymarzone, by atakować pierwszą czwórkę. Ekipa Gattuso zagra z: Torino, Cagliari, Spezią, Udinese, Fiorentiną i Veroną. W grze, mimo porażki na San Paolo, jest jeszcze Lazio, choć jego 58 punktów raczej każe nastawić się na Ligę Konferencji.

Sytuacja w tabeli mimo właściwie rozstrzygniętego mistrzostwa pokazuje, że do końca sezonu będzie ciekawie. A teraz wyobraźmy sobie, że Juventus i Milan mogłyby właściwie wystawić na finiszu rezerwy, bo co za różnica, czy będą drudzy, czy skończą na ósmym miejscu.

Cały tekst na SerieA.pl

Komentarze