Premier League (początkowo) koszmarem dla piłkarzy z Bundesligi? “To nie ryzyko, a wyzwanie”

Kai Havertz i Timo Werner
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Kai Havertz i Timo Werner

Okno transferowe to świetna okazja, aby móc przeanalizować temat dotyczący tego, dlaczego jedni piłkarz dostosowują się do przechodzenia z jednej ligi do drugiej, a inni nie. Nie ulega wątpliwości, że czasem ta kwestia ma kluczowe znaczenie przy podjęciu decyzji o transferze. Jeśli weźmiemy pod lupę zawodników, którzy decydowali się na zmianę Bundesligi na Premier League, można zauważyć, że pojawia się kłopot. Potwierdza to długi proces aklimatyzacji Kaia Havertza oraz Timo Wernera. Wiosną tego roku ESPN przekazało natomiast informację, że z tego powodu Chelsea wycofała się z gry o podpis pod kontraktem Erlinga Haalanda. Sternicy The Blues nie byli na 100 procent pewni tego, czy Norweg spełni ich oczekiwania.

  • “Bundeslixa tax” to trend zyskujący coraz większą popularność w trendach na Tiktoku i Twitterze
  • Czy piłkarze z Bundesligi naprawdę mają kłopot z grą w Premier League? Co może mieć na to wpływ?
  • Goal.pl zajął się analizą transferów z udziałem piłkarzy decydujących się na ruch z ligi niemieckiej do angielskiej

Havertz i Werner przykładami potwierdzającymi regułę

Okno transferowe tego lata jest bardzo ciekawe. Ostatecznie Erling Haaland zakotwiczył w Man City, co długo nie wydawało się takie pewne. W kontekście transferu z udziałem reprezentanta Norwegii wymieniało się przecież także takie ekipy jak FC Barcelona, czy Real Madryt. Piłkarz jednak podjął decyzję, aby zaangażować się w projekt firmowany przez Josepa Guardiolę. Haaland nie jest jednak jedynym zawodnikiem pozyskanym przez mistrzów Anglii z niemieckiego klubu, bo na Etihad Stadium trafił też Stefan Ortega z Arminii Bielefeld.

Man City nie ma obaw, aby pozyskać piłkarzy z ligi niemieckiej, ale inaczej wygląda już sytuacja w Chelsea. Jeszcze w 2020 roku klub z Londynu stawiał mocno na zawodników z Bundesligi. Szeregi ekipy ze Stamford Bridge za krocie wzmocnili Kai Havertz i Timo Werner. To, że piłkarze długo nie grali na miarę oczekiwań, sprawił, że Chelsea z dystansem podchodzi już do pozyskiwania nowych zawodników z ligi niemieckiej. Żadnej takiej transakcji nie zrealizowała latem minionego roku. Nie zanosi się również, aby w trakcie trwającej sesji transferowej miało to miejsce.

Londyński klub ze swoim dystansem do pozyskiwania piłkarzy z Bundesligi nie jest zresztą osamotniony. Liverpool znany z tego, że chyba najbardziej z wszystkiech wielkich klubów stara się ograniczać ryzyko nietrafionych transferów, z dużą ostrożnością podchodzi do ruchów dotyczących piłkarzy z ligi niemieckiej. Sternicy The Reds doszli do wniosku, że zawodnicy pozyskiwani z Bundesligi mają wyraźne kłopoty z odnalezieniem się w nowych warunkach. Rzucają się tutaj w oczy przykłady Naby’ego Keity i Thiago Alcantary. Hiszpan ostatecznie wskoczył na wysoki poziom, ale potrzebował całego roku, aby przyzwyczaić się do zmian.

“Bundesliga tax – podatek od Bundesligi”?

W sieci coraz popularniejsze jest z kolei sformułowanie “podatek od Bundesligi”. Wraz z memami jest to trend, którego siła rośnie przede wszystkim na takich portalach społecznościowych jak TikTok i Twitter. Co prawda w środowisku dużej piłki nikt o tym głośno nie mówi, ale może być coś na rzeczy.

O co tak naprawdę chodzi? “Podatek od Bundesligi” to teoria, która opiera się na tym, że zawodnikom usposobionym ofensywnie, trudniej wkomponować się w realia Premier League po przeprowadzce z ligi niemieckiej. Zwolenników tego typu rozważań ruchy transferowe z udziałem Kaia Havertza i Timo Wernera wzmocniło takie przedstawianie sprawy. Wymienieni zawodnicy spędzili już na Wyspach Brytyjskich dwa sezony sezonie, ale wciąż nie stali się głównymi postaciami Chelsea. Oczywiście były zawodnik Bayeru Leverkusen zdobył bramkę w finale Ligi Mistrzów, w którym The Blues okazali się lepsi od Man City. To jednak wyjątek od reguły.

Timo Werner w ostatnim sezonie zdobył 11 bramek dla Chelsea. Z kolei w trakcie kampanii 2020/2021 jako piłkarz RB Lipsk wpisał się na listę strzelców 34 razy. Kai Havertz strzelił natomiast w minionym sezonie 14 goli, a żegnał się z Aptekarzami, mając na swoim koncie 18 trafień.

Zobacz także:

Logicznym wyjaśnieniem weryfikacji skuteczności piłkarzy zmieniających Bundesligę na Premier League wydaje się po prostu inny poziom rozgrywek. Liga angielska nie przypadkowo według ekspertów jest uznawana za najlepszą na świecie. Fakt, że w ostatnich latach ekipy z Premier League regularnie grają w finale Ligi Mistrzów, tylko potwierdza tę tezę. Zresztą Kai Havertz nie zakłamuje rzeczywistości.

Gdy grasz przeciwko drużynom teoretycznie słabszym z Bundesligi, te mecze są łatwiejsze niż tutaj. Kiedy grasz przeciwko tego typu przeciwnikom jak West Bromwich lub Brighton, dochodzisz do wniosku, że nawet oni potrafią pokazać dobrą piłkę. Wydaje mi się, że nie ma tu złych czy nawet przeciętnych zawodników. Prawie wszyscy są na wysokim poziomie – przekonywał 28-krotny reprezentant Niemiec.

Różnica poziomów

Swego czasu ciekawą opinią na temat rywalizacji w ligi angielskiej podzielił się trener Ralf Rangnick. Niemiec w drugiej części poprzedniej kampanii był odpowiedzialny za wyniki Man Utd. – Graliśmy z Norwich, Newcastle i Burnley, które w momencie, gdy rywalizowały z nami, to znajdowały się w strefie spadkowej. Jestem pewny, że gdyby grali w Bundeslidze, nigdy nie znaleźliby się na ostatnich trzech pozycjach. Siła fizyczna tych drużyn, szybkość ich gry i emocje na stadionie, wszystko jest na niesamowitym poziomie – przekonywał były już menedżer Czerwonych Diabłów.

Różnica w poziomach ligowych rzuca się w oczy, ale nie wyjaśnia jednak, dlaczego to piłkarze z Bundesligi doświadczają spadku formy. Ciekawej analizy dokonał Tony El-Habr. Podkreślił w niej, że wydajność piłkarzy nie tylko ofensywnych, ale także defensywnych, po transferze do Premier League spadła o 17 procent. Nowi zawodnicy nie radzą sobie z błyskawicznym zaadoptowaniem się do nowych zasad. Piłkarze z Bundesligi są gorsi między innymi od zawodników pozyskiwanych z ligi brazylijskiej, czy portugalskiej, którzy znacznie łatwiej przystosowują się do gry w elicie w Anglii.

Zobacz także:

Wśród zawodników, którzy trafiają do Premier League, z innych topowych lig tego typu problemów jest znacznie mniej. Na przykład gracze ściągani z La Liga i Serie A w swoim debiutanckim sezonie spędzili na placu gry mniej więcej tyle samo czasu, co w momencie, gdy było im dane rywalizować w Hiszpanii, czy we Włoszech. Pod względem wydajności najlepsi są z kolei piłkarze pozyskiwani z Ligue 1.

Niewykluczone, że zawodnicy z Bundesligi zbyt wysoko zawieszają sobie poprzeczkę. Tym samym zbyt szybko decydują się na przeprowadzkę do mocnych ekip w Premier League. W tej kwestii też głos zabrał Ralf Rangnick, przywołując przykład Jadona Sancho. – Kwota 80 milionów euro wydana na piłkarza wywołała presję, z którą zawodnikowi trudno było się zmierzyć. Piłkarzom z innych lig łatwiej jest się wybić, jeśli nie są z nimi wiązane ogromne nadzieje – przekonywał Niemiec.

Silni defensorzy a gra pressingiem

Dlaczego zawodnikom trudniej utrzymać wysoki poziom gry w Premier League? Punktem wyjścia są oczywiście obserwacje Havertza i Wernera. Pierwszy szybko prekonał się, że w lidze angielskiej ma znacznie mniej czasu na pracę z piłką. Tempo gry uwypukla też umiejętność gry jeden na jeden. Były napastnik RB Lipsk stwierdził zresztą bez owijania w bawełnę, że w Bundeslidze nigdy nie miał do czynienia z tak silnymi obrońcami.

Josep Guardiola przyznał natomiast w jednej z wypowiedzi, że Premier League coraz bardziej się zmienia. Jego zdaniem w rywalizacji z Man City na śmiałą grę pozwalały sobie tylko: Liverpool, Brighton, Arsenal, a momentami też Aston Villa i Leeds. W pozostałych starciach The Citizens musieli natomiast przebijać się przez mur stworzony przez rywali. Niemniej hiszpański trener dostrzega postęp pod tym względem.

Warto jednak zaznaczyć w tym miejscu miłość niemieckich zespołów do gry pressingiem. Następstwem tego jest też to, że częściej niż w innych czołowych europejskich ligach w Bundeslidze z bramki wychodzą bramkarze.

Aubameyang i Son sprostali oczekiwaniom

W związku z tym, że niemieckie zespoły grają bardzo ryzykownie, to prawie w ogóle w niemieckiej lidze nie spotka się drużyn, parkujących przysłowiowy autobus pod bramką. Efektem tego jest to, że napastnicy są znacznie skuteczniejsi. Według ESPN właśnie ten czynnik odstraszył Chelsea od transferu Erlinga Haalanda. Przedstawiciele The Blues mieli dojść do wniosku, że w lidze angielskiej Norweg nie będzie miał takich samych możliwości, aby biegać za plecami obrońców lub po prostu atakować z dużą szybkości.

Bundesliga słynie z wielu widowiskowych meczów. Otwarta gra bez kalkulacji prowadzi do tego, że goli w tych rozgrywkach nie brakuje. Na tle innych lig z TOP5 taki styl wydaje się charakterystyczny. La Liga, Ligue 1, Premier League, czy Serie A to rozgrywki, w których jest większe nastawienie na uwagę w obronie. Dlatego to może oznaczać, że z ligi francuskiej, czy włoskiej piłkarzom jest się łatwiej oswoić z z występami w Anglii. Nie bez znaczenia są jednak takie czynniki jak wybór trenera w trakcie sezonu. Czasem ma to wpływ na pozytywny impuls w grze zawodników. Niemniej jest też tak, że takie rozwiązanie negatywnie wpływa na piłkarzy.

Zobacz także:

Ostateczne podsumowanie jest takie, że na pewno zawodnicy z Bundesligi mają większe trudności związane z grą w lidze angielskiej. Jeśli jednak kluby dają więcej czasu takim graczom i nie mają ogromnych oczekiwań w pierwszych miesiącach po transferze, to ostatecznie mogą czerpać korzyści z takich ruchów. Potwierdzają to transfery Pierre’a-Emericka Aubameyanga, czy Son Heung-mina, którzy wskoczyli na wysoki poziom, ale trzeba było się względem tych piłkarzy uzbroić w cierpliwość. W związku z tym transfery z Bundesligi do Premier League to nie ryzyko, a tak naprawdę wyzwanie, z którym można sobie poradzić.

Czytaj więcej: Ile zarabiają: Lewandowski, Salah, czy Mbappe? Zmiany na liście najlepiej opłacanych piłkarzy na świecie

Komentarze