Tragiczna śmierć rodzeństwa. Jeden z nich miał być gwiazdą Ajaksu Amsterdam

Ajax Amsterdam
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Ajax Amsterdam

Trenerzy Ajaksu twierdzili, że był ich najzdolniejszym 16-latkiem. Lada moment mógł zadebiutować w pierwszym zespole i podbić Eredivisie. W lipcu doszło jednak do tragicznego zdarzenia. Zarówno Noah Gesser, jak i starszy o dwa lata brat – Isay, stracili życie w wypadku samochodowym.

  • Noah Gesser był wychowankiem Ajaksu Amsterdam i strzelał jak na zawołanie w meczach zespołu młodzieżowego.
  • W 2021 roku miał zadebiutować w zespole do lat 18. Spodziewano się, że kwestią czasu jest to, aż przebije się do pierwszej drużyny i zagra w Eredivisie.
  • Noah i jego brat zginęli tragicznie w wypadku samochodowym w lipcu tego roku.

Cały Amsterdam w żałobie

Zarówno jego rodzina, trenerzy, jak i koledzy z boiska mówili jedno: Noah Gesser zrobi wielką karierę. Miał ku temu wszelkie predyspozycje. Urodził się z prawdziwą smykałką do futbolu i od pierwszych lat uczył się w szkółce piłkarskiej. Ajax pokładał w nim wielkie nadzieje. W barwach drużyn młodzieżowych trafiał do siatki jak na zawołanie. Charakteryzowały go szybkość, technika i piłkarska inteligencja. Mówiono, że Gesser miał jasny cel, jakim było dotarcie na piłkarski szczyt. Wśród znajomych bywał wesołkiem, ale na pierwszym miejscu zawsze pozostawały treningi i dalszy rozwój.

Był ciepły lipcowy piątek. Noah Gesser i jego brat Isay jechali samochodem w okolicach miejscowości Ijsselstein, gdzie się wychowywali. Z niewiadomych przyczyn ich auto znalazło się na przeciwnym pasie drogi i zderzyło się czołowo z taksówką. Jej kierowca odniósł tylko drobne obrażenia. Bracia zginęli na miejscu.

Na wieść o wypadku cały piłkarski Amsterdam pogrążył się w żałobie. Choć Gesser nie zdążył zadebiutować w pierwszym zespole, kibice i pracownicy klubu dobrze go znali. Uważano go za jednego z najbardziej obiecujących wychowanków. Kilka dni później, przy okazji meczu towarzyskiego, drużyna Ajaksu uczciła jego pamięć minutą ciszy.

Rodzina, którą prześladował pech

Do klubu trafił jako 11-latek, gdy podczas jednego z turniejów piłkarskich wypatrzył go trener Rick Vanenburg. Szkoleniowiec ten znał ojca chłopaka, bo 20 lat wcześniej współnie trenowali. Szybko okazało się jedak, że młody Noah ma znacznie większy talent od swojego taty. Już jako junior zachwycał swoją wszechstronnością, bo świetnie grał zarówno dwoma nogami, jak i głową. Był prawdziwym postrachem pola karnego rywali. W meczach ze swoimi rówieśnikami strzelał gole jak na zawołanie. Jego rozwój kariery z dumą oglądali rodzice. Ojciec miał surinamskie korzenie, z kolei matka Angela pochodziła z indonezyjskiej Jawy.

Starszy o dwa lata Isay też pragnął zostać piłkarzem. Trafił do szkółki i podobnie jak brat grał na pozycji napastnika. Musiał jednak porzucić piłkę z powodu urazu oka. Z kolei później, gdy skupił się na nauce, zdiagnozowano u niego nowotwór związany z układem chłonnym. Na rok przed tragicznym wypadkiem, w wieku 17 lat, lekarze stwierdzili, że Isay uporał się z tą chorą. Los nie planował jednak dla niego długiego i szczęśliwego życia. Teraz, z perspektywy czasu, można by odnieść wrażenie, że nad całą rodziną ciążyło fatum.

W klubie mówiono, że Noah był niezwykle ambitny i sam podnosił sobie poprzeczkę. Nieraz zapowiadał przed meczem, że strzeli daną ilość goli lub popisze się wyjątkowej urody trafieniem. Nie dawał jednak do zrozumienia kolegom z szatni, że czuje się lepszy. Nie był typem aroganta. Spodziewano się, że jeszcze w 2021 roku zadebiutuje w zespole Ajaksu do lat 18. A stamtąd pozostawałby już tylko jeden krok do występów w Eredivisie.

Cieszyli się z prawa jazdy

Jeszcze kilka miesięcy temu rodzice Gesserów cieszyli się z faktu, że Isay zdał prawo jazdy. Miało to ułatwić Noahowi życie, bo odtąd jego starszy brat zamierzał odbierać go autem ze szkółki treningowej Ajaksu. Nikt nie zakładał przecież, że 18-latek, nie mając jeszcze zbyt dużego obycia za kółkiem, doprowadzi do tragicznego wypadku.

Rodzina Gesserów otrzymała dwa ciosy. “Koszmarem musi być strata jednego dziecka. Jak natomiast podnieść się, jeśli straciło się dwójkę?” – pytali w swoim artykule dziennikarze Telegraaf. Kilka dni po wypadku w mediach pojawił się poruszający wpis babci zmarłego rodzeństwa. Wspominała swoich wnuków i stwierdziła, że ich strata jest raną, która nigdy się nie zabliźni. Trudno bowiem pogodzić się z tym, że umarli tak młodo, gdy świat stał przed nimi otworem.

Czytaj także: Francja (nie)elegancja. Rządy trybun w Ligue 1

Komentarze