Jak grać, to z głową. Niespodziewany wpływ wirtualnego świata na Premier League

Patrick Bamford
Obserwuj nas w
fot. PressFocus/Twitter Na zdjęciu: Patrick Bamford

Gry powodują agresję. A jeżeli wcale tego nie robią, to po prostu są złe. Wielokrotnie spotkaliśmy się z takimi opiniami, jednak za każdym razem, w kontrze do takich wypowiedzi, przedstawialiśmy wyniki stosownych badań renomowanych uniwersytetów. I gdy już byliśmy bliscy zwycięstwa w tej wojnie, piłkarze Aston Villi wszystko zepsuli. Gry dalej są złe. A jeżeli nie wszystkie, to na pewno przynajmniej Fantasy Premier League.

Zaczęło się niewinnie. Matt Targett, Conor Hourihane (wypożyczony do Swansea), Neil Taylor oraz analityk i fizjoterapeuta The Villans przed meczem z Leicester pozbyło się Jacka Grealisha ze swoich wirtualnych składów. Wspominany ruch nie uszedł uwadze bacznych obserwatorów. Już 19 lutego, czyli dwa dni przed pojedynkiem Lwów z Leicester, użytkownik Twittera znany pod nazwą FPL Insider poinformował społeczność Fantasy o tych zmianach. Jeżeli aż pięć osób z bliskiego otoczenia reprezentanta Anglii pozbawiło go miejsca w swoich kadrach, mogliśmy być pewni, że kapitan ekipy z Villa Park nie pojawi się na murawie. Podejrzenia się sprawdziły – Grealish nie wystąpił w pojedynku z Lisami. Wieść o absencji 25-latka na wiele nie zdała się graczom on-line, ponieważ post został opublikowany już po deadlinie, czyli terminie, do którego można dokonywać roszad.

Bolesne zderzenie z rzeczywistością

Jednak jak się później okazało, to, czego w pełni nie mogli wykorzystać gracze FPL, najprawdopodobniej posłużyło analitykom Leicester. Dysponując tą wiedzą, Brendan Rodgers mógł zupełnie inaczej ustawić swój zespół. Gdyby szkoleniowiec The Foxes nie wiedział o nieobecności Grealisha w szeregach rywali, z pewnością przygotowałby taktykę pod gwiazdę AV. W tej sytuacji miał problem z głowy.

Czyt gdyby Lisy nie pokonały The Villans, Dean Smith nie poruszłby tego tematu? Być może zachowałby milczenie jedyniew przypadku zwycięstwa Aston Villi. Rzeczywistość była inna – Leicester wygrał to starcie, a opiekun Lwów grzmiał na pomeczowej konferencji prasowej:

Poinformowano mnie, że w mediach społecznościowych krążyły plotki mówiące o tym, że Jack pojawi się w kadrze. Jeżeli te wieści wyszły z naszego ośrodka treningowego, dowiem się, kto jest za to odpowiedzialny i ukarzę go. To z pewnością daje przeciwnikowi przewagę i nie jest to coś, z czego byłbym zadowolony.

Reakcja klubu z Villa Park była spodziewana – gracze już nie mogą rywalizować w Fantasy Premier League. Czy decyzja Deana Smitha jest słuszna? Jeżeli brak specyficznej aktywności on-line będzie oznaczał mniejsze ryzyko wycieku poufnych informacji, a w konsekwencji utrudni przeciwnikom przygotowania do bezpośredniego pojedynku, piłkarze, którzy jednocześnie próbują swoich sił w wirtualnej menedżerce, z pewnością zrozumieją takie działanie.

Moralność w świecie gier

Oprócz oczywistych wspomnianych negatywnych aspektów bezpośredniego uczesnictwa zawodników angielskiej ekstraklasy w FPL, kwestiami wartymi rozważenia są szeroko pojęte moralność i etyka. Hipoteza jest śmiała i wydaje się nawet zdecydowanie zbyt śmiała: czy możemy porównać pozornie niewiele znaczącą grę do hazardu? Czy rywalizując na murawi ze drużyną, z której przynajmniej jeden piłkarz widnieje w składzie wirtualnego klubu, właściciel tego składu, analizuje “za i przeciw” konkretnych boiskowych decyzji? Czy napastnik dwa razy zastanowi się, zanim uderzy na bramkę golkipera, który widnieje w jego wirtualnej jedenastce? Być może Premier League jeszcze nie doświadczyła takich przypadków, jednak dopóki piłka w grze, nawet ta internetowa, wszystko jest możliwe.

O ile takie rozważania wydają się zakrawać na niedorzeczność w przypadku piłkarzy, o tyle nieco trudniej wykluczyć je w sytuacji trenerów. Jeżeli opiekun danej drużyny, mimo wyraźnie słabszej dyspozycji swojego podopiecznego, regularnie korzysta z jego usług, być może liczy na jego przełamanie, nie tylko na realnej murawie. Mimo wielu słabości, jakie dotykają każdego z nas, taki scenariusz powinniśmy włożyć między bajki. Powinniśmy, bo nie możemy wykluczyć, że taki Brendan Rodgers nie stawia na, załóżmy, Harveya Barnesa, a ten, niczego nieświadomy, odwdzięcza mu się świetną grą i pokaźną zdobyczą punktową w FPL.

Kto nienawidzi Fantasy Premier League?

Wielokrotnie zastanawialiśmy się, czy Pep Guardiola po prostu nienawidzi uczestników FPL – Hiszpan tak często rotuje podstawowym składem, że nie sposób przewidzieć, kogo pośle w bój w następnym starciu. Ci, którzy liczą na punkty zdobywane przez zawodników Manchesteru City, z pewnością nie raz wyklinali pod nosem z powodu kolejnych zaskakujących roszad szkoleniowca Obywateli.

No właśnie, co na temat FPL mówi ten, którego nazwiska nie wypowiada się w pewnych kręgach?

Wiem, że piłkarze grają w te gry, ale nie wiem, co to jest fantasy football. Nigdy w to nie grałem i po raz pierwszy zobaczyłem to w nagłówkach w poniedziałek. Nie wiem, co to jest. Czasami istnieje jakaś selekcja, a gracze przyjaźnią się z graczami z innych drużyn i rozmawiają. Czasami tak się dzieje. To nieetyczne i nieprofesjonalne, ale może się zdarzyć.

Do tej pory wszyscy wierzyliśmy, że koło rotacji Guardioli jest napędzane nienawiścią do FPL. Niestety, musimy zmienić wroga – Hiszpan twierdzi, że nazwa Fantasy Premier League jest mu obca. Jednocześnie wychowanek Barcelony poruszył wspomnianą wyżej kwestię: etyka. Pep odnosił się do rozmów między piłkarzami rywalizujących drużyn, co oczywiście jest naganne. Nie możemy wykluczyć, że w szczególności młodsi zawodnicy, niekiedy zapominają o hermetyczności szatni i nieświadomie przekazują przeciwnikom, poprzez wymianę poglądów na temat Fantasy, poufne informacje dotyczące stanu zdrowia reprezentowanej przez siebie kadry. Rozwiązanie tego problemu jest dziecinnie proste – należy wydać zakaz posiadania w wirtualnych składach kolegów z klubu. Poniekąd brzmi to śmiesznie, jednak w przyszłości pomoże uniknąć wielu nieprzyjemności.

FPL jako motywacja

Na drugim biegunie leżą przypadki piłkarzy pokroju Patricka Bamforda. Napastnik Leeds otwarcie przyznaje się do aktywnego uczestnictwa w FPL. Co więcej, 27-latek najczęściej ustawia siebie jako kapitana, co oznacza, że jego punkty liczą się podwójnie.

Przypadek Bamforda możemy zaliczyć do kategorii tych pozytywnych. Chociaż zawodnik sam nakłada na siebie dodatkową presję, bez wątpienia jest to dla niego motywujące. I niejako także “kontrolujące”. Piłkarz Pawi doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że asysta jest zdecydowanie wyżej punktowana niż niecelny strzał. Jeżeli istnieje złoty środek pomiędzy rzeczywistą Premier League a jej wirtualnym odpowiednikiem, twarzą idealnego rozwiązania jest snajper Pawi.

Wytłumaczalny fenomen

O zdanie na temat “FPL gate”, a także atrakcyjności samej rywalizaji on-line wśród piłkarzy, zapytałem Jakuba Schulza, jednego z redaktorów portalu Angielskie Espresso, a także zapalonego gracza FPL i autora serii poradników, znanych pod nazwą “Kto na kapitana?“:

Popularność Fantasy Premier League rośnie z każdym rokiem. W tegorocznej edycji zabawy uczestniczy ponad osiem milionów kont. Nic dziwnego zatem, że do tego grona zaliczają się także piłkarze występujący na angielskich boiskach. Szczególnie ci młodsi, spośród których wielu zapewne grało w FPL jeszcze przed oficjalnym debiutem.

Niedawno Patrick Bamford rozpaczał w pomeczowym wywiadzie po zwycięstwie nad Crystal Palace, bo w pierwszej połowie zmarnował świetną sytuację, a przed kolejką powierzył sobie opaskę kapitana w wirtualnej rozgrywce. To popularna taktyka, ale istnieje też grono piłkarzy, którzy traktują Fantasy bardziej poważnie. Znane jest zamiłowanie futbolistów do rywalizacji, które często przekłada się na zakłady czy hazard w szatni. Patrząc na mnogość minilig, w których menedżerowie rywalizują o pieniądze wbrew regułom gry, ciężko wykluczyć, iż piłkarze nie robią tego samego. W grę wchodzi zapewne większa stawka.

Fantasy Premier League rozrywką dla wybranych?

Jeżeli zagłębicie się w świat FPL, szybko zrozumiecie, jak bardzo rozbudowana jest to rozgrywka i jak wiele wysiłku trzeba włożyć, by przygotować optymalny skład. Szczegółowe analizy mogą pozwolić piłkarzom na wszechstronny rozwój:

Z drugiej strony, FPL to zabawa naprawdę skomplikowana, która przyciąga do siebie ludzi takich, jak Magnus Carlsen, czyli prawdopodobnie najlepszy szachista w historii świata, który skończył poprzedni sezon w topowej dziesiątce. Fantasy Premier League wymaga znacznej wiedzy na temat angielskiej ekstraklasy, więc można uznać, że w pewnym stopniu gra pomaga zawodnikom w monitorowaniu formy rywali oraz ich rozpracowywaniu. To jednak zadanie dla analityków i skautów. Osobiście mam czasem wrażenie, że w FPL gra sam Pep Guardiola, bo jego rotacje i zmiany przed upływem 60. minuty są wykonywane wręcz z premedytacją dla kogoś, kto żyje wirtualną rozgrywką.

Natychmiastowa i spodziewana reakcja

Premier League to nie tylko wielcy piłkarze, ale także wielkie pieniądze. Z boiska można podnieść naprawdę ogromne kwoty. Nic dziwnego, że właściciele, sztaby szkoleniowe i gracze korzystają z każdej możliwości, by wyprzedzić przeciwnika o choćby najmniejszy krok:

Menedżer Aston Villi – Dean Smith – zakazał swoim zawodnikom i członkom sztabu uczestnictwa w rozgrywce po tym, jak tydzień temu piłkarze oraz pracownicy klubu postanowili sprzedać Jacka Grealisha. Trener planował skrzętnie ukryć uraz swojej gwiazdy i zaskoczyć przeciwnika, ale fani FPL odkryli ten fakt dzień przed rozpoczęciem spotkania. Ta wiadomość zapewne dotarła do sztabu Leicester. Lisy pokonały ekipę z Birmingham, a Smith na pomeczowej konferencji nie mógł ukryć złości. Zapowiedział dochodzenie w celu odnalezienia kreta, a już dzień później ogłoszono zakaz gry w FPL dla wszystkich pracowników klubu i piłkarzy.

Trudno dziwić się trenerowi i władzom Aston Villi. W dzisiejszych czasach gra toczy się o stawkę większą, niż kiedykolwiek. Nic chodzi już tylko o sam sukces sportowy, ale też o coraz większe pieniądze. Marcelo Bielsa potrafił uciekać się do szpiegowania sesji treningowych rywali, a zawieszony Jose Mourinho za czasów Realu Madryt był wprowadzany do szatni w wózku na pranie podczas przerw spotkań. Wykorzystywana jest każda możliwość, która może wytworzyć chociażby cień przewagi nad rywalem, więc jakiekolwiek ryzyko wyjawienia taktyki przeciwnikom nie może mieć miejsca.

Jak grać, to z głową. Ta rada odnosi się nie tylko do wirtualnej rywalizacji, ale także do właściwie każdej czynności. Piłkarze Aston Villi udowodnili, a właściwie odkryli, że w nowoczesnym futbolu na zwycięstwo (i porażkę) wpływ ma ogromna liczba czynników, także tych niespodziewanych. Teraz już nie musimy, tak jak niegdyś robił to Marcelo Bielsa, wysyłać swoich nieudolnie kamuflujących się współpracowników na treningi rywali. Wystarczy bacznie śledzić ruchy piłkarzy, analityków, medyków czy nawet kit manów w wirtualnym świecie. Witam w fantastycznym świecie Premier League, Fantasy Premier League.

Komentarze