Szkoci mają swoje pięć minut. Emocjonują się jak my kadrą Engela

Scott McTominay
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Scott McTominay

Szkoci mający mniej niż 30 lat nie mają prawa pamiętać ostatniego występu swojej reprezentacji na wielkiej imprezie. Rozpoczynające się właśnie Euro 2020 jest ich pierwszym turniejem od 23 lat. Polacy podobnie ekscytowali się, gdy Biało-Czerwoni jechali w 2002 roku na mundial do Korei Południowej i Japonii. Z tą różnicą, że w Szkocji nikt nie napompował balonika oczekiwań. Niektórzy kibice mówią, że zamiast awansu woleliby utrzeć nosa reprezentacji Anglii – pisze korespondent goal.pl z Glasgow, Michał Wachowski.

  • Reprezentacja Szkocji zagra na wielkiej imprezie po raz pierwszy od 1998 roku.
  • Szkoci nigdy nie przebrnęli przez fazę grupową. Liczą, że uda się im to podczas Euro 2020.
  • Szkoci zagrają przed własną publicznością z Czechami i Chorwatami. Mecz z Anglikami odbędzie się na londyńskim Wembley.

Wygrana nad Anglią cenniejsza niż awans

Ciekawych akcentów związanych z awansem Szkotów jest kilka. Po pierwsze dostali się akurat na tę imprezę, której część meczów zostanie rozegrana w ich kraju. Drużyna Steve’a Clarke’a zagra przed własną publicznością z Czechami i Chorwatami. Po drugie Szkoci trafili do jednej grupy ze swoim odwiecznym rywalem, czyli reprezentacją Anglii. Akurat ten mecz nie zostanie jednak rozegrany na Hampden Park, a na londyńskim Wembley.

Znamienne jest to, że w rozmowach ze Szkotami częściej niż o szansach na awans mówi się o wspomnianej bitwie o Wielką Brytanię. – Jeśli pokonamy Anglików, to nic innego do szczęścia nie będzie mi potrzeba – powiedział mi jeden z fanów. Lokalni kibice przypominają o meczu eliminacji do mundialu z 2007 roku. Wtedy Szkoci byli o krok od pokonania Synów Albionu. Gości uratował w Glasgow dopiero w 93. minucie Harry Kane, strzelając gola na 2:2.

Zdecydowana większość Szkotów stąpa twardo po ziemi. W przypadku wyjazdów Polski na wielkie imprezy przyzwyczaiłem się do huraoptymizmu. Gdy Biało-Czerwoni wracali po latach przerwy na mundial, wielu wierzyło, że orły Jerzego Engela przywiozą z Korei Południowej i Japonii medal. W zasadzie przy okazji każdego turnieju balonik pompowany jest przez media i fanów do granic możliwości. W Szkocji tak nie jest. Gdy zapytałem kilku osób czy chcieliby trafić na Polskę w półfinale lub ćwierćfinale, wszystkie wybuchły śmiechem.

Szkoci zazdroszczą nam Lewandowskiego

Z wielu prywatnych rozmów wynika, że Szkoci zazdroszczą nam drużyny narodowej, a zwłaszcza Roberta Lewandowskiego. W kadrze Steve’a Clarke’a brakuje mocnych indywidualności. Są co prawda znane nazwiska jak Andrew Robertson z Liverpoolu czy Scortt McTominay z Manchesteru United, ale czy są to postaci, które mogą poprowadzić Szkotów daleko na rozpoczynającym się turnieju? Znamienne jest to, że bohaterem eliminacji był bramkarz David Marshall. The Tartan Army dostali się na Euro 2020 po play-offowych bojach z Izraelem i Serbią. W obu meczach uciekli spod topora i wygrywali konkurs rzutów karnych. Niektórzy w Szkocji mówią, że ich pula szczęścia została już wyczerpana.

Chorwaci i Anglicy wydają się być poza zasięgiem drużyny Clarke’a. Z grupy, przy dobrym układzie, wyjść mogą jednak trzy zespoły. Dlatego kluczowy dla Szkotów będzie poniedziałkowy inauguracyjny pojedynek z Czechami. Awansując do 1/8 finału The Tartan Army odnieśliby największy sukces w swojej historii. Do tej pory sztuka ta nie udała im się ani na mistrzostwach Europy, ani na mundialu. Na wielkiej imprezie grali po raz ostatni w podczas mistrzostw świata w 1998 roku we Francji. Zremisowali z Norwegami, ale w meczach z Brazylią i Maroko doznali porażek.

Hampden Park gotowe na przyjęcie kibiców. Pierwszy mecz w poniedziałek 14 czerwca.

Niestety z powodu pandemii koronawirusa w Glasgow trudno poczuć międzynarodową atmosferę mistrzostw. Zupełnie inaczej wyglądało to w przypadku Polski i Euro 2012, gdy na ulicach Gdańska czy Poznania na każdym kroku widać było chociażby Irlandczyków. Na trybunach Hampden Park zasiądzie co prawda 12 tysięcy widzów, ale będą to głównie fani gospodarzy. Czesi i Chorwaci, chcąc odwiedzić Szkocję, musieliby spędzić aż 10 dni na kwarantannie. Raczej mało kto się na to zdecydował. W centrum miasta w parku Glasgow Green powstała strefa kibica, do której każdego dnia wejść będzie mogło sześć tysięcy osób. Co ciekawe darmowe bilety wstępu rozeszły się w Internecie w zaledwie 15 minut. Zainteresowanie tym, by oglądać Euro 2020 w pubach i na telebimach jest ogromne. Opustoszałe z powodu koronawirusa miasto budzi się przy okazji piłkarskich mistrzostw do życia. Szacuje się, że puby i restauracje zarobią w ciągu najbliższych czterech tygodni więcej niż w ciągu ostatniego półrocza.

Bez presji oczekiwań

Gdyby nie koronawirus na Hampden przy okazji każdego z czterech meczów Euro 2020 zasiąść mogłoby 50 tysięcy kibiców. Wielu fanów jest rozczarowanych, bo UEFA zwróciła im zakupione w 2019 i 2020 roku bilety. Na drodze losowania anulowano blisko 40 tysięcy wejściówek. Szczęśliwcy, czyli wspomniane 12 tysięcy, zobaczy na żywo poniedziałkowy mecz z Szkotów z Czechami.

Co ciekawe w kadrze reprezentacji Clarke’a znalazło się tylko dwóch zawodników mistrza kraju – Rangers. Drużyna opiera swoją siłę przede wszystkim na graczach występujących na co dzień w angielskiej Premier League. Selekcjoner liczy na to, że drużynę do przodu poniesie będący w formie w Aston Villi John McGinn. Ostoją defensywy jest z kolei Kieran Tierney z Arsenalu. Niektórzy twierdzą, że objawieniem Euro 2020 może zostać Billy Gilmour z londyńskiej Chelsea. 19-letni pomocnik dostał w minionym sezonie sporo szans na Stamford Bridge i grywał nawet w Lidze Mistrzów. Sam chłopak się jednak nie podpala i przekonuje, że będzie szczęśliwy, jeżeli wejdzie na murawę choćby z ławki rezerwowych.

Tym, co może pomóc Szkotom w osiągnięciu dobrego wyniku będzie brak presji oczekiwań. – My przywykliśmy już do porażek kadry. Po prostu miło będzie zobaczyć chociaż ten jeden raz występy swoich. Gdy byliśmy na mistrzostwach w 1998 roku, ja dopiero przyszedłem na świat. Miałem roczek, więc nic nie mogłem pamiętać – powiedział szczerze jeden z fanów z Glasgow. Szkoci chcą żyć chwilą, bo wiedzą, że na kolejny wielki turniej mogą czekać kolejne 20 lat. Ich awans na mundial w Katarze byłby sporą niespodzianką.

Czytaj także: Ile drużyn wychodzi z grupy na Euro 2020?

Komentarze