Skąd Erik ten Hag wziął się w Manchesterze United?

Erik ten Hag
Obserwuj nas w
fot. Pressfocus Na zdjęciu: Erik ten Hag

Swojego życia nie musiał wiązać z piłką nożną. Mógł zaangażować się w rodzinny, bardzo dochodowy biznes i nie narażać się na presję jaka towarzyszy sportowcowi. Ale Erik ten Hag nie jest człowiekiem, który lubi chodzić na skróty. Wybrał trudną ścieżkę i pokonał ją w bez większych potknięć. Teraz jednak, przyjmując propozycję Manchesteru United, wchodzi do labiryntu level hard.

  • Erik ten Hag pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Jego ojciec stworzył potężną firmę zajmującą się deweloperką i usługami finansowymi
  • – Już jako 12-latek wszystko wiedział najlepiej. Wkurzające było to, że najczęściej miał rację – mówi o ten Hagu jego przyjaciel Leon ten Voorde
  • Pierwszą samodzielną pracę Holender podjął w Go Ahead Eagles. Już wtedy wykazywał się dużym profesjonalizmem
  • Ten Hag przez 2 lata prowadził rezerwy Bayernu Monachium. W tym czasie podpatrywał pracę Pepa Guardioli.

Praca i ambicja

Jeśli ojciec prowadzi duży zyskowny biznes, naturalną rzeczą jest, że jego dzieci, zyskawszy wcześniej odpowiednie wykształcenie i kompetencje, znajdują w nim zatrudnienie. Z czasem zaś to one, drogą naturalnej sukcesji, przejmują stery. W takich znakomitych warunkach do rozwoju oraz samorealizacji trudno znaleźć w sobie siłę i konsekwencję, by związać się z bardzo niepewnym zawodem piłkarza lub trenera. Erik ten Hag taką silną wolę posiada. Dlatego zamiast spotkań biznesowych i analizowania tabelek finansowych wybrał zawód piłkarza, a potem trenera.

Hennie ten Hag zawsze wyznawał etos ciężkiej pracy. Zamiłowanie do niej w połączeniu z żyłką przedsiębiorcy, umiejętnością uczenia się na własnych błędach i odrobiną szczęścia doprowadziły go do sukcesu biznesowego. Zbudował imperium działające głównie na rynku deweloperskim oraz usług biznesowych. Obecnie to jedna z największych tego typu firm w Holandii. Jak chyba każdy ojciec biznesmen Hennie marzył o tym, by jego trzej synowie kiedyś weszli do firmy i poprowadzili ją, gdy on sam będzie miał już mniej sił. To życzenie spełniło się w 2/3. Najstarszy Rico i najmłodszy Michel dziś z sukcesami kierują rodzinnym biznesem. Natomiast niepokorny, wyjątkowo lubiący stawiać na swoim, Erik, wybrał piłkę nożną. I on także wygrał, choć droga do sukcesu była bardzo pokrętna.

Przyszły szkoleniowiec Manchesteru United nawet jako dzieciak nie wykazywał zbyt wielkiego zainteresowania rodzinnym biznesem. – Erik nie miał na to ochoty. Piłka nożna była jego rozrywką od najmłodszych lat. Pamiętam, że przyszedł nam powiedzieć, że przerywa studia, aby skupić się na piłce nożnej. Trudno nam było to przełknąć. Moja żona i ja martwiliśmy się o to, co będzie robił, gdy skończy grać. Oczywiście wtedy nie mogliśmy sobie wyobrazić, że zrobi tak wspaniałą karierę trenerską – opowiadał w jednym z wywiadów Hennie ten Hag.

I choć ojcu nie udało się zrobić z Erika biznesmena, nauczył go kilku rzeczy, które potem zaprocentowały na boisku i ławce trenerskiej. Przede wszystkim zaszczepił synowi etykę pracy. Na lenistwo w domu ten Hagów nie było przyzwolenia. Synowie mieli swoje obowiązki, które trzeba było wykonywać. A jeśli któryś z nich chciał rower, musiał na niego zapracować.

Przemądrzały Erik

Leon ten Voorde, dziennikarz i przyjaciel ze szkolnych lat Erika ten Haga, wspominając nastoletnie czasy swojego kumpla, nie waha się nazywać go bezczelnym i zarozumiałym dzieciakiem. – Już jako 12-latek wszystko wiedział najlepiej. Wkurzające było to, że najczęściej miał rację – wspomina. – W swoim piłkarskim umyśle był najlepszym trenerem – dodaje.

Do bycia przemądrzałym jako dzieciak miał aż zanadto okazji. Uwielbiał bowiem dyskutować o piłce. Gdy chłopcy oglądali mecz w telewizji, Erik wszystko wyjaśniał. A te swoje spostrzeżenia próbował wdrożyć na boisku podczas meczów, w których grał. Ciało jednak nie chciało nadążyć za błyskotliwym umysłem. Nadrabiał więc mądrością, boiskową inteligencją i cechami przywódczymi.

Zawsze chciał być najlepszy. Czy to w dyskusjach z kolegami o piłce, czy w wyścigach rowerowych od szkoły do przejazdu kolejowego. – Rzadko przegrywałem, ale jestem prawie pewien, że jeszcze dziś Erik do mnie napisze, że to nieprawda. Zawsze wie lepiej – komentuje Ten Voorde.

Jedynie jako ministrant parafii św. Bonifacego nie radził sobie zbyt dobrze. Do posługi przy ołtarzu talentu podobno mu zabrakło. No i miał też problemy z punktualnością. Trochę to zaskakujące, biorąc dzisiejszy perfekcjonizm i zamiłowanie do dyscypliny Ten Haga.

Ten Hag piłkarz

Ambitny ten Hag zaczynał w lokalnym klubiku Bon Boys, którego siedzibę dziś zdobi jego wielka podobizna. Społeczność lokalna jest z niego dumna, a on jest dumny, że to właśnie tam zaczęła się jego piłkarska przygoda. Potem kontynuował ją w Twente, największym klubie w regionie. To w barwach The Tukkers zadebiutował w Eredivisie. Pod koniec 1989 roku Theo Vonk, ówczesny szkoleniowiec ekipy z Enschede, wpuścił go na boisku w meczu z Groningen. Gdy wszedł na murawę, jego ekipa przegrywała 0:4. Skończyło się 0:5.

Pierwszy poważny sukces przyszedł niedługo, ale Ten Hag cieszył się z niego, broniąc barw nie Twente, a De Graafschap. Ekipa z Doetinchem grała wówczas w Eerste Divisie. De Superboeren w składzie z przyszłą gwiazdą ławki trenerskiej w cuglach zwyciężyli rozgrywki na zapleczu. Kolejna kampania, już w gronie pierwszoligowców, okazała się znacznie mniej udana. Zespół zajął przedostatnie miejsce w tabeli i ten Hag musiał przełknąć gorycz spadku. Na drugi front jednak nie zamierzał. Wrócił do Twente, z którym – z dwoma rocznymi przerwami na pobyty w Waalwijk i Utrechcie – dograł do końca kariery. Buty na kołku zawiesił w 2002 roku, gdy już zdrowie nieco szwankowało. Zresztą był gotów do tego, by nauczać futbolu.

Ten Hag 296 razy wystąpił w Eredivisie. Jego największy boiskowy sukces to Puchar Holandii w sezonie 2000/01. Udało mu się też rozegrać kilkanaście spotkań w europejskich pucharach. Ligi Mistrzów nie zasmakował. Miał za to okazję zmierzyć się m.in. z warszawską Polonią w Pucharze UEFA.

Nauczyciel, a nie policjant

Już jako piłkarz Ten Hag bardzo interesował się aspektami pracy trenerskiej. Od zakończenia kariery zawodniczej minęło jednak 10 długich lat, zanim samodzielnie poprowadził jakąś ekipę. Najpierw przez 4 lata w Twente trenował juniorskie zespoły, potem w tym samym klubie przez 3 sezony pomagał Fredowi Ruttenowi i Steve’owi McClarenowi. Rolę asystenta pełnił także w PSV, gdzie dalej miał okazję współpracować z Ruttenem.

Eric ten Hag w rozmowie ze swoim mentorem Stevem McClarenem

Obaj szkoleniowcy bardzo ufali ten Hagowi. Nie traktowali go jak jednego z wielu asystentów, który czasem musi poprowadzić trening i tak naprawdę nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Wręcz przeciwnie – jego opinia dużo dla nich znaczyła. Potrafił na przykład odwieść Steve McClarena od pomysłu sprzedaży Marko Arnautovicia do Feyenoordu za 1,2 mln euro. Rok piłkarza wyceniano już na 11 mln euro.

Miał też rękę do młodych piłkarzy i umiał utrzymać ich w ryzach. Eljero Elia wprost twierdzi, że gdyby nie Ten Hag, nie zagrałby na mistrzostwach świata 2010. Zdaniem pomocnika jego kariera potoczyłaby się lepiej, jeśli na dalszych etapach kariery mógłby z nim współpracować.

Kontrolował także moje życie prywatne. Chciał, żebym rozwijał się jako człowiek, czytał gazety i oglądał wiadomości. Raz w nocy zatankowałem samochód. Erik zapytał następnego dnia, dlaczego wyszedłem tak późno. Nie jako policjant, ale bardziej jako twój ulubiony nauczyciel, któremu bardzo na mnie zależało – wspomina Ten Haga Eljero Elia.

Bezkompromisowy

Na swoje Ten Hag poszedł w 2012 roku. Zatrudnił go występujący w Eerste Divisie Go Ahead Eagles. Choć Kowet to mały, prowincjonalny klub z bardzo ograniczonymi możliwościami finansowymi trener szybko postanowił podnieść panujące w nim standardy. O kompromisach nie było mowy. A zatem od człowieka zajmującego się utrzymaniem murawy na stadionie wymagał, by źdźbła trawy miały odpowiednią długość. Kazał kupić łóżka polowe, by piłkarze mogli odpoczywać między sesjami treningowymi. Z graczami przeprowadzał analizy wideo. Pilnował nawet, by napoje były ustawione w linii.

Bardzo dbał także o kontakt z piłkarzami. Zamontował szybę w drzwiach do swojego gabinetu. Współpracownicy i piłkarze sądzili, że robi to po to, by widzieć, co robią inni. Potem jednak wyjaśnił im, że gdy drzwi są zamknięte i nie ma w nich okna, to każdy myśli, że jest zajęty i dlatego rzadko ktoś do niego puka. – Teraz ludzie zobaczą, że mogą wejść – miał wtedy powiedzieć ten Hag.

Jan Krompkamp, doświadczony holenderski obrońca, na zakończenie kariery trafił do Go Ahead. Pewnego razu, gdy był kontuzjowany, zapytał Ten Haga, czy może w weekend nie pojawić się w klubie, bo chce pojechać z rodziną do Disneylandu. Trenerowi jednak ten pomysł się nie spodobał. Uznał bowiem, że piłkarz powinien spędzić te dni, pracując nad swoim zdrowiem.

Stanowcze „nie” usłyszał też napastnik Maarnix Kolder, który – jak wspomina – miał prywatną sprawę do załatwienia, więc poprosił trenera o zgodę na opuszczenie jednego treningu biegowego. Szkoleniowiec stwierdził wtedy, że każde zajęcia są tak samo ważne. Piłkarz ma dziś bardzo dobre zdanie o ten Hagu. – Jest najlepszym trenerem, jakiego kiedykolwiek miałem. Za każdym jego ruchem była myśl – mówi Kolder.  

Pracę trenera ocenia się jednak głównie nie po tym, jak profesjonalnie podchodzi do swojej pracy, ale przede wszystkim po wynikach. A te w końcu nadeszły. Zespół sezon zasadniczy zakończył na 6. miejscu w tabeli, które oznaczało grę w play-offach. Kowet przeszli je jak burza i ostatecznie wiosną 2013 roku mogli świętować powrót po 17 latach do Eredivisie.

Ten Hag po udanym sezonie opuścił jednak De Adelaarshorst. Zdaniem Jana Kromkampa podjął decyzję o odejściu, ponieważ klub nie był w stanie spełniać jego wymagań. Chciał np. utworzenia drugiej drużyny, w której mogliby występować rezerwowi. Kowet nie mieli jednak pieniędzy. – Gdyby klub mógł spełnić jego warunki, być może zostałby jeszcze rok czy dwa – twierdzi Kromkamp.

Był zbyt dobrym trenerem jak na taki klub. To normalne, że odszedł – uważa inny ówczesny piłkarz Go Ahead Sjoerd Overgoor.

Rozmowy z Guardiolą

Profesjonalizm i osobowość ten Haga dostrzegli ludzie z Bayernu Monachium. W Bawarii został trenerem rezerw. Tu nie musiał się martwić o zaplecze. Mógł natomiast z bliska obserwować pracę Pepa Guardioli, który wówczas prowadził pierwszą drużynę. Musiał być bardzo dobrym obserwatorem i uczniem, skoro menedżer City ostatnio stwierdził, że Holender mógłby go zastąpić na Etihad Stadium.

Pep Guardiola i Eric ten Hag w czasach, gdy obaj pracowali w Bayernie.

Rezerwy pod wodzą Holendra wygrały rozgrywki IV ligi w okręgu bawarskim, dzięki czemu uzyskały prawo gry w play-offach o awans do 3. Bundesligi. Drużyna była bardzo bliska sukcesu, ale w decydującym dwumeczu minimalne przegrała z Fortuną Kolonia. O braku promocji rozstrzygnął gol zdobyty przez kolończyków na wyjeździe. Strzelili go w 4. minucie doliczonego czasu gry meczu rewanżowego.

Kolejny sezon był nieco gorszy. Bayern zajął w swojej grupie drugie miejsce, osiem punktów za Würzburger Kickers. Do play-offów rezerwy Die Hollywood zatem nie awansowały. Po zakończeniu rozgrywek ten Hag pożegnał się z Monachium i przyjął ofertę Utrechtu.

Uwierzyć w projekt

Działacze Utrechtu, zanim zdecydowali się zatrudnić Ten Haga, postanowili zasięgnąć porady u Barta Vriendsa, piłkarza, który trenował u niego w Go Ahead. Zawodnik nie miał wątpliwości co do kandydatury tego szkoleniowca. – Zmienił mentalność w klubie. Zmienił mentalność graczy i ludzi, którzy tam pracowali. Właściwie od pierwszego dnia – opowiada Vriends.

Przed przyjściem Ten Haga Utrecht był w sporym kryzysie. Sezony 2013/14 i 2014/15 ekipa z Nieuw Galgenwaard kończyła odpowiednio na 10. i 11. miejscu w tabeli. Nowy trener natychmiast zabrał się do roboty i Utreg doszlusowali do czołówki. – Każdy szczegół był omawiany. Analizowaliśmy nie tylko przeciwników, ale i nas samych. Można było powiedzieć, że Erik był wyjątkowy – wspomina pracę z ten Hagiem Robbin Ruiter, bramkarz Utrechtu w latach 2012-17. ­– Sesje treningowe były długie i intensywne. Wielu graczy miało wątpliwości, co do sposobu, w jaki ćwiczyliśmy. Ale powoli zdawaliśmy sobie sprawę, że jako zespół stajemy się coraz lepsi. Uwierzyliśmy w jego projekt – dodaje golkiper.

Kolejne trzy kampanie, do których Ten Hag przygotowywał drużynę, to finisze na lokatach: 5., 4. i 5. W połowie ostatniej z nich po trenera zgłosił się Ajax.  

W Amsterdamie Ten Hag udowodnił, że potrafi pracować w wielkim klubie z wielkimi oczekiwaniami. Dwa razy zdobył mistrzostwo Holandii (jest w drodze po trzeci tytuł). Do tego dołożył dwa krajowe puchary i jeden superpuchar. Pod jego wodzą drużyna dotarła do półfinału Ligi Mistrzów. W dużej mierze dzięki niemu z Johan Cruijff Arena do najlepszych klubów Europy wyfrunęło kilka perełek, a klub zarobił na nich setki milionów euro. By wymienić tylko tych najdroższych: Daleya Blinda i Donny’ego Van de Beeka, którzy trafili do Manchesteru United, obecnego stopera Juventusu Matthijsa De Ligta, grających w Barcelonie Frenkiego De Jonga i Sergiño Desta czy też pomocnika Chelsea Hakima Ziyecha.

W Manchesterze United przed Ten Hagiem stoi niesamowicie trudne zadanie. Oczekiwania będą ogromne, tymczasem zespół jest kompletnie rozbity. W dodatku atmosfera wokół klubu jest fatalna. Czy bohater memów Harry Maguire zaufa Holendrowi i pokaże, że jest świetnym stoperem, a nie pośmiewiskiem? Czy pozbiera Cristiano Ronaldo po rodzinnej tragedii i zrobi z Jadona Sancho piłkarza klasy światowej? To tylko kilka z dziesiątek pytań, na które Ten Hag będzie musiał znaleźć odpowiedź.

Czytaj także: Diabelska siódemka. Z czym będzie musiał zmierzyć się ten Hag?

Komentarze

Na temat “Skąd Erik ten Hag wziął się w Manchesterze United?