Everton był w piekle a skończył w niebie. Niesamowity comeback The Toffees

Piłkarze Evertonu
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Piłkarze Evertonu

Ogromne emocje towarzyszyły starciu Evertonu z Crystal Palace. The Toffees po pierwszej połowie przegrywali już 0:2. Po przerwie gospodarze zrobili niesamowity comeback i wygrali 3:2. Bohaterem został Calvert-Lewin, który zdobył w 85 minucie zwycięską bramkę.

  • Everton słabo zaczął mecz i po pierwszej połowie przegrywał 0:2
  • W drugiej połowie gospodarze odrobili straty i wygrali 3:2
  • Dzięki zwycięstwu piłkarze Franka Lamparda są już pewni utrzymania

Gospodarze pod ścianą

Mecz z Crystal Palace nie był dla Evertonu jeszcze kluczowy, ale na pewno bardzo ważny w kontekście utrzymania w Premier League. Podopieczni Franka Lamparda nie zaczęli go jednak zbyt dobrze. Richarlisonowi zabrakło nieco szczęścia w 16 minucie gdy wykonywał rzut wolny. Jego strzał zatrzymał się na poprzeczce. Kilka minut później prowadzenie objęli goście. Piłkę z wolnego zagrywa w pole karne Eze, a głową do bramki Pickforda skierował ją Mateta. 

The Toffees nie byli w stanie odpowiedzieć na dobrą grę gości. Na domiar złego po 36 minutach przegrywali już 0:2. Tym razem autorem bramki był Jordan Ayew, który dobił do pustej bramki futbolówkę, po tym jak interweniować próbował Pickford. Bramka dla Orłów padła po serii błędów defensywy Evertonu i nie najlepszej postawie ich bramkarza.

Richarlison zapewnia arcyważny remis

Dość szybko po rozpoczęciu drugiej połowy Everton strzelił gola kontaktowego. Rzut wolny, wrzutka na głowę Masona Holgate’a. Anglik przytomnie odegrał piłkę do tyłu, a potężnym uderzeniem głową skierował ją do siatki Michael Keane. Orły skuteczniej operowały piłką przez większość meczów, ale The Toffees po strzelonym golu poczuli krew i zaatakowali rywali wysokim pressingiem.

Upragnioną bramkę na 2:2 udało się zdobyć piłkarzom Lamparda na kwadrans przed końcem. W polu karnym rywali w zamieszaniu najlepiej odnalazł się Richarlison, który po rykoszecie pokonał Jacka Butlanda. W prawdziwą ekstazę kibiców zgromadzonych na Goodison Park wprowadził dopiero Dominic Calvert-Lewin. Kolejny raz podopieczni Lamparda zdobyli bramkę po stałym fragmencie gry. Tym razem dogrywał Gray, a Anglik uderzeniem głową pokonał bezradnego Butlanda. Po golu na 3:2 na murawę wbiegli uradowani kibice, a sędzia musiał na kilka minut przerwać spotkanie. Everton wygrał i zapewnił sobie dzięki temu utrzymanie w Premier League.

Komentarze

Na temat “Everton był w piekle a skończył w niebie. Niesamowity comeback The Toffees

To mówisz pismaku, że Michael Keane strzelił poteznie gola głową??? Buahahha potęznie to chyba ciebie stara lala książka po tej pustej głowie. Jak nie oglądałeś meczu to nic lepiej nie pisz…..