Siedem momentów, postaci i klubów sezonu 22/23 Premier League

Porażka Arsenalu w wyścigu o mistrzostwo czy włączenie się Kanonierów do walki o tytuł? Co bardziej nas zaskakuje? Sezon 2022/23 w Premier League dobiegł końca, czas na podsumowania. Na wyróżnienie zasłużyło trzech zawodników, w tym król strzelców i reprezentant Polski.

Premier League: sezon 2022/23
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Premier League: sezon 2022/23
  • Sezon 2022/23 w Premier League dobiegł końca – czas na podsumowania
  • Erling Haaland, Harry Kane i… Jakub Kiwior – tych trzech zawodników zasługuje na wyróżnienie
  • Porażka Arsenalu w wyścigu o mistrzostwo czy włączenie się Kanonierów do walki o tytuł? Co bardziej nas zaskakuje?
  • Chelsea mogła podzielić los Southampton?

Erling Haaland

That’s It. That’s the Tweet. Erling Haaland, bardziej maszyna niż człowiek. Norweg miał zostać “zweryfikowany’ przez Premier League, tymczasem sam zweryfikował ligę. 36 goli i osiem asyst w 35 spotkaniach w krajowych rozgrywkach. Najwięcej trafień w debiutanckim sezonie i najwięcej trafień w jednym sezonie. 22-latek opuścił tylko trzy mecze, jednak gdyby i w tych pojedynkach pojawił się na murawie, a starcie z Chelsea rozpoczął od pierwszej minuty, najprawdopodobniej udałoby mu się przekroczyć barierę 40 bramek. Napastnik idealny, idealnie skrojony pod grę w Anglii i grający dla idealnej dla siebie drużyny. Jeżeli nie opuści Wysp przez kilka kolejnych lat, regularnie będzie pobijał własne rekordy.

Porażka Arsenalu w wyścigu o tytuł/wicemistrzostwo Arsenalu

Czy jako fan Arsenalu powinnaś/powinieneś być zadowolona/zadowolony czy rozczarowana/rozczarowany pozycją twojej ukochanej drużyny na koniec sezonu? Przed rozpoczęciem rozgrywek nikt nie przypuszczał, że Kanonierzy zdołają w tak efektownym stylu wyprzedzić Manchester United, Liverpool, Chelsea i Tottenham, a przede wszystkim nawiązać walkę z City. Wicemistrzostwo podopiecznych Mikela Artety to ogromy sukces, być może największy od czasów Arsene’a Wengera i roku 2016.

Wprawdzie The Gunners rozbudzili apetyty swoich kibiców i pozwolili im marzyć o upragnionym tytule, jednak jeżeli twoim przeciwnikiem w rywalizacji o złoty medal jest zespół, który w pięciu poprzednich podejściach tylko raz nie uplasował się na najwyższym stopniu podium, musisz być perfekcyjny. Arsenal był znakomity, jednak nie perfekcyjny. Dlatego po mistrzostwo nie sięgnął. Mimo upadku na finiszu środowisko zgromadzone wokół ekipy z The Emirates musi, a przynajmniej powinno kończyć ligowe zmagania z uśmiechem na ustach. I zapewne już nie może doczekać się sierpnia.

Liverpool 7, Manchester 0

Prawdopodobnie najgorsze 45 minut w wykonaniu drużyny z czołówki ligi w historii Premier League i bez wątpienia najgorsze 45 minut we współczesnej historii Manchesteru United. Czerwone Diabły w pierwszej połowie przynajmniej sprawiały pozory, jednak już po zmianie stron całkowicie oddały pole rywalom. Starcie z Liverpoolem na Anfield Road obnażyło wszelkie słabości podopiecznych Erika ten Haga i sprawiło, że hurraoptymizm zniknął tak szybko, jak się pojawił. Mecz-symbol tego, jak trudny w ocenie jest to sezon w wykonaniu ekipy z Old Trafford. A także prawdopodobniej największy sukces The Reds w minionych rozgrywkach. Chociaż gdyby drużyna Jurgena Kloppa zdołała wedrzeć się do czołowej czwórki, nikt nie żartowałby w ten sposób.

Fatalna postawa Chelsea

Zmiany, a każda z nich na gorsze. Thomas Tuchel “był jaki był, ale…” z nim Chelsea na pewno nie zakończyłaby rozgrywek na 12. lokacie. Niewykluczone, że i Graham Potter zaprezentowałby się lepiej niż Frank Lampard, do którego po nieudanej misji ratowania sezonu już na dobre przylgnęła łatka najgorszego szkoleniowca w historii Premier League. Todd Boehly boleśnie zderzył się z angielską rzeczywistością. Szybko okazało się, że pieniądze same z siebie nie dają punktów, a na razie jedyną zaletą wielomilionowych transferów młodych-zdolnych jest obniżenie średniej wieku kadry.

Złośliwi mówią, że gdyby londyńczycy mieli do rozegrania jeszcze kilka ligowych spotkań, musieliby walczyć o utrzymanie w elicie. Stołeczna ekipa niejednokrotnie, a raczej wielokrotnie prezentowała się jak grupa znajomych, którzy po 20 latach od ostatniej lekcji wychowania fizycznego postanowili przekonać się, czy ich pamięć mięśniowa jeszcze istnieje. Nie istnieje. Mauricio Pochettino życzę dużo szczęścia i cierpliwości. I przynajmniej pół roku pracy na Stamford Bridge.

Spadek Southampton

Historia, której najprawdopodobniej nie dało się uniknąć. 17, 16, 11, 15, 15, 20 – to nie szczęśliwe liczy w Lotto, a miejsca, które Święci zajmowali w Premier League począwszy od sezonu 17/18. Jeżeli można mówić o zasłużonych pożegnaniach z elitą, to w wykonaniu Southampton bez wątpienia do nich należy. Tercet menedżerów, którzy w tych rozgrywkach prowadzili The Saints, zdobył łącznie 25 punktów. Ralph Hasenhuttl nie dawał nadziei na poprawę wyników, dlatego zastąpiono go Nathanem Jonesem, który nie dawał nadziei na… nic. Natomiast Ruben Selles zdecydowanie lepiej radził sobie jako tymczasowy, a nawet “jednorazowy” trener.

Zdecydowanie zbyt młoda ekipa nie poradziła sobie na najwyższym poziomie, w czym bez wątpienia nie pomogły zmiany na stanowisku szkoleniowca. Jednak w tej beczce dziegciu znalazła się łyżka miodu – zespół z St. Mary’s dwukrotnie zremisował z Arsenalem, zatrzymał United, Tottenham i Liverpoool, a także dwa razy pokonał… Chelsea.

Harry Kane

30, słownie: trzydzieści goli nie wystarczyło, by sięgnąć po koronę króla strzelców w Premier League. W sezonie 2017/18 Harry Kane także zdobył 30 bramek i także nie sięgnął po tytuł dla najlepszego snajpera ligi. Wtedy o dwa trafienia wyprzedził go Mohamed Salah, a dzisiaj o sześć więcej zapisał na swoim koncie Erling Haaland.

Anglik ma pecha, że gra w Tottenhamie i Tottenham kocha. Rekord Alana Shearera zapewne przebije, jednak jeżeli pozostanie w Premier League będzie wiązało się z pozostaniem w szeregach Spurs, indywidualne nagrody będą jedynymi, którymi w swojej klubowej karierze będzie mógł się pochwalić reprezentant Synów Albionu. Wybitny zawodnik zanotował kolejny wybitny sezon w wybitnie niewybitnej drużynie.

Jakub Kiwior

Polak potrafi. Jakub Kiwior dosyć długo musiał czekać na swoją szansę w Arsenalu, ale gdy już się doczekał, to jej nie zaprzepaścił. Siedem spotkań w Premier League, w tym pięć od pierwszej minuty, dwa czyste konta i jedno trafienie. Przyzwoity dorobek i przyzwoite oceny, płynące ze strony zarówno Mikela Artety, jak i środowiska ekspercko-kibicowskiego. Polak skorzystał na kontuzji Williama Saliby i z Gabrielem stworzył solidny duet środkowych obrońców. 23-latek w krótkim czasie sprawił, że jego nazwisko w Anglii już nie jest anonimowe. A przy okazji zapewnił sobie przynajmniej kilkanaście występów w przyszłym sezonie.

Komentarze